🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟑 🐍

🐍

Nadszedł listopad i zrobiło się bardzo zimno. Góry wokół szkoły pobielały, jezioro lśniło jak stalowa tafla, a rano trawniki pokrywał szron. Z okien zamku można było zobaczyć Hagrida, jak na boisku oczyszcza oblodzone miotły, ubrany w kurtkę z kretów, rękawice z królików i wysokie buty z bobrów.

Rozpoczął się sezon quidditcha. Już w sobotę Nicky i Madeline mieli wystąpić w swoim pierwszym meczu po wielu tygodniach treningów. Pierwszy mecz grali Ślizgoni przeciw Gryfonom, dlatego oboje, jak i cała drużyna, byli bardzo zdeterminowani, aby wygrać ten mecz.

Mało kto widział Nicky'ego i Madeline w grze, ponieważ Flint postanowił, że będzie ich tajną bronią i utrzymywał wszystko w tajemnicy. Mimo wszystko Nicky i Madeline nie mogli zapomnieć o nauce. Flint wyciskał z nich ostatnie poty, za to prac domowych był ogrom, dlatego w wolnych chwilach zwykle do nich przysiadali i uczyli się wspólnie, aby nie opuścić się w nauce.

W dniu poprzedzającym ich pierwszy mecz, oboje wyszli podczas przerwy na zimny dziedziniec, jednak Madeline wyczarowała im jasnoniebieski płomień, który zamknęli w słoju i się nim grzali.

— Widzisz?— spytała szeptem Madeline i skinęła głową na profesora Snape'a, który dalej utykał na jedną nogę.

— Widzę. Ciekaw jestem, co zrobił z tą nogą. Dziwnie się zachowuje.— stwierdził Nicky, a Madeline pokiwała głową, wzdychając.

Tego samego dnia wieczorem Nicky miał oddać Snape'owi referat na dodatkowe zaliczenie, aby mieć lepszą ocenę z eliksirów. Madeline nie mogła iść z nim, ponieważ pisała list do rodziców, dlatego sam poszedł do pokoju nauczycielskiego, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi. Zapukał znów, ale zero reakcji. Delikatnie uchylił drzwi, patrząc na Snape'a, z poszarpaną i zakrwawioną nogą, oraz Filcha, który podawał mu bandaż. Jak najszybciej chciał zamknąć drzwi, jednak Snape go zauważył.

— Nicholas!

— Chciałem tylko oddać ten referat.— odpowiedział Nicky, trochę się jąkając, kiedy Snape zakrył nogę i wstał. Wyrwał mu kawałek pergaminu i rzucił na biurko.

— Wynocha!— krzyknął, a Nicky pokiwał głową i szybko zniknął z pola widzenia Snape'a. Poleciał do komnaty Madeline.

— I co?— spytała blondynka, leżąc na łóżku i czytając jakąś książkę. Nicky usiadł obok niej, próbując uspokoić oddech.

— Widziałem całą nogę Snape'a. Była poszarpana i zakrwawiona! Zakładam, że wiesz, co to znaczy.— wymamrotał Nicky, a Madeline skinęła głową i podniosła się do pozycji siedzącej.

— Próbował przejść zakazanym korytarzem. To tam właśnie szedł, kiedy go widzieliśmy w Noc Duchów... On szukał tego, czego strzeże ten potwór! I stawiam na moje włosy, że to on wpuścił do zamku trolla, żeby narobić zamieszania.— powiedziała, owijając kosmyki włosów na palcu.

— Myślisz, że jest do tego zdolny? Przecież Dumbledore tak bardzo strzeże tego czegoś...— stwierdził Nicky, a Madeline westchnęła.

— Nie wiem, Nicky. Ewidentnie trzeba się dowiedzieć.— odpowiedziała. Nie mogli się tego dowiedzieć dzisiaj, ponieważ była już dwudziesta pierwsza, a oni rozeszli się do swoich komnat.

Ranek był słoneczny, lecz mroźny. Wielką Salę wypełniał zapach pieczonych kiełbasek i podniecony gwar. Wszyscy szykowali się na dobre widowisko związane z meczem quidditcha.

O jedenastej na stadionie zebrała się praktycznie cała szkoła. Ławki dla publiczności były umieszczone dość wysoko, ale podczas meczu quidditcha chwilami i tak trudno było zobaczyć, co się dzieje.

Wszyscy ślizgoni, przyjaciele Nicky'ego i Madeline siedzieli już na trybunach, natomiast owa dwójka przebierała się w szatni w zielone szaty do quidditcha. Madeline spięła swoje włosy w dwa koki, aby nie przeszkadzały jej w grze.

— No dobra, chłopaki.— odchrząknął Flint, aby wszystkich uciszyć.

— I dziewczyny.— poprawiła go Madeline.

— I dziewczyny.— dodał szybko Flint, wywracając oczami.— To jest coś naprawdę wielkiego, dlatego życzę wszystkim powodzenia.

Nicky i Madeline wyszli z szatni razem z resztą osób z drużyny, a później wkroczyli na boisko wśród głośnych wiwatów.

Sędziowała pani Hooch. Stała pośrodku boiska, czekając na obie drużyny. Swoją miotłę trzymała w ręku.

— A teraz posłuchajcie: chcę, aby to była ładna i czysta gra.— powiedziała, patrząc szczególnie na Marcusa Flinta.— Proszę dosiąść mioteł.

Nicky i Madeline dosiedli swoje Nimbusy Dwa Tysiące, pani Hooch zadęła w wielki, srebrny gwizdek, a piętnaście mioteł poderwało się w powietrze. Zaczęło się.

— Madeline Smith natychmiast przejmuje kafla... Cóż to za wspaniała ścigająca, ta dziewczyna, no i przy tym taka ładna...— skomentował Lee Jordan, Madeline uśmiechnęła się szybko w stronę tłumu, a Nicky zacisnął ręce na swojej miotle.

— Jordan!

— Przepraszam, pani profesor.— odpowiedziała od razu.— Świetne prowadzenie, zgrabny przerzut do Spinnet, to nowe odkrycie Olivera Wooda... Z powrotem do Johnson, jednak Gryfoni tracą piłkę, kapitan Ślizgonów, Marcus Flint przejmuje kafla i natychmiast podrywa się w górę! Szybuje jak orzeł i strzela do bramki! Punkt dla Ślizgonów! Katie Bell ominęła Flinta, jest już wysoko, i och! To musiało zaboleć, tłuczek rąbnął ją w tył głowy... Kafel w posiadaniu Ślizgonów. To Adrian Pucey szybuje ku słupkom bramkowym, ale został zablokowany przez drugi tłuczek!

— I jak?— spytała z uśmiechem Madeline, kiedy jeden z zawodników Slytherinu wbił gola. Ciągle trzymała się swojej miotły, a grała doskonale.

— Świetnie. Na razie wygrywamy.— odpowiedział z triumfalnym uśmiechem.

— Dokładnie. Lepiej wypatruj znicza.— odpowiedziała Madeline, a Nicky pokiwał głową, posłał jej buziaka, mrugając prowokacyjnie, i poszybował w dół.

Mecz ciągle trwał, Gryfoni i Ślizgoni remisowali, a Nicky ciągle gorączkowo wypatrywał złotego znicza. W końcu obejrzał się za siebie i wtedy zobaczył złoty błysk, który przemknął mu obok lewego ucha. Potter również to zauważył, dlatego Nicky jak najszybciej skręcił, a potem ramię w ramię pomknęli ku zniczowi, a wszyscy ścigający zawiśli w powietrzu, zapominając o tym, co powinni robić.

— Wierzę w ciebie, Nicky.— wyszeptała Madeline, ciągle obserwując dwie smugi. Ciągle któryś z nich się wyprzedzał. Nicky natychmiast przyspieszył, kiedy zobaczył, jak Potter chce sięgnąć już po małą, złotą kulkę z trzepoczącymi skrzydełkami. Flint nagle zablokował Pottera, dlatego zaczęło się niemałe zamieszanie.

— Faul!— krzyczeli rozdrażnieni Gryfoni.

Profesor Hooch skarciła ostro Flinta i zarządziła rzut wolny dla Gryfonów. Przez to wszystko złoty znicz znów gdzieś zniknął.

— Tak więc po tym oczywistym i odrażającym oszustwie–

— Jordan!— warknęła profesor McGonagall.

— To znaczy... Po jawnym, oburzającym faulu–

— Jordan, ostrzegam cię.

— No dobrze, już dobrze. Flint o mały włos nie zabił szukającego Gryfonów, co mogło zdarzyć się każdemu, to jasne, więc rzut wolny dla Gryfonów, wybija Spinnet, bez kłopotów, gra toczy się dalej, kafel wciąż w posiadaniu Gryfonów...— komentował Lee Jordan.

W końcu oboje szukający poczuli coś bardzo dziwnego. Nagle miotła Nicky'ego pochyliła się gwałtownie, tak, że przez ułamek sekundy był pewny, że z niej spadnie. To samo było z miotłą Pottera. Ścisnął mocno kij dłońmi i kolanami. Nigdy nie czuł aż takiego strachu i takiej adrenaliny, a Madeline popatrzyła na niego z otwartymi ustami, tracąc zmysły i nie wiedząc, co ma zrobić.

Nagle wszyscy wstali, wskazując palcami obu chłopaków. Ich miotły zaczęły wywijać koziołki, a oni ledwo się na nich trzymali. A później cała widownia zamarła, wraz z Madeline. Miotły podskoczyły, stanęły dęba, Nicky i Potter zsunęli się z nich i zawiśli na kiju, trzymając się jedną ręką.

Madeline nie zamierzała dłużej czekać. Korzystając z nieuwagi nauczycieli i całego tłumu, wylądowała na wolnym miejscu na trybunach, szukając wzrokiem kogoś lub czegoś, co mogło im zagrażać. Dokładnie to samo zrobiła Granger.

Blondynka natychmiast przepchnęła się do sektora, gdzie siedział Snape, który według niej, to robił. Sama zastanawiała się, dlaczego to się dzieje i po co on to robi. Po chwili jednak zauważyła, że Quirrell robi dokładnie to samo, co Snape. Na swojej drodze spotkała Granger.

— Ty ratować Harpera?— spytała zdyszana Granger, a Madeline pokiwała głową, wyciągając różdżkę z wysokich butów.— To Snape.

— Nie. To Quirrell.— odpowiedziała szeptem Madeline.— Nie ma czasu na kłótnię. Jak chcesz, zajmij się Snapem, ja biorę Qurriella.

Granger pobiegła do Snape'a i podpaliła mu skrawek szaty, natomiast Madeline najzwyczajniej w świecie rąbnęła Qurriella ramieniem, dlatego spadł z trybun.

Minęła dopiero chwila, kiedy Snape zorientował się, że jego szata płonie. Madeline po jego krótkim wrzasku poznała, że Hermiona osiągnęła to, co zamierzała. Blondynka szybko wycofała się, odnalazła swoją miotłę, a następnie dosiadła jej i pomknęła w stronę boiska.

Nicky i Potter z powrotem wdrapali się na swoje miotły. Od razu czuli się lepiej i bezpieczniej, a Madeline mrugnęła do Nicky'ego, który się uśmiechnął. Oboje pomknęli w stronę złotego znicza, przepychając się, aż w końcu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top