🐍 Rozdział 43 🐍

🐍

— I przez ciebie, Harper, Hagrid może mieć problemy.— powiedział z wyrzutami Potter, gdy on, Weasley, Granger, Nicky i Madeline szli właśnie na dwugodzinną lekcję eliksirów z profesorem Snape'em.

Nicky pojawił się w klasie dopiero w czwartek przed południem, aby trochę wypoczął po tym, jak urządził go hipogryf. Prawą rękę miał owiniętą bandażem i unieruchomioną na temblaku, jednak według niego, wcale nie było to potrzebne.

— Cicho bądź, Harry. To wcale nie była jego wina.— mruknęła Madeline, patrząc na Pottera przez ramię. Odwróciła się w stronę Nicky'ego.— Bardzo boli?

— Nie, ściągam ten cholerny bandaż...— wymamrotał Nicky, podchodząc do pierwszego lepszego kosza na śmieci, wyrzucając tam bandaż.

— Nicky!— zgromiła go Madeline, podchodząc do niego, a święta trójca weszła już do sali, aby się nie spóźnić. Kiedy dziewczynie udało się przemówić mu do rozumu, weszli do sali, trochę spóźnieni.

— Siadajcie.— powiedział spokojnie profesor Snape, a nastolatkowie usiedli na swoich miejscach. Oczywiście, że byli faworyzowani przez Snape'a, bo Nicky w końcu był jego chrześniakiem, a Madeline nie dość, że ślizgonką, to przyjaciółką Nicky'ego.

Tego dnia warzyli nowy eliksir, roztwór powodujący kurczenie się ludzi i zwierząt. Cała piątka ustawiła swoje kociołki na tym samym stole (choć Nicky trzymał się bardzo blisko Madeline), dlatego przygotowywali składniki niemalże razem.

— Nicky, pomóc ci?— spytała Madeline poważnie, widząc, jak Nicky'emu trzęsie się ręka.

— Nie.— wymamrotał chłopak, próbując pociąć korzonki stokrotek, jednak finalnie mu się nie udało, dlatego Madeline mu pomogła.

— Nic ci nie jest, Harper, dobrze o tym wiemy.— warknął Ron czerwony ze złości, jednak Nicky tylko zmierzył go zimnym wzrokiem.

Następnie z tym razem małą pomocą Madeline obrał figę ze skórki. Wszystkiemu Ron przyglądał się ze złością, dlatego już wtedy blondynka wiedziała, że to był okropny pomysł siadać tutaj z nimi.

— Wiecie, co dzieje się z Hagridem? Widzieliście się z nim?— spytał Nicky, naprawdę mając dobre intencje.

— Nie twój interes.— warknął Ron spode łba. Nicky w tamtym momencie odwrócił się, zabierając swój kociołek oraz składniki, idąc do Blaise'a i Pansy.

— Idiota.— westchnęła pod nosem Madeline, mierząc Rona wzrokiem. Nie opuściła jednak swojego stanowiska, nie chcąc się przenosić już praktycznie na koniec lekcji.

— Słyszeliście już, że w „Proroku Codziennym” piszą, że ktoś widział Syriusza Blacka?— zagadnął Blaise, a Nicky gwałtownie uniósł wzrok.

— Gdzie go widzieli?— spytała przerażona Pansy, stojąc bardzo blisko Blaise'a. Nicky tak bardzo chciał, aby Madeline teraz do niego dołączyła... Ale ewidentnie wolała tamtych.

— Całkiem niedaleko stąd.— odpowiedział Blaise, wyraźnie podniecony.— Jakaś mugolka go zobaczyła. Oczywiście nie połapała się, o co chodzi. Mugole myślą, że to zwykły kryminalista, no nie? Zadzwoniła pod numer specjalny. Zanim zjawili się ci z Ministerstwa Magii, Black już prysnął.

— Niedaleko stąd...— wymamrotał Nicky, gryząc swojego paznokcia, jednak po chwili wrócił do przygotowywania eliksiru i układania w głowie kłótni z Madeline.

Kiedy nadszedł koniec lekcji (na której Gryffindor stracił pięć punktów) Nicky złapał Madeline gdzieś na korytarzu.

— Naprawdę wolałaś pracować z tymi kretynami?— spytał Nicky z niedowierzaniem, kręcąc głową.

— Nie chciałam się już przenosić...— mruknęła Madeline, wzruszając ramionami, odkładając książkę, którą dotychczas czytała.

— Mhm, jasne, dzięki.— warknął Nicky, a następnie odszedł. Madeline coś jeszcze do niego powiedziała, ale on już tego nie usłyszał.

Kiedy wszyscy przyszli na zajęcia z obrony przed czarną magią, profesora Lupina jeszcze nie było. Madeline usiadła obok Nicky'ego, oboje powyjmowali książki, pióra i pergaminy, a gdy w końcu wszedł do klasy, wszyscy byli zajęci rozmową. Uśmiechnął się i postawił na biurku swój zniszczony neseser. Miał na sobie tę samą szatę, co w pociągu, ale teraz wyglądał znacznie lepiej.

— Dzień dobry.— powiedział, stając pośrodku sali.— Pochowajcie łaskawie książki. Dzisiejsza lekcja będzie miała charakter praktyczny. Wystarczą wam różdżki.

— Madeline...— mruknął Nicky, szturchając dziewczynę delikatnie w ramię.— Chciałabyś wziąć moją różdżkę?

— Jeju, Nicky, ty oblechu...— wymamrotała Madeline, wywracając oczami i krzywiąc się. Pokazała mu język, a ten odpowiedział jej tym samym.

— Wspaniale.— oznajmił profesor Lupin, kiedy wszyscy byli już gotowi.— A teraz proszę za mną.

Zdziwieni, ale i zaintrygowani, wyszli za nim z klasy. Prowadził ich pustym korytarzem. W końcu weszli do środka pomieszczenia. W długim, wyłożonym boazerią pokoju, pełnym najrozmaitszych starych siedzisk, był tylko jeden nauczyciel, profesor Snape, który siedział w niskim fotelu. Na widok wchodzących do środka uczniów oczy mu rozbłysły. Kiedy na końcu wszedł Lupin i chwycił za klamkę, aby zamknąć za sobą drzwi, Snape powiedział:

— Proszę nie zamykać, Lupin. Nie mam ochoty tego oglądać.

A po tym szybko zniknął.

— Dobrze, mam nadzieję, że uczeń o imieniu Neville będzie mi pomagał w pierwszej fazie ćwiczenia.— wymamrotał profesor Lupin, a chłopak zrobił się jeszcze czerwieńszy.— Proszę tutaj.— dodał, gestem wzywając wszystkich w kąt pokoju, gdzie była tylko stara szafa, w której nauczyciele przechowywali zapasowe szaty. Kiedy Lupin stanął tuż obok niej, szafa zakołysała się gwałtownie, a wewnątrz rozległo się łomotanie.— Nie ma czym się niepokoić. W środku jest upiór zwany boginem, który lubi ciemne, zamknięte przestrzenie. Postawny sobie pierwsze, podstawowe pytanie: czym jest bogin?

I tutaj rozpoczęła się zacięta konkurencja Madeline i Hermiony, jednak to blondynka uniosła rękę pierwsza.

— Bogin to widmo, które potrafi przybierać postać, jaką w danym momencie uważa za najbardziej przerażającą dla otoczenia.— wytłumaczyła Madeline.

— Sam nie mógłbym tego lepiej zdefiniować.— powiedział Lupin, a Madeline się uśmiechnęła.— Tak więc bogin siedzący sobie gdzieś w szafie nie ma żadnej widzialnej postaci. Jeszcze nie wie, co najbardziej przestraszy osobę znajdującą się na zewnątrz. Nikt nie wie, jak bogin wygląda, kiedy jest sam, ale kiedy wychodzi, natychmiast staje się czymś, czego najbardziej się boimy. A to oznacza, że w tej chwili mamy nad nim przewagę. Domyślasz się, dlaczego, Nicky?

— Ponieważ jest tutaj dużo osób, więc bogin nie wie, w jakiej postaci ma się pokazać?— wymamrotał niepewnie Nicky.

— Tak jest.— odparł zadowolony Lupin.— Kiedy ma się do czynienia z boginem, zawsze dobrze jest mieć towarzystwo. To go wyprowadza z równowagi. Czym ma być, bezgłowym trupem czy pożerającym ludzkie ciało ślimakiem? Kiedyś widziałem, jak bogin popełnił taki właśnie błąd: próbował przestraszyć dwie osoby jednocześnie i stał się na pół ślimakiem. Nie było to zbyt przerażające... Zaklęcie, którym obezwładniamy bogina, jest bardzo proste, ale wymaga pewnej siły wyobraźni. Bo tym, co go naprawdę wykańcza, jest śmiech. Wystarczy tylko wyobrazić sobie jakiś kształt, który uważacie za zabawny. A teraz przećwiczmy zaklęcie bez różdżek. Proszę powtórzyć za mną... Riddiculus!

— Riddiculus!— ryknęła cała klasa.

Później nadszedł czas, aby każdy mógł spróbować zmierzyć się ze swoim boginem. Pierwsza została wybrana Madeline, której boginem był umierający Nicky. Prawdziwemu Nicky'emu wtedy zrobiło się ciepło na sercu, że dziewczyna właśnie tego się najbardziej boi. Później niestety nadeszła jego kolej.

— Chodź, Nicky.— zachęcił go Lupin ciepłym głosem, a brunet podszedł do bogina, który w tamtym momencie miał kształt Snape'a przebranego w sukienkę, z kapeluszem na twarzy i torebką w ręce.— Unieś różdżkę, pomyśl o czymś śmiesznym i wypowiedz zaklęcie.

Gdyby to było takie łatwe... Gdy podszedł do bogina, przybrał on postać jego ojca. I wtem wszyscy zaczęli głośno rechotać z tego powodu. Dlaczego Nicky bał się swojego ojca? I właśnie to wszystkich śmieszyło. Bo nie wiedzieli. Nicky'ego sparaliżowało. Stanął prosto, zaciskając rękę na różdżce, ale w pewnym momencie nie wytrzymał — odwrócił się na pięcie, a następnie wybiegł z pomieszczenia.

— Madeline, mogłabyś za nim pójść?— spytał zdenerwowany Lupin.— Cała klasa cisza!

Dodał, a Madeline tylko skinęła głową, natychmiast idąc za Nickym, jednak jego na korytarzu już nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top