Rozdział 84

Dziękuję za 70.000 wyświetleń! Ojejku! Nigdy nie sądziłam, że tyle jakiekolwiek moje opowiadanie może osiągnąć. To tak wielka liczba!

    Alfard Black był jedyną osobą z rodu Blacków, która okazała kiedykolwiek Syriuszowi miłość, dlatego chłopaka dotknęła jego śmierć. Mężczyzna był samotny, nie miał żony, dzieci... Dogadywali się nawet dobrze, lecz fakt przypisania całego swojego majątku wydziedziczonemu siostrzeńcowi, zaskoczył Syriusza. Cieszył się niezmiernie, nie musiał w końcu żyć na utrzymaniu u Jamesa, zwłaszcza odkąd ten ożenił się z Lily. Jego obecność tylko stanowiła problem.

    Wreszcie sam mógł kupić mieszkanie i zamieszkać z Brielle.

    Dumbledore ostrzegł Brielle przed tym, że po wstąpieniu do Zakonu Feniksa jednocześnie stała się głównym celem ataku Voldemorta. Dziewczyna przyjęła to z wielkim spokojem, co sprawiło, że Syriusz nabrał do niej jeszcze większego podziwu. Ukryli swoje nowe mieszkanie zaklęciem Fideliusa, które było, jak sam Albus rzekł, najlepszą opcją. Pozostała kwestia wybrania Strażnika Tajemnicy.

    Niemniej oboje mimo wszystkich zagrożeń, które na nich czekały, cieszyli się z nowego, wspólnego życia. Przecież właśnie zakupili własne mieszkanie!

    Brielle biegała od pokoju do pokoju, z zachwytem przyglądając się najmniejszym szczegółom. Syriusz zaś leżał sobie na kanapie i ze znudzeniem unosił przy pomocy zaklęcia listy.

    — To mieszkanie jest cudowne! — zawołała z euforię Brielle, obejmując Syriusza od tyłu. — Mógłbyś chociaż udawać zainteresowanie i oglądać je razem ze mną.

    — Wiedziałem je już trzy razy — jęknął.

    — Za każdym razem jest inne! — argumentowała podekscytowana Brielle. — Na Merlina, tak się cieszę! Tak bardzo się cieszę! Jest idealne!

    Syriusz nie wątpił w szczerość tych słów. Chyba nie widział jeszcze Brielle tak bardzo uradowanej. Sam przez to czuł się szczęśliwy, gdy patrzył na dziewczynę w takich emocjach. Zasługiwała na szczęście, jak nikt, a on sobie obiecał, że nigdy nie sprawi, by to szczęście znikło.

    Odwrócił się i złapał ją w pasie, przyciągając do siebie. Brielle pisnęła z zaskoczenia i utracenia równowagi. Wpadła prosto w ramiona Syriusza. Położyła głowę na jego klatce, tuż nad sercem. Z takiej pozycji słyszała przyśpieszone bicie serca. Przymknęła oczy.

    — Kocham cię — wyszeptała.

    Syriusz ze wszelkich sił starał się nie pokazać, jak bardzo go te słowa poruszyły.

    — Ja ciebie też — powiedział natomiast, delikatnie gładząc dziewczynę po plecach.

    Kochał ją tak, jak nie kochał nigdy nikogo. Teraz w końcu rozumiał słowa: „Jest dla mnie całym światem", bo choć może to nie było oryginalne powiedzenie, było prawdziwe. Nigdy nie uważał siebie za romantyka i kogoś, kto może się kiedyś naprawdę szczerze zakochać. Wątpił w to, iż znajdzie dla siebie odpowiednią osobę. Zapomniał, że życie potrafi płatać różne figle i uwielbia zaskakiwać. Rok temu nie pomyślałby nigdy w życiu, że w niedalekiej przyszłości będzie po Hogwarcie mieszkał z miłością swojego życia i co chwilę się rozczulał na jej uśmiech, słowa, dotyk, jak jakieś dziecko.

    Nie sądził, że potrafi taki być. Nie sądził, że jedna dziewczyna potrafi pokazać mu inną odsłonę samego siebie.

    — Powinniśmy w końcu je otworzyć — powiedziała Brielle, nachylając się w stronę stolika, gdzie leżały dwa listy. Syriusz sprowadził owe listy z powrotem na powierzchnię, gdy leżał razem z Brielle. — Choć naprawdę nie chcę — mruknęła, spoglądając na pieczęć Hogwartu, a potem na swoje nazwisko. Wręczyła Syriuszowi drugi list.

    — Ty nie masz się czego obawiać — powiedział, siadając.

    Brielle pokręciła głową na te słowa.

    — A te wszystkie chwile, gdy mieliśmy się wspólnie uczyć, a znajdowaliśmy inne zajęcie? — burknęła. — Twoja wina.

    — Jakoś nie protestowałaś — odparł oburzony.

    Uśmiechnęła się lekko, nie komentując słów chłopaka. Zajęła się swoim listem, z wyraźnym ociąganiem otworzyła go, wyjmując jego zawartość - wyniki owutemów.

    — Oho — powiedziała, unosząc brew.

    — Co? — zainteresował się Syriusz, próbując zerknąć Brielle przez ramię. — Wybitny, wybitny, wybitny... o, Powyżej oczekiwań, ale urozmaicenie!

    — Wiedziałam, że nie wyjdzie mi najlepiej z zielarstwem — powiedziała, szczerząc się do siebie. — Kamień z serca, że poszło mi tak dobrze! — zawołała, unosząc do góry ręce.

    — U mnie zapewne gorzej — orzekł, otwierając list. — Powyżej oczekiwań, powyżej oczekiwań... WYBITNY! Z Obrony przed czarną magią wybitny! — zawołał z radością.

    — Ty się nic nie uczyłeś! — krzyknęła, wskazując na Syriusza wyzywająco palcem. — Poszło ci świetnie.

    — Widzisz, jednak ma się coś w tym łbie — powiedział z dumą, unosząc na pokaz głowę. — Nie musimy pracować, wiesz? Stać nas na to.

    — Wiem — powiedziała — ale chcę. Eliksiry mogą nam się przydać na tej wojnie. Mogę też w ten sposób pomóc, choćby za darmo.

    — Halo, gdzie się podziała ta wredna Ślizgonka? — zaśmiał się. — Dlaczego ktoś ją podmienił z Puchonką?

    — Przestań, żadna ze mnie Puchonka — burknęła, odrzucając włosy na plecy. — Wojna to inna sprawa.

    — Masz rację, Gryfonko.

    — Jak śmiesz?! — krzyknęła z udawaną pretensją. — Zawsze w sercu będę Ślizgonką, a to, że nie chcę zabijać mugolaków i mugoli nie świadczy o niczym. Wciąż jestem sprytna i ambitna, — Uniosła dumnie głowę.

    Syriusz się na to jedynie zaśmiał.

    Do końca dnia cieszyli się tylko swoim towarzystwem. Pragnęli spędzić ten pierwszy dzień, a potem noc, we dwoje w nowym, wspólnym mieszkaniu. Dzień przebiegł im wyśmienicie. Dużo rozmawiali, śmiali się, nawet razem gotowali. Syriusz udawał, że się zna na fachu, gdy było zupełnie odwrotnie i było to doskonale widać. Brielle jako dziecko już potrafiła gotować, tego od niej wymagano.

    W nocy zasnęli wtuleni do siebie. Oboje dzięki swojej bliskości i dniu usnęli nim jeszcze zdążyli się dostatecznie dobrze ułożyć.

    Syriusza obudził krzyk. Zerwał się jak poparzony, przerażony, że mogło stać się najgorsze, ale wtedy dostrzegł ją siedzącą na swojej połowie łóżka. Zaciskała palce na skrawku kołdry, oczy miała rozwarte, a po policzkach płynęły łzy. Z ust wydobywał się krzyk przerażenia, który nie ustawał.

    — Brielle! — zawołał Syriusz i rzucił się w stronę dziewczyny, lecz ona go odtrąciła, wciąż krzycząc. — Brielle! — powtórzył załamany Syriusz. — Brielle, to ja, Syriusz!

    Szamotała się, gdy próbował ją objąć, a łzy kaskadami spływały jej po policzkach. W oczach kryła się nicość, brak jakichkolwiek emocji, mimo że z ust wydobywał się tak piekielny krzyk, jakiego chłopak w życiu nie słyszał.

    Musiał zareagować. Musiał coś zrobić! Złapał Brielle za ramiona i przygniótł do materaca całym swoim ciężarem. Nie zważał na to, że próbowała się wyszarpać, drapiąc i uderzając go. To nie było ważne. Oby tylko się wybudziła z tego transu!

    — Wszystko jest dobrze, Brielle — powtarzał głośno. — Wszystko jest dobrze, kochanie! Nic się nie dzieje, słyszysz? To ja, Syriusz. Wszystko jest dobrze!

    Powtarzał to w kółko, a dziewczyna z czasem zaczynała się uspokajać. W końcu wrzask opuścił jej gardło. Przestała się wiercić, ale płacz nie ustał. Syriusz po długiej chwili dostrzegł cień emocji w brązowozłotych oczach. Zerwała się i rzuciła mu w objęcia.

    — Syriusz, ty żyjesz! — zapłakała. — Żyjesz!

    — Oczywiście, że żyję, z tego, co przynajmniej wiem — wydusił.

    — Widziałam twoją śmierć! — krzyczała. — Wiedziałam, jak umierasz! Widziałam, jak on cię zabija! Na moich oczach! Ten drań! Ten... — urwała. Wbiła paznokcie w nagą klatkę Syriusza, nie potrafiąc powstrzymać płaczu.

    — Spokojnie, nic mi nie jest — wyszeptał, gładząc uspokajająco ją po plecach. — Wszystko jest dobrze. To był tylko głupi sen. Głupi sen.

    — Boję się — odparła z bezradnością po dłuższej chwili uspokajania się. — Nie chcę cię stracić...

    — I nie stracisz, obiecuję — odparł natychmiast. Wiedział, ile słowa „boję się" musiały kosztować taką Brielle Carson, która nigdy nie mówiła wprost tego, że się bała.

    — On będzie chciał mnie zabić...

    — Nie pozwolę mu na to.

    — To jest ten problem! — krzyknęła ze złością, odsuwając się od chłopaka. — On ciebie nie chce! Chce mnie, rozumiesz?! Nie możesz tak mówić! Nie możesz umrzeć!

    Syriusz nie wierzył własnym uszom.

    — Myślisz, że jak przyjdzie, to sobie odejdę i pozwolę mu cię zabić?!

    — Z jakiej okazji mamy ginąć oboje! To absurd! — wydusiła.

    — Z takiej, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! — krzyknął.

    Brielle przejechała dłonią przez włosy.

    — Nie warto dla mnie umierać — powiedziała ze łzami w oczach. — Masz przed sobą całe życie. Jeszcze kogoś znajdziesz...

    — Nie znajdę — przerwał. — Wolałbym umrzeć za tydzień, ale być przy tobie, niż umrzeć za pięćdziesiąt lat, ale bez ciebie.

    Milczała.

    — Jesteś niemożliwy — wyszeptała po dłuższej chwili.

    — Tym właśnie jest miłość, Brielle. Czymś z pozoru niemożliwym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top