Rozdział 76
Hej wam! Chciałabym gorąco podziękować za tak wspaniałą reakcję pod poprzednim rozdziałem. Szczerze - nie spodziewałam się takiego poruszenia, aż ciepło się na serduszku robiło, gdy patrzyłam na te wszystkie kochane komentarze ^^ Dziękuję, wasza aktywność wiele dla mnie znaczy!
•
Czasami trudno odróżnić rzeczywistości od snu i wyodrębnić własne uczucia, gdy tyle się wokół dzieje. Brielle miała dokładnie ten sam problem. Nie potrafiła tak po prostu uwierzyć, że wszystko się poukładało, mimo tego, co kilka dni temu powiedziała, a raczej, co wyszło przypadkiem. Pewność, że Syriusz po fakcie od razu ją odrzuci była dla niej czymś tak bardzo oczywistym, iż nie byłaby w stanie w żadnym wypadku tego zakwestionować, nawet we własnych myślach, nawet we snach, które jasno przekazywały, że zostanie odrzucona.
Ciężar tajemnicy znikł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Puf! I wszystko zaczynało się na nowo układać. Brielle i Syriusz po tym feralnym wydarzeniu żyli tak, jakby nigdy nic podobnego nie miało miejsca. Oboje postanowili sobie, że nie będą rozmawiać, ani myśleć o czymś tak dołującym do momentu, gdy nie będą zmuszeni zmierzyć się z tym twarzą w twarz - do ukończenia Hogwartu. Pozostawało jeszcze trochę czasu. Kilkanaście dni, nim wszystko się bezpowrotnie zmieni. Niekoniecznie na dobre.
Wojna wciąż trwała, Voldemort wciąż żył i nie zapowiadało się na to, że coś miałoby to zmienić. Wiele osób nawet sądziło, iż to był ostateczny koniec, a terror, zniszczenie oraz śmierć staną się czymś zupełnie na porządku dziennym, lecz nikt nie ośmielił się mówić tego na głos, tylko ci najbardziej pesymistyczni i zrozpaczeni.
Bądź co bądź, Brielle pragnęła cieszyć się z ostatnich dni bezpieczeństwa, wygody, braku cierpienia. Tym właśnie był Hogwart - oazą nienagannego spokoju, kluczowym elementem bezpieczeństwa. Schronieniem dla tych, którzy nie mieli domu - w dosłownym i metaforycznym znaczeniu.
Siódmoroczni wiedzieli, że to wszystko niedługo miało zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, jak pył. To właśnie wówczas większość zaczynała doceniać szkołę. Mimo wielkiej ilości nauki, która była realnym ciężarem na plecach, zdawać się mogło, że najprawdziwszymi kamieniami przywiązanymi do ramion, każdy z nich zaczynał już tęsknić, pomimo jeszcze kilku dni sielanki.
Zwłaszcza fakt nadchodzących owutemów przerażał doszczętnie uczniów siódmego roku. W końcu to od tych egzaminów zależała ich przyszłość i pytanie, czy dostaną wymarzoną pracę. Niemniej w tym roku trzeba było przyznać, że owutemy aż tak poważnie nie były brane. Wojna bowiem miała czołowe miejsce. Poszukiwano jak największej ilości aurorów oraz uzdrowicieli, jak nie tylko. Każda pomoc była mile widziana, a dodatkowe ręce w pracy były na wagę złota.
Cóż z tego, że prawdopodobieństwo dostania się do pracy było większe, skoro Brielle i tak się stresowa tymi wynikami? A może to nie wyniki ją przerażały, tylko sam fakt opuszczenia Hogwartu, tego, co będzie potem? A może wszystko się razem łączyło, tworząc spiralną sieć strachu, pajęczynę, w którą wcześniej czy później wpadnie zagubiona mucha?
Potrzebowała chwili relaksu, więc zdecydowała się na dość spory krok. Zastanawiała się nawet, czy to z jej strony odpowiednie, czy będzie mieć wystarczająco dużo odwagi i śmiałości, lecz te pytania szybciej wypadły z głowy, aniżeli do niej wpadły. Potrzebowała w tamtej chwili bliskości Syriusza.
Powiedziała mu rano, przed zajęciami, że przyszykowała małą niespodziankę - chwilę relaksu, odprężenia przed tym, co miało nadejść. Wiedziała bowiem, że chłopak również się lekko obawiał egzaminów, mimo iż nie mówił, ani nie pokazywał tego otwarcie.
Zaraz po zajęciach zaprowadziła go pod łazienkę prefektów.
Byli całkowicie sami pośrodku wielkiego i robiącego piorunujące wrażenie pomieszczenia. Brielle od zawsze uwielbiała relaksować się w tym miejscu podczas długich kąpieli w gorącej, wrzącej wręcz wodzie. Syriusz widocznie był zaskoczony miejscem, do którego go zaprowadziła, lecz nic nie mówił.
Woda w ogromnej wannie wypełniła się aż po brzegi, gdy dziewczyna beztrosko zrzuciła ubrania, pozostając w samej bieliźnie, i zanurzyła się powoli w wodzie.
— Na co czekasz? — zapytała, odwracając się do chłopaka.
Syriusz uniósł wysoko brwi, lecz pod oczekującym spojrzeniem Brielle, rozebrał się i również wskoczył do wody.
— Nie spodziewałem się tego po tobie — powiedział z uśmiechem Syriusz, podpływając bliżej Ślizgonki i delikatnie ją obejmując.
— Tego, że się kapię? — zapytała z udawanym zbulwersowaniem.
Black parsknął śmiechem, kręcąc głową.
— Teraz przynajmniej mam pewność, że się kąpiesz.
Oboje zamilkli na chwilę, zamykając oczy i przysłuchując się jedynie panującej wszerz ciszy, tak przyjemnej dla uszu. Syriusz gładził z zaskakującą delikatnością Brielle po nagim ciele.
— Trudno uwierzyć w to, że ten czas tak szybko minął... — westchnęła dziewczyna, otwierając oczy.
— Pamiętam, jakby to było wczoraj, gdy jeszcze patrzyłaś na mnie tym swoim zabijającym spojrzeniem — także westchnął Syriusz.
Brielle przewróciła oczami.
— Ach, to były czasy...
— Czasy nienawiści do takiego wspaniałego chłopaka, jak ja.
— Nie nienawidziłam cię — powiedziała natychmiast.
— Wcale — odparł sarkastycznie, uśmiechając się kpiąco.
— Naprawdę, Syriusz, nie nienawidziłam cię. Nawet ci to raz powiedziałam — odparła zdecydowanie i szczerze. Naprawdę to nie była ta historia, gdzie jak w taniej komedii romantycznej bohaterowie się najpierw nienawidzą, a potem nagle wpadają sobie w ramiona, uświadamiając sobie, że to najprawdziwsza miłość. Nie. Brielle była tak naprawdę obojętna przez większość swojego życia wobec Syriusza Blacka i reszty jego przyjaciół. No, może ich nie lubiła - sądziła, że są po prostu mało inteligentni i dziecinni przez swoje żarty. Jayla nienawidziła od początku Huncwotów, przez co Brielle jako jej najlepsza przyjaciółka nie mogła ich z oczywistych względów uwielbiać. Nawet nie chciała.
— No, ale nie zaprzeczysz, że mnie nie lubiłaś — drążył Syriusz.
— Nie zaprzeczę — odparła lekko.
— Teraz widzisz, jaki jestem wspaniały?
— Och, to chyba wciąż cię nie lubię.
Syriusz ściągnął brwi i nachylił się, aby pocałować swoją dziewczynę, lecz wówczas pianka, która jeszcze niedawno przykrywała prawe ramię Brielle, się przesunęła.
— Co ci się stało? — zapytał zbity z tropu, zauważając sporego siniaka na ramieniu.
— Nic — odparła natychmiast, automatycznie się odsuwając.
— Przecież widzę. To na pewno nie jest nic.
Brielle odwróciła wzrok. Kompletnie o tym zapomniała...
— Przez chwilę było miło, więc możesz odpuścić to pytanie? — zapytała cicho.
— Nie mogę, Brielle — powiedział, podpływając bliżej. — Co się stało?
— Po prostu się uderzyłam, czy to takie nieoczywiste? — odparła zdawkowo, patrząc chłopakowi prosto w oczy.
— Wiem, że kłamiesz.
Na Merlina... Nawet Jayla nie zawsze wiedziała, kiedy kłamała, mimo że przyjaźniły się tyle lat. Przygryzła wargę, zastanawiając się, co odpowiedzieć, aby zbyt bardzo się nie pogrążyć. W końcu jednak postanowiła oznajmić prosto z mostu, co jej szkodziło?
— Ślad po uderzeniu mojego ojca.
Syriusz otworzył szerzej oczy.
— Bije cię?
— Nie, nie — powiedziała szybko. — To jeszcze z dzieciństwa. Moi rodzice od dziecka wiele ode mnie wymagali. Postawiali sprawę zawsze jasno. Nie mogłam płakać, bo według nich uczucia są słabością. Za każdym razem, gdy płakałam, ojciec mnie bił, abym w końcu zrozumiała, że... — urwała, nagle uświadamiając sobie, jakie to wszystko było chore. Pierwszy raz w swoim życiu zrozumiała, że jej rodzina była naprawdę chora. Zaśmiała się histerycznie, obejmując się rękami.
Syriusz nie chciał naciskać, więc jedyne, co zrobił, to objął Brielle. Niemniej dziewczyna zdecydowała, że dokończy to, co zaczęła.
— Chcieli, bym zrozumiała, że każda łza związana jest z bólem — powiedziała powoli, przez zaciśnięte zęby. — Zawsze mi tłumaczyli, że Carsonowie są zbyt szanowani, abym była wrażliwą dziewczynką. Wymagali ode mnie samowystarczalności, obojętności na uczucia i tego samego serca z lodu. Mówiąc krótko - od dziecka tresowali mnie jak zwierzę, abym była taka sama jak oni i nie narobiła im wstydu, gdy tak naprawdę ja nie mam w sobie ani cna z ich charakteru — warknęła ze złością. — Nie jestem taka jak oni i nigdy nie byłam. Oni nie potrafią tego zrozumieć.
— Wiesz, moi rodzice też nigdy nie potrafili zrozumieć, że mnie wcale nie kręci żadna czystość krwi — wyznał Syriusz. — Miałem dość ich obłędu, bo inaczej tego nie można nazwać. Zaburzyłem też tradycję, że każdy Black jest w Slytherinie, dostając się do Gryffindoru. Nawet nie wiesz, jak byli wściekli. Uciekłem więc z domu i zamieszkałem u Jamesa.
— Jednak nie jesteśmy aż tak bardzo różni — szepnęła.
— Nie jesteśmy.
Ponownie przez moment zapanowała cisza, gdy każde z nich zbierało w głowie myśli. Nagle Syriusz zbliżył się i pocałował Brielle w miejsce, gdzie znajdował się siniak. Następnie chwycił dziewczynę za lewą rękę i pocałował znak znajdujący się na niej. Patrzyła na to wszystko z widocznym zaskoczeniem, lecz niczego nie komentowała. W końcu Syriusz spojrzał prosto w jej brązowozłote oczy.
— Kocham cię taką, jaką jesteś — powiedział cicho. — Mam gdzieś, że jesteś śmierciożercą, Brielle. Zwłaszcza jeśli tego nie chcesz. Poradzimy sobie z tym jakoś, nie wiem jeszcze jak, ale uda nam się, zobaczysz. Przysięgam ci to.
— Syriusz... — wyszeptała ze łzami w oczach. Nie miała pojęcia, co na to wszystko odpowiedzieć. Nigdy nie spodziewałaby się, że Gryfon mógł być tak czuły.
— Przysięgam ci, daję słowo, że dopilnuję, aby nasze wspólne życie było dla ciebie jak z bajki.
•
Prawie 1500 słów! Tak długiego rozdziału to od miesięcy nie było!
Zapraszam na mojego instagrama, który jest kontem informacyjnym do moich opowieści oraz luźnych relacji. Można ze mną zawsze popisać czy coś ^^
https://www.instagram.com/zakaz_wstepu_mugolom/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top