Rozdział 74

    Brak najmniejszego skupienia towarzyszył Brielle bez przerwy na wszystkich zajęciach i w czasie przerw. Starała się usilnie przegonić swe myśli jak najdalej od swojej decyzji, której tak naprawdę wciąż nie była pewna. Ostatnio tyle działo się w jej życiu! Nawet sprawa z Camdenem nie ruszyła do przodu, chłopak wciąż zdawał się ją unikać tak bardzo, jak był w stanie, co dodatkowo gnębiło Brielle. Gdzieś głęboko w swojej podświadomości wiedziała, że to będzie ostatnia rozmowa z Syriuszem...

    Wiedziała, że zostanie tylko z Ellie.

    Z drugiej jednak strony cieszyła się, że mimo wszystko kogoś miała. To było wspaniałe uczucie mieć na kogo liczyć w każdej sprawie.

    Niemniej serce Brielle się krajało na samą myśl, że właściwie to był koniec tej relacji między nią a Syriuszem. Wątpiła, że wszystko się między nimi ułoży przez tę tajemnicę... Musiała jednak powiedzieć, z tym nie miała wątpliwości, gdyż chłopak dowiedziałby się od razu, gdyby tylko opuścili mury Hogwartu. Trwała wojna. Każdy musiał obrać stronę, a ona już to zrobiła.

    Teraz stała naprzeciwko Syriusza w jednym z tajnych przejść i nie potrafiła nic z siebie wykrztusić. Chłopak wiedział tylko tyle, że chciała coś ważnego powiedzieć.

    Brielle oparła się o ścianę naprzeciwko Gryfona i przez dłuższą chwilę wbijała wzrok w podłogę, próbując poskładać myśli. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze w grudniu była tak pewna tego, kim chce być i w co wierzyć, a teraz... Teraz to wszystko, co ongiś było ważne, zniknęło, tak po prostu zniknęło. Nie miała pojęcia, że tak się w ogóle da.

    — O co chodzi, Brielle? — zapytał cicho Syriusz. Widocznie czuł zaniepokojenie, choć nie miał bladego pojęcia, co miało dopiero nadejść.

    Powoli uniosła wzrok, patrząc chłopakowi w oczy. Otworzyła usta, aby powiedzieć wszystko, co Brielle gnębiło, lecz nie potrafiła. Spanikowała.

    — Po prostu za tobą tęskniłam — wypaliła.

    — I to mi chciałaś powiedzieć? — zapytał nieco zaskoczony.

    Brielle szybko pokiwała głową, czując gulę w gardle i szybsze bicie serca. Podeszła do Syriusza i nim zdążyłby chociażby mrugnąć, wtuliła się w jego pierś.

    — Kocham cię, Syriusz — wyszeptała.

    — Och, ja ciebie też... — Syriusz znał wystarczająco długo Brielle, aby zauważyć, że w tym zachowaniu coś było nie tak, lecz w tamtej chwili czuł się tak dobrze, iż jedyne, co zrobił, to ją objął.

    A Brielle wydawało się, że była na granicy wytrzymałości. Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bała, że kogoś straci. Jeszcze nigdy kogoś tak bardzo nie kochała, że jakakolwiek perspektywa życia bez tej jednej osoby była wręcz abstrakcją dla jej mózgu. 

    Pragnęła z wszystkich sił, aby ta cała sytuacja się unormowała, nie chciała więcej kłamać ukochanej osobie prosto w oczy, zwłaszcza, że Syriusz był tak dla niej szczery... Na co kompletnie nie zasługiwała! Cały czas dobrze traktował Brielle, troszczył się o nią. Ona wszystko widziała. Widziała, jak Syriusz dbał, aby nikt na nią krzywo nie popatrzył, gdy przechodzili razem korytarzami, jak starał się, aby James również się przyzwyczaił do nowej sytuacji.

    Jeszcze nigdy nikt tak bardzo się o Brielle nie troszczył. Jeszcze nigdy nie czuła się taka kochana...

    A jak ona mu się odpłaca? — Kłamstwami; ukrywaniem bez przerwy prawdy. Czegoś, co Syriusz powinien dawno wiedzieć.

    Czuła się jak potwór, ale tak piekielnie się bała!

    Minęły kolejne trzy dni, a Brielle z dnia na dzień była na siebie coraz bardziej wściekła i zrozpaczona. Sądziła, że potrzebuje czasu do zaakceptowania podjętej decyzji, lecz wyszło na to, że czas nic tym razem nie wskóra. Ona najzwyczajniej w świecie nic nie chciała powiedzieć, nie było co w tej sytuacji się oszukiwać, taka właśnie była prawda, pomimo że usilnie próbowała pokonać własną barierę i to zrobić. Ileż było sytuacji, gdy była o włos od prawdy! Niemniej za każdym razem w kulminacyjnym momencie urywała. To było silniejsze od Brielle, nie potrafiła kontrolować swojego zachowania. Od zawsze świetnie kłamała. Może czasami był to plus, aczkolwiek w tej sytuacji największy koszmar.

    Czasami odbierała wrażenie, że mimo świetnej umiejętności kłamania, Syriusz widział, iż coś było nie tak. W końcu byli ze sobą naprawdę blisko i mógł się zorientować. Była to tylko kwestia czasu, nim zacznie głębiej drążyć i wymusi wyjaśnienia.

    To wszystko tak bardzo zagłębiło się w głowie dziewczyny, że nawiedzały Brielle nawet koszmary. Widziała we śnie siebie i Syriusza, jak wszystko wyjawia, a on rzuca na nią klątwę Cruciatus... Zimny dreszcz przebiegł dziewczynie po plecach.

    — Wszystko w porządku? — usłyszała tuż przy sobie głos Syriusza.

    Pokiwała bezwładnie głową.

    — Jesteś strasznie blada... Na pewno wszystko jest dobrze? Chcesz wyjść?

    — Jest okej — rzekła i na potwierdzenie swoich słów spojrzała Blackowi w oczy i uśmiechnęła się lekko.

    Znajdowali się znowu w pokoju wspólnym Gryffindoru wraz z Jamesem, Lily, Peterem i Remusem. Ostatnio coraz lepszy kontakt złapała z przyjaciółmi Syriusza. Najlepszy zdecydowanie z Lily, która przy bliższym poznaniu każdego dnia okazywała się coraz bardziej przyjazna.

    Nie mogła się skupić na prowadzonej rozmowie. Siedziała bezwładnie na sofie i wpatrywała się w ogień płonący w kominku. W głowie słyszała echo słów postaci Syriusza ze swojego snu.

    — Nienawidzę cię! — krzyczał z jadem, a w oczach płonęły mu takie same płomienie ognia, jak w kominku. — Jesteś potworem! Crucio!

    Nie czuła bólu, ale słyszała własny krzyk. Krzyk wewnętrzny, gdy upadała na ziemię, a obraz się rozmył, stając się jedynie czernią, pustką, wspomnieniem, które, zdawało się, nie miało zamiaru już nigdy opuścić myśli dziewczyny.

    Nie czuła bólu przez zaklęcie. Czuła ból przez odrzucenie. Czuła wielki, bezgraniczny ból przez sam fakt, że był w stanie coś takiego zrobić. Nie mogła w to uwierzyć. Kochała go. Ufała mu tak bardzo, jak nigdy nikomu w swoim życiu. Powierzyła nie tylko swe serce, a także duszę. Powierzyła mu się w całości, bo był jedyną osobą, którą w ten sposób wpuściła do swojego życia. Nie ufała ludziom. Było doprawdy niewiele osób, z którymi się głębiej przyjaźniła. Miał ją w garści - taki bezradny papierek po cukierku, tym się wówczas czuła, gdy Syriusz z koszmaru zgniótł Brielle w swojej dłoni.

    Potrząsnęła głową. To był tylko sen, a nie prawdziwe życie. Syriusz nigdy by w ten sposób nie postąpił.

    Czasami jednak sny są znacznie większą i silniejszą ekspresją ludzkich odczuć. Może więc to był idealny znak, aby trzymać buzię na kłódkę? Tak właśnie szukała pretekstów do tego, aby nie wyjawiać jeszcze prawdy Syriuszowi...

    — Hej, dlaczego nic nie mówisz? — zadał pytanie Syriusz, przybliżając się do swojej dziewczyny. — Coś się stało, widzę to po tobie. Dziwnie się zachowujesz od kilku dni.

    — Mówiłam, że jest okej — warknęła, odsuwając się. — Chcesz to na papierku czy co?

    — Jedyne, czego chcę, to żebyś się dobrze czuła — odparł z warknięciem irytacji Syriusz.

    Brielle nie odpowiedziała, odwracając uparcie wzrok.

    — Kiedy to zrozumiesz? Możesz mi ufać — drążył.

    — Rozumiem, naprawdę, ale nic się nie dzieje.

    Nie odpowiedział. Przez chwilę milczał. Potem pogładził delikatnie Brielle po dłoni. Przez przypadek odsłonił jedynie kawałek rękawa bluzki, lecz to wystarczyło, aby dostrzegł jakąś czarną kreskę na ręce. Zamarł w bezruchu.

    — Co ty robisz?! — syknęła Brielle, wstając gwałtowanie. Serce biło jej jak szalone. Czy on... Czy on widział?

    James, Lily, Remus i Peter natychmiast przerwali rozmowę, patrząc się prosto na parę.

    — Co się dzieje? — zapytała przestraszona Lily.

    Brielle nawet na nią nie spojrzała. Wpatrywała się prosto w szare oczy Syriusza, który wciąż wbijał wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą siedziała Brielle.

    — Co to było? — powiedział z wielkim spokojem Syriusz, w dalszym ciągu nie odwracając swego spojrzenia.

    — Nic...

    — Przecież widziałem!

    — Atrament, do cholery! — krzyknęła.

    — O co chodzi? — zapytał głośno James.

    — Nie wtrącaj się, Potter! — podniosła głos Brielle, wciąż wpatrując się ze strachem i szokiem w Syriusza.

    James natychmiast zamilkł. Lily przeskakiwała wzrokiem od Syriusza po Brielle, zaniepokojona. Remus i Peter zdawali się być równie zagubieni.

    — Wychodzimy. Teraz — powiedział Syriusz głosem nieznoszącym sprzeciwu.

    Przez chwilę Brielle stała w miejscu, nie potrafiąc się ruszyć, lecz gdy Syriusz pociągnął ją za rękaw, ruszyła. Ruszyła, nie czując czucia w swoich nogach. 

    Po wyjściu ze wspólnego pokoju zawędrowali do zdecydowanie najbliższego tajnego przejścia. Brielle była już przyzwyczajona do tego, że Gryfon znał każdy korytarz, schowek, tajne przejście wzdłuż i wszerz. W głowie miała mętlik. Zastanawiała się, co teraz będzie i zdecydowanie jej się żadna opcja, którą sobie ułożyła w głowie, nie podobała. Nie było co ukrywać - przerażenie zdawało się zjadać w całości rozum Ślizgonki.

    Ręce Brielle oblał zimny pot, gdy dotarli na miejsce. Wtedy nie było już ucieczki. Nie było żadnego wyjścia, nie było możliwości kłamania. Syriusz zdawał się dobrze wiedzieć, że to nie był atrament.

    — Podwiń rękaw — szepnął, wręcz szary na twarzy.

    — Syriusz...

    — Podwiń.

    Pokręciła głową z bezradności, patrząc chłopakowi błagalnie w oczy.

    Przymknęła oczy, gdy zauważyła to zacięte spojrzenie. Wiedziała, że nie ustąpi. Wiedziała, że to był koniec kłamstw, choć niestety nie tylko kłamstw...

    Złapała za rękaw i podwinęła go aż po łokieć, ukazując czarny i wijący się znak śmierciożercy.

Sorry, ludzie. Ale wiecie, muszę was JAKOŚ trzymać przy tej powieści, hehe. To się nazywa biznes.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top