Rozdział 72
— Nie wiem, czy to aby na pewno dobry pomysł.
Syriusz na te słowa zatrzymał się i spojrzał z niekrytym niedowierzaniem na Brielle, która z niepewnością wpatrywała się w portret Grubej Damy.
— Ależ oczywiście, że to dobry pomysł — odparł na to tak, jakby nic pewniejszego na świecie nie było. — Nie masz się czego obawiać, niech tylko ktoś spróbuje na ciebie źle spojrzeć, a bliżej zapozna się z profesjonalnymi, trochę ryzykownymi, sztuczkami magicznymi pełnymi klasy i elegancji Huncwotów.
— Wiesz, jestem jednak Ślizgonką, która z pewnością nie jest najbardziej lubiana...
— Ale jednocześnie jest moją dziewczyną — zauważył Syriusz. — Poza tym Stella też jest w środku, a jest przecież Krukonką.
— Krukonka a Ślizgonka to dwie odmienne sprawy.
Chłopak westchnął ze zniecierpliwieniem.
— Przecież to nic takiego, tylko sobie razem posiedzimy, nie? Poznasz przy okazji Stellę.
— No nie wiem...
— Ale... — Syriusz urwał. — Od kiedy ty się tak przejmujesz innymi? Gdzie podziała się tamta zimna Ślizgonka, co? Ta bez uczuć, która pożerała w całości wzrokiem, gdy tylko ktoś ośmielił się na nią spojrzeć?
— Przestań, Black — warknęła. — Aż tak źle, to nie było.
— Jak nie, jak tak? — zaśmiał się Gryfon. — Mnie i Rogacza na każdym kroku zabijałaś wzrokiem.
— Wydaje ci się.
— Wcale nie!
— To musiałeś trafić na bardzo nieodpowiednie momenty po prostu.
— Jasne — odparł sarkastycznie.
Brielle zmrużyła oczy.
— Idealnie! Tak właśnie zawsze na mnie patrzyłaś, z tym samym mordem w oczach.
Dziewczyna parsknęła śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
— Na Merlina, Black, ale ty jesteś idiotą.
— Mogę być idiotą, dopóki będziesz mnie kochać, nie ma problemu — mruknął, podszedł bliżej i objął Brielle w pasie, przyciągając do siebie. — A kochasz mnie, prawda?
— No wiesz, zależy od dnia...
— Ej! — rzucił oskarżycielskim tonem, odsuwając się ceremonialnie.
Brielle zaśmiała się cicho i nie zważając na udawane zbulwersowanie Syriusza, wspięła się delikatnie na palce i pocałowała go w usta.
— Chodźmy już do środka, czekają na nas od dobrych kilku minut — zauważyła, złapała chłopaka za rękę, gdy ten powiedział hasło do środka wspólnego pokoju Gryffindoru.
Gruba Dama z zaskoczeniem i zawahaniem obrzuciła Ślizgonkę od stóp do głów, lecz zaraz otworzyła przejście.
— Czyżby to oznaczało, że jednak mnie kochasz? — zapytał Syriusz z łobuzerskim uśmiechem, wchodząc wraz z dziewczyną do środka.
— Masz pięćdziesiąt procent szans na odgadnięcie odpowiedzi — odparła lekko.
Black otworzył usta, aby na to odpowiedzieć, lecz przerwał mu głos Jamesa.
— Proszę państwa! — wydarł się na cały głos Potter. — Oto zjawiła się para królewska, zaszczycając nas swoim towarzystwem!
— A gdzie ukłony, przepraszam bardzo? — odparł na to z pretensją Syriusz, gdy wraz z Brielle usiedli na wolnym miejscu.
— Nie będę się kłaniał komuś, kto spóźnił się trzydzieści minut — mruknął dotknięty Potter.
— Przynajmniej przyszli — powiedział z uśmiechem Remus. — Co jednocześnie oznacza, że wygrałem zakład — dodał ciszej w stronę Jamesa, lecz mimo tego Syriusz i Brielle i tak usłyszeli owe słowa.
— Naprawdę? Zakładaliście się o to, czy przyjdziemy? — zapytała z niedowierzaniem Brielle.
— Przyzwyczaisz się do tego — powiedziała z westchnięciem Lily. — Potrafią się założyć o absolutnie wszystko.
Wzrok Brielle nagle stanął na dziewczynie, która siedziała na podłokietniku fotelu Remusa. Miała na sobie szatę Ravenclaw. Nagle podniosła się z siedzenia i podeszła do Brielle.
— Nie wiem, czy mnie kojarzysz, ale czasami mamy razem zajęcia, jestem Stella — rzekła z wielkim uśmiechem.
— Tak, kojarzę cię, jestem Brielle.
Można było nawet powiedzieć, że lepiej niż ją kojarzyła. Przecież razem z Jaylą ją obgadywały za plecami! Momentalnie poczuła się niezręcznie w towarzystwie Stelli, nawet jeśli ta w ogóle nie miała o niczym pojęcia.
— Miło mi cię poznać, Brielle — powiedziała Stella, ponownie zasiadając na podłokietniku fotela.
— Nie wierzę, że już prawie koniec roku! — jęknęła niezadowolona Lily, kładąc głowę na ramieniu Jamesa.
Potter, wyraźnie tym zafascynowany, pogładził dziewczynę po ramieniu.
— Przynajmniej zaczniemy dorosłe życie, nie?
— Wolałabym pozostać dzieckiem — powiedziała rozmarzona Stella. — Nie musisz się niczym przejmować, codziennie dostajesz obiadki od mamy... Czego chcieć więcej?
— No dokładnie! — krzyknęła z entuzjazmem Gryfonka. — Jako dziecko codziennie z Petunią czekałyśmy na obiady mamy... Jadłyśmy razem, przy stole... Teraz jest trochę inaczej. — Dziewczyna wyraźnie sposępniała, odwracając wzrok.
Brielle z chęcią przysłuchiwała się toczonej rozmowie, od czasu do czasu wtrącając gdzieś swoje zdanie. Szczerze powiedziawszy, czuła się niezręcznie w towarzystwie przyjaciół Syriusza. Miała wyrzuty sumienia, że dosłownie każdego z nich obgadywała za plecami, szydziła, wskazywała palcem... Zdawało się, że oni zaś nie mieli nic złego co do jej towarzystwa. Normalnie odpowiadali na pytania, nie pomijali w rozmowie, przytakiwali. Musiała przyznać, że bardzo to zaskoczyło Brielle i była więcej niż pewna, że to za sprawą Syriusza, bowiem na samym początku James wyraźnie nie był zachwycony z nowej dziewczyny swojego najlepszego przyjaciela.
Z dnia na dzień stawał się natomiast coraz bardziej ufny co do jej osoby, aż ten dyskomfort, przynajmniej z jego strony, zanikł.
Im więcej czasu Brielle spędzała z tą paczką przyjaciół Syriusza, tym bardziej przekonywała się co do każdej osoby z osobna. Pogardliwość do Lily Evans i brudnej krwi, która w żyłach dziewczyny płynęła, stawała się odległym wspomnieniem, gdy tylko bliżej poznała Gryfonkę. Okazała się bowiem naprawdę miła i inteligentna. Potter nadal był dla niej błaznem i wciąż nie mogła uwierzyć, że Lily kiedykolwiek mogłaby coś do takiej osoby poczuć, lecz w żaden sposób nie dawała po sobie poznać, że za nim nie przepada. Był w końcu najlepszym przyjacielem jej chłopaka.
Do Remusa Lupina nigdy nic nie miała. Był spokojny, opanowany i inteligentny, lecz musiała przyznać, że po odkryciu prawdy, patrzyła na niego z dystansem. Niemniej nie mogła zaprzeczyć, że wcale nie był przecież inną osobą. Po prostu spotkało go w dzieciństwie coś okropnego. Mimo tego przyzwyczajenie się do nowego faktu musiało Brielle trochę zejść.
Peter Pettigrew nadal pozostał taki sam - trochę na uboczu, cichy, ciągle w rozmowie przytakiwał, rzadko wtrącając coś od siebie. Chodził przez cały czas za Huncwotami.
— ... a ty, Brielle?
Brielle wyrwała się ze swoich myśli, spoglądając na Lily. Głupio jej było przyznać, że nie przysłuchiwała się rozmowie. Trochę odpłynęła.
— Co zamierzasz po Hogwarcie? — Stella widocznie dostrzegła zmieszanie dziewczyny.
— Och — wykrztusiła. Zauważyła, że wszystkie pary oczu były zwrócone w jej stronę. Niedobrze. Bardzo niedobrze. — Ja... No, nie wiem.
— Wszyscy zamierzamy walczyć przeciwko niemu — powiedział powoli James. Nie musiał podawać danych, aby każdy wiedział, o kim była mowa. — A ty?
Brielle miała wrażenie, że Potter mógł coś podejrzewać, a może to było tylko złudzenie? Może po prostu wpadała już w paranoję przez ten sekret? Może to był znak, że powinna wyznać prawdę, nim będzie za późno?
Nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. Zabrakło jej słów.
— Co to za pytanie? — prychnął Syriusz, przyjmując bojową postawę.
— Najzwyklejsze w czasach wojny.
Syriusz uniósł brwi, lecz nic nie dodał, zerkając na Brielle. Ślizgonka jeszcze nigdy tak bardzo nie chciała znaleźć się w zupełnie innym miejscu. Rozmowa potoczyła się dalej, pomijając jej odpowiedź, lecz od tamtego momentu przestała w niej uczestniczyć, próbując poukładać myśli.
Doszła do jasnej konkluzji, że musi jak najszybciej wyznać całą prawdę Syriuszowi, o ile nie chciała go stracić.
•
O! DZIĘKUJĘ OCZYWIŚCIE ZA 50K WYŚWIETLEŃ!!! NAWET NIE WIECIE, JAKĄ SPRAWIA MI TO RADOŚĆ ❤️
Kocham was, naprawdę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top