Rozdział 70

    Sytuacja z Camdenem przez kilka kolejnych dni była w kropce. Chłopak bowiem unikał Brielle jeszcze bardziej aniżeli robiła to Jayla. W końcu on nie widział codziennie dziewczyny w dormitorium. Brielle bardzo to wszystko zaczynało martwić. Nie rozumiała, jak bardzo czuł się zraniony, zdradzony i odrzucony. Przez kilka lat był bardzo zakochany w osobie, której ani przez myśli nie przeszło, żeby było pomiędzy nimi coś choćby odrobinę więcej. 

    Niemniej nie tylko to było dla Ślizgonki ewidentnym problemem. Z dnia na dzień coraz bardziej denerwowała się w towarzystwie Syriusza przez znak na swym lewym przedramieniu, który zdawał się pulsować, wołać wręcz o pomstę do nieba za każdym razem, gdy chłopak był w pobliżu i ją dotykał. Strach zaczął dominować w życiu dziewczyny. Obawiała się tego, co się stanie, gdy kiedyś Syriusz przypadkowo podwinie rękaw szaty i odkryje, że pod nim czaiła się zgroza. Nie chciała nawet o tym myśleć, choć nie było to takie proste.

    Najgorsze było w tym wszystkim to, że tego akurat nie mogła powiedzieć nawet Ellie. Dziewczyna była zbyt niewinna na taką wiadomość! Nie mogła zaprzątać przyjaciółce tym głowy. Nawet nie chciała. Zbyt bardzo się bała, że wtedy to nawet ona się od niej odwróci i Brielle pozostanie sama jak palec z tym... problemem.

    Jakże żałowała! Jak bardzo zaczynała z dnia na dzień żałować, że podjęła tak nieroztropną decyzję przystąpienia do szeregów Lorda Voldemorta! Z drugiej jednak strony wiedziała, że nawet gdyby się nie zgodziła, to rodzice i tak zmusiliby swą córkę do tego. Byli od samego początku za ideologią Czarnego Pana, a samą jego postać uważali za kogoś znacznie ważniejszego, cudowniejszego i potężniejszego niźli sam Merlin. Nie potrafili sobie wyobrazić innego życia dla córki. Nie mogliby znieść, gdyby oznajmiła, że nie chce być taka jak oni.

    Brielle jednakże była już dorosła i pragnęła wziąć swe życie we własne ręce, mimo iż było na to szczyptę za późno. Nawet jeśli właśni rodzice mieliby się od niej odwrócić.

    Teraz pozostała sprawa, jak wyznać tę tajemnicę przynależności do śmierciożerców Syriuszowi? Nie chciała go stracić, a obawiała się, że było to nie do uniknięcia. Mimo niezbyt długiej znajomości zauważyła, że miał serce lwa. Był narwany, lecz nie w złym sensie. Nie rozmawiali otwarcie jeszcze o tym, co będzie w czasie wojny, ale nie miała wątpliwości, że Gryfon będzie chciał walczyć. Przeciwko śmierciożercom.

    Przeciwko niej.

    Wpakowała się w niezłe bagno. W dodatku tak gęste, że wyjście z niego z dnia na dzień stawało się coraz bardziej niemożliwe, a kolejne tajemnice i problemy miały dopiero stanąć przed nią otworem z wielkim napisem „czekamy".

    Zauważyła przed sobą idącą w jej stronę postać. Był nią nie kto inny, a Syriusz Black kroczący ramię w ramię ze swoim przyjacielem Remusem Lupinem.

    — Cześć, skarbie — mruknął Syriusz, gdy objął Brielle w pasie i przyciągnął do siebie.

    — Skarbie? — powtórzyła Brielle i uniosła wysoko brew.

    Nikt nigdy na nią w ten sposób nie mówił, a także nigdy nie przepadała za takimi czułymi słówkami. Miała wręcz odruchy wymiotne, gdy słyszała słówka typu „księżniczka", „misiaczek" czy chociażby „słoneczko". Na szczęście „skarbie" jeszcze nie było aż tak złe i nawet sprawiło, że się uśmiechnęła. Ostatnio zdecydowanie częściej to robiła...

    Chłopak nie odpowiedział, tylko pochylił się i skradł na jej ustach pocałunek. Lupin na ten widok odwrócił wzrok i lekko się zarumienił. Zakłopotany udawał, że bardzo interesuje się trzymaną książką, w którą wpatrywał się z taką intensywnością, jakby za chwilę miała zacząć mówić ludzkim głosem.

    — No nie udawaj już takiego niewinnego, Lunatyku — powiedział z chytrym uśmiechem Black. — Nie mów, że ze Stellą tylko się uczycie, bo nie uwierzę.

    Brwi Brielle ponownie wystrzeliły w górę. Nie miała pojęcia, że pomiędzy tym dwojga coś się dzieje.

    Remus zachował opanowanie i jedynie obrzucił przyjaciela niezrozumiałym wzrokiem.

    — Nie mam bladego pojęcia, o co ci chodzi.

    — Jasne — rzucił sarkastycznie Black.

    Lupin na to westchnął i cicho żegnając się, ruszył w stronę biblioteki.

    — Stella i Remus? — zapytała Brielle, pragnąc dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.

    — Ta. — Pokiwał głową Syriusz. — Lunatyk mówi, że to tylko przyjaciółka, ale czy z przyjaciółką spędza się absolutnie każdą chwilę dnia i bez przerwy się o niej mówi?

    Brielle parsknęła. Trudno jej było sobie wyobrazić takiego Lupina ględzącego przez cały czas o jakiejś dziewczynie. Chłopak w jej mniemaniu był znacznie na boku jeśli chodziło o takie relacje. Dziewczyna nawet byłaby w stanie uwierzyć, że jedyną miłością, która miała szczególne miejsce w tym gryfońskim sercu, była miłość do nauki i książek, zważając na wyniki. Co prawda nie był tak bardzo pochłonięty czytaniem, w końcu znajdował czas na żarty z przyjaciółmi.

    — Dlaczego więc nie powie jej tego? — zapytała.

    — Bo sam przed sobą nie chce nawet tego przyznać — westchnął Syriusz, chowając ręce do kieszeni.

    Brielle rozumiała, jak to jest samemu przed sobą zarzekać, że nic się nie czuje, lecz ona miała powód, a raczej przyczynę takiego zachowania, ale Remus zdawał się być zwykłym chłopakiem z normalnym życiem.

    — Jaka jest ta Stella? Przyjaźnicie się, prawda? Widziałam was nieraz razem. 

    — Wydaje się być w jego typie, o ile on istnieje. Wesoła, kreatywna, dobrze się uczy, właściwie to kocha naukę, no bratnia dusza Luniaczka! Taka spokojna, ale jednak mimo opanowania czasami zakręcona.

    Brielle na to parsknęła, lecz poczuła małe ukłucie zazdrości na to, w jaki sposób Syriusz mówił o Stelli. Widocznie bardzo lubił Krukonkę.

    — Chodzi o nieśmiałość? — zapytała po chwili. — Obawia się wyznania uczuć przez to, że się boi odrzucenia, czy....

    — Nie — odparł bez zawahania chłopak.

    Skoro nie o to chodziło, to w czym tkwił problem? Ślizgonka próbowała to zrozumieć, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Widziała w oczach Syriusza tę pewność, która jasno dawała znać, że on wiedział, iż Lunatyk naprawdę był zakochany w Stelli. Bądź co bądź, był jego przyjacielem. Przyjaciele zawsze wiedzą takie rzeczy.

    — Więc o co chodzi? — drążyła dziewczyna.

    Syriusz przerwał ich przechadzkę, zatrzymując się gwałtownie. Brielle uczyniła to samo i zmarszczyła brwi na widok spojrzenia Gryfona. Czaiło się w nim coś, co miało w sobie iskierki mroku i tajemnicy. Nie miała wątpliwości, że coś przed nią zataił i to coś związane było z Lupinem. W jednej chwili zarówno się przestraszyła, jak i bardzo zaciekawiła.

    Podeszła do chłopaka i patrząc się prosto w oczy, zapytała cicho:

    — Co się dzieje, Syriusz?

    Chłopak odwrócił wzrok i błądził nim na początku po ścianie, wyraźnie się głowiąc ewidentnie nad tym, czy powinien powiedzieć, czy raczej nie. Niemniej w końcu spojrzał swojej dziewczynie w oczy, złapał mocno za rękę i wykrztusił:

    — Muszę ci o czymś powiedzieć, Brielle.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top