Rozdział 69
Nic, co piękne, nie trwa wiecznie. Brielle przekonała się o tym na własnej skórze, gdy nić przyjaźni pomiędzy nią a Jaylą została naderwana. Stało się to tego feralnego dnia, gdy wyznała przed całą Wielką Salą swoje uczucia co do Blacka. Jayla od tamtej chwili unikała ją jak ognia. Zdawała się wręcz traktować dawną przyjaciółkę jak powietrze, lecz nie oszczędzała nienawistnych spojrzeń ku nowej parze.
Brielle postanowiła dać Ślizgonce i Camdenowi kilka dni, aby ochłonęli po całej sytuacji. Było to normalne, że potrzebowali czasu na przyswojenie nowych faktów, lecz obawiała się, a wręcz była pewna, że przyjaźń pomiędzy starymi znajomymi ulegnie drastycznej zmianie, a może całkowicie zniknie, przerywając na zawsze wspólne więzy.
Zabawne było to, jak łatwo niektórym przychodziło całkowite pozbycie się bliskich z życia, tak jakby nigdy nic nie znaczyli, a przecież to nie była prawda. Człowiek był omotany wzdłuż i wszerz cienkimi nićmi, które tak łatwo można było naderwać bądź całkowicie przerwać... Wystarczyło zdecydowanym ruchem pociągnąć, a relacja się urywała.
Takie właśnie jest życie. Ludzie budują kilka lat relacje, fundament po fundamencie, tak jak stawia się cegły, z których niebawem powstaje dom. Starają się przy swojej pracy, dopilnowują każdego, choćby najmniejszego szczegółu, aby potem nie stała się tragedia i dom się nie zawalił.
A potem przychodzi takie tornado. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak. Nikt się tego nie spodziewał. Przychodzi znienacka, obejmuje w swoje ramiona ciężką pracą budowany dom, a potem po nim zostają jedynie pojedyncze, pokruszone cegły. Same resztki.
Tak właśnie było z relacją pomiędzy Brielle i Jaylą. Początkowo wszystko się układało, dla obu z nich przyjaźń była ważną wartością, którą pielęgnowały, jak tylko mogły. Niemniej z czasem Jayla zaczęła się oddalać. Zresztą nie tylko ona. Brielle także nie była idealna i nie była w tej sytuacji całkowitą ofiarą. Sama często z zazdrości powodowała kłótnie. Na siódmym roku szala została przeciążona. Powód był prosty. Zarówno Jayla, jak i Brielle zmieniły się pod każdym względem.
Niemniej mimo tej zmiany Brielle nadal zależało na przyjaźni z dziewczyną. Tyle lat się przyjaźniły! Kiedyś ich relacja była wręcz siostrzana, dlatego tak bardzo chciała ją ratować. Zresztą Jayli tak czy siak należały się wyjaśnienia. Były przyjaciółkami, a nagle Brielle zaczęła się spotykać z największym wrogiem Jayli. Dziewczyna musiała być wściekła, zdradzona i po prostu ogólnie źle się czuć z tym faktem.
Z tego powodu postanowiła porozmawiać ze Ślizgonką.
Złapała ją na przerwie po porannych lekcjach, gdy ta ewidentnie chciała jak zwykle gdzieś zniknąć, aby nie musieć rozmawiać z dawną przyjaciółką. Brielle jednak była na to przygotowana i nim Clayton zdążyłaby rozmyć się w powietrzu niczym pył, złapała dziewczynę za ramię, wymuszając tym samym, aby się zatrzymała.
— Czego chcesz? — burknęła Jayla, odtrącając dłoń ze swojego ramienia.
— Tylko porozmawiać, czy to za wiele? — odparła na to zirytowana Brielle. — Co ci szkodzi wysłuchać, co mam do powiedzenia?
— Uwierz mi, że samo patrzenie na ciebie, Carson, sprawia, że chce mi się wymiotować — rzekła z jadem, odsuwając się na kilka kroków.
Brielle nie mogła uwierzyć w te słowa. Parsknęła i pokręciła głową.
— Co ty wyprawiasz, Jayla? Jesteśmy przyjaciółkami!
— Masz aż taki problem z odróżnieniem czasów? Byłyśmy przyjaciółkami. Byłyśmy. Do momentu, gdy postanowiłaś się zabawiać z Blackiem. Moim wrogiem! Wbiłaś mi nóż w plecy! Kiedy to zrozumiesz?! — wykrzyczała swoją złość prosto w twarz bezradnej Brielle.
— Rozumiem, Jayla! — Teraz to Brielle krzyknęła. — Rozumiem! Myślisz, że nie czuję się z tym źle? Że z satysfakcją cię zraniłam? Po tym wszystkim, co razem przeszłyśmy?! Odpowiem za ciebie. Nie! Zależy mi na naszej przyjaźni, na Merlina! Dlatego tu jestem. Przepraszam cię, naprawdę przepraszam, ale to wynikło samo z siebie. Nie mogłam nic na to poradzić, że...
— Och, czyżby? Nie mogłaś nic poradzić, czy nie chciałaś? Miałaś wybór. Miałaś. Wybrałaś Blacka zamiast mnie, tym dla ciebie była nasza przyjaźń.
— Możesz przestać? — szepnęła Brielle. — Jako moja przyjaciółka nie kazałabyś mi wybierać pomiędzy przyjaźnią a miłością.
— Jaką miłością? — parsknęła wręcz histerycznym śmiechem Jayla.
Brielle zacisnęła usta, powstrzymując kolejny wybuch złości. I tak to nic nie da.
— Och, myślisz, że to miłość? — kontynuowała złośliwie Jayla, podchodząc niebezpiecznie blisko. — Nie bądź śmieszna. Przejrzyj na oczy, Carson. To jest Black. Ten sam, który nigdy w żaden związek się nie angażował, ranił te wszystkie swoje wielbicielki i bawił się ich uczuciami. Myślisz, że jesteś jakaś inna? Wyjątkowa? Zostawi cię na lodzie. Z niczym! Wtedy dopiero poczujesz, jak to jest być zdradzoną. Ale wówczas będzie za późno. Do mnie nie masz już po co wracać.
— Mylisz się — szepnęła z jadem Brielle. — Mylisz się. To ty zostaniesz z niczym, bo bez miłości człowiek jest niczym.
Jayla zaśmiała się szorstko.
— Jesteś dziecinna — odparła i uśmiechnęła się z wyższością. — Zobaczymy, do czego doprowadzi cię ta cała miłość. Z satysfakcją powiem ci wówczas „A nie mówiłam?" i odejdę.
— Świetnie. Mam to gdzieś. Chciałam ewidentnie ratować coś, co nigdy nie miało prawa bytu.
— Wreszcie to zrozumiałaś, gratulacje — odparła z sarkazmem Jayla i odwróciła się na pięcie, posyłając ostatnie, długie i pełne zawiści spojrzenie w stronę Brielle.
Gdy zniknęła za rogiem, Brielle oparła się o ścianę. Zacisnęła ręce w pięści. Miała ochotę dać upust swojej złości i rozpaczy, lecz powstrzymała się ostatnimi siłami. Nie miała zamiaru dramatyzować i cierpieć z powodu utraty osoby, która miała ją daleko gdzieś. Jaki był w tym sens? Ona go nie dostrzegała.
Postanowiła się przejść. Nie chciała iść teraz do Syriusza w takim stanie, w jakim się aktualnie znajdowała. Nie chciała, aby widział ją taką. Odwróciła się, lecz wtedy zamarła. Po drugiej stronie korytarza stał Camden i patrzył się prosto na nią. Wzięła głęboki oddech i otworzyła usta, aby coś wykrztusić, lecz wtedy chłopak, nic sobie z tego nie robiąc, zwyczajnie się odwrócił i odszedł.
— Camden! — krzyknęła i ruszyła biegiem w jego stronę, ale chłopak zniknął za zakrętem.
Bezradność. Brielle opadały ręce. Nie wiedziała już, co powinna robić. Czy z tej sytuacji było w ogóle jakieś racjonalne wyjście?
Miała wrażenie, że od wydarzenia w Wielkiej Sali każdy posyłał jej ukradkowe spojrzenia, szeptał pomiędzy sobą i wytykał palcami. W końcu wszyscy znali Brielle Carson - tę zimną Ślizgonkę, której się bano, i wszyscy znali Syriusza Blacka - tego wygłupiającego się Gryfona, którego niemalże wszyscy uwielbiali za usposobienie.
Nikt nie miał bladego pojęcia, jak to się stało, że dwójka tak odmiennych osób się ze sobą połączyła, a plotki szerzyły się z tego powodu po całym Hogwarcie.
Akurat owe plotki w żadnym stopniu Brielle nie obchodziły, aczkolwiek to, że przyjaciele się od niej oddalali już tak.
Jaylę straciła na dobre, była tego pewna. Nie miała co ratować. Zresztą nawet nie chciała. Miała ją gdzieś, naprawdę! Niech Jayla Clayton robi sobie to, co chce. Brielle już się nie przejmowała poczynaniami dziewczyny. Wcale.
Prawda była jednak taka, że ta z pozoru zimna jak lód Ślizgonka bardzo cierpiała. Starała się tego nie pokazywać przy Syriuszu, ponieważ nie chciała, aby widział ją jako słabą i nie mogącą sobie poradzić dziewczynę z problemami. Poza tym również nie widziało się Brielle go martwić. Nie teraz, gdy to, co między nimi było, właściwie dopiero kwitło.
Usiadła na zimnych łazienkowych kafelkach. Podwinęła nogi pod samą szyję i położyła głowę na kolanach.
W jaki sposób tu odzyskać Camdena?
Nie mogła go stracić. Był częścią życia Brielle od dzieciństwa. Dlaczego przez ostatni rok tak bardzo się od siebie oddalili? Kiedyś byli nierozłączni. Tymczasem coś uległo zmianie. Właściwie to wszystko stało się przez Brielle. To ona zaczęła się od chłopaka oddalać z roku na rok. Zmieniła się, bardziej spoufaliła z Jaylą... Zapomniała o przyjacielu z dzieciństwa.
Czuła się winna, że to ona zaprzepaściła tę przyjaźń. Wiedziała jednak dzięki temu, że musi ją ratować, bo nikt inny nie rozumiał Ślizgonki tak jak Camden Sherman.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top