Rozdział 68
Przez dobra dwa dni unikała Jaylę Clayton jak ognia. Może i wyznała publicznie swoje uczucia do Syriusza i wiedział o tym każdy, przez co nie musiała się więcej ukrywać, lecz wolała w dalszym ciągu, by Jayla nie widziała jej w towarzystwie chłopaka. Była nieprzewidywalna i... niebezpieczna.
Te dwa dni spędzała cały czas w towarzystwie Gryfona oraz jego przyjaciół. Kilka razy w ciągu dnia spotykała się z Ellie, z którą również siedziała w ławce na zajęciach. Wracała do dormitorium późną nocą, trochę nielegalnie przemykając się między korytarzami.
Camden od tamtego feralnego dnia ani razu nie odezwał się do zrozpaczonej Brielle i zdawał się również ją unikać, co bardzo bolało Ślizgonkę. Przyjaźnili się tak długo, przeszli tak wiele! Nie chciała go stracić i już pierwszego dnia miała ochotę go odnaleźć i w miarę logicznie wszystko wyjaśnić, ale Lily delikatnie wytłumaczyła, że potrzebował czasu.
James Potter natomiast wciąż nie dowierzał w zaistniałą sytuację. Uważał, że Syriusz go wkręcał. Dopiero po pewnym czasie uświadomił sobie, że była to jednak najszczersza prawda. Szybko przyjął ten, w jego mniemaniu, choć nie tylko jego, dziwny związek z zaskakująco dojrzałym spokojem i opanowaniem. Widać było z daleka, że była w tym ingerencja Lily.
Brielle nie mogła uwierzyć, że mimo wszystko czuła się w końcu szczęśliwa. Bliskość Syriusza w ten sposób na nią działała. Zupełnie przez to zapomniała o istnieniu pewnego znaku na lewym przedramieniu, który jeszcze w przyszłości miał przysporzyć wielu problemów...
Wszystko układało się dobrze. Za dobrze. Mimo utraty Jayli, uzyskała nowych znajomych i najpewniej przyjaciół. Świetnie zaczęła dogadywać się ze Stellą, przyjaciółką Lupina. Była naprawdę inteligentna i po prostu wspaniała. Z Lily również miała w porządku kontakt, tak samo jak z jej przyjaciółkami Dorcas i Marią.
Nigdy by się nie spodziewała, że taka Lily Evans i Stella Grimes, na które patrzyła przecież nieprzychylnym okiem, mogłyby się okazać wspaniałymi i wartościowymi osobami, które zdawały się nie przejmować tym, kim była kiedyś i w pełni ją zaakceptowały - tę nową Brielle.
Mimo nowych znajomości, uważała, aby nie zapomnieć o Ellie, która jako jedyna wyciągnęła pomocną dłoń w stronę Brielle. Dzięki niej zrobiła, co zrobiła. Dzięki niej miała teraz inne życie, chyba lepsze.
Spotkała się z Ellie po zajęciach. Wyszły razem na błonia, ponieważ wiosenna pogoda dopisywała. Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej.
Na początku luźno rozmawiały dosłownie o wszystkim i niczym, lecz Brielle nie mogła tak dłużej i musiała zarzucić znacznie poważniejszy i bardzo przykry dla serca temat.
— Jak sprawy mają się z Jaylą? — zapytała cicho, z niepewnością. Obawiała się odpowiedzi. Właściwie to ją znała, ale i tak musiała zapytać.
— No słabo — powiedziała ze smutkiem Ellie. — Jest tak wściekła, że zaczęła ze mną rozmawiać, ale szybko się zorientowała, że jestem po twojej stronie i doczepiła się do tej całej Cat.
— Jasne, to było oczywiste — burknęła Brielle.
Chwilę pomiędzy dwiema przyjaciółkami panowała cisza, którą przerwała Ellie.
— Ale chyba nie żałujesz...?
— Nie — odparła natychmiast. — Wiesz, tak szczerze, to jest trochę dziwnie.
— No nie gadaj. — Ellie zmarszczyła brwi.
— Po prostu ja nigdy nie byłam w związku, no wiesz. To jest jakieś dziwne. Nigdy nie wiem, co powinnam zrobić, albo odpowiedzieć. Nie wiem, czego on ode mnie oczekuje w danej chwili.
Ellie przystanęła i spojrzała z troską na Brielle.
— Przyzwyczaisz się z czasem, zobaczysz. Wszystko stanie się bardziej przejrzyste. O Jayli na razie nie myśl. Może też jakoś ochłonie, albo coś...
— Proszę cię — parsknęła Brielle. — Dobrze wiesz, że to już przeszłość. Straciłam ją.
— Warto wierzyć w cuda — szepnęła Ellie i pogładziła dziewczynę po ramieniu.
Ruszyły razem w drogę powrotną, wiodącą do zamku. W środku czekał na nie nie kto inny, a Syriusz Black we własnej osobie. Brielle nieco zaskoczyła się jego widokiem.
— Co tu robisz? — zapytała.
— A co mogę robić? Przyszedłem po ciebie — odparł i nie robiąc sobie nic z obecności Ellie pocałował Brielle.
Ellie niezręcznie podrapała się po karku.
— No to ja może już pójdę, i tak mam wciąż wypracowanie z opieki nad magicznymi stworzeniami do napisania.
Brielle wyswobodziła się z objęć chłopaka, zerkając na przyjaciółkę.
— Mogę ci pomóc, jeśli chcesz.
— Nie, dam radę sama. Poza tym ktoś ewidentnie na ciebie długo czekał — odparła ze śmiechem i odwróciła się, ruszając w stronę lochów.
Brielle pokręciła z rezygnacją głową, patrząc na Syriusza jak na dziecko. Oparła się o ścianę i zmrużyła oczy.
— Nie możesz przerywać mi każdego spotkania z Ellie.
— Ej! Stęskniłem się za tobą — odparł oczywistym tonem i zbliżył się do dziewczyny, by drugi raz ją pocałować, lecz ta sprytnie się wymknęła.
— Nie mogę być przez całą dobę obok ciebie — orzekła.
— A szkoda — westchnął Syriusz, łapiąc Brielle za rękę i splatając swoje palce z palcami dziewczyny. — Chciałbym, aby tak było.
Ślizgonka nie mogła powstrzymać uśmiechu na te słowa.
— Po szkole tak będzie, prawda? Nie rozejdziemy się w dwie różne strony? — kontynuował Syriusz.
Brielle miała już otworzyć usta, aby zapewnić chłopaka, że to najszczersza prawda, lecz wówczas przypomniała sobie coś, o czym nawet nie próbowała myśleć przez ostatnie dni. Znak śmierciożercy uniemożliwiał potwierdzenie tych słów.
Wiedziała, że powinna mu była o nim powiedzieć długi czas temu, lecz nie potrafiła. Nie wiedziała przecież wtedy, czy to wszystko miało ręce i nogi. Teraz jednak czuła, że było za późno. W jaki sposób powinna zacząć tę rozmowę? „Hej, Syriusz, kochanie, bo tak się śmiesznie składa, że jestem śmierciożercą". Brzmiało to przecież absurdalnie!
Z drugiej strony to miała jakąś inną opcją? Tak czy siak prawda wyjdzie na jaw, zwłaszcza po zakończeniu szkoły.
Obawiała się, że przez to go straci...
Najgorsze w tym wszystkim było to, że naprawdę zaczynała mieć dosyć bycia tym, kim kiedyś była. Zmieniła się, choć może dla niektórych taka drastyczna przemiana w ciągu kilku miesięcy była nie do pojęcia. Jakoś te wszystkie ideały, co kiedyś miały tak bardzo istotne miejsce w życiu dziewczyny, zmieniły się i przestały mieć kluczowy wpływ na dalszą egzystencję i funkcjonowanie na świecie.
W ten sposób decyzja zostania śmierciożercą coraz mniej była atrakcyjna... Zaczynała naprawdę żałować. W głównej mierze z uwagi na Syriusza. Nie chciała go stracić, naprawdę nie chciała. Niemniej zauważyła, że nie tylko przez to miała wątpliwości.
Gdy miała już osobę, dla której warto było żyć, mordowanie właściwie niewinnych stało się dla Brielle czymś druzgocącym. Nie chciała w ten sposób żyć. Nie chciała być zapamiętana jako „Ta, która zabijała z czystej nienawiści do krwi". Po plecach przeszły jej dreszcze na samą myśl o takim przezwisku.
— Brielle? — powiedział z niepokojem Syriusz. — Wszystko w porządku? Zrobiłaś się blada...
— Tak, jest dobrze — odparła dziewczyna z wymuszonym uśmiechem.
Chłopak zdawał się nie zauważyć, że nic nie było w porządku, ponieważ także się uśmiechnął i objął Ślizgonkę w pasie.
— Więc...? — ponaglił Black.
— Więc? — powtórzyła zagubiona Brielle.
— Po Hogwarcie wciąż będziemy razem, prawda? Mimo wojny, rodziny, przyjaciół. — Chłopak zatrzymał się i mocno złapał dziewczynę za ręce, patrząc prosto w oczy. — Ja nie chcę inaczej żyć niż obok twego boku, mimo wszystko.
W oczach Brielle w tamtej chwili zniknęła całkowicie bariera, maska zimnego wyrachowania, a pojawiła się czułość na te słowa. Wypłynęła ona tak naturalnie, że sama nie zdołała tego zarejestrować.
Wtedy zorientowała się, że nawet jeśli miała jakiś badziewny symbol na ręce, to i tak nie decydował on o tym, co będzie robiła. Przestała się bać jakiegoś wielkiego Lorda Voldemorta, przesunęła go na bok. Przestał być priorytetem wraz z tą swoją szaloną ideologią.
W tamtej chwili obchodził ją jedynie Syriusz Black, dlatego gdy spojrzała mu głębiej w oczy, słowa, które wypowiedziała, miały w sobie najszczerszą prawdę i autentyczność.
— Mimo wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top