Rozdział 25
Dziękuję gooorącooo i szczerze za ponad 3.000 wyświetleń!
•
Zmęczenie towarzyszyło cały dzień Syriuszowi. Miał wrażenie, jakby wyssano z niego resztki energii. Ból po upadku z miotły dawno, na szczęście, zniknął.
Cieszył się z jednego faktu. Po tym wypadku przerwano mecz. Puchoni zgodzili się zagrać z jeszcze raz, wraz z Syriuszem, gdy ten powróci do pełni swych sił. Chłopak był pewien, że nikt inny (ni Ślizgoni, ni Krukoni) nie przystanąłby na ten układ zbyt optymistycznie. Nawet by takiego rozwiązania nie zaproponowali. Wykorzystaliby sytuację dla własnych korzyści. Syriusz bowiem był mocnym przeciwnikiem, nikt tego nie zaprzeczał. Jego brak na boisku mógł dobrze przysłużyć drużynie przeciwnej, Puchoni mieliby szansę na wygraną. Nie postąpili jednak egoistycznie, nie myśleli tylko o swoich potrzebach. Wykazali się szlachectwem i wyrozumiałością.
Dogrywka miała odbyć się jeszcze przed świętami. Syriusz czekał na nią z niecierpliwością. Tym razem nie pozwoli, by ktokolwiek majstrował z jego miotłą. Co to to nie! Niech tylko ktoś spróbuje, a powyrywa mu ręce i nogi, a potem będzie z satysfakcją popatrzy, jak owy ktoś niczym wąż, będzie sunąć po powierzchni.
Przez te wszystkie wydarzenia, które ostatnimi czasy miały miejsca, zdołał zapomnieć, że minęły mu własne urodziny i oficjalnie stał się osiemnastolatkiem. Osiemnaście lat. Od roku był już dorosły, lecz osiemnaście było takim dopełnieniem tej dorosłości. Czasami sam zapominał, że stał się już pełnoprawnym obywatelem w świecie czarodziejów, i że za kilka miesięcy opuści Hogwart. Pójdzie w świat. On, Syriusz Black, czarodziej czystej krewi, który dołączy do Zakonu Feniksa wraz z resztą Huncwotów, i rozpocznie walkę przeciwko Lordowi Voldemortowi. Pokonają go, przezwyciężą Czarnego Pana, Pana Ciemności, Pana Chodzącej Śmierci. Przezwyciężą samą Śmierć; był w stanie stanąć z nią do walki. Był w stanie zaryzykować własnym życiem, by życie młodszego pokolenia nie było owiane takim groteskowym strachem.
Nie wiedział dlaczego, lecz w dniu, gdy postanowił wraz z resztą, że postawi czoła Voldemortowi, poczuł się zgoła silniejszy. Poczuł w sobie wielką siłę i płomień, który od dawien dawna w nim drzemał. Uwolnił go, nieświadomie. Będzie walczył, niszczył i pokona ją - pokona Śmierć. Wraz ze swoimi przyjaciółmi.
Uśmiech wpełznął mu na twarz, gdy zobaczył, że James zmierza w jego kierunku pewnym krokiem.
— Witaj, przyjacielu! — zawołał James. — Musisz ze mną gdzieś iść. Teraz.
— Jaki tajemniczy! — zaśmiał się Syriusz.
— Niedługo jest pełnia. Nasz... — James rozejrzał się we wszystkie cztery strony świata. Nikt nie interesował się ich rozmową, lecz czarodziej i tak ściszył głos. — Nasz futerkowy przyjaciel ma pewne wątpliwości, co do przebiegu tej pełni.
— Żartujesz? Chyba nie chodzi mu znowu o to, że stanowi zagrożenie!
Remus Lupin potrafił rozmawiać tylko o dwóch rzeczach. Pierwszą był ten mały futerkowy problem, zaś drugą zagrożenie. Śmiesznym zbiegiem okoliczności oba łączyły się w jedno, co stanowiło treść sporów pomiędzy przyjaciółmi.
— Właśnie o to chodzi — pokręcił głową Potter. — Glizdogon jest już w pokoju wspólnym i na nas czeka. Chodźmy więc, nim ten parszywy futerkowy drań zdąży wymyślić tyle mądrych argumentów, że trudno będzie je przezwyciężyć naszymi głupimi.
— Ej! To ty masz głupie argumenty — prychnął Syriusz, lecz udał się wraz z przyjacielem. — Moje są pełne klasy.
Potter uniósł brwi z kpiącym uśmieszkiem, lecz nic nie powiedział. Syriusz posłał mu mordercze spojrzenie.
Gdy doszli do portretu Grubej Damy, James podał odpowiednie hasło. Obraz rozsunął się, dając im przejść. James gestem nakazał wejść przyjacielowi do środka pierwszemu.
— Ależ z ciebie dżentelmen, Rogaczu, nie ma co... — urwał jednak, gdy dostrzegł pełny aż po brzegi pokój wspólny.
Nie byłoby to zaskoczeniem, gdyby nie...
— NIESPODZIANKA!!! — krzyknął tłum Gryfonów.
Syriusz stał bez ruchu. Przeskakiwał wzrokiem od jednej osoby po drugą. Miał wrażenie, że w środku znajdowali się dosłownie wszyscy Gryfoni z każdego roku. Było bowiem tak wiele osób, tak wiele twarzy. Na czele grupy stali: Remus, Stella wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Leą, Lily, Peter, Col, Tom, Scoot, Mirra... Nie mogło również zabraknąć Carly i Riley, które były ubrane niczym księżniczki w sięgające do ziemi suknie. Patrzyły się prosto na niego i wzajemnie rywalizowały o względy poprzez uśmieszki i nadmierne mruganie oczyma.
Nie mógł uwierzyć w to, co widział. Nad głowami zebranych wisiały w powietrzu za sprawką zaklęcia balony, które wygrawerowany miały duży i złoty napis: 18 Syriusza bądź sto lat Syriusz czy Wszystkiego najlepszego. Spojrzał na uśmiechniętego od ucha do ucha Jamesa, najwyraźniej z siebie dumnego.
— Miałem przecież już urodziny!
— Owszem, ale z pewnych nieprzyjemnych okoliczności, nie było szansy na przyjęcie — oznajmił. — A przecież musieliśmy je zrobić! Osiemnaście lat kończy się raz w życiu! A to nasz ostatni rok w Hogwarcie, Łapo. Coś ty sobie myślał, że niczego nie zorganizujemy? Debil z ciebie.
Syriusz z niedowierzaniem pokręcił głową. Uśmiechnął się szeroko, gdy każda osoba zaczęła kolejno podchodzić, składać mu życzenia i wręczać drobne prezenty typu: nowe pióro, książki, których i tak później nie czytał, słodycze czy choćby zestaw pergaminów na czarną godzinę. Jakoś wcześniej nie przejmował się tym, że przez wypadek stracił możliwość ostatniej imprezy w Hogwarcie. Teraz jednak cieszył się bardzo, że ostatecznie nie przepadła.
— Wszystkiego najlepszego, Syriuszu! — krzyknęła Carla i objęła zaskoczonego Gryfona, który wymienił niezręczne i błagalne spojrzenie ze swoim najlepszym przyjacielem, lecz pomimo tego nie przybył z odsieczą, tylko wystawił język. Syriusz delikatnie odsunął dziewczynę. — Mam dla ciebie prezent! — dodała i wręczyła mały pakunek. Chłopak odwinął wstążkę i rozdarł papier prezentowy. W środku było niewielkich rozmiarów pudełeczko. Otworzył je. Pióro. Kolejne do kolekcji.
— Dziękuję, Carla. Cudowne pióro — uśmiechnął się Syriusz.
— Zobacz na jego bok! — zawołała i sama wyciągnęła prezent. Wskazała na złoty, ozdobny napis: Od Carly dla Syriuszka. Skrzywił się ledwo widocznie, gdy przeczytał swe imię, aczkolwiek zaraz się ponownie sztucznie uśmiechnął.
— Dziękuję.
Carla wyszczerzyła zęby i jeszcze raz mocno objęła Syriusza. Zdziwił się on siłą, którą dysponowała pomimo tak mikrej postury.
W momencie, gdy wszyscy złożyli mu życzenia i dali prezenty, rozpoczęła się prawdziwa impreza. James załatwił Piwo Kremowe oraz wiele słodyczy z Miodowego Królestwa z Hogsmeade. Aby to uczynić, najpewniej wziął ze sobą mapę huncwotów, którą stworzyli, zdawać by się mogło, wieki temu, oraz użył jednego z tajnych przejść Hogwartu. Znali każdy jego zakątek, dzięki czemu mogli swobodnie przemieszczać się po zamku i poza nim. Syriusz rozkoszował się smakiem ciepłego, Kremowego Piwa. Ogrzewało go jego ciepło i bardzo słodki, pyszny smak, gdy dołączyła do niego reszta Huncwotów oraz Stella. Była to Krukonka z siódmego roku, przyjaciółka Remusa.
— Witaj, Stella — wyszczerzył się Syriusz. — Jak ci się podoba moja impreza?
— Moja impreza zorganizowana przez nas — odparł z sarkazmem James. — Nie przypisuj sobie czyichś zasług!
— Jest wspaniale — przyznała.
— Nasze prezenty czekają w dormitorium — powiedział z uśmiechem Remus. —Możemy na chwilę tam wskoczyć, a potem wrócić.
Syriusz otaksował wzrokiem Stellę, która stała obok Remusa.
— Wszystkiego najlepszego, Syriuszu! Nieco się z tym spóźniłam... Więc proszę bardzo, prezent!
Uprzejmie podziękował i chwycił pakunek. Przyjrzał się Krukonce uważnie. Miała jasne blond włosy do połowy pleców, które opadały na nie wyjątkowo lokami, naturalnie miała proste włosy, może lekko falowane. Niebieskie oczy zawsze iskrzyły radością. Na policzkach miała kilka prawie niewidocznych piegów.
— W końcu cię zaprosił na randkę, po tak długim czasie — parsknął Syriusz. — Bez przerwy o tobie gada, już miałem go dość!
Remus obrzucił swojego przyjaciela spanikowanym spojrzeniem.
— To nie jest randka! A ja... Ja nie mówię ciągle o... ja... zresztą nieważne. — Remus poczerwieniał na twarzy, obrzucając przyjaciela wściekłym spojrzeniem.
Stella roześmiała się, patrząc na Syriusza, który zrobił głupią minę, a po chwili rzekł:
— Możemy pójść potem po prezenty, musisz zająć się przecież swoją panią!
— Nie będę wam absolutnie przeszkadzać. Poczekam, spokojnie. Nigdzie się nie wybieram bez wypicia kremowego piwa z solenizantem! — zagroziła palcem, okręciła się a wraz z jej ruchami zawirowała niebieska suknia. Złapała kremowe piwo i uniosła je delikatnie. — Twoje zdrowie, Syriusz!
I żwawym krokiem wplątała się w tłum roztańczonych Gryfonów z wielkim uśmiechem na ustach. Remus odprowadził ją wzrokiem. Gdyby nie to, że Syriusz tak dobrze go znał, nie zauważyłby nieudolnie ukrytego zachwytu w oczach.
— Czarująca to ona jest, trzeba przyznać. — Syriusz poklepał Lunatyka po plecach.
Zajął się pierwszym prezentem, który był właśnie od Remusa, gdy weszli do dormitorium. Okazała się być nim książka, ale nie byle jaka książka, ponieważ był to...
— Quidditch przez wieki! — krzyknął. — Miałem go kupić już dawno temu, ale ciągle zapominałem! Dzięki.
— James coś wspominał, że chciałeś tę książkę, więc o to jest.
Kolejny prezent, który otworzył, był od Petera. Nie zaskoczyło go to, że w środku znajdowało się kolejne, już tysięczne, pióro oraz książka. Pettigrew schylił głowę skruszony.
— Nie wiedziałem, co ci kupić i...
— Spokojnie, zapas piór przyda się z pewnością. Przez całe życie nie będę musiał ich kupować — rzekł bez zawiedzenie w głosie.
Trzeci, i zarazem ostatni prezent był od Jamesa. Był sporych rozmiarów i miał podejrzany kształt... Nim Syriusz zdołał go otworzyć, wiedział, co znajdowało się w środku.
— Ty chyba oszalałeś...
— Nie ma za co — wyszczerzył się.
— A uwierz, że jest! Najnowszy model miotły... Tyle kasy! — nie dowierzał Syriusz. Z głodem w oczach spoglądał na prezent. Nie mógł się doczekać, gdy tylko wzbije się w powietrze.
— W końcu musimy wygrać z Puchonami, no nie? A potem z Krukonami.
Syriusz wstał i objął przyjaciela oraz szczerze podziękował. Następnie powrócili na imprezę urodzinową, gdzie czekała na nich roztańczona Stella. Każdego z nich wyciągnęła siłą do tańca i, jak obiecywała, wypiła kremowe piwo z Syriuszem. Całą piątką spędzili rewelacyjny wieczór.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top