Bonus: Alternatywne zakończenie
Rocznica „Ślizgoni też potrafią kochać", więc długo planowany bonus!
Płakałam, gdy pisałam, jak dziecko.
Pamiętajcie, że to tylko bonus i przedstawienie tego, jakby to mogło wyglądać, gdyby Voldemort najpierw zajął się Potterami.
•
Wieść o tym, że Potterowie nie żyją, a ich roczny syn, Harry, pokonał jakimś cudem samego Lorda Voldemorta, rozeszła się głośnym echem po całym świecie magii.
Kilka dni przed całym incydentem Syriusz chodził dziwnie nerwowy. Brielle zaczynała się powoli o niego martwić. Nie chciał jej nawet powiedzieć, co takiego go dręczyło, aż trzydziestego pierwszego października zupełnie znikąd zawiadomił, że idzie do mieszkania Petera Pettigrew.
— Dlaczego? — zapytała Brielle, natychmiast szybko podążając za mężem, który zdołał już narzucić na siebie płaszcz i chwycić za klamkę.
— Muszę... coś sprawdzić. Muszę się upewnić — tłumaczył rozchwiany emocjonalnie Syriusz.
— Upewnić czego? Czego, Syriusz? — drążyła Brielle, ale mężczyzna jej nie odpowiedział. Wyszedł z mieszkania, więc zarzuciła na siebie okrycie i wybiegła za nim. — Zaczekaj!
Syriusz się nagle zatrzymał, tak że na niego wpadła.
— O co chodzi? Co się dzieje? Powiedz mi! — zarządziła i uścisnęła jego ramię, nie chcąc go nigdzie puścić.
— Proszę, nie złość się i nie miej znowu do mnie z tego powodu pretensji — wypalił szybko. — Wiem, że nie powinienem znowu podejrzewać swojego przyjaciela, ale czuję, że Peter może zdradzić Potterów. Muszę to sprawdzić, rozumiesz, Brielle? Muszę. — Przejechał dłonią przez twarz. W tamtej chwili wyglądał tak, jakby miał gorączkę.
Chociaż Brielle była przeciwna takiemu zachowaniu, nie zamierzała kłócić się z Syriuszem. Rozumiała, że po prostu martwił się o Jamesa i Lily.
— Pójdę z tobą — wyszeptała.
Syriusz zawahał się.
— Nawet nie próbuj mnie przekonywać, abym została, bo nie puszczę cię tam samego — oznajmił twardym tonem i chwyciła męża pod ramię. — Prowadź.
Deportowali się pod mieszkanie Petera. Syriusz szybko wtargnął do środka, ale nie zastał tam nikogo. Pełni coraz większych wątpliwości i strachu, teleportowali się do Doliny Godryka, aby zastać tam istne pobojowisko.
Syriusz upadł przed ciałem swojego najlepszego przyjaciela, a po jego policzkach polała się fontanna łez. Brielle jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie i to złamało jej serce.
Upadła na kolana przy nim i chwyciła go w swoje objęcia. Płakała razem z nim. Oboje nie potrafili się ruszyć z miejsca. Oboje mieli rozerwane serca na pół.
Wtedy usłyszeli głośny płacz. Brielle, na nogach jak z waty, podeszła do kołyski, a to, co tam zobaczyła, zmroziło ją od środka. Harry. Harry przeżył! Dłonią przetarła zaczerwienione od płaczu oczy i podniosła dziecko.
— Syriusz...
Syriusz uniósł wzrok i znieruchomiał.
— Co... — nie potrafił dokończyć.
Wtedy zjawił się Hagrid.
— Profesor Dumbledore kazał go zabrać — powiedział drżącym głosem, gdy dostrzegł ciała Potterów.
— Nie — powiedziała bojowniczym tonem Brielle i przytuliła dziecko do siebie. — Syriusz jest jego ojcem chrzestnym! Nie zgadzamy się!
— Tak będzie lepij — nalegał płaczliwym tonem Hagrid. — Tak mówi Dumbledore, a Dumbledore nigdy się nie myli.
— Nie obchodzi mnie zdanie Dumbledore'a! — krzyknęła Brielle z ciężko bijącym sercem. — My zajmiemy się Harrym!
Hagrid zrobił zbolałą minę, nie wiedząc, co na to odpowiedzieć. Wtedy włączył się Syriusz, który do tej pory nie potrafił nawet otworzyć ust.
— Brielle, nie damy rady teraz zająć się Harrym... — wyszeptał łamiącym się głosem, przytulając kobietę do siebie.
Wzrok Brielle złagodniał, ale wciąż w oczach miała niepewność.
— Potrzebujemy czasu... — kontynuował Syriusz.
— Dobrze... — rzekła i z ciężkim sercem oddała dziecko Hagridowi.
Zaraz po opuszczeniu zrujnowanej posiadłości przez Hagrida i małego Harry'ego, Syriusz z rozpaczy popadł w wielki szał. Chciał znaleźć Petera. Brielle próbowała go powstrzymać, lecz nie zdołała. Przed deportacją Syriusza ostro się z nim pokłóciła.
Nie uwierzyła, gdy rozeszła się wiadomość, że Syriusz zamordował Petera Pettigrew i kilku mugoli, którzy stali w pobliżu. Próbowała walczyć. Próbowała przez kilka kolejnych lat udowodnić jego niewinność. Wiedziała, że nie był Strażnikiem Tajemnicy Potterów, ale nikt nie chciał jej wierzyć.
W końcu Syriusz był jej mężem.
Ogarniona rozpaczą, po kilku latach nieustannej walki, nie potrafiąc już funkcjonować nawet przy pomocy Stelli, Remusa i Ellie, bez słowa wyjechała z miasta i udała się na obrzeża Wielkiej Brytanii, w góry. Zamieszkała w oddaleniu od wszystkich, nie odpisywała na żadne listy.
Kompletnie zapomniała przez ten niewyobrażalny ból i bezsilność o Harrym.
Każdy dzień wyglądał tak samo — całymi dniami leżała w łóżku, wpatrując się w sufit, wmuszała w siebie jedzenie, które często zwracała. Schudła i zbladła. Często myślała o samobójstwie, ale powstrzymywała ją nadzieja.
Nadzieja na to, że Syriusz wyjdzie z Azkabanu.
Trzynaście lat później była już kompletnie inną osobę. Wyglądała jak wrak człowieka. Ongiś długie, piękne loki teraz wyglądały bardzo niezdrowo i sięgały zaledwie ramion. Była chorobliwie chuda, bardzo słaba i zdziczała. Widywała się z ludźmi jedynie wtedy, gdy musiała uzupełnić zapasy żywności, a do Stelli, Remusa i Ellie nie odezwała się przez te kilkanaście lat ani słowem.
Wtedy dostrzegła wizerunek Syriusza na pierwszej stronie Proroka Codziennego.
Zbiegł. Udało mu się!
Gazeta wypadła jej z ręki i na środku ulicy padła na kolana i zapłakała. Zapłakała ze szczęścia, ogarnięta jeszcze większą nadzieją i szczęściem, którego nie poczuła od ponad trzynastu lat.
Spotkała się z nim dopiero rok później, a wszystko za sprawką Harry'ego Pottera, do którego Syriusz przez cały rok próbował się dostać, nie znalazłszy wcześniej Brielle.
Umówili się w ukryciu, ponieważ Syriusz wciąż był poszukiwany i oskarżony o coś, czego nie zrobił. Był to las na obrzeżach miasta.
Brielle przez rok wyczekiwania na to spotkanie zdołała się doprowadzić do choćby lekkiego porządku. Zaczęła znacznie więcej jeść, dlatego nie wyglądała już jak prawdziwy kościotrup. Zadbała o siebie.
Gdy zobaczyła przy jednym z drzew Syriusza, z płaczem ruszyła biegiem przed siebie. Pokonała dystans w zaledwie kilka sekund i rzuciła mu się na szyję. Nawet przez te ponad trzynaście lat nie płakała tak bardzo, jak wówczas.
Z tym wyjątkiem, że tym razem to były łzy szczęścia.
— Syriusz! Tak bardzo tęskniłam! — szlochała głośno, wtulona w jego szyję. — Tak bardzo! Dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego za nim poszedłeś! Nie chcieli mnie słuchać! Stwierdzili, że celowo cię chronię! Tyle lat! Tyle lat o ciebie walczyłam! — Nie potrafiła się opanować. Wbijała szczupłe palce w jego koszulkę i płakała jak dziecko, cała drżąc.
— Tylko myśl o tobie pozwalała mi przetrwać — wyszeptał łamiącym się głosem Syriusz. — Dla ciebie, Brielle, poruszyłem niebo i ziemię, aby wydostać się z tamtego piekła.
Nie mogła uwierzyć, że trzymała w swoich objęciach najprawdziwszego Syriusza, swojego męża. Po prawie czternastu latach. Po tylu załamaniach nerwowych, płaczu i myślach samobójczych.
Miała przy sobie nareszcie Syriusza.
•
Rok później Syriusz został, przez walkę Brielle, pomoc Dumbledore'a, Remusa, Stelli i Harry'ego, uniewinniony. Brielle czuła się najszczęśliwsza na świecie, była kompletnie inną osobę niż rok temu, a nawet choćby po zakończeniu Hogwartu, gdy jeszcze wtedy była z Syriuszem.
Zrozumiała przez utratę męża, jak bardzo go kochała. Nawet jeśli wiedziała o tym fakcie od początku ich związku, to owa utrata upewniła ją w przekonaniu, że miała wielkie szczęście, którym był właśnie Syriusz.
Stella, Remus i Ellie wybaczyli jej nagłe zniknięcie. Całą trójką wszystko doskonale rozumieli. Brielle wiedziała, że nie powinna się odwracać od przyjaciół, ale wówczas była na skraju wariactwa. Musiała się odciąć. Inaczej by nigdy nie doczekała się wyjścia z Azkabanu i uniewinnienia Syriusza.
Zaczęła nowe życie u boku męża i Harry'ego, którego natychmiast po uniewinnieniu adoptowali. Starali się nawet o własne dziecko.
Problem leżał w tym, że Brielle okazała się być niepłodna.
Stella, która była uzdrowicielką, wyjaśniła jej, że to było wynikiem ciężkiej depresji i zaburzeniem jajeczkowania, które dopadło Brielle w czasie pobytu Syriusza w Azkabanie oraz nadmierna, chorobliwa chudość.
Brielle się załamała. Choć nigdy nie lubiła dzieci i przez całą swoją młodość nie wyobrażała sobie je mieć, to po wyjściu Syriusza z Azkabanu, gdy wszystko się zmieniło, zapragnęła dziecka. Najbardziej jednak zabolała ją myśl, że Syriusz bardzo chciał być ojcem odkąd ukończyli Hogwart. Obawiała się, że się zezłości lub bardzo zasmuci, lecz gdy powiedziała mu o tym, ku jej zaskoczeniu, mężczyzna nie wyglądał na bardzo zawiedzionego.
— To bez znaczenia, Brielle — wyszeptał z czułym uśmiechem i objął ją w pasie. — Ty jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię nad życie. Wystarczysz mi do szczęścia. Poza tym mamy Harry'ego.
Harry, który siedział w pobliżu, nie potrafił powstrzymać uśmiechu na twarzy. Jego życie również się w końcu zmieniło, gdy został już adoptowany przez Blacków. Nie miał za złe Brielle, która nigdy go nie odnalazła. Cieszył się niezmiernie, że nareszcie są wszyscy rodziną.
Prawdziwą rodziną, której nigdy nie miał i którą dostał z dnia na dzień. Pierwszy raz poczuł rodzicielską miłość, którą obdarzali go na każdym kroku Brielle i Syriusz, traktując go jak swojego syna i wspierając w dosłownie wszystkim.
To oni dali mu siłę do tego, aby pokonać samego wielkiego Lorda Voldemorta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top