Rozdział 3 cześć 4
- Anioł? Jesteś pewny Adrianie?
- Jestem pewny, widziałem go tak jak teraz ciebie.
- To nie wróży niczego dobrego.
Grell siedział wygodnie na krześle, rozkładając długie nogi na pół pokoju. W wieży było cicho i spokojnie, więc mogli porozmawiać. Wprawdzie Adrian obawiał się, że Will niebawem dowie się o jego powrocie do krainy bogów śmierci, ale pilniej było mu pogadać z Sutcliffem na osobności. Stał przy swym kominku, i uparcie próbował odgonić wszystkie wspomnienia wiążące się z tym miejscem. To dlatego wolał tu nie wracać, zwłaszcza sam. Ale teraz był z nim Grellu, a to o czym rozmawiali pomagało mu zachować trzeźwość umysłu.
- Wiem, od razu to wyczułem i dziwię się, że żaden z was jeszcze go nie wyczuł.
- Paskudne pierzaste potwory – stwierdził z pogardą Grell - pamiętasz Londyn?
- Pamiętam – odparł Adrian.
- Gdyby nie twoja pomoc i doświadczenie, wiele dusz by na tym ucierpiało.
- Pamiętam, a co do dusz, Grellu, czy możesz mi powiedzieć co dzieje się teraz ...
Adrian nie mógł dokończyć, bo coś ścisnęło go za serce. Zjawę, którą zobaczył na cmentarzu miał wciąż przed oczyma.
- Pytasz o dusze Agnes? Przecież wiesz, co się dzieje z duszami śmiertelnych, kiedy ich ciała umierają. Zostają odesłane z powrotem do świata ludzi by zacząć nowe życie w innym ciele, lub też odchodzą do światłości, kiedy przyjdzie ich czas. Ty powinieneś wiedzieć to najlepiej, czy nie?
- Nie potrzebuję wykładu, powiedz mi tylko co z jej duszą?
- To wie tylko nasz kochany William T.Spears. Jego musisz o to zapytać. Moje możliwości nie sięgają tak głęboko w sprawy instytutu. Jak wiesz nie jestem w zarządzie, wolę prace w terenie. Zawsze wolałem. Ale czemu tak obchodzi cię co teraz dzieje się z jej duszą? O, pardon! Głupie pytanie.
- Wcale nie – i Adrian opowiedział Grellowi co wydarzyło się na cmentarzu, zanim on tam przybył.
Grellu spoważniał, a kiedy on stawał się poważny to już naprawdę znaczyło, że dzieje się coś niedobrego.
- Głupi chwyt ze strony Ten-shi. I wobec ciebie bardzo niegodziwy. Tak w ogóle, jak czujesz się teraz, kiedy pomnik został zniszczony? Jakoś nie bardzo się orientuję czy to cię uszczęśliwiło, te wszystkie odzyskane uczucia, i tak dalej...
- Grellu Sutcliffe, to był chyba najlepszy twój wybryk, jaki mógł ci się przytrafić od wieków. Posłuchaj, jest jeszcze coś. Kiedy odchodziłem, zażądałem od Willa by dał mi cinematic moje i mojej córki. Chciałem mieć pewność, że żaden z bogów śmierci nie będzie jej niepokoił. Ukryłem obie księgi w grobie Agnes, ale dziś kiedy wróciłem po nie na cmentarz stwierdziłem, że ich tam nie ma. Ktoś najwidoczniej jednak cały ten czas miał mnie na oku i zabrał księgi nim zdołałem je odzyskać. Masz może jakiś pomysł, kto to mógł być?
- Żaden z bogów śmierci, zapewniam cię.
- No a nasz William?
- Will chorobliwie przestrzega prawa shinigami i zawsze dotrzymuje obietnic, nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
- Pierwszy raz słyszę, jak go bronisz Grellu. Zadziwiające.
- Nie bronię, to po prostu oczywiste. A ty masz jakieś podejrzenia?
- W takim razie pozostaje tylko jedna osoba, a właściwie to nie osoba...
- Anioł?
- Anioł. Powiedział, że od dawna mnie obserwuje. Pytanie tylko po co mu księgi i czego mógł ode mnie chcieć?
- Nie gniewaj się o to co teraz powiem, ale może najwyższy czas udać się do biblioteki i o wszystkim powiadomić Willa?
............................................................................................................
Każdej nocy było tak samo. On przychodził do niej. Coraz bardziej uzależniali się od siebie nawzajem. Ich miłość coraz bardziej rozkwitała. Minęło kilka dni. Nic się z pozoru nie działo. I to było dla obojga frustrujące. Jak bowiem mają odnaleźć Adriana Crevana? Ronald liczył, że zdążą jeszcze spotkać Grella Sutcliffa, nim będzie musiał wracać. Teraz kiedy już wiedział jak wspaniałym uczuciem jest miłość, jak bardzo kocha Alice, trudno będzie mu się z nią rozstać. Wrócić jednak musi. Miał zacząć karierę jako shinigami. Miał być najlepszy. Miał być podobny legendzie jaką był Undertaker, by zasłużyć kiedyś w przyszłości na to, by i jemu postawiono pomnik w bibliotece. Jak dziwnie śmieszne i nieważne wydawały mu się teraz te plany. Jak niewiele znaczyły, kiedy trzymał ją w swych ramionach. Tylko dlaczego to wszystko było takie trudne? Jego uczucie do niej. Odnalezienie jej ojca. Co dalej będzie? Jak dotąd nigdy nie spotkał się z problemem którego nie potrafił rozwiązać. Co do ojca Alice był pewny, że wcześniej czy później Grellu da się namierzyć, a wtedy pomoże im i powie to co wie. Tego dnia poszli oboje trzymając się za ręce, do miasta. Ciotka wysłała ich po zakupy. Pogoda była piękna. Alice i Ron poszli pieszo, bo długie spacery były tym co bardzo polubili. Poza tym Alice nie miała prawa jazdy, a Ronald pojęcia jak się prowadzi samochód. Na rogatkach miasta, tuż przed niewielkim marketem, zresztą jedynym w tym małym miasteczku, coś się stało. Stał tam tłum ludzi, istne zbiorowisko, jak zawsze kiedy w miasteczku działo się coś dziwnego. Podeszli bliżej, bo i tak zamierzali w tym właśnie sklepie zrobić zakupy i od razu zobaczyli co się stało. Bus wiozący ludzi do pracy zderzył się z autem osobowym. Było sporo krwi i chyba też ktoś zginął, nawet kilka osób. Ludzie cichym szeptem komentowali ten tragiczny wypadek, czekając na karetkę i policję. Ronald przyglądał się wszystkiemu z obojętnością, Alice ukryła twarz na jego ramieniu, nie chcąc na to patrzeć. Nagle w tłumie Ron zauważył coś czego nie wiedzieli wszyscy inni. Czerwone włosy Grella Sutcliffa i jego czerwony płaszcz, tak charakterystyczny, że nie sposób było go nie zauważyć. Nareszcie.
- Alice, zaczekaj tu na mnie.
- Co takiego?
- Grellu, jest tu, pewnie przyszedł po dusze tych nieszczęśników.
Dziewczyna rozejrzała się uważnie. Ron roześmiał się.
- Nie zobaczysz go. Dopóki sam się nie ujawni, nikt nie może do zobaczyć.
- Ale ja go widzę! To ten rudzielec w czerwonym płaszczu i w butach na obcasach? Ten z dziwną piła mechaniczną? Rany Ron? Czy to co kapie z niej to krew? – Alice pobladła.
- Widzisz go? Naprawdę? Dziwne! To chyba zasługa tego, że twoim ojcem jest shinigami. Żaden ze zwykłych śmiertelników nie może go zobaczyć tak po prostu. Chodź! Musimy go dogonić, nie bój się – roześmiał się znów, widząc jej minę – Grellu jest bardzo sympatyczny, polubisz go. Wszyscy go lubią. Nie zrobi ci żadnej krzywdy, zresztą jesteś za mną.
Minęli rozgadany tłum i tuż za rogiem zauważyli jak czerwono włosy bóg śmierci pisze coś w czarnym notatniku.
- Zobacz, to Death Note, czyli notes śmierci, każdy shinigami go ma! – tłumaczył jej, po czym zawołał – Grellu Sutcliffie!
Grellu który właśnie zapisywał pod nazwiskami ofiar wypadku przyczynę ich śmierci, bardzo się zdziwił, słysząc jak ktoś woła jego nazwisko. Podniósł głowę i ze zdziwieniem spojrzał na nich.
- Ronald Knox, nie spodziewałem się spotkać tu innego shinigami, a już na pewno nie ciebie. Ponoć jesteś na wakacjach. A kim jest twoja śliczna towarzyszka?
Alice, która stała za plecami Rona, bo wciąż się bała, podniosła głowę i odważyła się spojrzeć na boga śmierci. Grellu przyjrzał się jej dokładniej.
- Patrzcie, patrzcie, ja znam to spojrzenie i ten kolor oczu, aż za dobrze.
Dziewczyna odważyła się wyjść zza pleców Rona i stanąć twarzą w twarz z groźnym Żniwiarzem, który wciąż, jak dla niej wyglądał przerażająco. Zwłaszcza, że z jego piły faktycznie kapała krew. On jednak zdawał się nie zwracać na to żadnej uwagi.
- Jak to? Znasz? Wiesz kim jestem?
- Czy wiem? Jesteś tak podobna do twego ojca, że trudno cię nie rozpoznać, Alice moja droga. Jednak kiedy cię widziałem ostatnio byłaś na świecie zaledwie od kilku godzin – i uśmiechnął się.
- Wie pan gdzie jest mój tata? – zapytała impulsywnie ona, nim Ronald zdążył cokolwiek powiedzieć. Już nie przeszkadzała jej dziwna powierzchowność Grella Sutcliffa, ani okoliczności w jakich się spotkali, jeśli tylko pomoże im odnaleźć jej ojca.
- Pewnie, rozmawiałem z nim, nie dalej jak kilka dni temu. A teraz wybaczcie, mam kilka pilnych spraw .
- Zaczekaj! – krzyknęła dziewczyna, skoro jest tak jak mówi, nie mogą dać mu odejść.
Grellu, który już odwrócił się do nich plecami i zamierzał sobie pójść, obejrzał się ze zdziwieniem. Ronald przejął inicjatywę, znał Grella i wiedział, że ten nie łatwo da się namówić na rozmowę, skoro sam nie ma na to ochoty, taki już po prostu był. Ale był też strasznym gadułą i egocentrykiem. Ponadto lubił być podziwiany, chwalony, zauważany, i lubił być w centrum uwagi, zawsze gdy coś się działo.
- Co jeszcze? Nie mam czasu z wami tu gadać, mam sporo pracy. Jaka to ważna sprawa może mnie tu zatrzymać ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top