47. Dobór partnera
Hej, kochani!
Nowy rozdział jest nieco krótszy, gdyż muszę na nowo się wdrążyć i... nie chcę nic zepsuć hah.
Miłego czytania! <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Nie musiałeś mnie bić... - Rzucił Paul trzymając się za policzek. Mimo bólu nie potrafił powstrzymać uśmiechu zadowolenia. Chuuya był taki zdolny i tak wiele się nauczył! Na pewno chłonął wiedzę, jak gąbka! Miał to oczywiście po starszym barcie! Tak, co do tego nie było wątpliwości!
Verlaine po dość bolesnym powitaniu, zabrał Nakaharę i jego przyjaciół do kawiarni na przeciwko szkoły. Grupa nie miała zbyt dużo czasu, gdyż po przerwie musieli wrócić na lekcję, dlatego blondyn kupił im kawy na wynos, na wypadek gdyby nie zdążyli ich wypić. Paul wzbudzał zainteresowanie, tego nie dało się ukryć. Do tego sprawiał dobre wrażenie, gdyż z uśmiechem podchodził do wszystkich... poza Dazaiem. Osamu mimo to ukrywał swoje niezadowolenie. Nie lubił blondyna i to ze wzajemnością, co Verlaine okazywał w ukradkowy sposób, taki jak na przykład kupno szatynowi kawy, której ten nie zamawiał. Oboje od początku tego spotkania robili dobre miny do złej gry, tak aby nie dać innym odczuć, iż atmosfera między nimi jest wyjątkowo napięta. Oboje mieli swoje powody do niechęci. Paul nie lubił Osamu, ponieważ ten w jego mniemaniu miał "zły wpływ" na Chuuyę. Nie akceptował też charakteru nastolatka, gdyż był on dość zaborczy i wyniosły. Przynajmniej w oczach blondyna. Dazai natomiast nie przepadał za bratem swojego chłopaka, gdyż ten go zostawił, gdy najbardziej go potrzebował. Czekoladowooki nigdy nie wybaczył mu opuszczenia rudzielca, mimo iż sam lazurowooki zdawał się o tym zapomnieć, a przynajmniej tego nie rozpamiętywał i o tym nie mówił.
- Gdybyś bywał tu częściej, wiedziałbyś, że tak okazuję radość i miłość. - Rzucił Chuuya, wzruszając przy tym ramionami. Oczywiście nie do końca tak było, co jego przyjaciele doskonale wiedzieli, jednak Paul nie musiał być tego świadomy. - Nie pijesz swojej kawy? - Rudzielec zerknął na swojego chłopaka.
- Zwykle piję americanę. Kelnerka pewnie pomyliła zamówienia i dała mi latte na zwykłym mleku. - Osamu miał nietolerancję laktozy, o czym Verlaine wiedział. Czy to była próba podtrucia szatyna? Osamu nawet by się nie zdziwił, ale blondyn mógł się bardziej postarać! Dodać cyjanek, albo inny arszenik! Zwykłe mleko co najwyżej wywoła w żołądku czekoladowookiego chwilową rewolucję, ale nie zaprowadzi go do grobu... co za amator!
- Wypij moją, mam americanę. - Nakahara podał ukochanemu swój kubek, po czym, ku niezadowoleniu swojego brata, napił się kawy młodszego. W przeciwieństwie do Dazaia od mógł pić zwykłe mleko, choć gdy miał wybór pił owsiane. Może dlatego nie urósł? Nie żeby brał taką przyczynę pod uwagę.
- Więc... jest pan bratem Chuuyi-san? - Odważnie odezwał się Atsushi, chcąc jakoś zagadać. Dziwnie było mu nie odezwać się, gdy od dobrych kilku minut siedzieli całą grupą przy jednym stoliku. - Chuuya-san niewiele o panu mówił. - Uśmiechnął się w miły sposób, chcąc jakoś zachęcić Paul'a do rozmowy. Jego słowa zdawały się otrząsnąć blondyna, który przez ułamek sekundy zdał się zaskoczony pytaniem, lub też samą obecnością jasnowłosego pierwszaka. Czyżby zapomniał, że jest tu jeszcze ktoś inny poza jego bratem?
- Chuuya się mną nie chwali. Nie żebym się dziwił. - W jego głosie dało się wyczuć nutę smutku, którą Paul szybko zamaskował. - Nie jestem najlepszym bratem. Mam wiele wad... - Chciał kontynuować, lecz przerwał mu Osamu.
- Takich, jak na przykład beznadziejne dobieranie sobie partnerów? - Mruknął, zaraz zasłaniając sobie usta papierowym kubkiem od kawy. Szybko poczuł na sobie karcące spojrzenie wszystkich swoich przyjaciół. Tylko Chuuya nie zareagował, doskonale znając te przepychanki między szatynem a Paul'em.
- Tak, między innymi... - Blondyn istnym cudem powstrzymał się od słownego ataku w ramach obrony. Wiedział, że musi zachować spokój, aby nie zniszczyć pierwszego wrażenia na przyjaciołach Chuuyi. Nie miał zamiaru dać się sprowokować Dazaiowi. - Hironaka był błędem, który próbował skrzywdzić mojego brata. Nie odpuszczę mu tego. - Zacisnął pięści. Myśl, że Heisuke mógł naprawdę skrzywdzić Chuuyę napawała go czystą odrazą i przerażeniem, zmieszanym ze złością na mężczyznę i samego siebie. Miał szczerą ochotę zabić swojego byłego.
- Już się nim zajął sąd. Pójdzie siedzieć. - Nagle odezwał się Ranpo, który jako jedyny z grupy nie pił kawy, a gorącą czekoladę. Nie był też jakoś wzruszony całą wymianą zdań swojego przyjaciela z bratem Nakahary. Już przywykł do tego, że każdy z jego przyjaciół czasem szukał zaczepki w najmniej odpowiednich momentach.
- Wiem. Ozaki mi mówiła. Załatwiła mi też widzenie z nim. Porozmawiam z nim o tym co się stało, a potem dopilnuję, aby do śmierci pozostał za kratkami. - Posłał uroczy uśmiech wszystkim zebranym, pomijając oczywiście Dazaia, który teraz zwyczajnie kończył swoją kawę. - A teraz... może przejdźmy do przyjemniejszych tematów? Co u was, dzieciaki? Chodzicie już do liceum, pewnie macie już za sobą pierwsze miłostki? - Verlaine był mistrzem zmiany tematu, a mimo to, tym razem nie wyszło mu to najlepiej. Wszyscy popatrzyli po sobie, nim ktokolwiek się odezwał. Nie sądzili, że Paul będzie tak bezpośredni, ciekawski i... że poruszy akurat tak delikatny temat, zważywszy na wszystko, co chłopców spotkało.
- Nie, ja skupiam się na nauce. Nie mam czasu na takie bzdety. - Pierwszy odezwał się Kunikida, który nawet nie raczył spojrzeć na mężczyznę. Zapisywał coś w swoim ,,Ideale", zupełnie jakby nie zauważył, iż atmosfera nieco zgęstniała. - Ale prawie każdy jest tu w związku. - Dodał, wzruszając lekko ramionami. Nie miał nic więcej do powiedzenia. Nawet nie wiedział, lecz był jedynym singlem w grupie.
- Naprawdę, mój braciszek też? - I stało się jasne, co najbardziej interesowało blondyna. Z entuzjazmem popatrzył na rudzielca, który z niemałym zakłopotaniem wlepił spojrzenie w swoją kawę. Mógł się tego spodziewać... - Chuuya, czemu nic się nie chwalisz? Osoba, którą wybrałeś na pewno jest cudowna. Zawsze miałeś dobry gust. Lepszy ode mnie. Jak cię znam, to na pewno jest kochająca, szczera i czarująca. - Nakahara miał szczerą ochotę uciec. Chciał mu powiedzieć o tym w inny sposób! Nie jak na przesłuchaniu! Na domiar złego jeszcze Dazai zaczął się śmiać.
- Och, prawda. Chuuya ma dobry gust. - Posłał swojemu chłopakowi znaczące spojrzenie. Zostali postawieni pod ścianą. Nie było sensu zaprzeczać, skoro blondyn i tak dowie się prawdy prędzej czy później, a jego niezadowolenie z niej będzie takie same. - Choć ja mam lepszy gust od ciebie, nie uważasz? - Pochylił się, aby móc złapać rozbiegane, lazurowe spojrzenie. Te czekoladowe było pytające, lecz nie dotyczyło zadanego pytania. Osamu oczekiwał zgody na jakikolwiek swój kolejny ruch. Mimo wszystko nie chciał stresować starszego jeszcze bardziej.
- Nie. Od ciebie też mam lepszy gust, mimo że lubuje się w naprawianiu zniszczonych zabawek. Jedną udało mu się nawet całkiem dobrze zreperować. - Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Palcem przejechał pod podbródkiem ukochanego. Już teraz kątem oka widział malujące się zaskoczenie na twarzy swojego brata. - Bywasz naprawdę okrutny, kochanie. - Z czułością ucałować dolną wargę młodszego, po czym palcem odsunął od siebie jego twarz. Nawet nie zauważył, jak na jego policzkach rozkwitła soczysta czerwień. Nie miałby problemu w całowaniu Dazaia przy obcych ludziach, co już nie raz robił. Okazywanie czułości przy Paul'u jednak spowodowało u niego zawstydzenie. W końcu mężczyzna był jego bratem i był to pierwszy raz, kiedy był świadkiem okazywania tego typu czułości przez rudzielca.
- Ale... że z nim? - Verlaine wziął kilka głębszych wdechów nim się odezwał. Nie chciał krzyczeć, lecz... Czemu Dazai?! Na świecie jest wiele wartościowych, cudownych osób, więc dlaczego akurat ten.. ten.. Ugh!
- Słu..słucha..słuchajcie... nie chcę.. prze..przerywać, a..ale za mi..minutę mamy.. ko..olejną.. lekcję. - Nagle odezwał się Allan, chowając się za swoim chłopakiem. Atmosfera była tak gęsta, że dałoby się ją kroić nożem. Chciał uciec. Z tego spotkania, a najlepiej od wszystkich ludzi... poza Ranpo.
- Porozmawiamy w domu, Paul. - Chuuya wstał ze swojego krzesła, po czym łapiąc szatyna za dłoń, ruszył do drzwi z resztą swoich przyjaciół. - Osamu ze mną wróci. Wtedy ci wszystko wytłumaczymy. - Lazurowooki cieszył się z faktu, że blondyn się powstrzymał przy jego przyjaciołach. Wiedział jednak, że w domu może być trochę gorzej... Verlaine i Dazai nie pałali do siebie sympatią, choć to bardzo delikatne określenie ich niechęci względem siebie. Rudzielec był tego świadomy, aż za dobrze. Tak jak on za dzieciaka bił się z szatynem dla czystej zabawy, tak Paul często walczył z nim na poważnie. Chociaż na szczęście były to wojny bardziej słowne niż rzeczywiste bójki.
Verlaine będący w czystym szoku, tylko skinął bratu głową i odprowadził go spojrzeniem do drzwi. Zaraz potem ukrył twarz w swoich dłoniach. Jak do tego doszło?! Jaki popełnił błąd, że jego ukochany, młodszy braciszek wziął sobie na partnera to.. to coś! Naprawdę wierzył, iż rudzielec ma lepszy gust i większe wymagania odnośnie partnerów, a wyszło na to, że poszedł w ślady swojego starszego brata. Przecież, gdy Nakahara był młodszy... interesowały go piękne kobiety! Więc w którym momencie zboczył ze ścieżki hetero? Nie, nie, nie... to na pewno wszystko wina Dazaia. Zrobił mu pranie mózgu i biedny Chuuya nie wie co czyni będąc z nim w związku! Szatyn zawsze wydawał się mężczyźnie osobą toksyczną. Miewał z nim do czynienia nie raz. Musiał przyznać, że posiadał naprawdę wysoki stopień inteligencji. Zawsze osiągał wysokie wyniki w nauce. Był jednak manipulatorem, co nie zawsze dało się zauważyć. Trudno więc było uwierzyć, że uczucie, którym darzył Chuuyę, było czyste i tak niewinne. Osamu zawsze, we wszystkim miał ukryty cel. We wszystkim co robił miał niekoniecznie dobre intencje. Paul pamiętał go jeszcze z czasów, gdy czekoladowooki chodził do podstawówki, a później do gimnazjum. Potrafił kierować myśleniem nawet dorosłych osób, czasem dla rozrywki ich skłócając. Dlatego blondyn miał podstawy, aby mu nie ufać. Bał się o Chuuyę. Po ostatnich wydarzeniach jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek. A kiedy zobaczył czystą miłość w oczach swojego brata, gdy ten patrzył na szatyna, zaczął się zwyczajnie martwić. Dazai mógł go skrzywdzić. Ranienie ludzi leżało w jego naturze. Paul poczuł, jak drży mu dłoń. Chciał szczęścia rudzielca, jak niczego innego na świecie. Teraz jednak musiał się dowiedzieć, czy intencje jego chłopaka naprawdę są tak czyste... Jeśli tak, będzie zmuszony go w końcu zaakceptować ku radości brata. Jeśli nie... będzie musiał coś z tym zrobić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Verlaine to ma przerąbane... przyjechał i już ma piętrzącą się górę zmartwień, która wcale nie ma zamiaru zmaleć. Ale luz, problemów i zmartwień to wszyscy tu będą mieli masę. Ta góra w końcu runie i spowoduje lawinę, która na końcu przyniesie coś dobrego... lub nie. Plan co tu się wydarzy jest szeroki i głęboki, jak ocean. W końcu nie może być zbyt kolorowo.
I tym jakże wesołym akcentem...
Do następnego! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top