XXIV. myśli samobójcze
Oczy smutne,
Słowa trudne.
Odbijam się na nich ja,
Topię w nich swój świat.
Śpiewem, tańcem, marudzeniem,
Nieustannym normalności złudzeniem,
Buduję tratwę,
Choć wydawało się to łatwe,
Wcale nie jest.
Zasypują mnie cienie.
Następuje ta sekunda chaosu,
Dostrzegam w szkle swoje spojrzenie.
Cisza.
I tak ma być zawsze.
Cisza.
Przecież nic się nie dzieje.
Tratwa dryfuje na myślach nieładnych,
Na myślach zbytecznych,
Na myślach nieskładnych.
Tratwa nie tonie i tak już będzie.
Choć sztorm dookoła
Wiruje i dudni,
Ona nas niesie,
Ona nie trudni się.
Wzlatuje.
A ja nic już nie czuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top