XXII. kawa z cynamonem

Gdzieś biją,
Wciąż nie dowiedziałam się w jakim kościele tak wiele się dzieje.
Dzwonią ponownie,
Być może tym razem było to po mnie?
Wezwanie anielskie w mej głowie brzęczy.
Lecz stoję twardo.
Deszcz pada,
Słyszę jak się obija o liście.
Nie ma już liści, listopadem spadły ostatnie.
Jakiś jeden jeszcze gnije mi pod nogą.
Dobre żarty.
Samotne gałęzie kulą się na wietrze.
I ja się kulę na ten powiew zimna.
Zima idzie i idzie i idzie.
Może być tutaj już powinna?
Wije się jak wąż w gąszczu tłumie.
I każda roślina się zmienia w człowieka.
I jak ten ostatni liść gnije.
Dziś nie pada śnieg,
lecz ,,Last Christmas" wciąż w radiach rozbrzmiewa.
Mgły polują, pochłaniają, nie widać wcale nieba.
I tylko kawy z cynamonem dzisiaj mi potrzeba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top