łzy


Muzyka: https://m.youtube.com/watch?v=_mPd_SDAryQ

Podobno mężczyźni nie płaczą. Podobno są silni. Podobno nie ma dla nich żadnych granic.
Nie jestem mężczyzną.
Płaczę. Nie potrafię być silny. Nie umiem przekraczać swoich własnych granic.
Jestem żałosny.
Chciałbym być lepszy. Powinienem być lepszy. Jednak każda moja próba kończy się porażką. Staram się. Robię wszystko, żeby zwalczyć moje lęki, żeby moja drużyna w końcu mogła być ze mnie dumna. A potem rozpadam się na tysiące kawałków i krzyczę krzyczę krzyczę, aż nie stracę głosu. Wtedy zostają mi tylko łzy.
Łzy.
Łzy.
Łzy lecą mi po policzkach, kiedy stoję na środku kokpitu.
Żołnierze Galry otaczają mnie. Strzelam. Trzymam się idiotycznej myśli, że pomiomo ich przewagi liczbnej, uda mi się wygrać, że przeżyję.
To w pewnym sensie zabawne.
Odwracam się, zestrzeliwując kolejnego przeciwnika.
Za ogromnymi szybami jest kosmos. Tysiące gwiazd, planet, galaktyk.
Uśmiecham się lekko.
To cudowne miejsce by umrzeć.
Niebieski zasługuje na kogoś lepszego.
Voltron zasługuje na kogoś lepszego.
Czuję lekkie ukłucie. Z tyłu dobiegają mnie krzyki, ale nie wsłuchuję się w nie.
Tak będzie lepiej.
Kilka słonych kropel spływa mi po twarzy. Jest tylko wolność.



Nie wiem, co robię ze swoim życiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top