🥀~Rozdział 9~🥀
🥀~Winda~🥀
Perspektywa April
Niekiedy jest tak, że cały czas mamy pod górkę i nic co zaplanowaliśmy nie idzie tak, jakbyśmy tego chcieli. W końcu człowiek nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć. Jednak, niekiedy kilka lat mamy spokoju, gdy nagle jeden jest całkiem innym. Zmienia wszystko, nie zawsze na te lepsze. Niekiedy musimy się mierzyć z czymś przykrym oraz pokonujących nas samych. Nie ważne, jak bardzo chcielibyśmy coś osiągnąć, w pewnym momencie, nasz cel, może się okazać, tak bliski, ale za razem daleki. Niekiedy musimy długo czekać na to, żeby to o czym marzymy się spełniło. Nawet jeśli mamy już dość tego oraz ciągłej porażki, która lubi o sobie przypominać. Jednak niekiedy wszystko co się dzieje, jest w naszej głowie. Nie chodzi tutaj o to, że często wmawiamy ,że coś nas boli, jednak zamiast się jeszcze bardziej dołować, można pomyśleć o czymś lepszym oraz sprawić, żeby negatywne myśli przekształciły się w dobre. Nawet jeśli nam jest ciężko i nie jesteśmy pewni tego, co powinniśmy zrobić. Czasami jest dobrze komuś zaufać i dać sobie ponoć, nawet jeśli jest nam trudno komuś zaufać...
Wiedziałam, że dzisiaj to była moja wielka porażka. Nie dość, że jeszcze rozlałam brudna wodę na dopiero co wymyty korytarz, to jeszcze prawie nie złapałabym windy. Dopiero, gdy weszłam do niej zrozumiałam, że to był błąd. W środku był gen mężczyzna, który wzbudzał we mnie niepokój. Widziałam go, gdy przechodził korytarzem, a teraz musiałam z nim jechać. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, ale on nadal był ponury. W myślach modliłam się, żeby ta winda jechała szybciej, żebym tylko mogła z niej wyjść i w końcu wrócić do domu, po tym okropnym dniu. Jednak i tym razem nie mogłam mieć spokoju. Nagle winda podskoczyła, po czym zgasło światło i się zatrzymała. Przełknęłam w myślach i jedyne na co było mnie teraz to płacz. Dlaczego ktoś tam mnie tak nienawidzi. Nie znosiłam ciasnych pomieszczeń, a utknęłam tutaj z jakimś mężczyzną. Kiedy światło żniw wróciło opadłam na ziemię i zwiesiłam głowę.
— Niech się Pani nie martwi, wszystko będzie w porządku. Technicy powinni to zaraz naprawić — zaczął mężczyzna, a ja podniosłam na niego wzroku. — Jestem Juan.
— April, miło mi, jednak mam już dość tego dnia, od samego rana nic nie idzie po mojej myśli, pewnie Pan spieszy się na jakieś spotkanie, jak zawsze świat jest przeciw człowiekowi — wyszeptałam, a on pokręcił głowę.
— Dlatego, warto zastosować rozwiązania, które nis są oczywiście i łamać swojego granice. Jeśli sami jesteśmy silni, to nic nas nie zaskoczy.
Szkoda, że wtedy nie wiedziałam, jak jego słowa są ważne...
********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top