🥀~Rozdział 35~🥀
🥀~Nadzieja~🥀
Perspektywa April
Czasami się zastanawiam, czy kiedykolwiek spotka mnie taka miłość, jak jest pisana w książkach. Nie chodzi tutaj o to, czy to jest "upadek literatury", czy zwykły romans. Może bohaterowie książek są na początku toksyczni i ich zachowanie nie jest zbytnio bezpieczne, ale później kiedy zależy im na partnerce są dla niej zrobić wszystko, traktują ją z szacunkiem, starają się zrozumieć oraz pomóc, kiedy dzieje im się krzywda. Może to jest zbyt wiele na obecne czasy, jednak ciągle marzę o tym, żeby poznać kogoś kto mnie zrozumie I nie wyśmieje przy pierwszej lepszej okazji, żeby stał obok mnie, gdy mierze się z problemem. Do tej pory albo się spotkała z mężczyznami, którzy sami nie wiedzą, czego chcą i pragną kontrolować partnerkę na każdym kroku, albo z chłopaczkami, którzy szukają dziewczyny tylko po to, żeby nie być samotnym i zaczynają osaczać swoją obecnością. Wierzę, że dla każdego tam gdzieś ten magiczny zing z bajek oraz drugą duszą, nawet jeśli trzeba na nią trochę poczekać i nie jest to takie proste, jak mogłoby nam się wydawać...
Sądziłam, że moje dni już są policzone, bałam się, kolejny raz w życiu tak mocno się bałam. Myślałam, że to jest mój koniec, jednak wtedy, gdy mafioso chciał we mnie wycelował rozległy się strzały. Nie byłam pewna, co mogą one oznaczać, ale zamknęłam na chwilę oczy, gotowa na wszystko. Gdy je z powrotem otworzyłam widziałam już dobrze znanych mi mężczyzn. Cieszyłam się, że znowu ich widzę. Kiedy nasze oczy się spotkały z Braianem, czułam już spokój. Byli tutaj, żeby mnie ocalić. Ale później żniw powrócił strach, nie chciałam, żeby coś mogło im się stać. Juan zajął się mafiosem, a Braian pomagał mi się wypłatać z więzów.
— Dziękuję, że mnie znalazłeś — wyszeptałam.
— Zawsze po ciebie wrócę, nie ważne ile będę musiał poświęcić na to czasu, nigdy cię nie zostawię — powiedział, a ja czułam, jak oczy mnie zapiekły na to wyzwanie.
Jednak, wtedy coś się stało. Rozległy się dwa strzały, które spowodowały ciszę. Kiedy Braian mnie uwolnił spojrzeliśmy w stronę jego brata i mafiosa. Niekiedy jest tak, że w momencie, gdy wszystko jest już w porządku oraz naprawiliśmy swoje relacje zaczynamy je od nowa tracić, ale już bezpowrotnie. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje ,ale to już zależy od osoby tam na górze. Niekiedy ci których kochamy, zaczynają odchodzić, ale to nie znaczy, że na zawsze tylko na chwilę. Ale ból pozostaje przy nas ten sam.
Czy to był moment na pożegnanie...?
******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top