*+。 CHAPTER 25。+*

Ostatnie dni Narin spędziła na opiece nad swoim opiekunem. Kobieta wolała sama upewnić się jaki był jego stan zdrowia i mieć pewność, że Torres będzie słuchał się zaleceń lekarzy. Dlatego też, w ostatnim czasie, zabójczyni przyjmowała tylko szybkie i łatwe zlecenia, chcąc jak najszybciej wracać do chorego.

Jej głowę ciągle zawracała myśl o osobie, która zaatakowała Bernardo. Vazquez prowadziła na ten temat również swoje małe śledztwo, do którego dodatkowe informacje dostarczał jej Mauricio. Handlarz jednak nie powiedział jej jeszcze wszystkiego. Sam znał już całą prawdę o Thiago, ale postanowił na ten czas, nie przekazywać tych informacji Narin, jeszcze nie. Wiedział, że mulatka i tak ma ostatnio wiele na głowie, a poza tym, wolał widzieć ją jak troszczy się i dba o swojego opiekuna, niż jak ponownie wpada w szał, mordując każdego, kto wejdzie jej w drogę. Dlatego też postanowił z tym jeszcze chwilę zaczekać.

Natomiast dzisiejszego dnia miała się odbyć rozprawa, na której miał zeznawać Billy Morales.

Narin od samego rana była już na nogach, odpowiednio szykując się do dzisiejszego wydarzenia. W czasie, gdy Billy był razem z wujem, w jego willi, ona wróciła do swojego małego domku, by wziąć ciepłą kąpiel i przebrać się na rozprawę.

W czasie, gdy Vazquez siedziała w wannie, biorąc już odprężającą kąpiel z bąbelkami, odwiedził ją Mauricio, z którym rozmawiała przez otwarte drzwi łazienki. Nie przeszkadzała jej obecność handlarza.

- Więc to już dziś, huh? – mówił brunet, zaglądając w międzyczasie do jej lodówki i zabierając jedno piwo. Otworzył butelkę i podszedł do łazienki, po czym oparł się o framugę drzwi. – Myślisz, że Amarillo dotrzyma umowy? – pytał zerkając na kąpiącą się towarzyszkę.

- Sądząc po tym, czego dowiedział się o swoim bracie, myślę, że tak. – odpowiedziała, ocierając dłonią swoje ramię i przelotnie zerkając na Serrano. – Czy to moje piwo? – spytała, marszcząc brwi, a mężczyzna tylko zaśmiał się na jej słowa.

- Twoje zdrowie, skarbie. – uniósł butelkę i wziął łyk swojego trunku, a uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy. Narin tylko pokręciła głową, lecz nie ukrywała rozbawienia. – Jeśli nie sam Amarillo, to jego brat wciąż może coś odwalić. Nie ważne czy to w sądzie, czy poza nim. – westchnął.

- Mm. – skinęła głową. – Dlatego będę na to odpowiednio przygotowana. – dodała z uśmiechem na niego zerkając. – Podasz mi tę gumkę? – spytała wskazując na wspomniany przedmiot, leżący na umywalce, w łazience.

Serrano skinął głową, wziął co było potrzeba do ręki, po czym ukucnął obok wanny Narin i podał jej gumkę.

- Gracias. – powiedziała z uśmiechem i związała swoje włosy w kucyka.

Mauricio w tym czasie usiadł obok niej na podłodze i oparł się plecami o ścianę, popijając przy tym piwo.

- Wiesz co będzie potem? – pytał zerkając na mulatkę. – Gdy będzie już po rozprawie. – dodał. – Co z Billy'm?

- Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Berni pewnie odeśle go do domu, albo... - zastanawiała się. – Nie mam pojęcia. – westchnęła i obmyła się bardziej wodą.

- Może będzie chciał tu zostać. – mówił brunet w zamyśleniu.

- Kto? Bill? – zerknęła na towarzysza ze zdziwieniem, na co handlarz skinął głową. – Niby dlaczego miałby tu zostać? – spytała, a Mauricio poruszył zabawnie brwiami. – Pff. – prychnęła i ochlapała go wodą, co tylko bardziej rozbawiło chłopaka. – Lepiej daj mi się napić, nie dam rady przez to przebrnąć na trzeźwo. – powiedziała, sięgając przy tym po piwo.

Wciąż rozbawiony Serrano podał jej butelkę i oparł łokieć na prawym kolanie, wciąż siedząc na ziemi, obok kąpiącej się Narin.

- A co z tym psychologiem? – zapytał po chwili. – Poza tym, że naklęłaś się na Bernardo... - zaśmiał się na to wspomnienie. – Co z tym zamierzasz zrobić? – zerknął na nią. – Pójdziesz?

Mulatka westchnęła i podała towarzyszowi butelkę.

- Myślę, że pójdę. – odpowiedziała z niesmakiem. – Znaczy, wiesz... - otarła twarz dłonią. – Rozmowa z psychologiem nic mi nie da. Mogę popierdolić to co było i wysłuchać głupich kazań, zniosę to, tylko ze względu na Berni'ego, ale sama wiem, że coś takiego mi w niczym nie pomoże. Nawet jeśli to tak zwany 'specjalista'. Nie wiem dlaczego w ogóle Berni o tym pomyślał. – wzruszyła ramionami. – Zwykłe pierdolenie o tym co siedzi w głowie... Jak niby ma to pomóc, nawet w rozmowie z zawodowcem? – kręciła głową. – Od szczerych rozmów mam ciebie. – powiedziała zerkając przy tym na Mauricio, którego przykuła uwagę.

Brunet uśmiechnął się na jej słowa.

- Więc robisz to tylko ze względu na poczciwego staruszka, hm?

- Gdyby to usłyszał, od razu dostałbyś od niego w łeb, wiesz o tym. – wtrąciła od razu, co jeszcze bardziej rozbawiło jej towarzysza.

- Ta, prawdopodobnie. – śmiał się.

- Ah, właśnie. – wtrąciła, pluskając przy tym wodą, przez co nieco piany wylądowało na włosach i twarzy Mauricio. Brunet tylko pokręcił głową i otrzepał się z wody.

- Co tam, skarbie? – pytał popijając piwo.

- Bernardo ma niedługo urodziny. Wcześniej niż ty. - dodała uważnie na niego spoglądając. – Potrzebuję prezentu dla niego.

- Mm, jakieś pomysły? – zerknął na nią ponownie. – Masz już pomysł, tak? – powiedział, widząc jej minę. – Więc, opowiadaj.

- Potrzebuję gitary. – oznajmiła dumnie co nieco zdziwiło jej towarzysza.

- Gitary?

- Mm. – skinęła głową. – Gitary. – uniosła brwi z uśmiechem.

- Yhym... - Serrano przytaknął. – Czyli rozumiem, że ja też mam w tym swój udział? – domyślił się widząc jej reakcję. – Co mam zrobić?

Narin zaśmiała się cicho.

- Tylko uważaj, bo te zadanie będzie baarrdzo trudne. – mówiła nachylając się w jego stronę. – Możesz sobie nie poradzić. – chichotała.

- Mm... - brunet też się do niej przysunął. – Lubię trudne zadania. – powiedział z uśmiechem. – Oh, przecież mnie znasz, chinita. Poradzę sobie. – dodał, zerkając na jej usta.

Vazquez, wykorzystując fakt, że byli bardzo blisko siebie, uniosła dłoń i nałożyła palcem pianę na czubek nosa Mauricio.

- Wyglądasz jak klaun.

- I tak też się czuję, chinita. – zaśmiał się i dmuchnął w pianę, która tym razem wylądowała na Narin.

- Dobra, wstaję, bo się spóźnię! – zawołała unosząc do góry ręce, rozbawiając tym bruneta.

Serrano ustał na równe nogi, sięgnął po ręcznik i rozłożył go w dłoniach, w czasie, gdy mulatka wstała z wanny i zaczekała aż chłopak zawinie ją w suchy ręcznik. Gdy to zrobił, kobieta ponownie uniosła ręce do góry, czekając jak dziecko, aż ten wyniesie ją z wanny. Rozbawiony Mauricio z łatwością ją podniósł i postawił na suchej podłodze.

W późniejszym czasie Narin poszła się przebrać, a młody handlarz czekał na nią w kuchni, kończąc pić swoje piwo. Również w tym samym czasie, dostał kolejną wiadomość na temat Thiago lecz widząc zbliżającą się mulatkę, od razu schował telefon do kieszeni.

- Coś się stało? – spytała poprawiając swoje związane włosy.

- Nie. To... rozmowa na następny raz. – powiedział. – Opowiem ci później, zgoda?

- Dlaczego nie teraz? – dziwiła się. – Powiedz mi, jeśli coś się stało.

- Powiem ci... - podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach. – Gdy zakończy się proces w sądzie i gdy będzie chwila spokoju. Teraz i tak dzieje się zbyt wiele.

- To ma związek z Berni'm? – domyśliła się.

- Poniekąd. – odparł po czym westchnął. – Jeszcze wrócimy do tego tematu. – uśmiechnął się do niej i nieco poprawił jej marynarkę. – Ślicznie wyglądasz. – uśmiechnął się.

Narin miała na sobie luźny garnitur w odcieniu ciemnej, butelkowej zieleni. Spodnie były eleganckie i dość szerokie, do tego marynarka, a pod nią miała białą koszulkę. Vazquez spięła swoje kręcone włosy, by móc łatwiej założyć na nie perukę. Wiedziała, że będzie tam wiele osób, którzy z wielką chęcią od razu by się rzucili jej do gardła, dlatego mimo wszystko, postanowiła się nieco przebrać. Zdawała sobie sprawę, że również sam fakt, że będzie w pobliżu Billy'ego będzie podejrzany dla jej wrogów, ale i tak postawiła na swoje przebranie. Poza tym, lubiła się stroić i szukać nowych kreacji. Dlatego pozostała przy tej wersji.

Zabójczyni założyła dokładnie na głowę perukę o rudych, krótkich i niezwykle kręconych włosach. Do tego dopasowała odpowiedni makijaż i po kilku minutach była już gotowa.

- Gdzie będziesz siedzieć? – pytał Mauricio, spoglądając na stojącą przed lustrem Narin.

- W tłumie, w drugim rzędzie. – odpowiedziała, poprawiając sobie przy tym szminkę. – Schowałam broń, nie znajdą jej. – uśmiechnęła się do niego. – W razie czego jej użyję. – westchnęła.

- Bądź ostrożna. – powiedział z nutką smutku, co przykuło jej uwagę. – Robię się stary i martwię się na zapas. – dodał z uśmiechem, gdy zobaczył jej minę.

- Wiesz... - podeszła do niego. – Co do señory Ximeny, wciąż nie powiedziałeś mi nic więcej. – przypomniała.

Mauricio przez chwilę ze smutkiem spoglądał na zmartwioną kobietę.

- Powiem... - powiedział po dłuższej chwili. – Nie martw się, wszystko w swoim czasie.

Narin uważnie go lustrowała po czym cicho westchnęła.

- Mauricio... - zaczęła po chwili. – Wiesz, że zabiłabym dla ciebie, prawda?

Serrano uśmiechnął się na jej słowa.

- Ja też bym dla ciebie zabił, chinita. – odpowiedział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top