3

Dzisiejszy dzień był słoneczny, a bezchmurne niebo odbijało się w tafli wody. Nad jeziorem było pełno ludzi oraz ich pupili. Stałam oparta o murek i czekałam na Niebo.

-- W słoneczny dzień wyglądasz jeszcze ładniej -- usłyszałam obok siebie.

Spojrzałam w bok i ujrzałam... Niebo! Wyglądał trochę inaczej na sucho. Jedno włosy były jasnobrązowe i postawione lekko do góry. Okulary przeciwsłoneczne założone na czoło, no i suche ubrania. Jedyne co się nie zmieniło to oczy. Niebo był w słonecznym nastroju.

-- Wooah! Ty wcale nie gorzej! -- powiedziałam z podziwem.

Uśmiechnął się promiennie i złapał za rękę.

-- Choć bo się tu usmażymy na tym słońcu! -- powiedział i pociągnął mnie lekko przez tłum ludzi.

Wyszliśmy obok leśnej ścieżki, w którą skręcił.

-- Gdzie Ty mnie ciągniesz?! Do lasu?! Niebo zwariowałeś?! -- powiedziałam lekko zdziwiona.

Zwolnił i zrównał ze mną krok.

-- Spokojnie. Niebo Cię nie skrzywdzi! Znam bardzo fajne miejsce gdzie płynie rzeka i nie ma wielu ludzi! -- powiedział i szturchnał mnie. -- No już! Nie rób takiej przestraszonej miny! -- dodał ze śmiechem i ścisnął mnie za rękę.

-- No dobrze -- powiedziałam w końcu, choć dalej niepewnie.

Szliśmy leśną ścieżką, pod kopułą koron drzew. W oddali usłyszałam szum wody, a po chwili zobaczyłam płynącą szerokim korytem między kamieniami rzekę. Usiedliśmy na wielkim kamieniu.

-- Rozmawiałem z rodzicami -- zaczął.

Spojrzałam na niego zachęcając do dalszej wypowiedzi. Westchnął po czym szeroko się uśmiechnął.

-- Nie muszę wyjeżdzać! A przynajmniej na razie. Zostanę do ukończenia swojej szkoły, jednak będę musiał się przyłożyć do nauki języka niemieckiego. Wyjaśniłem im wszystko i ostatecznie doszliśmy do porozumienia!

Uśmiechnęłam się. Poczułam ulgę i spokój.

-- Tak się cieszę! -- powiedziałam i zeskoczyłam z kamienia. -- Czyli Niebo jak na razie zostaje na swoim miejscu?

Zeskoczył z kamienia i podszedł do mnie.

-- Jak najbardziej. Z tym samym klimatem! -- powiedział czochrając mi włosy.

Nagle przyszedł mi do głowy pewnien pomysł. Chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę rzeczki. Pochyliłam się lekko nad wodą i włożyłam rękę do lodowatej wody.

-- Niebo patrz! -- zawołałam radośnie wskazując głową miejsce w wodzie.

Chłopak pochylił się nad rzeką, a ja w tym momencie pochlapałam go zimną wodą.

-- O Ty łobuziaro jedna! -- zaśmiał się i wytarł twarz w koszulkę. -- Nie myśl, że ujdzie Ci to na sucho. I to dosłownie -- dodał z uśmieszkiem.

Usiedliśmy na brzegu spuszczając nogi w dół.

-- Dlaczego nazwałeś mnie "Łezka"? - zapytałam.

Zastanawiałam się nad tym trochę i byłam ciekawa.

-- Jesteś jak deszcz, a raczej woda. Możesz przybrać dowolną postać pod wpływem emocji. Bez Ciebie nie istniałoby życie...

-- Ty jesteś jak niebo. Też możesz przybrać różny wygląd. Jednak bez Ciebie nie byłoby Twoich chmur, do których mogłabym uciec, by później spaść życiodajnym deszczem na ziemię... -- powiedziałam.

-- Jesteś częścią mnie. Jesteś moim odbiciem na tafli... Jesteś moją Łezką szczęścia, gdy Cię widzę i smutku, gdy Cię nie widzę -- oświadczył i złapał mnie za rękę. -- Byłabym zwykłym niebem bez Ciebie. A tak tworzymy zgraną parę. Ludzie nie wiedzą czego się po nas spodziewać... Uzupełniamy się nawzajem -- dodał.

Spojrzałam na niego. Właśnie wciągał mnie do lodowatej wody.

Weszłam powoli do rzeki i syknęłam.

-- Cholera, ale zimna!

-- Nie przesadzaj! Czas ocieplić klimat! -- powiedział z uśmiechem.

Podszedł do mnie i objął w pasie. Spojrzał mi w oczy i pochylił się nade mną.

-- Co deszcz złączył niech susza nie rozdziela...

Po tych słowach pocałował mnie delikatnie i przytulił do siebie.

Miał rację. Niebo mnie nie skrzywdzi. Ja też miałam rację. Niebo się nie zmienia, lecz klimat.

A klimat, który powstał teraz między nami był odczuwalny, ale tylko dla nas. I niech tak zostanie.

Nagle Niebo wziął mnie na ręce i skierował w miejsce gdzie było więcej wody.

-- Nie, nie, nie! -- krzyczałam, gdy odkryłam jego zamiary.

Złapałam się kurczowo jego koszulki.

-- Też Cię kocham -- powiedział i zanurzył mnie w zimnej wodzie.

Jako iż trzymałam się go mocno on sam też musiał zanurzyć się w wodzie.

-- Ugh! Zimno miii! -- powiedziałam szczękając zębami i wychodząc cała mokra z rzeki.

Niebo szedł obok mnie ściągając mokrą koszulkę. Zarzucił ją sobie przez ramię.

-- Zimno? Niemożliwe... Przecież jesteś taka gorąca... -- powiedział i szturchnął mnie, gdy wyszliśmy już z wody.

Tak. Niebo i jego łzy pasowały do siebie idealnie. Jak dwie krople wody. Jak niebo i jego odbicie... Oni zostali stworzeni dla siebie.

Niebo jest smutne i pochmurne -- spada deszcz. Zimne i oschłe pada śnieg. Złe powstaje burza i grad.

To oni tworzą za klimat.


Kiedyś siedząc na plaży, patrząc na morze i niebo zastanawiałam się czy faktycznie moment, w którym się łączą istnieje naprawę. Teraz nie mam żadnych wątpliwości.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Witam ^^
Ostatni rozdział ;D Mam nadzieję, że nie zanudziłam i nie zepsułam tego krótkiego opowiadania :D
Mam też ogromną nadzieję, że się spodobało ^^

Dziękuję z całego serca wszystkim czytającym i motywującym mnie do pisania!

Chciałabym jeszcze podziękować i polecić szanowną Panią MortsRead, która wykonała śliczną okładkę do mojego opowiadania za co jej jeszcze raz dziękuję!

Ciepło pozdrawiam ^^
~Ksiezniczkoholiczka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top