9.
- Spokojnie, panie Vanill. Mam dla pana dość interesującą propozycję.
- Kim jesteś i jak mnie znalazłaś? - Nick wycelował w nią nożem.
- Lily Bouviere i jak powiedziałam, mam dla pana propozycję. Sądzę jednak, że znacznie lepiej będzie nam się rozmawiało w środku niż na progu. Nie mam broni.
-No dobra, wejdź. Tylko wytrzyj buty, nie lubię bałaganu. - Nick cofnął broń i zaprosił Lily do środka. - Napijesz się czegoś?
- Proszę nie robić sobie kłopotów.
- Więc, jak mnie znalazłaś?
- Zobaczyłam pana w muzeum i śledziłam przez całą drogę. Czyżby planował pan jakąś kradzież?
- Skończ z tym panem. - skrzywił się Nick - Nie jestem aż tak stary. A co do kradzieży, nawet jeśli to co?
- Cóż, chce pana... chce Cię wynająć. Powiedzmy, że mam kaprys posiadania dwóch eksponatów wystawionych w muzeum. I potrzebuje mistrza w swoim fachu, który by je dla mnie zdobył.
- O jakie chodzi przedmioty? I o jakiej kwocie mówimy?
- Pozytywka i Jack z Pudełka. 20 000 dolarów. Za jedną zabawkę. Łącznie 40 000.
- No,no. Zaintrygowałeś mnie. Dlaczego właśnie te?
- Mówiłam, taki kaprys. Więc?
- Miło się robi z Tobą interesy, Lily. - Nick wyciągnął w jej stronę dłoń - Daj mi tydzień, a będziesz mieć to, czego chcesz.
- A ty będziesz mieć forsę. - Lily z uśmiechem uścisnęła dłoń mężczyzny.
********************
Kilka dni później
Nocna ciszę przerwało wycie alarmu. Z budynku muzeum wybiegli uzbrojeni strażnicy. Ulica była pusta. Po złodzieju nie było nawet śladu, zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. W tym samym momencie pod budynek zajechały policyjne radiowozy. Po kilku minutach zjawił się również dyrektor.
- Williams, coś zginęło?
- Tak, sir. Dwa eksponaty z kolekcji pana Jasona. Pozytywka i pajac w pudełku.
- Cholera...
Nick w tym czasie wyszedł z podziemi kilka przecznic dalej. Nikt poza nim nie wiedział, albo nie pamiętał, że kilkadziesiąt lat wcześniej wybudowano pod ulicami miasta tunele, które miały pełnić rolę dróg ewakuacyjnych lub schronów na wypadek nalotu. A jedno z wejść do nich znajdowało się właśnie w muzeum. Chłopak był wyjątkowo zadowolony. Tym razem naprawdę mu się pofarciło. Zdobył nie tylko zabawki, za które zgarnie kupę kasy, ale też zaopiekował się kilkoma innymi eksponatami. Teraz tylko sprzeda Lily zamówione przedmioty i będzie mógł wyjechać. Zostając tu dłużej niepotrzebnie by się naraził na zdemaskowanie.
Chłopak odetchnął głęboko rześkim, nocnym powietrzem. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając czy nikt go nie obserwuje. Jednak ulice były puste. Po cichu przekradł się na swój strych. Już w domu wyjął z torby skradzione przedmioty i zaczął je oglądać. Zastanawiał się, po co Lily potrzebne są takie starocie. Zgoda, były ładne, ale raczej niezbyt cenne. Ale skoro dziewczyna chciała zapłacić tyle kasy za jakieś graty, to nie miał zamiaru w to wnikać.
Odłożył na bok pozytywkę i wziął do ręki pudełko z Jackiem. Obejrzał je dokładnie, po czym pokręcił korbką. Zazgrzytał stary, nieoliwiony mechanizm. Rozległa się zniekształcona melodia "Pop goes to weasel", a z samej zabawki zaczął wydobywać się czarny dym. Zaskoczony chłopak odrzucił zabawkę.
- Witaj, przyjacielu! Chcesz się pobawić?
Przed Nickiem stał wysoki, czarno - biały klaun. Rozpoznał go. Choć nigdy go nie spotkał, to słyszał wielokrotnie o Laughing Jacku. Nick przełknął ślinę. W tym przypadku nawet jego strzykawki i skalpele były bezużyteczne. Stała przed nim nieśmiertelne istota, której zwykła broń nie była w stanie zabić.
- Nie chcesz się bawić? - klaun wybuchnął psychopatycznym śmiechem - Więc sam się pobawię...Tobą!
Nick odskoczył w bok, unikając szponów klauna. Chwycił nóż, choć wiedział, że to nikła obrona. Jack odwrócił się w jego stronę, po czym ponownie rzucił się na niego. Chłopak ponownie odskoczył, przejeżdżając nożem po brzuchu klauna.
- Hi hi hi! To nic nie da! - zachichotał Jack, chwytając Nicka za rękę.
Blondyn wrzasnął z bólu, gdy dłoń Roześmianego zacisnęła się na jego nadgarstku. Nóż upadł z brzękiem na podłogę. Poczuł jak szpony klauna wbijają się w jego skórę. Jack wzmocnił uścisk i po chwili kość Nicka pękła z trzaskiem. Z oczu chłopaka popłynęły łzy bólu. Klaun pchnął go na fotel i przybił jego dłonie do podłokietników.
- Zabawa będzie przednia! - zaśmiał się Jack, wbijając pazury w jego ciało.
Chłopak wył i wrzeszczał z bólu, gdy czarno-biały klaun zdzierał skórę z jego twarzy. Jego koszula szybko nasiąkła krwią. Jack zachichotał patrząc na swoje dzieło, ale to był dopiero początek. Zbliżył szpony do prawego oka Nicka, by po chwili wyrwać gałkę i zgnieść ją w palcach.
- B-błagam... przestań. - jęczał i płakał Nick, raz po raz pociągając nosem.
- Dlaczego? Przecież to taka fajna zabawa. - odparł Jack, rozrywając zakrwawioną koszulę młodego mężczyzny. Klaun dostrzegł wiszący nieopodal pas ze skalpelami i strzykawkami. Wyjął jedno ostrze. Zbliżył się do Nicka z psychopatycznym uśmiechem. Nocną ciszę rozdarł potępieńczy wrzask, gdy klaun jednym, szybkim ruchem rozciął ciało Nicka od klatki piersiowej po brzuch.
- Jesteś stanowczo za głośny. - skrzywił się Jack, rozwierając palcami usta blondyna. Drugą dłonią chwycił jego język, który następnie wyrwał i odrzucił w kąt.
Zagłębił dłoń w ranie i wyciągnął jelita chłopaka na wierzch. Śmiejąc cię szaleńczo rozciągnął je na całą długość pokoju. Oko Nicka powoli zachodziło mgłą, nie widział już wyraźnie. Z ust i rozciętego ciała wypływały strumienie krwi, która utworzyła ogromną plamę na podłodze. Z trudem spojrzał na Jacka, który ponownie się zbliżył. Klaun chwycił jego głowę w swoje szpony i mocno przekręcił, łamiąc chłopakowi kark. Kolejnym silnym szarpnięciem oderwał mu głowę, którą następnie położył na kolanach martwego mężczyzny.
Jack rozejrzał się po pokoju, szukając swojego pudełka. Jego wzrok przykuło jednak coś innego. Pozytywka, którą kiedyś już widział. Pozytywka zawierająca serce Jasona The Toy Makera. Jack warknął wściekle i podszedł do zabawki. Chwycił ją w szpony.
- Jason, złamałeś przysięgę. Miałem cię za przyjaciele, a ty pozwoliłeś żeby ktoś ukradł nasze skarby. - wyszeptał. - Nie zasługujesz na dalsze życie.
Klaun zacisnął dłoń zgniatając pozytywkę. Stare drewno z łatwością pękło pod naciskiem. Rozsypał się mechanizm wygrywający dawniej piękną melodię. Serce mordercy znanego jako Jason The Toy Maker zostało zmiażdżone. Jack wypuścił z dłoni szczątki pozytywki. Zabrał swoje pudełko i odszedł nucąc pod nosem "Pop Goes The Weasel".
W tym samym czasie
- Na zapleczu mam jeszcze inne lalki. Proszę za mną.
Młoda kobieta uśmiechnęła się do przystojnego, czerwonowłosego sprzedawcy i weszła do drugiego pomieszczenia. Usłyszała jak drzwi za nią się zatrzaskują, a klucz w zamku zostaje przekręcony. Odwróciła się przerażona. Krzyknęła gdy na jej oczach mężczyzna zaczął się zmieniać. Jego włosy stały się białe, a miodowe oczy przybrały kolor jadowitej zieleni. Skóra na jego rękach stała się czarna, jakby gniła. W dłoni dzierżył piłę.
- Pozwól się naprawić. - powiedział, unosząc broń - Będziesz naprawdę piękną lalką.
Skoczył ku niej, zamierzając się piłą. Dziewczyna odskoczyła, jednak ostrze lekko drasnęło skórę na jej ramieniu. Potwór warknął i ponownie rzucił się w stronę kobiety. Złapał ją za rękę i pchnął na ścianę. Uniósł broń gotowy do zadania ciosu. Nagle ryknął głośno, jakby z bólu. Piła wypadła z jego rękę. Upadł na kolana chwytając się za serce. Przerażona kobieta patrzyła jak jej niedoszły oprawca dosłownie rozpada się na kawałki. Zszokowana dziewczyna ominęła umierającego mężczyznę. Drżącymi rękami otworzyła drzwi i uciekła.
Po twarzy umierającego chłopaka spłynęła pojedyncza łza. Po chwili w piwnicy sklepu z zabawkami został tylko szkielet z resztkami gnijącego mięsa. Jason The Toy Maker przestał istnieć.
Następny dzień
Lily przyszła do mieszkania Nicka Vanilla. Już od progu uderzył ją specyficzny zapach. Zapach krwi. Weszła ostrożnie do środka i skierowała się jego pokoju. To, co zobaczyła zaskoczyło ją. Wszędzie była krew, a na fotelu znajdowały się zwłoki Nicka. Ktoś go wypatroszył i rozwłóczył jelita po całym pokoju. Na koniec oderwano mu głowę. Lily rozejrzała się po pomieszczeniu. Dostrzegła coś, co wyglądało jak kupka drzazg. Podeszła do tego i obejrzała dokładnie kawałki. To była pozytywka Jasona, zniszczona. Nigdzie jednak nie widziała pudełka z Jackiem. Dziewczyna zrozumiała, co się zdarzyło. Nick musiał nierozważnie wypuścić na wolność Laughing Jacka, który następnie urządził tu masakrę. I zapewne to klaun zmiażdżył pozytywkę dawnego przyjaciela. Lily wzruszyła ramionami i wyjęła notes z torebki. Wykreśliła nazwiska Nick i Jasona z listy. Żałowała tylko, że straciła szansę na unicestwienie Jacka. Teraz będzie to trudniejsze. Ale przynajmniej po raz kolejny nie musiała brudzić sobie rąk. Ostatni raz rzuciła okiem na to, co zostało z Nicka i szybko wyszła z mieszkania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top