17.

Minął kolejny tydzień. Lily z każdym dniem odzyskiwała formę. Codziennie też trenowała walkę z Sanguyem, jednym z proxy Skrolla. Mężczyzna był chyba jedyną osobą w miarę przyjaźnię do niej nastawioną. No i w jakiś sposób jej obecność tolerowała dziwna istota nazywana przez wszystkich Lamb. Ale chyba tylko dlatego, że była wyjątkowo posłuszna Skrollowi i robiła to, co on rozkazał. Reszta nie kryła się z niechęcią, zwłaszcza Lulu, która oczywiście dowiedziała się o wspólnej nocy Marka i Lily. Zrobiła partnerowi awanturę, co skończyło się tym, że Skroll prawie ją zabił. Bezoka szybko znalazła pocieszyciela w postaci Dietricha.

Lily z zadowoleniem obserwowała narastające wśród proxy Skrolla nastroje do buntu. Miała nadzieję, że Skroll sam pozbędzie się swoich pomocników. Ale pierwsza do odstrzału będzie Lulu. 

Lily weszła do salonu, gdzie siedziała jej przeciwniczka. Miała nadzieję, że Lulu da się łatwo sprowokować. Skroll zapowiedział swoim ludziom, że każdy atak na Lily będzie karany śmiercią.

- Biedna, mała Lulu. Jak to jest stracić łaski swojego kochanka? Myślałaś, że taki mężczyzna jak Skroll będzie z Tobą już na zawsze?

- Ty suko! Nie wiem, co ty kombinujesz, ale nie pozwolę, żeby ci się to udało! - zawarczała wściekle Lulu.

- Doprawdy? A co ty możesz? Zabijesz mnie?

- Z największą chęcią - Lulu rzuciła się na Lily z pięściami.

Dwie kobiety tarzały się po ziemi, okładając się nawzajem pięściami i szarpiąc za włosy. Lulu za wszelką cenę starała się dosięgnąć oczu przeciwniczki. Zamierzała potraktować ją tak swoje ofiary i pozbawić ją gałek ocznych. Lily zdołała zepchnąć ją z siebie, po czym szybko zerwała się z podłogi. Lulu zrobiła to samo i rzuciła się na Lily z nożem, ukrytym dotąd w pochewce przymocowanej do uda pod sukienką. Lily uchyliła się przed ciosem, jednak ciut za wolno. Ostrze przejechało po jej ramieniu, zostawiając krwawą szramę. Dziewczyna syknęła z bólu.

Lulu szykowała się do zadania kolejnego ciosu, gdy poczuła uścisk na nadgarstku. Chwyt się wzmocnił i dziewczyna wypuściła nóż z ręki.

- Czego nie zrozumiałaś, gdy mówiłem, że nikt nie ma prawa atakować Lily?

- Mark, proszę! Puść! To ona zaczęła, sprowokowała mnie - błagała Lulu - To podstępna żmija. Wiem, że coś kombinuje!

- Zamknij się! Nie zamierzam cię dłużej słuchać. Skoro lekceważysz moje rozkazy, to posłużysz innym za przykład.

Skroll wywlókł Lulu na zewnątrz, zwołując po drodze wszystkich swoich proxy. Jego słudzy posłusznie wylegli na zewnątrz, pomimo dziennej pory. Jak Lily zdążyła zauważyć, Skroll i jego ludzie preferowali nocny tryb życia i rzadko wychodzili za dnia. Dlatego też okna w ich domu były pozabijane deskami, żeby nie promienie słoneczne nie dostawały się do środka. Tylko wyznaczeni strażnicy przebywali poza domem za dnia.

- Niektórzy zapominają kto tu jest szefem! - zaczął Skroll - Ignorują moje rozkazy. Lulu wbrew mojej woli zaatakowała naszą sojuszniczkę i chciała ją zabić. Najwidoczniej byłem wobec niej zbyt pobłażliwy.

Proxy Skrolla słuchali jego przemowy z pokorą, ale uważne oczy Lily dostrzegały w ich oczach gniew.

- Nie myślcie, że kara ją ominie! I ostrzegam, że każdego, kto złamie ustalone zasady, czeka ten sam los!

Mówiąc to, zatopił pazury doczepione do rękawicy w gardle Lulu, rozrywając je. Dziewczyna zakrztusiła się krwią, która buchnęła jej z rany. Szybko się wykrwawiała. Skroll rzucił bezwładne ciało Lulu na ziemię.

- Dietrich, pozbądź się trupa. Najlepiej nakarm nią aligatory - warknął Skroll, kierując się z powrotem do domu - Wracajcie do swoich zajęć.

- Rozkaz, panie - szepnął Dietrich.

Dietrich zabrał ciało Lulu. Wbrew rozkazowi swojego szefa nie zamierzał topić jej zwłok w bagnie. Nie zasłużyła na to. Mężczyzna nazbierał gałęzi, z których ułożył prowizoryczny stos. Ułożył na nim zwłoki bezokiej, po czym podpalił go. Ze smutkiem przyglądał się płomieniom powoli pochłaniającym ciało kobiety, którą skrycie kochał.

- Pomszczę cię Lulu, przysięgam. Skroll i ta suka zapłacą za Twoją śmierć.

W tym samym czasie

- Co się tam wydarzyło? - niebieskie oczy Skrolla skupiły się na Lily.

- Nic, ta wariatka po prostu się na mnie rzuciła.

- Na pewno? Twierdziła, że ją sprowokowałaś

- Proszę cię, tylko się z nią przywitałam - parsknęła Lily - Wygląda ci to na prowokację? Najwyraźniej Lulu nie mogła pogodzić się z tym, że straciła twoje względy.

- W sumie Lulu zawsze była o mnie zazdrosna - Skroll wzruszył ramionami.

- I chyba miała ku temu powody - Lily usiadła na kolanach mężczyzny.

- Cóż, nigdy nie lubiłem ograniczeń - zaśmiał się mężczyzna.

- I to nas łączy - Lily wpiła się w usta Skrolla. Ten chętnie oddał pocałunek. Po chwili oboje przenieśli się na łóżko.

Trochę później, w piwnicy

- Zgadzacie się ze mną? - Dietrich spojrzał na pozostałych proxy.

- Tak, Skroll jest szaleńcem, któremu nie możemy już ufać - przytaknął The Unknow Killer.

- Wchodzę w to - dodał Samael - Już dawno powinniśmy wzniecić bunt.

- Kiedy zaatakujemy? - spytała Eliza Lock'sman bawiąc się swoim toporem.

- Dziś. Jeszcze tej noc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top