16.
Minęło kilka dni od rozmowy Lily i Skrolla. Dziewczyna odzyskała nieco siły i zdecydowała się wyjść z pokoju. Zeszła po rozpadających się schodach. Weszła do jednego z pomieszczeń, które okazało się czymś w rodzaju salonu. A przynajmniej kiedyś nim było. W środku znajdował się młody mężczyzna, wyglądał na dwadzieścia kilka lat. Miał blond włosy, żółte oczy i czerwoną skórę. W jego spojrzeniu można było dostrzec pogardę i nienawiść.
- Dziwka! - warknął na widok Lily. W jego dłoni pojawiła się płonąca kula, którą posłał w stronę dziewczyny. Lily instynktownie padła na ziemię. Sięgnęła do cholewki i wyciągnęła srebrne ostrze. Podniosła się do klęku i rzuciła w chłopaka nożem. Ten jednak był szybszy, odsunął się, a nóż wbił się w ścianę. Blondyn warknął wściekle i rzucił się na Lily. Osłabiona dziewczyna nie zdążyła odeprzeć ataku. Przeciwnik przygwoździł ją do podłogi i zaczął dusić. Był silny, szybko zaczęła tracić oddech, jednak nie zamierzała się poddać. Skoro przeżyła walkę z samym Slendermanem, to nie miała zamiaru zabić się jakieś podrzędnemu demonowi. Uniosła dłoń i wbiła mu paznokcie w twarz. Przeciągnęła pazurami po jego skórze, zostawiając krwawe szramy. Mężczyzna syknął z bólu i poluzował uścisk. Lily zebrała wszystkie swoje siły i zrzuciła z siebie przeciwnika. Zerwała się z podłogi i podbiegła do wbitego w ścianę noża, który wszarpneła z muru. Blondyn również podniósł się z ziemi, po czym ponowił atak. Tym razem Lily była gotowa i zdołała zranić go w ramię. Oczy mężczyzny zapłonęły gniewem. Znów wytworzył kulę ognią, tym razem znacznie potężniejszą. Chciał już posłać ją w stronę Lily, gdy rozległ się głos Skrolla.
- Dietrich! Przestań! Jakie wydałem rozkazy?
- Wybacz mi panie - blondyn spokorniał i wchłonął ogień - Ale ta zdzira...
- Ta zdzira, jak ją nazywasz, jest naszą sojuszniczką - Skroll chwycił chłopaka za gardło - Zabroniłem ją zabijać. Na razie.
Choć ostatnie słowa Skroll powiedział szeptem, to Lily dobrze go usłyszała. Jednak nie dała tego po sobie poznać. Wiedziała, że ich umowa jest tylko pozorna. Gdy przestaną być sobie potrzebni, zdradzą się nawzajem. I jedno z nich na pewno zginie. Lily miała jednak nadzieję, że to Skroll przegra. A jeśli dobrze to rozegra, to Mark Petterson zginie w walce ze Slendermanem. Będzie tylko musiała uważać na jego proxy. Zwłaszcza na tego Dietricha.
- Możesz odejść - Skroll rzucił chłopaka na ziemię. Dietriech wstał i ruszył do wyjścia, rzucając Lily nienawistne spojrzenie.
- Wybacz za mojego proxy.
- Myślałam, że słynny Skroll potrafi zdyscyplinować swoich sługusów.
- Potrafię - warknął Skroll.
- Właśnie widziałam - skrzywiła się Lily.
- Słuchaj, zabiłaś kilku moich ludzi. Nie dziw się, że pozostali cię nienawidzą.
- Dlaczego więc zdecydowałeś się na sojusz ze mną?
- Może dlatego, że w jakiś sposób mnie fascynujesz? Zabiłaś jednych z najlepszych moich ludzi. Creepy Friend był moją prawą ręką. Piper jako jedyna kobieta w moich szeregach zasłużyła sobie na pięć blizn. Wykończyłaś wielu morderców. Walczyłaś z samym Slendermenem. Nie było jeszcze takiej jak ty pośród nas - Skroll zbliżył się do Lily.
- Nas?
- Nas morderców, creepypastowych legend - szepnął jej do ucha. Lily czuła jego gorący oddech na skórze.
- Ale ja nie jestem jedną z was - Lily spojrzała mu w oczy.
- Tak myślisz? - zachichotał Skroll i zbliżył usta do ust Lily. Od pocałunku dzieliły ich milimetry.
- Mark? Jesteś tu? - rozległ się kobiecy głos. Skroll odsunął się od Lily
- Tak, wejdź.
Do pokoju weszła młoda, czarnowłosa kobieta bez oczu. Pomimo niepełnosprawności poruszała się bardzo pewnie.
- Kto tu jeszcze jest?
- Nasz gość. Lily,poznaj Lulu, moją partnerkę.
- Witaj. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej - przywitała się czarnowłosa.
- Zdecydowanie. Nawet nawiązałam bliższą znajomość z jednym z proxy Skrolla.
- Chyba nie rozumiem... Mark, chciałam porozmawiać. Na osobności.
- To ja was zostawię - Lily skierowała się do wyjścia. W drzwiach odwróciła się jeszcze w stronę Skrolla i posłała mu wiele mówiące spojrzenie.
- Nawet nie myśl o tym, że wylądujesz w łóżku z tą dziewuchą - Lily usłyszała ostry szept Lulu. Postanowiła trochę podsłuchać.
- Och, myślisz, że mam zamiar cię zdradzić? - zakpił Skroll.
- Nie jestem głupia. Myślisz, że nie wiem o Piper? O Cannibine? O Elizie? O Wolf girl? O tych wszystkich zdzirach, które pchały ci się do łóżka, żeby zostać proxy albo awansować w hierarchii?
- No i? Pamiętaj, że to ja jestem szefem - wysyczał Mark, zaciskając rękę na gardle Lulu - Mogę robić co chce i sypiać z kim chce. Nie jesteś nie zastąpiona Lulu. To, że cię kocham nie znaczy, że cię nie zabiję, jeśli będziesz nieposłuszna.
Mark odepchnął od siebie partnerkę i skierował się do wyjścia. Lily szybko uciekła do pokoju, nie chciała narazić się Skrollowi. W jej głowie zaczął kiełkować pewien plan. Miała nadzieję, że Mark dobrze odczytał jej spojrzenie.
Resztę dnia Lily spędziła w swojej tymczasowej sypialni. Tam też samotnie jadła obiad i kolację przyniesione jej przez jednego z proxy Skrolla. Wykorzystała ten czas na dopracowanie planu. Skroll powinien zginąć w walce ze Slenderem. Ale najpierw będzie musiała pozbyć się jego kochanki. I sługusów. Najlepiej będzie, jeśli pozabija ich sam Skroll. Z tego co o nim wiedziała, to często karał swoich ludzi śmiercią, nawet za najdrobniejsze uchybienia. Będzie musiała się postarać, żeby doszło do buntu w Skrollverse. Ale na początek trochę się zabawi. Oczywiście jeśli Mark się zjawi.
Oczekiwania Lily się spełniły. Była już późna noc, gdy ktoś wszedł do jej sypialni. Tym kimś był Skroll. Lily uśmiechnęła się i wstała z łóżka. Podeszła do mężczyzny kołysząc zalotnie biodrami. Spojrzała mu odważnie w oczy i rozwiązała szlafrok, który następnie zsunęła z ciała. Mark zlustrował smukłe ciało Lily poznaczone gdzieniegdzie bliznami. Zatrzymał na dłużej wzrok na jej piersiach. Spodobały mu się. Były takie, jakie najbardziej lubił - nie za duże i nie za małe. Mężczyzna uśmiechnął się, po czym przygarnął do siebie dziewczynę i mocno wpił się w jej usta. Lily musiała przyznać, że Skroll naprawdę nieźle całuje. Kilka minut później oboje wylądowali w łóżku.
*****************
- Lulu?
- Tu jestem Dietrich - dziewczyna wyłoniła się zza drzewa.
- O czym chciałaś porozmawiać?
- O Skrollu. I jego szalonych pomysłach. Ten cały sojusz... Wszyscy o tym mówią.
- I wszyscy są wściekli. Suka zabiła czworo z nas, w tym prawą rękę szefa, a on zdaję się być nią zafascynowany.
- Nie przypominaj mi - Lulu zacisnęła pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę - Mark nie powinien już dowodzić.
- Co sugerujesz?
- Bunt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top