1.

Młoda kobieta przedzierała się przez zarośla gdzieś w zachodniej Wirginii. Szukała ruin "Papa Grande Magic Show". Katana przewieszona przez jej plecy co chwila zahaczała o gałęzie. Potykała się o kamienie i splątane chaszcze. To jednak nie miało znaczenia. Jedyne, co teraz się liczyło, to odnalezienie kryjówki morderczego magika. I zabicie go.

W końcu jej oczom ukazał się zrujnowany budynek. Dawniej, za czasów świetności, był za pewne perłą architektury. Teraz, opuszczony i zaniedbany, straszył obsypującym się tynkiem i zabitymi oknami. Kobieta cicho przekradła się pod budynek. Szukała obluzowanych desek. W końcu trafiła. Zwinnie wspięła się na okno i wślizgnęła do środka. Zdjęła katanę z pleców i ujęła ją w dłoń. Była gotowa.

Zamknęła oczy i skupiła się na planach budynku, które studiowała w Bibliotece. W jej pamięci pojawiły się obrazy, nakładały się, łączyły ze sobą. W końcu zlały się w jeden. Już wiedziała jak iść. Ruszyła przed siebie. Pod stopami chrzęściły odłamki szkła. Deski skrzypiały przy każdym jej kroku. Kierowała się ku scenie. Była pewna, że właśnie tam znajdzie swojego przeciwnika. Mówią, że śmierć na scenie to zaszczyt dla artysty. Więc wyświadczy Grande tę jedną łaskę. Zabije go tu, gdzie przed laty zabawiał ludzi swoją sztuką.

Zbliżała się do sceny. Czuła to. Narastający smród rozkładających się ciał i starej krwi.

- Grande! - krzyknęła wchodząc do sali.

Odpowiedziała jej cisza. Rozejrzała się. Odrapane ściany, wyblakła, podarta kurtyna. Porozrzucane krzesła. Na nielicznych fotelach siedziały szkielety dawnych ofiar magika. Do jej uszu doszedł jakiś hałas. Zwróciła się w stronę kulis. Dostrzegła cień jakiejś postaci. Ujęła mocniej katanę. Na scenę wtoczył się mężczyzna, którego szukała. Szykowała się na atak. Grande jednak zachwiał się i upadł na kolana. Trzymał się za serce. Czołgał się w jej kierunku.

- Pomóż... mi... błagam... - wycharczał.

-Mam ci pomóc, starcze? - zakpiła - Dlaczego?

- Proszę... moje...serce...

- Czyż to nie zabawne? Taki słynny morderca, a umiera na głupi zawał. Miałam cię zabić, ale Kostucha mnie wyprzedziła. Cóż, bywa. Obyś smażył się w piekle.

Dziewczyna odwróciła się od umierającego mężczyzny. Schowała katanę do pochwy i ruszyła ku wyjściu. W drzwiach odwróciła się jeszcze i spojrzała w kierunku Grande.

- Jak spotkasz w piekle Smileya, przekaż mu pozdrowienia od Lily Bouviere - rzuciła, po czym zniknęła w ciemnościach. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top