Rozdział 3

- Dlaczego wcześniej o tym nie powiedziałeś? - Zapytał z wyrzutem Crowley. Myślał, że Halt mu ufa.
- Wybacz ale naprawdę nie mogłem o tym powiedzieć nikomu innemu. Pomyśl, co by się stało, gdyby Will wcześniej dowiedział się o swoich rodzicach? Poza tym... Chciałem mu to powiedzieć osobiście... - Mruknął. 
- Gdy zostanie twoim uczniem, mam rację? - Dopytał Gilan wzdychając. 
- Tak... - Powiedział cicho. - Poza tym, naprawdę uważasz, że dziecko zniosłoby takie rewelacje spokojnie? 
- Nie... 
- No właśnie. - Westchnął Halt. 

Zwiadowca siedział w swojej małej chatce i czytał raporty, gdy nagle usłyszał pukanie do drzwi. Prawie podskoczył ze strachu, bo nie słyszał ostrzegawczego rżenia jego konika. Wyjął saksę i powoli podszedł do drzwi. Otworzył je i... Jego oczom ukazali się trzej, związani, mężczyźni. Zwiadowca popatrzył po nich, a następnie jego wzrok przykuła średniej wielkości skrzynia z karteczką "zajrzyj". Halt powoli otworzył ją, a jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy zdał sobie sprawę, że ma w rękach dowody. Zaczął je czytać, a w miarę pochłaniania kolejnych zdań zorientował się, że ci trzej mężczyźni są przestępcami. Przeniósł na nich swój wzrok, a w jego oczach błysnęła czysta furia, gdy przeczytał, co chcieli zrobić związani mężczyźni. Chwycił jednego za ubranie i przycisnął do drewnianej ściany. Przez chwilę miał tak straszną ochotę wbić mu nóż w gardło, że musiał stanąć i chwilę głęboko oddychać, żeby się uspokoić. 

Czym prędzej pobiegł do stajni i osiodłał Abelarda, po czym związał razem mężczyzn, a linę przywiązał do siodła dodatkowo łapiąc jej koniec, by więźniowie na pewno nie uciekli. Wziął skrzynię z dowodami i ruszył w stronę zamku. 

Strażnicy zdziwili się, gdy zauważyli zwiadowcę z trzema związanymi ludźmi obok, ale ostatecznie przepuścili go i posłali po barona Aralda. 

- Co chcieli zrobić?! - Zapytał w niedowierzaniu baron, gdy zwiadowca wyjaśnił mu wszystko. 
- Chcieli porwać trzy dziewczyny z pobliskiej wsi i wymordować każdego, kto stawiłby opór. - Powtórzył wściekły Halt i spiorunował wzrokiem stojącą obok niego trójcę, otoczoną strażnikami. Zwiadowca wyczytał nazwiska trzech dziewcząt, a dwóch żołnierzy rzuciło się na związanych mężczyzn. 
- Moją córkę! Zabiję! - Wrzasnął jeden. 
- Tylko spróbujcie tknąć moją córkę albo moją siostrzenicę! Rzucę was wilkom na pożarcie! - Dodał drugi. Koledzy szybko ich odciągnęli i przeprosili zwiadowcę i barona. 
- Te pobicia to też wy?! - Warknął jeden z żołnierzy, a Halt momentalnie spoważniał.
- Jakie pobicia? - Spytał.  Żołnierz rzucił więźniom spojrzenie godne Śmierci i przeniósł wzrok na zwiadowcę. 
- Gdy moja córka wróciła pewnego dnia do domu była poobijana, blada jak ściana i bliska płaczu. Zapytałem się, co się stało, a ona powiedziała, że gdy wracała do domu zaczepiła ją jakaś trójka mężczyzn i powiedzieli, żeby z nimi poszła. Ona oczywiście się nie zgodziła, a ci usiłowali wziąć ją siłą co prawie by się im udało, gdyby nie jakiś mężczyzna, który stanął w jej obronie. - Warknął żołnierz i znowu wściekły popatrzył na mężczyzn. 
- Chwilę. - Wtrącił Halt i szybko przeszukał skrzynię. Po chwili wyciągnął z nich plik kartek. - Tak, to też oni. - Stwierdził przeszukując dowody. Żołnierz warknął wściekle i gdyby nie to, że był przytrzymywany przez kolegów, zapewne znów rzuciłby się na mężczyzn. 
- Skąd to masz? - Spytał baron Arald zaglądając zwiadowcy przez ramię. 
- Znalazłem obok nich, gdy ktoś podrzucił ich pod moje drzwi. 
- Myślałem, że sam ich złapałeś. - Baron zmarszczył brwi. 
- Nie. Czytałem raporty, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, że Abelard mnie nie ostrzegł ale potem pomyślałem, że mogłem go nie usłyszeć. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem tę trójkę wraz ze skrzynią pełną dowodów na ich winę. 
- Dlaczego nasze dzieci? - Spytał żołnierz. Jeden z mężczyzn wzruszył ramionami, na co żołnierz wyrwał się kolegom i podniósł niedoszłego porywacza. Jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. - Ja cię znam... - Powiedział.

***

Wielki powrót Łowcy! Kto się cieszy? XD

Do przeczytania, 
- HareHeart.        

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top