Rozdział 12
- Idź jeszcze pospać, co? - Spytał cicho i mocniej przytulił syna.
Will pociągnął nosem i przetarł oczy, do których ponownie napłynęły łzy.
- Nienawidzę go... - Szepnął cicho. - Nienawidzę. - Powtórzył przytulając się do swojego ojca.
Daniel cieszył się, że w porę odnalazł syna... Martwił się, jakby sobie poradził, gdyby nadal był sam.
,,Przecież to jeszcze dziecko...", westchnął w myślach przytulając Willa.
- Dlaczego on mnie tak prześladuje? - Spytał cicho chłopak, wlepiając swoje brązowe tęczówki w oczy ojca. - Nigdy się od niego nie uwolnię... - Dodał płaczliwie.
No tak... Gdy Daniel rozmawiał z baronem Araldem o komnatach, zapomniał o jednej rzeczy.
Will tragicznie znosił sypianie w pomieszczeniach.
Jego mózg zakodował sobie, że w zamkniętym pomieszczeniu nie jest bezpieczny. Chłopak przesypiał spokojnie noce tylko, gdy spał zwinięty pod jakimś drzewem lub na gałęzi.
Daniel rozumiał, że lęk jego syna wziął się od prześladowania przez wyższego blondyna. Will na hasło ,,Horace", od razu szukał zagrożenia, a w jego oczach lśnił strach i to paskudne uczucie bezsilności, którego oboje tak nienawidzili.
Mężczyzna zorientował się, że Will usnął mu w ramionach, więc powoli i delikatnie położył go do łóżka, przykrył go kołdrą i przeczesał jego włosy dłonią, by nie wchodziły mu do oczu.
Wyszedł z komnaty Willa i poszedł do siebie.
Położył się na łóżku i zamknął oczy, zasypiając dopiero po paru minutach.
Rano obaj wstali wcześnie - w końcu, obydwaj codziennie mieli mnóstwo zadań.
Zgarnęli swoje rzeczy i powolnym krokiem ruszyli w stronę stajni, gdzie mieli już przygotowane konie.
- Willu, zaczekaj! - Usłyszał za sobą i odwrócił się, marszcząc brwi, gdy w biegnącym mężczyźnie rozpoznał Halta.
Zwiadowca stanął obok chłopaka i po chwili wyciągnął do nie go dłoń. Will zamrugał, zdziwiony, po czym nieśmiało wyciągnął dłoń do zwiadowcy i uścisnął jego kończynę.
- Powodzenia. - Powiedział cicho, kładąc drugą dłoń na ramię młodzieńca. Will poczuł, że ktoś stoi obok niego i uśmiechnął się do swojego ojca.
- Możemy ruszać? - Spytał i z nutką rozbawienia przeczesał chłopakowi jego kasztanowe włosy.
- Oczywiście. - Zaśmiał się chłopak i złapał ojca za nadgarstek, uniemożliwiając mu tym samym dalsze męczenie i psucie jego ciemnych włosów.
- Do zobaczenia. - Powiedział Halt i ponownie wyciągnął dłoń, tym razem do Daniela. Mężczyzna uśmiechnął się i mocno uścisnął dłoń zwiadowcy.
- Wrócimy. - Powiedział. - Nie martw się. - Dodał i położył dłoń na ramieniu Halta.
Po chwili Daniel objął Willa i poprowadził go w stronę koni.
Oba konie były czarne jak noc, z czarnymi uprzężami.
Arald wcześniej wytłumaczył Danielowi ich plan. Mieli ruszyć do Araluenu, gdzie będzie czekał na nich statek, wsiąść na niego i dopłynąć do Skandii.
Daniel westchnął i popatrzył na swojego syna. ,,Jest taki młody...", pomyślał. Mimo wszystko wiedział, że takie misje z reguły nie kończą się powodzeniem. Jego żona, a matka Willa, lubiła mówić, że los ma określony plan dla całego świata i niweluje przeszkody, które zagrażają jego harmonii.
- Tak bardzo mi ją przypominasz... - Szepnął cicho, nadal lustrując Willa wzrokiem i dopiero po chwili zorientował się, że powiedział swoje myśli na głos.
- Co? - Zapytał chłopak ruszając. Daniel po chwili dogonił go i westchnął cicho.
- Przypominasz mi twoją matkę. - Powiedział, a po chwili uśmiechnął się smutno.
- Przecież mówiłeś, że na początku wszyscy wzięli ciebie za mnie. - Wtrącił Will przejeżdżając przez bramę. - To chyba oznacza, że jestem bardziej podobny do ciebie. - Mruknął i zmarszczył brwi.
- Chodzi mi o charakter, dzieciaku. - Zaśmiał się Daniel. - Jesteś identyczny, jak ona... - Mruknął i uśmiechnął się, zamyślony.
- Och... - Mruknął chłopak, a dobry nastój lekko z niego wyparował.
- Jestem pewien, że jest z ciebie dumna, gdziekolwiek teraz jest. - Powiedział cicho, na co Will odwrócił delikatnie głowę i popatrzył mu w oczy, po chwili uśmiechając się z wdzięcznością.
- Dzięki, tato. - Powiedział prosto z mostu, a Daniel poczuł rozlewające się w jego serce ciepło. Mimo, że kochał swojego syna, za każdym razem, gdy na niego patrzył, czuł dziwny smutek i tęsknotę. Cholernie tęsknił za jego matką... Pierwszą i jedyną miłością jego życia.
Spojrzał kątem oka na Willa i od razu zobaczył jego matkę. Westchnął cicho i wbił spojrzenie w drogę.
Resztę drogi przejechali w ciszy, zatrzymując się dopiero pod wieczór.
- Poszedłbyś pozbierać chrust? - Zapytał, na co chłopak pokiwał głową.
Will ściągnął siodło z konia, przywiązał go do jakiegoś pobliskiego drzewa i zaczął go wycierać, w tle ciągle słysząc prośbę ojca, by poszedł nazbierać chrustu na ognisko.
Wytarł konia, napoił go i nakarmił, po czym ruszył w gęsty las, biorąc ze sobą łuk, kołczan ze strzałami oraz saksę. Znał swoje umiejętności. Nie potrzebował niczego więcej.
Gdy przeszedł jakieś 500 metrów, zauważył jakiś wysuszony krzak.
Przykucnął przy nim i zaczął zbierać suche gałęzie, krzywiąc się, na trzaski, jakie te z siebie wydawały.
Westchnął cicho i podniósł się, nasłuchując, czy nic go przypadkiem nie śledzi, po czym powoli odwrócił się, i spokojnym krokiem ruszył w stronę obozowiska.
Ułożył gałęzie w niewielki stosik i rozpalił ogień.
Chwilę dmuchał na niewielką iskierkę, a gdy ta się rozpaliła, położył na nią więcej suchego drewna i zadowolony obserwował, jak ogień powoli liże krzak.
- Teraz możesz jeszcze wyciągnąć podpłomyki. - Dobiegł go głos Daniela, który właśnie wycierał swojego konia.
Chłopak posłusznie wyciągnął posiłek i podgrzał wodę na kawę.
- Wiesz, co lubię. - Zaśmiał się jego ojciec.
- Ja też, tato. Ja też... - Mruknął po chwili rozlewając napar do dwóch kubków.
Podał kubek Danielowi, a on się uśmiechnął, czując jego ciepło w dłoniach. Wziął łyk i od razu poczuł, jak gorąca kawa rozgrzewa jego ciało i duszę.
- Trzymaj. - Mruknął chłopak podając ojcu podpłomyk z mięsem. - Smacznego. - Dodał i uśmiechnął się ciepło.
- Dzięki i nawzajem, synu. - Powiedział i objął Willa ramieniem.
Szybko zjedli swój posiłek, zagasili ognisko i ułożyli się obok siebie. Daniel zamknął oczy i uśmiechnął się, czując, jak Will tuli się do niego. Odwrócił głowę i oparł brodę o głowę Willa.
- Dobranoc, tato. - Powiedział Will. - Kocham cię. - Dodał, na co Daniel otworzył szerzej oczy. Po chwili uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach zalśniły łzy. Przytulił mocniej Willa modląc się, by się przy nim nie rozkleił.
- Dobranoc, Willy. - Szepnął. - Ja ciebie też. - Dodał i poczuł, że chłopak zasnął.
***
JAKIE CUUUTEEEEEE!!!!!!
Awwww ^^
Szybko trzeba kończyć te książki!
Legendarny Fanfic już czeka!
Mam napisane 25 rozdziałów XDDD
Do przeczytania,
- HareHeart.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top