I rozdział. Rozpoczęcie

Jestem zwykłym dwudziestoletnim mężczyzną, który jak każdy z was chciał spełnić swoje marzenia, ale jak to bywa w życiu los miał co do mnie inne plany. Dzień był jak każdy inny robiłem to co zwykle internetowe wyzwania, które dawały smaczek mojemu zwykłemu  życiu. Wtem dostałem powiadomienie - wyzwanie od gracza ,,Dark powers''.
,,Jeśli czujesz się na siłach weź udział w moim wyzwaniu"
 ,,,,,,,,      ,,,,,,,,
|Tak|       |Nie|
'''''''''     ''''''''''
Byłem bardzo ciekaw tego wyzwania muszę przyznać, że mnie zaintrygowało. Na początku zastanawiałem się czy wziąć w nim udział, ale pomyślałem ,, Co mi się może stać?
Przecież i tak nie mam nic do stracenia"  Jednak w rzeczywistości okazało się inaczej.
Pomyślałem wtedy, żę będę miał najwyżej niezwykłe doświadczenie, którego, bym w normalnym  życiu  nie doświadczył. Postanowiłem kliknąć myszką w napis ,,Tak''. Jego wyzwaniem było przetrwanie w innym świecie... Myślałem, że to jakiś głupi kawał, ale nagle komputer złapał mnie za rękę i zaczął mnie wciągać do siebie. Nie wiem co to dokładnie było, ale czułem się wtedy  tak jakby sciągała mnie jakaś nieznana dotąd siła. Próbowałem się bronić przed tym, ale byłem po prostu zbyt słaby. Nie byłem w stanie zatrzymax tego procesu... No i  po tym wydarzeniu dalej nic nie pamiętam co się  ze mną działo. Obudziłem się wtedy w lesie co mnie bardzo zaskoczyło. Nagle jakaś postać do mnie podeszła i przysunęła do mnie miecz groźnie pytając.


- Kim jesteś? Szpiegiem? - zapytała groźnie, acz stanowczo. Wtedy z lasu wyszła druga postać podobniedo niej  ubrana...

- Ledier przestań go straszyć - usmiechając się do nas.

- On jest na pewno szpiegiem popatrz na niego dziwnie jest ubrany i do tego wygląda podejrzanie... - Rzeczywiście byłem ubrany nieco inaczej od nich nosiłem szarą koszulę z kurtką i jeansy, ale to nie znaczy, że już mają mi grozić mieczem i oskarżać o szpiegostwo...

- No z tym masz rację. - Patrząc na mnie z utkwionym wzrokiem.  - Nie jest ubrany jak tutejsi... -  Zauważyła.
 
- Kim jesteś? - Zapytała z uśmiechem na ustach nie chcąc mnie wystraszyć.

- Jak jej powiem, że pochodzę z innego świata już widzę jak mi uwierzy... - Pomyślałem nie pokazując po sobie kwaśnej miny, aby nie uznali mnie za tego szpiega, więc wymyśliłem historię od której zaczęło się moje nowe życie.

- Jestem podróżnikiem i nic więcej - otrzepując się z kurzu po teleportacji do tego świata i wstając na własnych nogach.

- Doprawdy, a te ubrania to? - Patrząc na mnie bardziej podejrzliwie.

- A to tylko jest ten tego... - Poczułem dziwne mrowienie w głowie coś mi mówiło, że coś się zbliża i, że trzeba zrobić unik nie umiem w tej chwili tego wytłumaczyć... - Uważaj! - Nie wiem dlaczego  krzyknąłem. Zrobiłem to imuplsywnie na szczęście nie żałowałem tego błędu, ponieważ chwilę później kula ognia, przeleciała obok nas zostawiłaby tylkopo niej  popiół gdyby nie moja interwencja.

- Co ty do cholery...? - Jednak przerwała w chwili gdy zobaczyła przelatujacą obok niej kule ognia. Zrozumiała, że uratowałem jej życie.

- Ja... Ja... wybacz nie wiem co we mnie wstąpiło i po prostu...- Wstałem z niej po czym bez namysłu uciekłem w głąb lasu nie potrafiąc zrozumieć co się dokładnie stało...

W czasie ich rozmowy uciekłem z miejsca zdarzenia rozmyślając nad tym co mnie spotkało i nad tymi dziwnymi umiejętnościami nie wiem o czym dokładnie rozmawiali, ale chyba o mnie, ponieważ po chwili się rozdzielili. Tamten drugi pobiegł za mną. Naprawdę nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. W jednej chwili w czasie zagrożenia coś się we mnie odezwało i odruchowo zrobiłem unik. Kiedy znalazłem się dość daleko od nich ukryłem się na drzewie oczywiście nie byłem tak głupi, ponieważ wiedziałem, że z moim charakterystycznym ubiorem od razu mnie zauważą tamte stwory, które nas zaatakowały wcześniej dlatego wolałem szybko wejść na drzewo najwyżej jak się da i ukryć. Zdjąłem ubranie, a z liści stworzyłem kamuflaż i pokryłem nimi siebie. Wiedziałem, że jeśli tego nie zrobie to skończe marnie. Poza tym może na to nie wyglądam, ale mój ojciec uczył mnie łowiectwa i ukrywania się żeby dopaść swoją ofiarę jak ma to w zwyczaju łowca. Po kilku minutach usłyszałem bieg. Myślałem, że to wróg dlatego schowałem się lepiej wtapiając w tło bujnego lasu. Po chwili podbiegł zdyszany człowiek, którego spotkałem chwilę wcześniej. Dopiero jak mu się przyjrzałem zauważyłem, że jest kobietą. Zdjęła swój kaptur, który sprawiał, że nie widziałem jej twarzy podobnie jak tamtego drugiego. Miała blond włosy, a oczy brązowe. Jej twarz wyglądała na młodą, a usta czerwone. - Hmm ciekawe...

- Tu się kończy trop musi gdzieś tu być. - Dysząc po kilku sekundach głośno przemówiła.

- Gdzie jesteś nieznajomy !? - Nie bój się nic ci nie zrobię. Chciałam ci tylko podziękować za ocalenie mi życia. - Wycierając reką spocone czoło od światła, ponieważ zatrzymała się w bardzo oświetlonym przez słońce miejscu gdzie nie było dużo drzew - polanie.

- Nie trzeba nie chcę kłopotów. Myślę, że powinniśmy pójść w swoją stronę - Powiedziałem z niedowierzaniem w jej słowa.

- Chcę ci tylko podziękować... - Odpowiedziała rozglądając się wokół siebie, ale widocznie nie mogła mnie znaleźć.

- Może wyjdziesz z ukrycia i porozmawiamy? - Pytała wyczekująco na moją odpowiedź.

- Zapomnijmy o sprawie. - Może rozstaniemy się w zgodzie? - Rozmyślałem nad jej celem...

- Zgoda, ale najpierw chce tobie podziękować twarzą w twarz. - Mówiła stanowczo.

- Nie planujesz niczego złego?- Zapytałem nie wierząc w jej słowa.

Mam dziwne wrażenie, że to pułapka dziwnie się zachowuje.

- Skąd. - Dziwnie zmieniając kształt twarzy jakby chciała zrobić jakiś numer, ale zakryła usta abym tego nie zauważył. Jakoś jej nie wierzyłem...

- Dobrze, ale się nie ruszaj dziwnie się zachowujesz. - Patrzyłem na nią, aby nie wykonała jakiegoś podejrzanego ruchu.

- Ja? Nie - udając głupka .

- Taa... jasne. - Coś mi nie pasuje... - Pomyślałem.

Podszedłem do niej powolnym krokiem wyłaniając się z cienia na wszelki wypadek gdyby coś się stało nie tak, abym mógł spokojnie uciec z powrotem. Nie zaufam jej od razu dopiero co ją spotkałem. Podchodziłem do niej powoli, lecz ostrożnie.

Uśmiechnęła się do mnie bardzo dziwnie. Wiedziałem już, że to pułapka.

Próbowałem szybko z powrotem ukryć się w cieniu i prawie mi się to udało, ale coś nagle mnie złapało z tyłu przez co nie mogłem się ruszyć.

- Nie tak prędko, idziesz ze mną. - Odpowiedziała zachwycona złapaniem mnie.

- yhm.. A więc tak chcesz mi podziękować za uratowanie ci życia? - Zapamiętam na przyszłość - Patrzyłem na nią oburzonym wzrokiem.

- Zabieram Cię do naszej siedziby potrzebujemy takich jak ty mamy za mało rekrutów. - Znowu się do mnie uśmiechnęła. Po co jej taki człowiek jak ja? Dopiero co się poznaliśmy. Pojawiło się w  tej jednej chwili w mojej głowie wiele pytań...

Po chwili siedziałem związany na wozie tych całych łowców jak oni się zwą zwykłym sznurem nie takim jak wcześniej. Wiedziałem, że miecz, który ona nosiła nie był zwykły zapewne potrafi zmieniać kształt i bezszelestnie dorwać wyznaczoną przez jego użytkownika ofiarę...

Tymczasem kiedy ja sobie dumałem jak uciec od tych ludzi. Ta dziewczyna chwaliła się swoją zdobyczą...

- Ledier i co z tymi potworami ziejącymi kulami ognia co nam zlecił ich zabicie klient?

- Zabiłem większość z nich, ale co najważniejsze, czy nic ci się nie stało? - Zapytał z lekkim zmartwieniem

- Nie, nic wszystko dobrze złapałam go :) - Patrząc na mnie z dumą.

- Właściwie to kim on jest? - Zapytał patrząc na mnie tymi oczami, ukrytymi za kapturem...

- Nie wiem, ale możesz go zapytać, jeśli tak ci zależy. - Odpowiedziała znudzona dziewczyna.

- Właśnie zapomniałam się przedstawić jestem Nadia, a tego gościa już znasz nazywa się Ledier, a ty jak masz na imię? - Uśmiechnęła się do mnie po tym jak mnie związała po tym jak uratowałem jej życie.

Najpierw mówi, ze chcę mi podziękować, a później mnie wiąże żebym nie mógł uciec, a teraz jakby nigdy nic pyta się mnie o imię...
Naprawdę myśli , że jej powiem?

- Hmm nie jesteś zbytnio rozmowny. - Odpowiedziała zaniepokojona.

- Powiem jeśli mnie uwolnisz. - Odpowiedziałem wiedząc i tak jaka jest jej odpowiedź.

- Niech pomyśle... Nie. - Odpowiedziała z uśmieszkiem na jej twarzy i po co ja ją ratowałem? Nie mogę sobię tego wybaczyć trzeba było ją zostawić i uciec, ale oczywiście durny zrobiłem inaczej, a ten chłopak Ledier? Nawet nie pokazał mi swojej twarzy, ponieważ zakrył ją jakimś elementem swojego ubioru, choć nie wiem po co to wszystko. Takiego pecha dawno nie miałem...

- Zostaw go i tak już wiele przeżył. - Odpowiedział z powagą zakapturzony chłopak - Ledier.

Jechałem wozem przez parę godzin wysłuchując rozmowy tych dwojga. Od czasu do czasu próbowała ze mną rozmawiać ta cała Nadia czy jakoś tak, ale ją ignorowałem. Myślałem jakby tu uciec. Niestety na moje nieszczęście ta baba nie była taka głupia i wiedziała, że planuje ucieczkę. Użyła na mnie jakiegoś dziwnego proszku. Pewnie chciała się upewnić, żebym czegoś nie zrobił. Po chwili z niewiadomych mi powodów padłem na ziemię czując się śpiący miałem kamienny sen. Po przespanej reszty dnia obudziłem się przywiązany do wozu już nie liną, lecz metalowym prętem okazało się, że była już noc. Kiedy zauważyli, że już sie obudziłem zaczęli ze mną rozmawiać, a raczej się starali...

- Oh kto tu się obudził? - Na twarzy tej jędzy zagościł ironiczny uśmiech.

- Nie marnuj czasu na rozmowy, odpocznij. - Powiedział zmartwiony i zarazem poważny łowca.

- Dobrze juz dobrze. Za godzinę się zmienimy. - Odpowiedziała machając ręką.

Ledier odszedł od nas sprawdzić okolicę...

Niech sobie śpi... Ta kobieta wyczuwam zagrożenie zaraz coś się stanie. Zdawało się być cicho, ale byłem czujny i spokojny wypatrywałem czyhającego zagrożenia. Po kilku minutach ani widu ani słychu tego chłopaka jedynie dźwięk świerszczy poruszających się w trawie. Nagle zauważyłem coś zbliżającego się do nas z daleka...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top