Rozdział 4: Bezduszny drań

– Więc kim zajmujemy się najpierw? – zapytała Hermiona, kiedy uzgodnili, że plan Dracona sprawdzi się najlepiej.

Nie mieli innego wyjścia. Szukanie zabójcy, który wybrał pięć tak różnych ofiar, było niezwykle ciężkie. Zamordowanych praktycznie nic ze sobą nie łączyło, dlatego rozpatrywanie każdej sprawy osobno brzmiało najrozsądniej w ich sytuacji. Poza tym, na nic innego nie wpadli, a nie mogli spędzić całej wieczności nad książkami.

– Proponowałbym zacząć od Amelii Rowell. Była pierwsza – odparł Teodor.

– Czy to twoja ulubiona kwestia? – Hermiona położyła łokcie na blacie biurka. – Powiedziałeś mi dokładnie to samo, kiedy dałeś mi akta.

– Naprawdę? – Nott się zdziwił, że Granger pamięta takie nieistotne drobnostki, na które on nawet nie zwracał uwagi. – Czysty przypadek.

– Dobra, nieistotne – powiedział Malfoy, ukrócając bezsensowną w jego mniemaniu dyskusję, która mogłaby się wywiązać. – Uważam zaczęcie od Amelii Rowell za dobry pomysł, zwłaszcza, że w końcu zamordowano ją jako pierwszą chronologicznie. Co o niej wiemy?

Hermiona spojrzała z uniesioną brwią na blondyna, który wciąż siedział na blacie biurka obok i najwidoczniej świetnie się czuł w dominowaniu nad nią i Nottem. Od wczoraj, kiedy to pracowali w domu Wandy Goldenmayer, cały czas wydawał polecenia i przodował we wszystkich czynnościach. Nie uznawała, że wpadnięcie na dobry pomysł upoważniało go do zostania liderem. Każdy tutaj powinien mieć równe prawa. Dlatego postawiła sobie za cel, by nie pozwolić blondynowi rozpanoszyć się na dobre, póki nie zdążył poczuć się zbyt pewnie na swojej pozycji.

Wyciągnęła cztery teczki z szuflady zajętego przez nią biurka i dołożyła kolejną, piątą, dotyczącą Wandy Goldenmayer, którą wczoraj wieczorem zabrała ze sobą do domu. Otworzyła tę zatytułowaną „AMELIA ROWELL” i zaczęła czytać wszystko, co do tej pory dowiedzieli się o ofierze.

Amelia Rowell była szefową Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów odkąd po wojnie odbudowano Ministerstwo na nowo. W chwili śmierci miała czterdzieści dwa lata. Zamordowano ją w swoim gabinecie późnym wieczorem, ale jej ciało zostało znalezione przez woźnego, którego zdziwiły otwarte drzwi do gabinetu szefowej departamentu. Na miejscu nie znaleziono żadnych śladów walki. Łowca zostawił po sobie tylko ciało zmarłej i jej złamaną różdżkę.

Aby zacząć od początku, postanowili najpierw pójść do tego woźnego, który znalazł Rowell. A właściwie to Hermiona tak postanowiła, ponieważ zarówno Draco, jak i Teodor uważali rozmowę z tym dziwakiem za stratę czasu. Tyle że Hermiona się uparła i nie dała za wygraną. Znalezienie go nie było takie trudne, ponieważ codziennie o tej porze mył podłogi na piętrze, na którym Hermiona pracowała wcześniej. Stąd tak świetnie go kojarzyła. Dlatego ruszyli z biura Jednostki Kryminalnej wprost do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

– Dzień dobry – zaczęła nieśmiało Hermiona, zobaczywszy staruszka kierującego magicznym mopem za pomocą różdżki.

Mężczyzna wyprostował się na tyle, ile mógł i odwrócił się przodem do źródła głosu. Zerknął na trójkę młodych ludzi, potem rozejrzał się wokoło i dopiero, gdy zrozumiał, że na korytarzu nikogo prócz nich nie ma, zdecydował się odezwać.

– Wy do mnie? – Jego głos był niski i strasznie ochrypły.

– Pan Porter? – upewniła się dziewczyna. Staruszek zmarszczył swoje gęste, krzaczaste brwi.

– Tak – odpowiedział powoli, jakby próbował ocenić, czy warto w ogóle przyznawać się do swojej tożsamości.

Bo wcale nie miał plakietki ze swoim imieniem i nazwiskiem przyczepionej na piersi...

– W takim razie my do pana. Chcielibyśmy porozmawiać o poranku, kiedy znalazł pan ciało Amelii Rowell w jej osobistym gabinecie.

– Już składałem zeznania w tej sprawie i jestem niewinny! – zaskrzeczał zaskakująco wysokim tonem. Odwrócił się pospiesznie i złapał czarodziejskiego mopa, najpewniej chcąc ulotnić się stamtąd jak najszybciej. Nott nie mógł powstrzymać się od parsknięcia na widok tej sceny, przez co Hermiona zgromiła go spojrzeniem.

– Ależ panie Porter! – Ruszyła za woźnym, który zaczął zaskakująco szybko się przemieszczać. – My wcale nie uważamy pana za winnego. Chciałabym tylko z panem porozmawiać i dowiedzieć się, czy nie przypomniał sobie pan czegoś nowego...

Staruszek stanął i spojrzał groźnie na Hermionę.

– A co tu sobie przypominać? Wszystko, co miałem do powiedzenia, powiedziałem tamtym tyczkowatym chłopakom. – Kiwnął głową w kierunku, gdzie zostawiła Malfoya i Notta. – Jak codziennie po szóstej rano myłem podłogi w tamtym departamencie. Zajrzałem do środka, bo były otwarte drzwi. Nie, nikogo nie widziałem, nikt normalny nie szwenda się po Ministerstwie o szóstej rano. Ot, cała historia.

I tylko skończył mówić, dopadł windy, i tyle go Hermiona widziała. Kiedy podeszła do swoich współpracowników, ich miny wyrażały czystą satysfakcję – wystarczyło samo spojrzenie pod tytułem „A nie mówiliśmy?", żeby poczuła się źle.

Dlatego ich kolejnym krokiem było wybranie się do miejsca pracy Rowell, co zaproponował Nott. Aby dobrze poznać sytuację ofiary, warto zrobić rozeznanie w jej środowisku pracowniczym – zwłaszcza, gdy chodziło o kogoś na stanowisku kierowniczym. Przeważnie głównym aspektem życia takich osób była praca.

W Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów po pomoc sięgnęli do sekretarki, na co z kolei wpadł Malfoy. Według niego sekretarki to urodzeni szpiedzy: siedziały w wejściu, więc wiedziały kto i kiedy wychodzi, brały mniejszy lub większy udział w niemal każdej sprawie, no i co najważniejsze – nie miały nic do roboty, więc plotkowały z kim popadnie. I ktoś właśnie taki był im teraz potrzebny.

– Dzień dobry – przywitał się Malfoy, który zaoferował załatwienie wszystkiego, co mogłoby się im przydać.

Na jego twarzy pojawił się uroczy uśmiech, którego Hermiona nigdy w życiu nie widziała. Prychnęła cicho, kiedy zajęta dziewczyna – na oko tylko rok, może dwa młodsza od nich – natychmiast porzuciła swoje zajęcie i również uśmiechnęła się do Malfoya. Mogłaby się założyć o pięć galeonów, że gdyby to ona podeszła do niej, by porozmawiać, ta szybko by ją spławiła.

– Teraz się przypatrz – szepnął jej do ucha Teodor. – W pięć minut wyśpiewa mu, skąd powinniśmy czerpać informacje, jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć. Zawsze mu się udaje.

– Naiwne dziewczyny – mruknęła w odpowiedzi. Nott zaśmiał się cicho, żeby nie przeszkadzać przyjacielowi hałasem.

– One naiwne, czy Draco sprytny?

– One naiwne, ponieważ dają się nabrać na jego słodki uśmieszek – doprecyzowała.

– Jak to się mówi, kto cię nie zna, ten cię kupi. – Brunet wzruszył ramionami. – Nie da się całego życia przeżyć uczciwie, każdy korzysta z tego, co mu natura dała.

Hermiona, zachęcana przez Notta, przyglądała się z boku całej scenie. Draco nawet nie wyznał swojej rozmówczyni, dlaczego szuka informacji o Amelii Rowell, a ta bez problemu wszystko mu wyśpiewała. Według niej, na kilka dni przed śmiercią, Rowell zachowywała się dziwnie – nie opuszczała swojego gabinetu nawet na przerwę lunchową, zostawała po godzinach i wyglądała jak żywy trup. Wiecznie blada z workami pod oczami i niechlujnie spiętymi włosami przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Oprócz tego, mało z kim rozmawiała i nawet chodziła tak cichutko, jakby bała się hałasu. Była cieniem dawnej siebie, kiedyś pełnej werwy i twardo stąpającej po ziemi, dążącej do celu za wszelką cenę.

– A jeśli chciałby pan dowiedzieć się bardziej prywatnych rzeczy, to niech pan pójdzie prosto, skręci w prawo i zapuka w trzecie drzwi na prawo. Tam urzęduje jej asystentka, ona powinna wiedzieć więcej – oznajmiła, nadal z uśmiechem na twarzy.

– Bardzo pani dziękuję, jestem pani niezmiernie wdzięczny. – Dziewczyna na te słowa zarumieniła się lekko.

Draco podszedł do nich krokiem pełnym wdzięku, wiedząc, że sekretarka ukradkowo śledzi go spojrzeniem.

– Brygada, idziemy.

Kiedy tylko minęli stanowisko tej młodej plotkary, Malfoy zerknął na rozeźloną Granger, która szła obok niego wyprostowana jak struna. Zaplótł ręce na piersi i zatrzymał się w połowie korytarza, gdzie tamta urocza brunetka nie mogłaby ich dosłyszeć.

– Co taka skwaszona mina, Granger? – zapytał cicho. Nie mógł ukryć jednak zadowolenia, które go ogarnęło. W końcu jemu coś wyszło, podczas gdy ona odniosła kilka minut temu sromotną porażkę.

– Ja mam skwaszoną minę? Zdaje ci się.

– Czyżby?

Stojący za Granger Nott pokazał Draconowi gestami, że wspiera go i on także nie rozumie focha, którego nagle strzeliła żeńska część ich trio.

– Po prostu nie rozumiem jak można być tak głupim! – Malfoy zmrużył oczy, myśląc, że to jego zaatakowała w tej chwili. – Nawet nie powiedziałeś jej, po co szukasz informacji o Amelii Rowell, a ona tak po prostu ci wszystko wyśpiewała! Za jeden uśmiech! I nawet wskazała ci dokładnie, gdzie masz iść po więcej. To niedorzeczne! A co, jeśli nie miałbyś dobrych zamiarów? Ciekawe czy Łowcy też wszystko powiedziała, skoro tak bardzo lubi rozpowiadać informacje o innych.

– Możesz ją spytać, skoro cię tak bardzo to interesuje – warknął Malfoy, wskazując jej drogę wprost do dziewczyny, która ją tak zdenerwowała. – A teraz, jak już wyrzuciłaś z siebie wszystkie żale, czy nadal zamierzasz się obrażać o byle co?

Hermiona odetchnęła i rozluźniła się. Blondyn miał trochę racji w tym, co powiedział. Istotnie obraziła się trochę o nic. Przecież to nie jego wina, że ludzie nie zastanawiają się nad konsekwencjami swoich czynów. I choć to zostało niewypowiedziane, cała trójka miała świadomość, że nie tylko bezmyślność sekretarki wywołała w niej złość, ale również spektakularny sukces blondyna.

Chwilę później pukali do drzwi, które wskazała im dziewczyna. Malfoy zerkał przelotnie na Granger, kontrolując czy nadal jest obrażona, a ona udawała, że tego nie widzi.

Otworzyła im Padma Patil, ich rówieśniczka. Padma wyglądała kwitnąco – włosy spięte w eleganckiego koka dodawały jej szyku, a garsonka w beżowym kolorze ładnie leżała na jej ciele. Dziewczyna zdziwiła się ich widokiem równie mocno, co oni jej. I nagle Hermiona pożałowała, że słabo spała tej nocy i nie była w takiej formie, co stojąca przed nimi Patil.

– Cześć – powiedziała bardziej do Hermiony, niż do stojących obok Malfoya i Notta.

– Cześć, możemy wejść? Prowadzimy śledztwo w sprawie zabójstwa Amelii Rowell i mamy do ciebie kilka pytań.

Padma pokiwała głową i wpuściła ich do środka. Zastępcy Jednostki Kryminalnej z zazdrością stwierdzili, że biuro byłej prawej ręki Amelii Rowell wyglądało o niebo lepiej niż ich klitka – bardziej przestronne, miało nowsze meble i aż dwa okna! To niesprawiedliwe, że zwykła asystentka miała lepsze warunki niż oni… Usiedli na trzech miękkich krzesłach naprzeciwko Padmy, mając z tyłu głowy, że u nich są tylko dwa obrotowe fotele z wytartą tapicerką i stary taboret. I ta obrzydliwa, brązowa kanapa.

–  Dostaliśmy informację, że byłaś blisko z Amelią Rowell – zaczął Nott, a Hermiona ledwo powstrzymała się od skrzywienia się.

– Zgadza się, współpracowałyśmy razem. Byłam jej prawą ręką – przyznała Padma.

– Jak zachowywała się Rowell przed śmiercią? – odezwał się Draco. Chociaż przed chwilą ta miła sekretarka wszystko mu opowiedziała, wolał sprawdzić, czy mówiła prawdę.

Padma wyprostowała się w fotelu i ściągnęła brwi w zastanowieniu. Przez chwilę przywoływała obrazy sprzed trzech miesięcy, chcąc sobie wszystko dobrze przypomnieć. Oni nie naciskali, w końcu mieli świadomość, że minęło już trochę czasu, a pamięć ludzka była ulotna.

– Przed śmiercią pani Rowell zachowywała się… dziwnie. Jeśli można to tak określić – zaczęła. – Ale cóż się jej dziwić, zżerały ją problemy.

– Rowell miała problemy? – zainteresowała się Hermiona.

– Miała – przyznała niechętnie Patil. Wyglądała, jakby mówienie o sytuacji prywatnej jej dawnej przełożonej raczej nie przychodziło jej łatwo. – Pani Rowell raczej trzymała swoje życie osobiste w tajemnicy i nie dzieliła się nim. Ale mi opowiedziała co nieco, żebym rozumiała jej wahania nastrojów… To była złota kobieta, lepszej szefowej nie mogłam sobie wymarzyć.

Patrząc po stanie jej gabinetu, Draco nie potrafił się nie zgodzić.

– Rozwodziła się z mężem – wyznała ciszej, jakby bała się, że ktoś jeszcze mógłby usłyszeć tajemnicę, o którą tak dbała zmarła. – Naprawdę kochała swojego męża, ale on nalegał. Pani Rowell bardzo to przeżywała. Myślę, że bardziej niż powinna. Ta sytuacja naprawdę zżerała ją od środka.

Spojrzeli po sobie. Nie tego się spodziewali. Szczerze, liczyli na coś bardziej widowiskowego niż rozwód. Koniec małżeństwa to nie koniec świata, a w porównaniu z opisem postępowania ofiary przed śmiercią, który dała im sekretarka, Rowell zachowywała się, jakby świat jej się walił. Wiedzieli, że Patil nie kłamała, bo nie mogła mieć w tym żadnego interesu. Podejrzewali jednak, że ona po prostu czegoś nie wie.

– A jak dokładnie zachowywała się ofiara przed śmiercią? – zapytał jeszcze raz Malfoy, którego wcześniejsze stwierdzenie „dziwnie” nie usatysfakcjonowało.

– Była trochę mniej aktywna, niż zazwyczaj, to fakt, ale wcale jej się nie dziwię. Poświęcała się pracy może zbyt bardzo, zostawała po godzinach i nie robiła przerw, ale pewnie chciała zapomnieć o rozstaniu z mężem. No i trochę mniej o siebie dbała, ale kto by tam się przejmował wyglądem, kiedy życie mu się wali.

– To wszystko, co chciałabyś nam powiedzieć? Nie przypominasz sobie może jeszcze czegoś, co wtedy zwróciło twoją uwagę? Może jakieś podejrzane osoby…? – zasugerowała Hermiona, ale Padma zaprzeczyła.

– To się działo tak dawno… No i pani Rowell była prawdziwą profesjonalistką, na co dzień nie dawała po sobie poznać, że ma jakiekolwiek problemy. No, przynajmniej dopóki rozwód nie zaczął jej przerastać.

– A wiesz chociaż jak nazywał się mąż twojej szefowej?

– Rowell… Nazwisko znam, ale imienia… – Pokręciła głową. – Bardzo mi przykro, pani Rowell jak już o nim mówiła, to zawsze zwracała się w stosunku do niego per „mąż”.

– W takim razie dziękujemy za rozmowę. – Nott wstał jako pierwszy. Pożegnali się z Padmą Patil i wyszli z jej gabinetu w ciszy.

.*.*.*.*.

To, że musieli poważnie porozmawiać z mężem Amelii Rowell, było dla nich jasne. Krótka pogadanka z Padmą Patil dała im lepsze spojrzenie na sprawę. I chociaż nie wierzyli w to, że rozwód aż tak odbił się na denatce, to mieli kolejny trop. Prosto z Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów pognali do ministerialnych archiwów, poszperać co nieco.

Hermiona nigdy wcześniej w nim nie była, ponieważ dostęp do niego mieli wyłącznie czarodzieje niektórych profesji. I właśnie wśród nich byli aurorzy. Malfoy, który z góry stwierdził, że nienawidzi tego miejsca z całego serca, dowodzenie oddał Nottowi, który miał niemałe doświadczenie w krążeniu między szufladami. Ale tak to się kończyło, kiedy wszelkie sprawy w archiwum załatwiał za siebie i za przyjaciela, omijającego je z daleka. Teodor pewnym krokiem prowadził współtowarzyszy do sekcji R, gdzie zabrali się za poszukiwanie teczki opisującej Amelię Rowell.

– I właśnie to mnie tutaj wkurwia najbardziej – powiedział w pewnym momencie Malfoy. – Jesteśmy czarodziejami, a mimo to musimy szukać wszystkiego ręcznie. Co za bezsens!

– To wcale nie jest takie głupie, Draco. To zapobiega wykradaniu danych osobistych i wrażliwych. Wyobraź sobie, że mógłbyś tak po prostu przywołać teczkę ze wszystkimi informacjami o konkretnej osobie. Przecież każdy by z tego korzystał – bronił Teodor.

Malfoy zerknął na niego ze wściekłym wyrazem twarzy. Już od kilku minut przeklinał kogoś, kto powsadzał teczki byle jak, zamiast w ich odpowiednie miejsca, pokazując tym samym jak głęboko w poważaniu ma alfabet.

– W pilnowanym archiwum, gdzie dostęp mają tylko nieliczni, miałoby dochodzić do kradzieży?

– Nie chcę niszczyć twojego światopoglądu, Malfoy – odezwała się Hermiona, grzebiąca w  szufladzie za Teodorem – ale to, że tylko nieliczni mają tutaj dostęp, wcale nie oznacza, że nikt inny tutaj nie może się dostać. Skoro jako piątoklasiści potrafiliśmy włamać się do bardziej chronionego Departamentu Tajemnic, to i z archiwum byśmy sobie poradzili.

– No tak, zapomniałem o takich wybrykach natury jak ty, Potter i Weasley, które zawsze muszą wściubiać nos wszędzie, gdzie ich nie potrzebują. Nie myślałaś o karierze dziennikarki w jakimś kolorowym szmatławcu, Granger? Wspaniale byś się tam nadawała. Wiecznie w centrum wydarzeń…

– A co, już chcesz się mnie pozbyć?

– O proszę, jaka bystra!

– Skoro jesteś taki zapalony do pracy w pojedynkę, to sam sobie szukaj tej teczki… – warknęła, zasuwając ogromną szufladę.

– Hej, hej, nie znasz się na żartach? Już nie bądź taka poważna – zawołał do niej. Hermiona spojrzała na niego, wychylając się zza Teodora. Jej prawa brew poszybowała wysoko. – Skoro już tutaj jesteś, to nie możesz się nudzić.

– Ale wiesz, wcale nie muszę tutaj być, mogę sobie pójść i wtedy nie zmarnuję czasu.

– Nie zapomnij przy okazji, kto jest twoim osobistym ochroniarzem i bez kogo nie możesz się nigdzie ruszyć, złotko. – Puścił jej perskie oczko, przez co zacisnęła dłonie w pięści. Nikt nie potrafił tak szybko wyprowadzić jej z równowagi, jak właśnie Malfoy i jego pewność siebie.

– W takim pójdę z Nottem. Jeszcze lepiej, bo będę miała stuprocentową pewność, że siedzisz sam w tym zakurzonym archiwum i nikt ci nie pomaga.

– Zostaw biednego Teo w spokoju, wczoraj cię niańczył. Dzisiaj dręczysz mnie, a nie jego.

Usta Hermiony zacisnęły się w cienką linię. Chciała mu zrobić wykład na temat profesjonalizmu i wciągania ją w dziecinne wymiany zdań. Już nawet zdążyła groźnie unieść palec wskazujący do góry i wycelować nim w blondyna, ale wtedy przeszczęśliwy Nott wstał z kucek, dzierżąc w dłoni plik, jakby właśnie odnalazł Święty Graal.

– Wy tu gadu–gadu, a ja znalazłem w końcu to, czego szukaliśmy. – Z dumą pokazał najpierw Granger, potem Malfoyowi swoje znalezisko.

Natychmiast otworzyli żółtą teczkę zatytułowaną „AMELIA ROWELL (CORNISH)”. Znajdowało się tutaj znacznie więcej danych, niż w ich zbiorze. Draco natychmiast zaproponował, żeby je skopiować, tak w razie czego, jakby musieli tutaj po coś wrócić. On wziął się za powielanie kartek, a w tym czasie pozostała dwójka zajęła się przeglądaniem informacji. Panna Granger była zdumiona, jak wiele wiadomości posiadało Ministerstwo na temat swoich podwładnych. Data i miejsce urodzenia, data i miejsce zgonu, najważniejsze dane rodziców, pochodzenie, miejsca zamieszkania, wykształcenie, wszystkie miejsca legalnego zatrudnienia, data ślubu, a nawet konkubenci, z którymi była oficjalnie w związku dłużej niż trzy miesiące. Nagle zapragnęła obejrzeć swoją teczkę, by zyskać świadomość, co tak naprawdę wiedziało o niej Ministerstwo.

– To niesamowite, ile o niej wiedzą – mruknęła, nadal nie mogąc wyjść z podziwu. Nott wzruszył ramionami.

– Uzupełnianie teczek wygląda tak samo, jak zapisy do Hogwartu. To dzieje się samoistnie. W przeciwnym razie wiesz, ilu szpiegów potrzebowałoby Ministerstwo? Co drugi czarodziej musiałby szpiegować.

To nadal nie uspokoiło Hermiony, która dziwnie czuła się ze świadomością, że większość rzeczy, które jej dotyczą – nawet jej partnerzy! – jest udokumentowana.

– O, mam! – zawołała zadowolona, wskazując Edwina Rowella wśród nazwisk partnerów Amelii.

– To teraz mamy z górki, powinien być gdzieś niedaleko – rzekł Teodor i znowu zaczął kopać w szufladzie, uprzednio chowając do środka informacje o denatce.

To zajęło mu dosłownie chwilę. Sprawdzili adres Edwina Rowella i zapisali go sobie. Opuszczenie archiwum i wyjście na świeższe powietrze sprawiło, że Draco od razu przestał się czepiać. Jak określił, utrudnione oddychanie i kurz zawsze wyzwalały w nim złość. Po raz kolejny uniosła brew, ale na szczęście tego nie zauważył.

.*.*.*.

Hermiona od razu stwierdziła, że szukanie Edwina Rowella w domu w okolicach popołudnia to nie najlepszy pomysł, ale mężczyźni się uparli, że i tak nie mają co robić, więc odwiedzili dom męża ofiary. Zadzwonili dzwonkiem do drzwi niewielkiego domu na obrzeżach Londynu, spodziewając się, że nikt im nie otworzy.

Jakież było ich zaskoczenie, kiedy do ich uszu dotarł dźwięk otwieranej zasuwy, a w wejściu do mieszkania stanęła na oko czterdziestoletnia kobieta z niemowlęciem w ramionach. Całej trójce zrzedły nagle miny.

– Słucham? – spytała uprzejmie, spoglądając na trzy stojące na werandzie osoby.

– Dzień dobry, Draco Malfoy, Tymczasowa Jednostka Kryminalna. Szukamy Edwina Rowella, zastaliśmy go w domu?

Na słowa „Tymczasowa Jednostka Kryminalna” kobieta momentalnie pobladła. Nawet Hermionę i Teodora zdziwiła powaga w głosie blondyna. To fascynujące, w jak wiele wcieleń potrafił się wdać bez problemu: od poważnego śledczego po uwodzicielskiego plotkarza. I to jednego dnia, tak od ręki. Świetnie grał, to musiała mu przyznać – stojącej przed nimi kobiecie niemal zaczęły trząść się kolana. Nie rozumiała tylko, dlaczego wolał straszyć matkę z dzieckiem, zamiast pustej lali z Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, ale nie chciała zagłębiać się w takie rozmyślenia. Była pewna, że czasem nawet Malfoy nie rozumiał swoich fanaberii.

– Edwina nie ma, pracuje – odpowiedziała słabo, mocniej tuląc do siebie dziecko, jakby chciała dodać sobie otuchy.

– A kiedy możemy go zastać?

– Po siedemnastej dopiero… A mogłabym spytać, o co chodzi…? – zapytała niepewnie, spodziewając się, że nie muszą jej udzielać takich informacji.

Malfoy chyba zlitował się nad nią, bo bez problemu odpowiedział, że prowadzą dochodzenie w sprawie śmierci jego żony. Matka odetchnęła z ulgą i zapewniła, że będą mogli zobaczyć się i porozmawiać z Edwinem. Zadowolony z siebie Draco zarządził, że zasłużyli na dobry lunch, więc nie wrócili do Ministerstwa, a zamiast tego wybrali się na Pokątną.

.*.*.

Po siedemnastej ponownie zjawili się przed domem, w którym mieszkał Edwin Rowell. Po paru godzinach gdybania, drobnych sprzeczek i unikania powrotu do książek o transporcie magicznym, wybiła upragniona godzina. Hermiona naprawdę nie potrafiła wytrzymać z Malfoyem. Jeszcze kiedy miał co robić, można było go tolerować. Sprawa zaczynała się komplikować, kiedy zajęcia zaczynało brakować. Wtedy uruchamiał się w nim ten mały, jedenastoletni Draco, który za wszelką cenę chciał zrobić komuś na złe, zdenerwować i wbić szpilę w słaby punkt. Natomiast z Nottem sytuacja była jasna, czysta i klarowna – w pracy traktować się z szacunkiem, a poza nią mógł sobie myśleć o niej, co tylko chciał. I vice versa.

Kiedy za drugim razem ta sama kobieta otworzyła im drzwi, na rękach nie trzymała już dziecka. Wpuściła całą trójkę do środka i zaprowadziła do salonu, gdzie czekał już na nich Edwin Rowell.

Mężczyzna był przystojny i zadbany jak na swój wiek. Jak sprawdziła w aktach, urodził się dwa lata wcześniej od swojej żony. I chociaż nie był w typie Hermiony, nie mogła mu odmówić tego „czegoś”, co w pewien sposób nawet ją onieśmielało – może to chodziło o to przeszywająco niebieskie spojrzenie? A może to przez jego postawę, bo nawet kiedy trzymał dziecko na rękach, miał w sobie mnóstwo gracji, podobnej do tej, która cechowała również Malfoya i Notta. I bez papierów szybko rozpoznałaby w nim czystokrwistego. A być może czuła do niego głęboką odrazę za to, że porzucił swoją żonę i najprawdopodobniej tylko dlatego, że zrobił dziecko kochance.

– Edwin Rowell? – zapytał Malfoy, który znowu kreował się na niezwykle poważnego i groźnego aurora. Chyba mu się to po prostu spodobało.

– Zgadza się.

– Możemy zostać sami? Chcielibyśmy porozmawiać na temat śmierci pańskiej żony.

Edwin skrzywił się, ale pokiwał głową i przekazał dziecko swojej kochance.

– Miriam, wyjdźcie – zwrócił się do niej po cichu, jednak Hermiona to usłyszała.

Nagle poczuła, że zna tę kobietę. Miriam... To imię wydawało się jej dziwnie znajome i nieznajome. I te rysy twarzy... Wiedziała, że już kiedyś miała z nią styczność, tylko za nic w świecie nie potrafiła skojarzyć, skąd mogłaby ją znać.

Wszyscy mieli świadomość, że czeka ich długa rozmowa. Edwin zaproponował im, by usiedli, z czego chętnie skorzystali.

– Jak opisałby pan swoje relacje z żoną przed jej śmiercią? – zaczął na początek Nott. Rowell uniósł brew. Nie takich pytań się spodziewał.

– Jako „chłodne” – odpowiedział z uśmiechem. – Jak to w czasie rozwodu.

– Kto wniósł pozew o rozwód? I dlaczego? – spytała tym razem Hermiona, twardym i odważnym tonem. Siedząc koło Teodora, czuła się trochę odważniej. I chociaż odpowiedź na oba pytania była całkiem jasna, chciała, by została wypowiedziana na głos. Brzydziła się zdradą i oszustwem, a właśnie to dla niej reprezentował sobą Edwin Rowell.

– Ja wniosłem pozew o rozwód, rok temu – rzekł mężczyzna ze spokojem. Wcale nie wydawał się czuć niekomfortowo, wręcz przeciwnie: zachowywał się, jakby był na przyjemnych pogaduszkach ze swoimi znajomymi, mówił pewnie i bez skrępowania. – Przestałem kochać swoją żonę, życie zweryfikowało nasze... priorytety. Nasze małżeństwo zaczęło się sypać, a w międzyczasie zakochałem się w kimś innym. Nie widziałem sensu w ciągnięciu dalej życia z Amelią i udawaniu, że jestem szczęśliwy.

– Wniósł pan wniosek o rozwód rok temu? – Hermionie coś się nie zgadzało. Skoro Amelia rozstała się z mężem rok wcześniej, to dlaczego dopiero przed śmiercią wpadła w taką rozpacz?

– Dokładnie tak. Chciałem szybkiego rozwodu, nawet z mojej winy, ale Amelia nie chciała się zgodzić. Kochała mnie. – To, z jaką lekkością o tym mówił, doprowadzało Hermionę do szału. Nie potrafiła również zrozumieć, jakim cudem jej współpracownicy zachowywali kamienne twarze. – I nie mogła zaakceptować faktu, że ja już nie kocham jej. Robiła wszystko, żebym został z nią. Chciała zapisać nas na terapię dla małżeństw, była nawet gotowa wybaczyć mi zdradę i to, że inna kobieta spodziewała się ze mną dziecka. Była gotowa zapomnieć o tym i nawet pozwolić mi opiekować się synem, abyśmy wciąż pozostali małżeństwem. Ale ja nie widziałem już naszej przyszłości razem. Poza tym, nie wyobrażałem sobie, aby moje dziecko wychowywało się w niepełnej rodzinie. A sprawa rozwodowa ciągnęła się tylko i wyłącznie dlatego, że Amelia nie chciała się zgodzić na rozwód, nawet na niekorzystnych dla mnie warunkach.

– Powiedział pan wcześniej, że podzieliły pana z żoną priorytety. Jakie, jeśli można wiedzieć? – tym razem zapytał Nott, któremu najwyraźniej także przestały zgadzać się fakty.

– Amelia była bezpłodna. Chciała adoptować dziecko, ale jak dla mnie to niemożliwe. Nie ma możliwości, żebym pokochał obce dziecko. Po prostu. – Wzruszył ramionami, jakby to nic dla niego nie znaczyło.

Co za podły, bezduszny drań!

Dalej rozmowa szła bez większych emocji. Wypytali go o to, czy miał kontakt z żoną przed śmiercią (na co bez cienia poczucia winy odparł, że od ostatniej rozprawy w styczniu się nie widzieli), jego miejsce pracy oraz kwestie związane ze spadkiem po żonie. Ponoć sprawa była dopiero w toku.

Kiedy wyszli, jedna myśl kołatała się w głowie Hermiony – co miał w sobie takiego Edwin Rowell, że Amelia nie chciała pozwolić mu odejść?

.*.

Tego wieczoru oboje nie mogli się skupić na czytaniu tych cholernych podręczników, dlatego darowali sobie udawanie, że coś robią. Dzisiejszy dzień przyniósł ze sobą dużo nowych informacji, dlatego Hermiona postanowiła sobie zanotować wszystko, co uznała za istotne. Malfoy jej za to pomagał, żeby nie pominęła niczego.

Ten wieczór mijał w zasadzie spokojnie – Draco ciągle starał się wygonić Krzywołapa, który albo próbował spać na jego kolanach, albo kładł się obok niego na kanapie i domagał się pieszczot. I kiedy on wyzywał kota, ona usiłowała zrobić coś na kolację. Źle się czuła z tym, że ostatnio jadała tylko na mieście. Jej matka zawsze jej powtarzała, że to niezdrowe i powinna dbać o to, co jadła.

W końcu wykończony przekomarzaniem się z sierściuchem zawędrował do kuchni, do której przywiodły go zapachy.

– Nawet nie zauważyłem, kiedy uciekłaś, Granger – wyznał całkiem szczerze, siadając na jednym z krzeseł w jadalnianej części pomieszczenia.

– Bo najpierw poprawiłeś moje notatki, a później zająłeś się obrażaniem mojego kota – zauważyła beznamiętnie, nawet na niego nie patrząc, bo mieszała sos w garnku.

– Fakt. Ale pominęłaś kilka ważnych rzeczy. I twoje notatki nie mają żadnego sensu logicznego. Że niby za to ludzie w Hogwarcie daliby ci się pokroić? Musiałem ci je naprawić.

Hermiona odłożyła łyżkę i odwróciła się przodem do niego. Zaplotła ręce na piersi i spojrzała mu w oczy. Nawet nie miała już siły się złościć. Tego dnia posprzeczali się już tyle razy, że wykorzystała swój limit zdenerwowania na ten dzień.

– Nie wiem, czy wiesz, ale notatki to coś bardzo osobistego. I ja mam je rozumieć, nie ty. Poza tym inaczej notuję teraz, a inaczej robiłam to w szkole. Wtedy warto było się dać za nie pokroić.

Ale Draco jej nie słuchał, tylko obserwował, jak Krzywołap leniwym krokiem wchodzi do kuchni. Już miał ochotę znowu zacząć go wyganiać od siebie, kiedy kocur go zaskoczył. Zamiast do niego, podszedł do miski z karmą. I nawet na niego nie spojrzał! Blondyn zdążył tylko pomyśleć, że specjalnie opracowana na tę okazję wiązanka właśnie się marnuje.

Dzisiejsze tempo pracy i nawał informacji w połączeniu z niewyspaniem po sprawdzaniu śladów w domu Wandy Goldenmayer sprawiły, że nawet już nie czuli upływającego czasu. Trwali razem w ciszy – ona kończąc gotować, on gapiąc się, jak jej wątpliwej urody futrzak jadł karmę. Potwornie się zdziwił, kiedy postawiła przed nim talerz.

– Co ty, Granger, nie musisz się fatygować – odparł.

– Przestań, jaka to fatyga? To zwykły makaron z sosem. Masz w ramach przysługi za to, że cię dręczę. – Nawiązała do jednej z ich dzisiejszych sprzeczek, a dokładnie tej z archiwum. – Poza tym to byłoby bardzo niehumanitarne: trzymać cię tutaj na głodniaka.

Poczekał na nią, aż nałoży także sobie i usiądzie po drugiej stronie stołu. Zaczekał także, aż nabije pierwszą z klusek na widelec, przeżuje i połknie. Zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o co mu chodziło, jednak kiedy sytuacja się powtórzyła, nie omieszkała go o to zapytać. W odpowiedzi podsunął talerz bliżej niej i rzucił krótkie:

– Spróbuj.

Hermiona normalnie była w takim szoku, że aż na jej twarzy pojawił się uśmiech niedowierzania. Czy Malfoy właśnie kazał jej zjeść trochę ze swojego talerza, żeby upewnić się, że go nie otruje? Nawet nie wiedziała co mu odpowiedzieć – tak ją zamurowało – więc po prostu sięgnęła widelcem po kawałek makaronu i zjadła go na jego oczach.

Kiedy tylko przełknęła, Malfoy roześmiał się na cały głos, zakrywając usta, jakby jednak próbował się powstrzymać przed wybuchem. Teraz nie rozumiała już kompletnie niczego.

– Żałuj, że nie widziałaś swojej miny! – Nadal śmiejąc się, przysunął talerz bliżej siebie. – Już ci dzisiaj mówiłem, że jesteś stanowczo za poważna.

– Nie, to ty zachowujesz się jak dzieciak – fuknęła zdenerwowana.

Ale Draco się nie przejął jej słowami, bo sam zaczął jeść. Przez chwilę siedzieli w ciszy, aż w końcu odważyła się spytać, czy mu smakuje. Oczywiście odpowiedzi nie uzyskała od razu. Nienaganne maniery Malfoya i jego idealna znajomość etykiety dały o sobie znać. Draco najpierw przeżuł dokładnie kęs, który akurat miał w ustach i dopiero potem niechętnie wydusił z siebie dwa słowa:

– Bardzo dobre.

Normalnie, gdyby ktokolwiek inny odpowiedział jej w taki sposób, poczułaby się urażona. Ale to sam Draco Malfoy przyznał się, że mu smakuje! I mimo że słowa te ledwo przeszły mu przez gardło – bo nie chciał jej dać satysfakcji – to wiedziała, że to było jedno z najszczerszych „bardzo dobre”, które usłyszy w swoim życiu.

No i to trzecia pochwała od niego tego dnia. Wobec takiego faktu również nie mogła przejść obojętnie.

___________________
Hejka!
Wreszcie przybywam z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że się spodobał <333 Kolejny powinnien pojawić się szybciej, ponieważ mam trochę więcej czasu. Także cierpliwość można odłożyć na bok ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Feltson <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top