Rozdział 20. Czasem egzorcyzm = nowy nakama

UWAGA!

Zawiera spoilery z różnych publikacji

Spoilery pochodzą z:

# Harry Potter

# Jak wytresować smoka, część 1 i 2 (bez HTTYD 3)

# Strażnicy Marzeń oraz lore z serii książek "Guardians of the Childhood"

# Naruto/ Naruto Shipppuuden (ban na wszystko związane z "Boruto")

# Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy + Olimpijscy Herosi

# X-Men Geneza Wolverine, X-Men

# Batman

# Yu-Gi-Oh!

# Auta 1-3

# Shingeki no Kyojin

# Legend of Zelda

# Kuroko no Basket

# Boku no Hero Academia

# Ansatsu Kyoshintsu

# The World Ends With You

OSTRZEŻENIE: przekleństwa, krew, przemoc, yaoi, motywy LGBTQ+, fandomów wiele, egzorcyzm zerżnięty z Castlevania: Lords of Shadow 2.

Zapomniałam kto był w którym domu, więc jak się nie zgadzają, wybaczcie. Wiem, jestem leniem.

UWAGA! Zawiera chrześcijański egzorcyzm zerżnięty z Castlevania: Lords of Shadow 2. Został użyty w neutralnej sytuacji i nie ma na celu obrazić jakąkolwiek religię.

####################

- THIS SHIT IS EASY PEASY PUMPKIN PEASY, PUMPKIN PIE, MOTHERFUCKER!

Krzyki i odgłosy dochodzące z korytarza przed nimi postawiły całą Brygadę w stan gotowości. Percy, kierujący się logiką, że przecież Klątwa Achillesa = zginąć nie może, wychylił głowę zza rogu.

- Co tu się... - nie dokończył.

Z prędkością pocisku uderzyła go kula do krokieta. Prościutko w środek czoła.

Zanim ktokolwiek pokwapił się cokolwiek zrobić, koło Brygady Kryzysowej przemknęła czwórka siódmorocznych z Ravenclawu, cała zakrwawiona. Reaper ze zdziwieniem rozpoznał jedynych członków Hogwardzkiego Klubu Krokieta* (gry, nie kotleta). W ułamek sekundy Krukoni zniknęli na drugim końcu korytarza, wyraźnie uciekając z miejsca zbrodni.

- THREE CHEERS FOR SWEET REVENGE! - dało się słyszeć z oddali.

Najwyraźniej Klub Krokieta oraz Krukoński Zespół Quiddittcha mieli jakąś poważną walkę. Po całym korytarzu walały się połamane miotły, kije do krokieta, pałki, kule, kafel, a nawet zbłąkany tłuczek utknięty w ścianie. Czyli przeszło do rękoczynów zamiast do magii. Stojące tu zbroje leżały w kawałkach, podobnie jak ramy kilku portretów.

Słowem, jesień średniowiecza.

- Chodźmy inną trasą - wymamrotała Ves do Night.

- Zgoda - odpadło grupowe emo, na widok dosłownie dymiących ze złości członków zespołu Quiddittcha leżących lub zbierających się z podłogi. Równie zakrwawionych, co Klub Krokieta.

Kilkanaście zakrętów i korytarzy dalej.... 

JEBUT.

OSZ TY, DESTROYA!

Zanim Reaper ogarnął, że to na co się wtarabanił to góra jakichś śmieci, to... zauważył, że jego dotychczas pomarańczowe włosy stały się...czarne. I zaskakująco długie.

Z gracją pijanego karateki wywinął orła do przodu, prosto w stos złomu. Chwilę trwało, zanim się z niego uwolnił. Reszta Brygady, w różnych stadiach umierania od śmiechu, leżała rozwalona na podłodze i ani myślała mu pomóc.

- Ał ał ał - rozmasował sobie bolącą czuprynę - Kto tu postawił te stertę śmieci?!

A, chwila. Night darła japę na delikwenta ze szczytu sterty. A delikwent darł się z powrotem. Przy użyciu megafonu.

- THE WORLD IS GARBAGE!!! CND!

- JA CI, KURWA MAĆ, DAM "ŚMIEĆ"!!! SAM JESTEŚ ŚMIECIEM!!!!! STANOWISZ ZAGROŻENIE POŻAROWE, WYSOKOŚCIOWE I WANDALIZMOWE!!! CAŁĄ ŚCIANĘ ZABAZGRAŁEŚ RÓWNANIAMI!!! JAK JA TO WYTŁUMACZĘ MCGONAGALL!!!??? MIAŁEŚ SIĘ NIE WYCHYLAĆ, HEKTOPASKALU JEBANY!!! 

- KAŻDE DRZEWO MOŻE RZUCIĆ JABŁKIEM!! A JA RZUCĘ CHOLERNYM KSIĘŻYCEM!!!

- Minamimoto, tak szczerze, to jak bardzo jesteś naćpany? Dasz namiary na dealera?

Minamimoto, bardzo atrakcyjny facet stojący na szczycie sterty złomu, miał ręce całe upaćkane w czerwonej farbie. Kolumny cyfr tego samego koloru ciągnęły się po całym korytarzu, na ścianach, podłodze a nawet na suficie. Rzucając megafon wrócił do przerwanego równania. Mocząc rękę we wiaderku czerwonej farby (Reaper miał nadzieję, że to farba), zaczął dalej bazgrać równania.

- Nie teraz, prawie to rozgryzłem!!!

- Co rozgryzłeś? - Percy zdążył się pozbierać. Tylko został mu spory guz na czole po kuli do krokieta.

- Na jakiej zasadzie działają zdolności tych martwomózgowych dwumianów!

Night z martwym wyrazem twarzy odwróciła się do Szanownych Czytelników oraz Autorki. Palcem wskazała matematycznego ćpuna na szczycie złomu.

- Umie ktoś w matmę? 

Ja nie.

- Prawie obliczyłem fluktuacje na krzywej rzeczywistości, które zachodzą gdy te czworościany rzucają zaklęcia! Ha! So zetta slow! - wydarł się Minamimoto ze swojej grzędy. Stos złomu zatrząsł się niebezpiecznie.

- Jak to jebnie, to ja go nie łapię - Naruto pozbierał się z podłogi, chwytając za ramię Vesy. Zawzięcie studiującą krwawe równania - I zaraz spóźnimy się na KWW.

To powiedziawszy, śmignął ninja sprintem w siną dal. Taszcząc za sobą Vesy. 

Reaper zdążył tylko otrzepać spódnicę z kurzu, zanim Night bezceremonialnie przerzuciła go sobie przez ramię jak worek kartofli. Za to miał jedyną w życiu okazję, by zmacać tyłeczek kumpeli. Bardzo płaski, umięśniony tyłeczek.

- Niiiiiiight! - Reaper nadąsał się, krzyżując ramiona i bezskutecznie usiłując wywinąć się z uścisku. - Umiem chodzić!

- Ostatni na błoniach kupuje reszcie ramen! - i Blackheart ruszyła. Wiatr gwizdnął Reaperowi w uszach, świat się zamazał.

- Nie fer! - padło od reszty Brygady. Czyli od Percy'ego. Ale zaraz ucichło. Night długimi susami pokonała kilkanaście korytarzy, szybko zwiększając dystans pomiędzy konkurencją. Długie włosy Reapera ciągnęły się za nimi jak ogon czarnej komety. Krew huczała w uszach, napędzona adrenaliną. Zielone oczy Reapera zabłysły, ciesząc się pędem.

- On your left!~ 

Night śmignęła na lewo od pomarańczowej smugi, taszczącej drącą się wniebogłosy Vesy.

Naruto tylko puścił uśmieszek.

I zniknął.

Nie przyspieszył, po prostu zniknął.

- Naruto, ty chuju! Hirashin to oszustwo!! POBITE GARY, JA SIĘ NIE BAWIĘ! - wrzasnęła Night, obnażając kły.

W następnej chwili zrobiła ostry zwrot... i wyskoczyła przez okno. Byli na siódmym piętrze, ale to najwyraźniej jej nie przeszkadzało. 

Zanim Reaper zdążył krzyknąć ze strachu przed upadkiem, Night rozpostarła szeroko skrzydła i złapała w nie wiatr.

Przestali spadać, zaczęli szybować.

Reaper wyprostował się (na tyle, na ile mógł przerzucony przez ramię koleżanki) i wypluł długie, czarne kosmyki z ust. Rozejrzał się, patrząc poza skrzydła o piórach koloru nocnego nieba.

Świat zwolnił. Przed Reaperem rozpościerał się widok z lotu ptaka na hogwardzkie błonia. Słońce w zenicie, ani jednej chmurki. Zakazany Las rozpościerał się czerwonym kobiercem aż po horyzont. 

Błysk krystalicznego światła przykuł uwagę Reapera.

W dłoni Night zmaterializował się miecz. Dziwny miecz. Tam, gdzie ostrze spotykało rękojeść został zamontowany silnik niczym z mugolskiego motocykla.

Night wzięła zamach. Wypuściła oddech. I rzuciła.

Miecz poszybował w powietrzu, dokładnie tam, gdzie miał.

Wbił się w ziemię dokładnie między nogami Naruto. Uzumaki stał razem z resztą klasy na błoniach, czekając na profesora Hatake.

Świat się zniekształcił dla Reapera. Ogarnęło go dziwne uczucie, jakiego nie był w stanie określić.

W następnej sekundzie Night stała w przykucu, z ręką na rękojeści miecza wbitego w ziemię i szeroko rozpostartymi skrzydłami. Na ziemi. Tuż przed zszokowanym Naruto. 

Ignorując zszokowane okrzyki od reszty uczniów, Blackheart powoli wyprostowała się na całe metr siedemdziesiąt sześć. Wyglądała całkiem imponująco, nawet z Reaperem przewieszonym przez ramię jak worek kartofli. Którego czarne włosy ciągnęły się po ziemi.

Wszyscy zamarli, czekając na ruch wyraźnie poirytowanej Blackheart.

Uzumaki dostał skrzydłem w tył głowy. Na tyle mocno, że wywinął orła do przodu i zarył facjatą w błoto, ale nie na tyle, by go poważnie zranić.

- Ostatni raz się z tobą o cokolwiek zakładam - warknęła Night, zirytowana, ale nie wkurzona. 

Do grupy wreszcie dołączył Percy, sapiąc jak parowa lokomotywa z Epoki Pary. Pochylił się, chwytając się za kolana i starając złapać oddech.

- Hufff... hufff.... czy... huff... profesor.... huff.... już tu jest?

Night założyła wygodnie skrzydła na plecach, zauważając jak Hermiona skanuje je wzrokiem. Zerknęła teatralnie w niebo i na boki. Poprawiła zsuwającego się Reapera. Po czym rzuciła odpowiedź. 

- Sądząc po tym, że świnie nie latają i nie pada krwią dziewic, to śmiem twierdzić, iż dzisiaj też się spóźni.

- Sądząc po tym, że widziałem go w Wielkiej Sali trzy minuty temu, to na pewno się spóźni - odparł Naruto, podnosząc się z kochanej pani ziemi i rozmasowując bolący czerep - Ała, moja dynia... Night, nie mogłaś lżej?

- No właśnie, Blackheart. - do rozmowy wtrącił się Ron - Strasznie się rządzisz i mogłaś go uszkodzić... Mam ci przydzielić szlaban? 

Stanął w rozkroku, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Zadarł nosa do góry i posłał im swoje najlepsze groźne spojrzenie.

Odpowiedziały mu martwe spojrzenia Brygady Kryzysowej. Nawet Reaper się przyłączył, mimo, iż dalej wisiał do góry nogami, przewieszony przez ramię Night.

- Te, czy on stara się nas onieśmielić?~  - teatralny szept Vesy był doskonale słyszalny dla wszystkich zebranych. Nawet uniosła dłoń, zasłaniając swoje usta w przerysowanym geście.

- Chyba wyrzucił za mało oczek na Zastraszenie*, bo nie działa - Percy jej odparł. Również w teatralny sposób.

Rumieniec gniewu wpełzł na policzki Rona. Prefekt Gryffindoru zacisnął pięści, starając się kontrolować swój gniew. Spojrzał na Hermionę, szukając jakiegoś wsparcia.

Hermiona zawzięcie studiowała skrzydła Night. A może obczajała tyłeczek Reapera. Z tego kąta trudno było stwierdzić.

- Śmiało, przydzielaj szlaban. - Night wzruszyła ramionami - Mam to gdzieś. To nie tak, że mogą mnie stąd wywalić. Będę tu do końca roku, czy tego chcesz, czy nie. Uwierz mi, jakbym mogła, już by mnie tu nie było.

Hermiona wbiła podejrzliwe spojrzenie w Night.

- Co masz na myśli? - wysyczała. Jej umysł już biegł na pełnych obrotach.

- Chyba mogę wam to zdradzić.... - Night się chwilę zastanowiła, wzrokiem skanując zebranych i przygryzając paznokieć kciuka. Ponieważ naprawdę mało osób uczęszczało na nieobowiązkowy kurs, w diabły poszedł podział na domy. Więc byli tu wszyscy ochotnicy z rocznika Reapera.

Z Gryffindoru: Reaper, Night, Percy, Naruto, Ron, Hermiona, Seamus.

Slytherin: Vesy, Draco, nieznany z imienia fioletowowłosy w fedorze, Karma, jego niebieskowłosa koleżanka, Blaise.

Ravenclaw: siwek z kurczakiem we włosach, chłopak z emo grzywką na jedno oko z nosem w książce, czarnowłosy okularnik z kotem w torbie.

Hufflefuff: wyraźnie chory blondynek z czerwonym szalikiem, Sora, dwa barany sprzeczające się o istotność ognia i lodu.

No i nie mający przydziału do domu, Izuku.

Kącik ust Night minimalnie podniósł się do góry. 

- Wasz dyrektor podpisał ze mną kontrakt. Przez rok ta szkoła jest pod moją ochroną. Potem wypierdalam stąd odzyskać moje życie.

- Jaki kontrakt? - Hermiona drążyła temat, utrzymując nieoficjalny pojedynek w "Kto Mrugnie Pierwszy".

- Cyrograf. 

Dziewczyna zerwała kontakt wzrokowy, cofając się kilka kroków do tyłu. Wymieniła pełne paniki spojrzenie z Ronem.

- Nie jesteś wampirem... - wyszeptała - jesteś demonem!

Night spojrzała na panią prefekt z kamienną miną. Wzruszyła ramionami.

- Skoro w to wierzysz.... 

Przerwała, bo Hermiona sięgnęła pod koszulę i wyjęła stamtąd srebrny łańcuszek. Na łańcuszku wisiał srebrny, poświęcony krzyżyk.

- Christus vivit. Christus regnat. Christus ab omni malo te defendat. - zaczęła cicho skandować, trzymając krzyży przed sobą.

Night głęboko westchnęła. Reaper ze znudzenia oparł łokieć o nasadę skrzydeł Night, a ręką podparł podbródek.

- Ej, Hermiona... 

Hermiona nie słuchała słów Night.

- Maledicti et Excommunicati daemones invirtute istorum Dei nominum

- Hermiona.

- Mesias, Emmanuel, Sohter, Sabahot, Agios, Inchiros, Athanatos, Jehova, Adonai. 

Night delikatnie chwyciła dłonie Hermiony w swoje. Niestety, ale dziewczyna tylko się przestraszyła czarnych szponów kończących jej palce. Krzyżyk zaczął świecić złotym światłem.

- Hermiona, to na mnie nie zadziała.

- Ubi fuerint haec nomina, et digna Dei praecipimus vobis atque ligamus vos ut non habeatis potestatem per pesten, nec per aliquod quodeumque maleficium nocere ei incantationem, neque in anima, nec in corpore!

Buchnęło złote światło, chwilowo wszystkich oślepiając. Kiedy zniknęło i znów było cokolwiek widać... nic się nie zmieniło. Każdy stał tam, gdzie stał. Żadnych przypalonych znaków, spopielenia, czy wypalonych oczu.

Night dziwnie spojrzała na Hermionę. Jakby starała się być smutna, ale dawno zapomniała jak to jest czuć jakiekolwiek emocje. Delikatnie odwinęła palce z dłoni prefekt, starając się jej nie zranić czarnymi szponami. Widząc wystraszony, zagubiony wzrok Hermiony zaczęła wyjaśniać.

- Nie jestem częścią mitologii judeo-chrześcijańskiej, ani nie jestem złośliwą siłą. Jestem neutralna. Dlatego twoje egzorcyzmy na mnie nie podziałają.

Vesy wykorzystała tę chwilę i owinęła ramię wokół szyi biednej Hermiony w nieformalnym uchwycie. Wyciągając ją z transu wywołanego szokiem.

- Nah, żeby wyegzorcyzmować biedną Nighty będziesz potrzebować czegoś więcej~ Na szczęście, mam całą listę!~ - wyjęła spod kamizelki surduta zwój i rozwinęła go. Koniec z brzdękiem uderzył w ziemię i poturlał się aż do Zakazanego Lasu, znikając miedzy drzewami. - Będziemy do tego potrzebowali smoczych łusek, kwiatu paproci, Orchicalcum+, wody z Wisły, pióra białego raroga, rogu czarta, łzy Marzanny, futra leszego, błony wodnika, odgłosu kocich łap, korzenia skały, płaszcza Zaginionego Mistrza, Kingdom Hearts, Kryształu, pierścienia Lucii, starego notatnika i jakiegoś ducha... o, tam leci Profesor Binns!

Niestety, ale Profesor Binns miał inne sprawy na głowie. Głownie dlatego, że aktualnie spierniczał gdzie pieprz rośnie i miał trzech siódmorocznych na ogonie. 

Pierwszy z nich, wysoki w cholerę, długowłosy brunet chyba uważał się za Jedi. Biegł z wyciągniętą ręką i zamkniętymi oczami. Co rusz potykając się o własne nogi.

Zaraz za nim sprintował niższy od niego o głowę blondyn. Obcięty na żołnierza. Uwagę zwracały jego całkowicie czarne oczy i długi czarny ogon. W jednej ręce miał kościany nóż, drugą co rusz poprawiał potykającego się bruneta.

Ostatni sunął czarnowłosy, rozczochrany chłopak wprost świecący błękitną energią. Ubrany w kompletnie niepraktyczny garnitur oraz trench coat. Obie ręce wyrzucił do góry, w jednej ściskał srebrny sztylet. No i to on co chwila wrzeszczał:

- I'M AN ANGEL OF THE LORD!!!! BOW BEFORE ME!!!!!!

-świerszcze-

Night wykorzystała szansę, by przyjrzeć się Hermionie. Nie w ludzkim tego słowa znaczeniu. Wejrzała w jej energię, jej duszę, umysł, serce, jak kto woli.

- Hermiona, ty.... - zaczęła, zwracając na siebie jej uwagę - Czy ty widzisz złośliwe byty?

Kiedy nie otrzymała reakcji na swoję pytanie, ciągnęła dalej. Reaper zaczął się zastanawiać, czy Blackheart przypadkiem o nim nie zapomniała.

- Przed chwilą, widziałaś skrzydła Castiela i demoniczną formę Deana, prawda?

Hermiona powoli pokiwała głową, dalej ściskając srebrny medalik w dłoniach. Night zerknęła na święty artefakt. 

- Widzisz więcej, niż przeciętna osoba. Nękają cię złośliwe byty? Z jakiegoś powodu nauczyłaś się dosyć potężnego egzorcyzmu.

Nagle Night bezceremonialnie zrzuciła Reapera na glebę. Chłopak sapnął, witając kochaną panią ziemię z otwartymi ramionami. Kochana pani ziemia nie zapomniała również ubłocić mu sukienki, butów i fartuszka.

Tymczasem Blackheart, z dziwnym ogniem w oku i małym, zębatym uśmiechem, nachyliła się do Hermiony.

- A chcesz nauczyć się przed nimi bronić? Mogę cię szkolić.

- Co?

Pytanie zbiło z pantałyku wszystkich zebranych. Zwłaszcza Rona. Chłopak pomaszerował do Hermiony i ostro chwycił jej przedramię. 

- Hermiona, nie słuchaj jej! Jest demonem, chce cię omamić!

Night daleko było do demona, ale nie zamierzała poprawiać kolegi.

Hermiona w tej chwili nie słuchała nikogo. Zamknęła się w swojej głowie i z niesamowitą prędkością analizowała wszystkie możliwości. 

1.Odrzuci ofertę. Dalej będzie widzieć demony (lub, "złośliwe byty" jak je nazwała Blackheart), dalej będą jej szeptać okropne rzeczy do ucha w nocy. Nic się nie zmieni. Dalej będzie na usługach Dyrektora.

2. Przyjmie ofertę. Blackheart nauczy ją, jak się bronić przed demonami. Ona wykorzysta tę moc, by dalej być na usługach Dyrektora. Może wspiąć się wyżej w hierarchii i wreszcie dociec prawdy.

3. Przyjmie ofertę Blackheart. Zażąda ochrony i zerwie umowę z Dyrektorem. Najbardziej nieprzewidywalna z opcji, ale najbardziej kusząca.

Wreszcie, Hermiona dokonała wyboru. Wróciła się do rzeczywistego świata, nagle świadoma strumienia słów wydobywającego się z Rona. Ćwierkał jej tuż nad uchem, przyklejony do niej jak ośmiornica.

- Ronaldzie Weasley, w tej chwili odklej się ode mnie.

Ron puścił ją, nim skończyła zdanie. Dobrze znał ten ton głosu. Hermiona coś postanowiła i za żadne skarby świata nie zmieni zdania.

Hermiona wbiła stalowe spojrzenie w oko Night. 

- Zgoda. Ale pod jednym warunkiem. Chcę mieć twoją ochronę.

Night powachlowała ręką w odsyłającym geście.

- Ochronę to ty masz w standardzie. Tak samo jak broń~ Mam coś idealnie na tą okazję!~~ 

Wyciągnęła przed siebie rękę, wnętrzem dłoni do góry. W błysku krystalicznego światła zmaterializował się w niej... krzyż? Nie wyglądał jak jakikolwiek widziany do tej pory przez Hermionę krucyfiks.

- To tak zwany Krzyż Bojowy (Combat Cross). Walczysz nim podobnie jak Batem Bojowym

- Holy shit. - Vesy wbiła z idealnym wyczuciem czasu. Wbiła oczy w Krzyż Bojowy - O My Fakin God, czy ty gwizdnęłaś Gabrielowi Belmontowi Vampire Killera???

- Tak~ - Night nawet nie próbowała ukryć zadowolenia. Z kolei Vesy chyba przegrzał się mózg.

- Gwizdnęłaś. Vampire. Killera. - wyrzuciła z siebie - Gabrielowi Belmontowi.

- Tak.

- PODPIERDOLIŁAŚ KRZYŻ BOJOWY SAMEMU CHOLERNEMU DRAKULI!!!!!!!!!!!

-To nie tak, że zauważy, że mu zniknął~  

- A ja się zastanawiałem, czemu Night ma przezwisko "Arsenał" - rzucił Jack, siedzący w kucki na czubku swojej laski. Tuż obok Reapera. Ex-Potter przerwał wyczesywanie liści w włosów.

Vesy jakby zeszło powietrze. W skali gumowej kaczki była kompletnie wypompowana.

- Cholerstwo ma zwyczaj podpierniczania wszystkiego, co wpada jej w oko. Zwykle jest to jakaś broń. - wytłumaczyła, rozmasowując bolące skronie - Stąd przezwisko "Arsenał"

Reaper poświęcił chwilę, by spróbować sobie wyobrazić kolekcję Night. Ciekawe, czy miała tam jakiś kuchenny nóż. Albo lajkonika. No i ksywka "Arsenał" brzmiała wprost epicko!  

- Wzlędnie "Chomik". - głos Ves przebił się przez fantazje Reapera niczym tłuczek przez szybę okienną - Bo wszystko chomikuje.

- Ekhem. - Hermiona założyła rękę na rękę i zwróciła się w stronę Night. - Nasza umowa? - spytała

Night wyciągnęła w jej stronę Krzyż Bojowy i poczekała, aż ręka Hermiony spocznie na broni.

- W swoją dłoń weź tę Broń - zaintonowała w języku nieznanym hogwardczykom. Ale znanym Łotrom.

- Więc dopóty dotrzymasz umowy, dopóki masz mą ochronę

- Ty, która nie ma dokąd pójść, ani gdzie wrócić

- Oferuję ci wolność w zamian za przynależność

- Imię moje Night Blackheart, Yozora.

- Nadaję ci imię Lilith, wysłanniczki Nocy

- Słowem Prząśniczki niech nasze losy się splotą.

Niewidoczne dla nikogo prócz Night, na spisie członków jej drużyny pojawiła się nowa osoba.

- Słyszałem, że Legendy łatwo adoptują.... ale to przerasta wszelkie pojęcie... 

Brygada Kryzysowa zwróciła się w stronę Naruto.

- Te, Lisiek, kilka spraw do wyjaśnienia - Night wciągnęła przed siebie dłoń i wystawiła wskazujący palec. Zakończony czarnym szponem - Po pierwsze, żadne z tu zebranych nie należy do Brygady Legend. Po drugie, jeszcze nic nie widziałeś. Rekord należy do Mamy Niedźwiedzicy. 

Iiiiiiiiiiiii, ten moment wybrał Kakashi, żeby pojawić się na środku zbiegowiska w chmurze dymu. 

W towarzystwie nieśmiertelnej, pomarańczowej książeczki.

################

* krokiet - ang. croquet, angielska gra. Za pomocą specjalnego młotka turla się kulę przez obręcze. Najbardziej znana amatorka tego sportu to Zelżbieta, czyli Królowa Kier z "Alicji w Krainie Czarów"

*Zastraszenie - mechanika z DnD, oczka na kostce do gry.

Sho Minamimoto (a.k.a. matematyczny ćpun):


Combat Cross (Vampire Killer) Gabriela Belmonta:

Combat Cross Gabriela z wyjętym łańcuchem/batem:

PS: Debiut nowej okładki dla Łotry vs Hogwart!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top