" Prywatny kat"

Wichura za oknem przyprawia mnie o dreszcze. Nie chciałabym być teraz poza ciepłym łóżkiem, narażona na urwanie głowy przez silne podmuchy wiatru.

Josephine, ciekawe czy bez głowy wyglądałabyś równie atrakcyjnie, jak teraz? Chyba tak. Tyłek masz zabójczy od jogi, więc nie przejmuj się utratą głowy.

Parskam śmiechem na swoje niedorzeczne myśli, ale odkąd zrzuciłam maskę bezuczuciowej lalki, nadrabiam braki w trenowaniu niektórych mięśni twarzy. Zwłaszcza tych, które nie były używane odkąd płytki w mojej dawnej kuchni zostały splamione krwią Maxa.

Ah, Max...

Poznaliśmy się w niedzielny poranek w parku. Ja dokarmiałam kaczki, on biegał. Wtedy wydawało mi się, że ten człowiek jest dobrym mężczyzną. Od jego uśmiechu poprawiał mi się nastrój, a z jego oczu, wtedy tak mi się wydawało, biła szczerość. Zakochałam się w nim bez pamięci, ignorowałam wszelkie niepokojące myśli, aż do czasu, gdy uderzył mnie po raz pierwszy po obiedzie rodzinnym u jego rodziców. Palnęłam wtedy jakąś głupotę, za co zapłaciłam podbitym okiem.

Jo, nie odkopuj tych wspomnień. Pamiętaj, że nie potrafisz przekopać ogródka, by przesadzić kwiatki, więc swojej pamięci też nie zmuszaj do użycia szpadla.

Skup się na tym, że od trzech dni czujesz na swoim czole dotyk ust Fedira, a całe twoje ciało odczuwa brak jego obecności w twojej przestrzeni osobistej.

Fedir wyjechał z Moskwy tego samego dnia, w którym dotarła do niego informacja, iż Ronin Marshall, co noc bezcześcił moje nastoletnie ciało bez mojej zgody. Minęły trzy dni, wciąż nie powrócił, a ja spędzam czas w ośrodku, bądź w sypialni, oglądając Orange is the new Black w towarzystwie herbaty z pomarańczą i cynamonem.

Ciche pukanie do drzwi zmusza mnie do włączenia pauzy. Do pokoju wchodzi Viera z tacą pełną jedzenia. Uśmiecham się do niej i robię miejsce na łóżku, by blondynka mogła się do mnie przyłączyć.

- Nie musisz mnie dokarmiać. - stwierdzam z przekonaniem.

- Uwierz, muszę. - odwzajemnia uśmiech. - Nie możesz być głodna. Pan Popow nie lubi głodzić swoich gości.

- Ale go tu nie ma.

- To nie znaczy, że się nie dowie, że przeze mnie twój żołądek komponuje hymn męczenników.

- Przycupnij sobie. - zabieram z tacy tosta z masłem orzechowym.

- Jestem w pracy. - wypowiada niepewnie, na co wzruszam ramionami.

- Masz dbać o mnie, prawda? - przytakuje. - A ja potrzebuję towarzystwa, więc siadaj.

~***~

- Viera? - zagajam godzinę później, gdy pojawiają się napisy końcowe. Leżymy obok siebie, zajadając co chwilę niezdrową przekąskę, typu chipsy, czy ciastka. - Dlaczego pracujesz dla mafii?

Aj, Josephine! Ty i twoja ciekawość. Sama siebie kiedyś wykończysz. Zobaczysz.

- Ta mafia mnie uratowała. - wzdycha i siada, opierając się plecami o zagłówek. - Jestem dłużniczką pana Popowa. Gdyby nie on, wylądowałabym w rynsztoku razem z całą masą szczurów i bezdomnych.

- Mogę zapytać, jak tu trafiłaś? - pytam niepewnie, lecz Viera przytakuje, jednocześnie unosząc kąciki ust do góry.

- Moi biologiczni rodzice pozbyli się mnie, gdy miałam cztery lata. Zostawili mnie we wraku samochodu na wysypisku śmieci.- otwieram szeroko oczy. Czuję jak całe moje ciało sztywnieje.

Jo, nie rozklejaj się. Ona tego nie potrzebuje. Wysłuchaj, wesprzyj, ale nie współczuj! To w niczym jej nie pomoże. Pamiętaj!

- Tam odnalazł mnie zarządca terenu. Płakałam, więc mnie usłyszał. Był niski, gruby i pamiętam, że się go bałam, ale dał mi dom. Przygarnął mnie, posłał do szkoły, ale wszystko zmieniło się, gdy moje ciało nabrało kobiecych kształtów. Sama zobacz - wskazuje na swoje piersi. - Są duże, zwracają uwagę, a byłam jedyną dziewczyną w okolicy. Mieszkaliśmy na zadupiu. Nie było tam nic, prócz jednego domu i wysypiska śmieci, więc bezkarnie mógł zapełniać moje ciało swoją spermą. Dzień w dzień i noc w noc. Brał mnie na różne sposoby, a raz nawet zaprosił swoich obleśnych kolegów. Tej nocy uciekłam. Nie pamiętam jak długo biegłam, ale trafiłam na pana Popowa. Wykonywał egzekucję. Pamiętam spojrzał na mnie. Byłam zakrwawiona, w podartym ubraniu, wychudzona. Nie musiałam nic mówić. Tej nocy zakończył mój koszmar. Nie wykonał jednej egzekucji, a pięć. Zabrał mnie ze sobą do zamku, dał schronienie, jedzenie, ciepło. Tu jestem bezpieczna. Miałam piętnaście lat, gdy zaczął się mój koszmar. Dziś mam dziewiętnaście, a ból który noszę w sobie wciąż jest.

Łka, a ja bez zastanowienia przyciągam ją do siebie i zaczynam lekko kołysać.

- Mój ojczym odebrał mi niewinność, gdy miałam czternaście lat. - szepczę, ale nie dopowiadam nic więcej. Nie muszę. Wystarczy, że Viera wie, że ją rozumiem.

Czasem nie trzeba wiele mówić. Wystarczy być.

- Dlatego pracuję dla mafii. - wypowiada po chwili ciszy. - Tu czuję się potrzebna i wiem, że nikt mnie nie tknie bez mojej zgody. Tu jestem bezpieczniejsza niż poza murami tego zamku. Zabawne jest to, że każdy uważa, iż to miejsce jest mroczne. A tak naprawdę nikt nie dostrzega jak dużo światła od niego bije. A co najważniejsze, pan Popow to

- Dobry mężczyzna. - dopowiadam z przekonaniem.

Tak...Szef rosyjskiej mafii, ma wielkie serce. Wiem to, dlatego tu zostanę.

Josephine, spraw aby ten mężczyzna uporał się ze swoimi demonami, tak jak on powoli zaczyna odbierać od ciebie twój ból. Bądź dla niego tą osobą, której potrzebuje. Potrzebujesz go tak samo, jak on potrzebuje ocalenia.

~***~

( Popow)

Długa siwa broda zasłania pół twarzy Ronina Marshalla, skurwiela, który wcisnął swojego pedofilskiego fiuta w moją kobietę, gdy ta była zaledwie bezbronnym dzieckiem.

Siedzę w spelunie,w której wali potem i tanim alkoholem. Obserwuję ze swojego miejsca człowieka, któremu zgotuję piekło. Na początku pożegna się ze swoimi przyrodzeniem, a następnie wepchnę mu je do gardła.

Ewentualnie powieszę go za jaja na parzącej rurze.

Zapłaci mi za każdy ruch jaki wykonał w ciele Josie. Straci palec po palcu, a kość będzie pękać za kością.

Sukinsyn jest jeszcze nieświadomy swojej rychłej bolesnej śmierci. Śmieje się do kobiety, stojącej za barem. Rudowłosa świeci cyckami, jak lampki na choince. Z niesmakiem przełykam ślinę.

Niektóre kobiety same proszą się o napastowanie ze strony napalonych facetów. Ale te mają wybór. Pokazują tyle ciała, ile chcą pokazać. Natomiast bezbronne, niewinne dziecko nawet nie potrafi się obronić.

Dość tego!

Wstaję od stołu, rzucam na blat sto dolców za swoje zamówienie, warte dziesięć i ruszam w stronę baru.

- Coś podać, słodziaku? - pyta kokieteryjnie kobieta, na którą nigdy nie zwróciłbym uwagi, mijając ją na ulicy.

- Nie. - odpowiadam beznamiętnie.

- To po co zawracasz nam głowę? - pyta poirytowany Marshall.- Nie widzisz, że jesteśmy zajęci?

- Nie.

- Słuchaj, stary. - Ronin wstaje ze stołka barowego i dotyka palcem wskazującym mojej piersi. Śmierdzi od niego tanią wodą kolońską. Już gówno z kibla pachnie ładniej. - Wypierdalaj stąd, zanim wybiję ci wszystkie zęby.

- To samo mówiłeś Josephine, gdy twój fiut wciskał się do jej niewinnej kobiecości?

Marshall zamiera.

Wpatruje się we mnie z niedowierzaniem i cofa się o krok.

- Coś ty powiedział?

- Nie lubię się powtarzać. - chwytam go za kark i mocno uderzam jego głową o blat baru. - Ale zapłacisz mi za to własnym życiem.

- Kim ty kurwa jesteś? - syczy przez zaciśnięte zęby, próbując się wyswobodzić z mojego uścisku.

- Diabłem, Marshall. Twoim prywatnym katem.

_____
Hej misie ❤
Miała dzisiaj nie być rozdziału, ale za bardzo wciągnęła mnie ta historia🤷‍♀️
Buziole

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top