" No co za świry"

- Wiem. - opiera się o oparcie fotela. - I wręcz czekam, aż to zrobisz. Śmiało Josephine. Uciekaj.

Josephine, spokojnie Stój w miejscu i nawet nie ruszaj się o milimetr.

Ale masz szansę, by się uwolnić z łap Popowa. UCIEKAJ!

Wpatruję się w czarnookiego, a on wgapia się we mnie, a kąciki jego ust lekko unoszą się ku górze. To oczywiste. Czeka, aż podejmę najgorszą decyzję w życiu i ucieknę, by mógł zabawić się ze mną w kotka i myszkę.

Josephine, bądź rozsądna. Masz dwie opcje i każda wiąże się jednak z tym, że pozostaniesz w sidłach rosyjskiego diabła, ale jeśli uciekniesz, twoje życie może zamienić się w koszmar.

Siadam z powrotem na krześle i kładę ręce na blat stołu, krzyżując je przy klatce piersiowej, a kąciki ust czarnowłosego opadają i powraca bez emocjonalna maska.

HA! Nie tego się spodziewał! Przybijam sobie mentalną piątkę i pozwalam sobie na delikatny uśmiech zwycięstwa. Josephine jeden - Fedir zero.

- Dawna Josephine, uciekłaby. - przyznaję szczerze. - Ale ta kobieta już za długo ucieka od swoich demonów, aby zrobić to teraz. Masz rację, dzień w dzień na mojej twarzy pojawiała się ta pusta maska, aby nie dopuszczać do siebie ludzi i niechcianych emocji. Ale nie będę uciekać. Tobie mogę przyznać się do swojej zbrodni, która zżera moje myśli codziennie i wiem, że mnie nie osądzisz, więc jest to dla mnie dość wygodne, a co za tym idzie? Zostaję.

- Świetnie. - odpowiada Popow. - Oszczędzasz mi niepotrzebnej zabawy, by cię złapać. - wstaje od stołu, zabiera swój portfel, a następnie wyciąga dłoń w moją stronę. - Samolot czeka. - bez wahania podaję mu swoją dłoń i nim zdążę samodzielnie wstać, czarnooki podciąga mnie do góry, więc chcąc nie chcąc wpadam na jego szeroką klatkę piersiową.

Wiele o tym człowieku można powiedzieć, ale to jak pachnie przebija wszystko inne. Nawet nie wiem, co to za zapach, ale jest pociągający. Bardzo.

- Popow, Popow. - tuż za plecami czarnowłosego rozbrzmiewa męski, głęboki głos, na co Fedir odsuwa mnie od siebie, a następnie odwraca się w stronę dla mnie nieznajomego faceta.- Brakuje ci w Moskwie kobiet?

- Chamblins. Jak niemiło cię widzieć.

- Oh, zaraz się zarumienię. - odpowiada sarkastycznie szef Waszyngtońskiej mafii. - Już dawno nie powinno cię tu być Popow. Zabiłeś dwie osoby na moim terenie, a trzecią masz zamiar wywieźć do Moskwy i nie wiem, czy mi się to podoba. - Fedir parska śmiechem, ponownie chwyta mnie za dłoń, a następnie bez zbędnych słów, wymija Chamblinsa, mając go tak po prostu głęboko w tyłku.

Um, co?

Tak można?

- Popow! - woła za nami mężczyzna, aczkolwiek jak można się tego spodziewać, zostaje zignorowany. Czarnooki nachyla się w stronę swojego ochroniarza, który na sam widok budzi respekt. Wielkolud w każdej postaci.

- Miej na niego oko. - wypowiada oschle. - Bez powodu się tutaj nie pojawił, a morderstwo dwóch osób nie jest żadnym pretekstem. - łysy facet jedynie przytakuje,a my opuszczamy bar i kierujemy się prosto do zaparkowanego przy chodniku Volvo.

- Popow, nie masz prawa tak po prostu zabrać sobie stąd pannę Dryer! - krzyczy za nami Chamblins.

Josephine, zdecyduj.

Zdobądź punkt przychylności u rosyjskiego diabła i się odezwij lub siedź cicho i czekaj, aż panowie zechcą bawić się w rosyjską ruletkę na środku ulicy.

- A czy ja wyglądam na kogoś, kto nie chce wyjechać stąd w towarzystwie Fedira? - pytam ozięble i mierzę się spojrzeniem z szefem waszyngtońskiej mafii.

- Właśnie Chamblins. - dopowiada Popow. - Wygląda? - wskazuje na mnie, śmiejąc się.

O mój Boże! On ma dołeczki.

Wpatruję się w jego policzki z rozdziawioną buzią. Muszę wyglądać jak niespełna rozumu wariatka, ale zaznałam szoku. Po pierwsze Popow śmieje się tak naprawdę. To jest w pełni radosny uśmiech. Po drugie okazuje się, że posiada dwa głębokie dołeczki,które łagodzą jego poważny wyraz twarzy.

Co więcej. Nie tylko ja jestem zaskoczona.

Chamblins wpatruje się z podobnym wyrazem twarzy na rosyjskiego diabła.

- Ponawiam pytanie. Czy moja piękna Josephine wygląda, jakby została zmuszona, by ze mną wyjechać?

Piękna Josephine?

Czy ten człowiek właśnie mnie skomplementował? Nie! Z pewnością mi się przesłyszało.

- Mogłeś ją zastraszyć. - sugeruje Chamblins.

- Każdy ma wolną wole. - odpowiada mu facet z najsłodszymi dołeczkami na świecie. - Josie, miała wybór. - jedynie przytakuję.

- A facet na balu wybrał, że chcesz umrzeć? A może policjant, prowadzący śledztwo zechciał skoczyć na tamten świat?

- No co za świry. - śmieje się ponownie Popow. - Odpierdol się.-wypowiada już poważnie. - Doskonale wiem, że nie chcesz mieć ze mną konfliktu, bo moja armia wybije twoich ludzi w pięć minut, więc cofnij się i spierdalaj. - czarnooki spogląda na mnie, a następnie otwiera tylne drzwi Volvo. - Josie, czas lecieć do domu.

Dom?

Czym jest dom?

Nigdy go nie miałam.

Chcę sprawdzić, czym jest dom.

Wsiadam do samochodu i zapinam pasy.

Dom...

_____
Hej misie 😊
Postanowiłam zrobić sobie chwilę przerwy od nauki, więc napisałam rozdział 🥰
Nic tak nie relaksuje jak nasz Popow i Josie 🥰
Buziole🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top