~ Testament Albusa Dumbeldore'a ~
Leżałam na łóżku zastanawiając się nad zachowaniem Lupina wobec Lysandry.
Było to dziwne zachowanie, zwłaszcza, że jest ona Śmierciożercą. Myślałam również co począć dalej. Nie mogłam zostać z Harrym, powinnam wrócić do rodziców...
Leżałam jeszcze przez długi czas, rzucając zaklęcie zmniejszająco–zwiększające na kieszenie moich spodni, tak na wszelki wypadek.
Włożyłam tam notes od Freda oraz pióro feniksa, które pozostawił mi Dumbeldore...
*kilka dni wcześniej*
Do Nory przybyli rodzice Fleur. Pani Weasley wychodziła z siebie by jak najbardziej umilić im pobyt w jej domu.
Tego wieczoru mieliśmy zasiąść wszyscy w ogrodzie by uczcić siedemnaste urodziny Harry'ego. Postanowiłam wybrać się z Ginny do pobliskiego miasteczka by znaleźć jakiś prezent.
Po obiedzie pomogłam Molly posprzątać brudne talerze po czym pożegnałam się i ruszyłam z Ginny przez polane. Było piękne, słoneczne południe. Szłyśmy kamienistą uliczką, napawając się promieniami słońca.
— Nie mogę się doczekać wesela, nigdy na żadnym nie byłam! – powiedziałam radośnie na myśl o jutrzejszej uroczystości.
— Mnie zaś przeraża wizyta ciotki Muriel — odpowiedziała Ginny ze skwaszoną miną.
— Dlaczego?
— Przekonasz się jutro. Zwłaszcza, że zapewne już wie, że jesteś dziewczyną Freda, więc przygotuj się na wiele komentarzy i uwag.
Parsknęłam śmiechem.
— Nie może być tak źle...
— Żebyś się nie zdziwiła.
W dobrych humorach weszłyśmy do miasteczka. Odwiedziłyśmy kilka sklepów, a w żadnym z nich Ginny nie znalazła prezentu dla Harry'ego. Ja zaś kupiłam mu wydanie specjalne "Największych gwiazd Quidditcha" oraz pudełko czekoladowych żab. Po zakupach ruszyłyśmy ku Norze.
Nadszedł wieczór, na urodziny Harry'ego ustawiono pare stołów w ogrodzie. Fred i George wyczarowali kilka lampionów, które zawisły w powietrzu nad głowami gości, a Hermiona złote serpentyny, którymi ozdobiła drzewa i krzesła.
Kiedy wszyscy zasiedli do stołu z domu wyszła Pani Weasley z pięknym tortem w krztałcie złotego znicza. Po złożeniu życzeń i wręczeniu prezentów wszyscy zabrali się za jedzenie pysznego tortu.
Podczas tych ożywionych rózmów i śmiechów nikt nie wspominał o nadchodzącej wojnie.
Nagle do ogrodu wleciała świetlista smuga, która zatrzymała się nad stołem. Przybrała postać łasicy po czym przemówiła głosem Pana Weasley'a:
— Zaraz przybędzie Minister Magii.
Chwilę później w bramie zmaterializował się Rufus Scrimgeour.
Pomaszerował przez podwórze w stronę stołu, przy którym wszyscy siedzieli nieco skołowani.
— Wybaczcie mi, że zjawiam się bez zaproszenia — powiedział Minister obserwując wszystkich — Chciałbym zamienić kilka zdań z Panem Potterem, Panem Weasley'em, Panną Granger oraz z Panną Ewards. Widzę, że wszyscy są, także proszę wskazać mi jakieś ustronne miejsc.
Po chwili cała nasza czwórka wstała od stołu po czym ruszyła za Ministrem we wskazane przez Molly miejsce.
— Jak zapewne się domyślacie jestem tutaj z powodu Testamentu Albusa Dumbledore'a — Oznajmił Minister siadając na kanapie.
Wszyscy wstrzymaliśmy oddech. Scrimgeour wsunął rękę pod pelerynę i wyciągnął obwiązany rzemykiem woreczek. Wyjął z niego zwój pergaminu po czym zaczął czytać:
— Ostatnia wola i testament Albusa Persiwala Wulfrika Briana Dumbledore'a... Ronaldowi Biliusowi Weasleyowi pozdrawiam mój wygaszacz, a nadziei, że wspomni mnie gdy go użyje.
Z woreczka wyjął przedmiot przypominający zapalniczkę po czym podał ją Ronowi.
Minister kontynuował:
— Hermionie Jean Granger pozostawiam egzemplarz moich Baśni Barda Beedle'a w nadziei, że znajdzie w nich rozrywkę i pożytek.
Wyciągnął starą książkę i wręczył ją Hermionie
— Pannie Eleanor Lyannie Ewards, pozostawiam pióro Feniksa, z nadzieją, że w nawet najtrudniejszych chwilach doda jej otuchy.
Eleanor sięgnęła po pióro, które podał jej Scrimgeour. Przyjrzała się mu uważnie licząc na jakąś ukrytą wskazówkę. Niestety nic się nie wydarzyło.
— Zaś Panu Harry'emu Jamesowi Potterowi, pozostawiam znicz, którego złapał podczas pierwszego meczu Quidditcha oraz miecz Godryka Gryffindora.
Nasza czwórka otworzyła szeroko oczy szukając wzrokiem owego miecza.
— Więc? — zapytał Harry — Gdzie jest ten miecz?
— Zaginął. — odparł krótko Minister Magii.
Po tym jak Rufus Scrimgeour opuścił Norę powróciliśmy do gości. Niestety dobry humor sprzed wizyty Ministra zdążył się już ulotnić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top