~ Rozmowa ~
Miał rozbawioną minę, co wcale mnie nie dziwił, bo zapewne wyglądałam komicznie.
— To Twoje i George'a? — zapytałam wskazując na pozytywkę.
— Zgadłaś — odparł po czym wyciągnął swoją różdżkę — Chłoszczyść.
Po czarnej sadzy nie było śladu.
— Co u Ciebie? — zapytałam siląc się na obojętny ton.
— W porządku. Mamy dużo roboty z Georgem. Z tego co słyszałem Ty również nie próżnujesz w tym roku.
Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
— Słyszałem, że zamiast zająć się nauką, ganiasz po całym zamku za Malfoy'em. Ostatnio nawet wylądowałaś w Skrzydle szpitalnym z tego powodu — Powiedział Fred, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
Zamarłam. Skąd on o tym wszystkim wiedział?
— Nie ganiam za Malfoy'em! — rzuciłam szybko — Poza tym skąd Ty o tym wszystkim wiesz.
— Mam swoje źródła — odparł beznamiętnie.
Ciężko usiadłam na jednym z kartonów, a chwilę później Fred poszedł w moje ślady.
— Więc o co chodzi, Ell?
— O nic, i tak nie zrozumiesz.
— Nie dajesz mi nawet szansy tego zrozumieć...
— Nie widzieliśmy się tyle czasu, a Ty pierwsze o co pytasz to o Malfoy'a? — zapytałam poirytowana.
— Bo nie podoba mi się , że moja dziewczyna lata za jakimś gburowatym kretynem! — odparł Fred podniesionym głosem.
— Twoja dziewczyna? Ostatnimi czasy chyba przestałam nią być.
— Nigdy nie przestaniesz... — chłopak nagle posmutniał — Dopiero wtedy, kiedy sama o tym zdecydujesz, a nawet wtedy będę o Ciebie walczył.
Oboje zamilkliśmy wpatrując się tępo w ścianę.
Po dłuższej chwili Fred ponownie zabrał głos:
— Eleanor, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi na Tobie zależy. Zrozum, że wszystko co robię , robię dla nas — spojrzał mi w oczy — Nie wyobrażam sobie spędzać życia bez Ciebie... — zawahał się na chwilę po czym dodał z pełnym przekonaniem — Kocham Cię.
Usta mi zadrżały a do oczu napłynęły łzy. W końcu powiedział to o czym tak bardzo marzyłam! W moim brzuchu motyle latały jak oszalałe.
Nie słysząc mojej odpowiedzi kontynuował:
— Wiem, że nie należę do facetów, którzy emanują miłością i okazują ją na każdym kroku. Wiem, że ostatnio Cię zaniedbałem. Uwierz mi, że dla mnie również nie było to łatwe. Codziennie o Tobie myślałem, codziennie zastanawiałem się co w danej chwili robisz i z kim. A kiedy usłyszałem o tym Malfoy'u i o Twoim wypadku, niedowierzałem. Myślałem, że też Ci na mnie zależy...
— Bo zależy! — Zapewniłam go, czując, że nie dam rady dłużej powstrzymywać łez — Ja też Ciebie kocham, Freddie!
Chłopak objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors. Byłam taka szczęśliwa.
Fred wyprostował się i spojrzał mi w oczy.
— Nie kłóćmy się, Ell.
Kiwnęłam głową, a na twarzy Freda pojawił się promienny uśmiech. Chłopak nachylił się i delikatnie mnie pocałował.
— No ładnie, ładnie.
Momentalnie od siebie odskoczyliśmy. W progu drzwi stał George z wyraźnie zadowoloną miną.
— Wszyscy ciężko pracują a wy obściskujecie się na strychu.
Fred rzucił w brata starym egzemplarzem proroka codziennego.
Następną godzinę, wraz z bliźniakami szukaliśmy ozdób świątecznych po czym znosiliśmy je na dół do salonu.
W międzyczasie opowiedziałam im o moich podejrzeniach co do Malfoy'a i Snape'a. Oboje wyglądali na bardzo zaintrygowanych.
Przez resztę dnia emanowałam szczęściem.
Święta za dwa dni, w całym domu było już czuć wigilijną atmosferę, a ja w końcu mogłam spędzać czas w ramionach ukochanego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top