~ Nieproszeni Goście ~

Obudziłam się na kanapie w  dormitorium Slytherinu. Czułam się dziwnie. Nie pamiętałam co działo się przez ostatnią godzinę, od czasu wypicia eliksiru!

Momentalnie wszystko do mnie dotarło. Podstępny Snape dał mi inny eliksir!

Podejrzewam, iż był to eliksir usypiający, by się mnie pozbyć na czas, kiedy on i Draco będą spiskować w Pokoju Życzeń.

Nagle usłyszałam krzyki dobiegające z korytarza. Stałam przez chwilę w miejscu, wpatrując się w przejście do dormitorium.
Chwilę później do krzyków dołączyły odgłosy rzucanych zaklęć.

Byłam pewna, że cokolwiek Snape mi podał, było to skuteczne. Pozbył się mnie, by Draco mógł wypełnić swoje zadanie.

Jak mogłam być taka głupia!?

Chwyciłam swoją różdżkę do ręki, krzycząc do Ślizgonów, którzy również musieli usłyszeć odgłosy walki, aby wracali do swoich pokoi po czym ruszyłam do wyjścia.

Walka rozgrywała się na parterze, wszędzie latały zaklęcia. Pobiegłam w tamtą stronę, a to co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.
Śmierciożercy wdarli się do Hogwartu!

Drętwota! — krzyknęłam, celując w wysokiego Śmierciożerce, który w ostatniej chwili użył zaklęcia tarczy.

Dostrzegłam paru członków Zakonu Feniksa, walczących na jednym z korytarzy, a z drugiej strony nadbiegali Neville, Luna oraz Ginny.

— Gdzieś Ty była? — krzyknęła do mnie rodowłosa, uchylając się przed zajęciem.

— Długa historia! — odkrzyknęłam.

Nagle spostrzegłam Dracona biegnącego za grupą Śmierciożerców. A więc to było jego zadanie. Wpuszczenie ich do Hogwartu. Ale po co?

Chłopak spostrzegł mnie i na chwilę przystanął. Posłała mi pełne przeprosin spojrzenie. Nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Wtedy podeszła do niego Bellatrix, która rzuciła w moją stronę zaklęcie niewybaczalne.

Szybkim ruchem odskoczyłam w bok ledwo unikając śmierci.

— Ją zostaw! — krzyknął Malfoy.

Bellatrix rzuciła mu beznamiętnie spojrzenie po czym wysadziła wszystkie okna w Wielkiej Sali.

Ogłuszył mnie dźwięk tłuczonego szkła.
Śmierciożercy ruszyli przed siebie a na ich czele stał... Snape.

— Nie! — krzyknęłam i pognałam za nimi.
Śmierciożercy byli na błoniach i kierowali się w kierunku chatki Hagrida.

Wybiegając na błonia ktoś wbiegł we mnie.
Zaklnęłam pod nosem, kiedy spojrzałam na tą osobę.

— Harry?! Co Ty tutaj robisz!

Chłopak jednak nie zatrzymał się i biegł dalej za Śmierciożercami. Usłyszałam tylko:

— On go zdradził!

Kogo zdradził? Zastanawiałam się, ruszając biegiem za Harrym.

Kiedy dobiegłam na miejsce, chatka Hagrida płonęła, a Harry leżał na trawie powalony zaklęciem Snape'a.

— JAK MOGŁEŚ!? — krzyknąłam do Draco, który wszystkiemu się przyglądał.

Chłopak wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.

Crucio! — Nie wiedziałam kto rzucił klątwę. Ból jaki mnie przeszył był nie do wytrzymania.

Opadłam na kolana, trzęsac się z bólu.

— Nie! Zostawcie ją! Zostawcie! — krzyk Draco dobiegał do mnie z daleka.

Ból nagle ustał, a ja podniosłam wzrok, widząc jak jeden ze Śmierciożerców uśmiecha się do mnie złowieszczo.

Snape stał nad Harrym po czym złapał Dracona za szatę i pociągnął w stronę lasu. Chwilę później się deportowali. Reszta oprawców poszła w ich ślady.

Podbiegłam do Harry'ego, który leżał na trawie całkowicie przygnębiony.

— On zabił... — szepnął Harry — Zabił Dumbledore'a — I wskazał palcem w niebo, na którym widniał Mroczny Znak.

Nogi się pode mną ugięły. Zaniosłam się ciężkim płaczem, niedowierzając w to wszystko.

Uczniowie Hogwartu zebrali się pod wieżą astronomiczną pod którą leżało ciało Dumbledore'a.

Stojąc wśród uczniów, miałam wrażenie jakby to wszystko było moją winą. Snape mnie oszukał, uśpił moją czujność po czym zabił dyrektora.

A obiecałam Dumbledorowi być czujną podczas jego nieobecności. Zawiodłam go.

Następnego dnia po pogrzebie, stałam na peronie czekając aż Express Hogwart przyjedzie po uczniów.

Spojrzałam na Zamek, czując dziwną pustkę w sercu. Za rok, kiedy moi rówieśnicy będą kroczyli ku Hogwartowi by rozpocząć ostatni rok nauki mnie nie będzie wśród nich.

Po rozmowie z Harrym, Ronem i Hermioną, zdecydowałam się nie wracać do szkoły. Tójka przyjaciół postanowiła odnaleźć resztę horkruksów.

Moi rodzice należeli do Zakonu, dlatego Hogwart nie był już dla mnie bezpiecznym miejscem.


Druga część opowiadania zakończona!
Co uważacie o dotychczasowych opublikowanych rozdziałach?

Ostatnio naszła mnie taka wena, że napisałam kolejne 12 rozdziałów do przodu 😀
Mam nadzieję, że wytrwacie do końca, miłego dnia! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top