~ Dwie Historie ~


Jest to ostatni rozdział przed epilogiem. Proszę włączcie powyżej załączoną piosenkę kiedy będziecie go czytać.

Wygraliśmy. Nie mogłam uwierzyć, że wszystko skończone. Voldemort nie żyje.

Szłam przez Wielką Salę przyglądając się ludziom. Niektórzy płakali ze szczęścia, a niektórzy z powodu utraty bliskich.

Bliskich bez, których było im ciężko cieszyć się wygraną. Do tej grupy należałam ja.

Freda już nie było. Nie wiedziałam co dalej.

Spojrzałam na Weasley'ów siedzących w rogu Wielkiej Sali. Ruszyłam w ich stronę. Nie po to by wraz z nimi świętować, ale by się pożegnać.

George tak bardzo przypominał mi Freda...  Samo patrzenie na niego przynosiło mi wiele bólu. Łzy ponownie napłynęły do moich oczu.

Podeszłam do nich i w pierwszej kolejności przytuliłam się do Pani Weasley:

— Dziękuje za wszystko — szepnęłam jej do ucha.

Kobieta spojrzała na mnie swoimi brązowy oczami, w których teraz dostrzegałam niezrozumienie.

Mama Freda okazała mi tak wiele czułości i matczynej miłości, że z ciężkim sercem oderwałam się od niej po czym spojrzałam na reszte rodziny.

Nikt nie dostrzegł moich łez. Chciałam zapamiętać ich jak najlepiej.

Spojrzałam na Ginny, moją wierną przyjaciółkę. Kiedyś powiedziała mi, że ma nadzieję na to, że zostanę jej siostrą. Serce mnie zakłuło. Niestety teraz jest to niemożliwe.

George wyglądał na równie przybitego co ja.
Będę tęsknić za ich żartami, choć nie wiem czy jeszcze jakiekolwiek powstaną.

Pan Weasley... Jego zaciekawienie mugolskimi wynalazkami zawsze poprawiało nam humor podczas świąt.

Ron, Hermiona... zaczęłam tłumić szloch. Tyle wraz z nimi przeszłam. Zawsze będę podziwiać ich za poświęcenie dla Harry'ego.

I Harry...

— Harry mogę Cię na słówko? — zapytałam ochryple.

— Oczywiście, Ell.

Wyszliśmy z Wielkiej Sali i skierowaliśmy się na dziedziniec. Nie wiedziałam od czego zacząć...

— Co postanowiłaś? — ciszę przerwał Harry.

— Nie mogę zostać. To... Wy za bardzo przypominacie mi o tym co się wydarzyło.

— Eleanor...

— Nie, Harry. Podjęłam decyzję. Zostanie z wami byłoby dla mnie zbyt trudne. Dzięki wam zaznałam prawdziwego szczęścia. Lepszych przyjaciół nie mogłam sobie wymarzyć. Miałam jednak nadzieję, że to wszystko inaczej się potoczy... Niestety ta wojna odebrała nam zbyt wiele.

— Tak mi przykro... — chłopak chwycił moją dłoń.

— Dziękuję, Harry... Za wszystko. Dumbledore miał rację, że od początku w Ciebie wierzył. Uratowałeś nas wszystkich. Dzięki Tobie możemy żyć w lepszym świecie.

W oczach chłopaka stanęły łzy.

— Jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebowała... Pamiętaj, że na starych przyjaciół zawsze możesz liczyć.

Uśmiechnęłam się do chłopaka po czym puściłam jego dłoń.

— Powodzenia, Harry. Zasługujesz na szczęście, bardziej niż ktokolwiek inny.

Posłałam przyjacielowi ostatni uśmiech po czym odwróciłam się i ruszyłam w stronę kamiennego mostu.

Szłam przed siebie coraz bardziej oddalając się od przyjaciół. Przyjaciół, którzy wnieśli w moje życie wiele radości i wsparcia.

Wchodząc na most zauważyłam osobę siedzącą na balustradzie i wpatrującą się w dal.

Lysandra Black.

Powoli podeszłam do kobiety. Lysandra spojrzała w moją stronę. Promienie słońca padały na jej twarz, rozświetlając spływające na niej łzy.

Zerknęła na pierścionek w mojej dłoni.

— Straciłaś kogoś — Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Kiwnęłam głową — Bardzo boli prawda?

Ponowne kiwnięcie.

— Kiedyś byłam taka jak Ty... Młoda, zakochana... — kobieta mówiła powoli, co chwila pociągając nosem — Niestety popełniłam kilka błędów. I przez te błędy Remus zginął nienawidząc mnie.

Usiadłam koło kobiety. Spojrzałam na jej duże zielone oczy, wypatrujące nadzieji na odkupienie.

— Kochałaś go? — zapytałam cicho.

Lysandra spojrzała na mnie po czym kiwnęła głową.

— Jakie to niesprawiedliwe... — wyszeptałam.

— ...Że nie dano nam więcej czasu. — dokończyła za mnie.

Miała rację. Oddałabym wszystko za choć jedną chwilę spędzoną u boku Freda. Bym po raz ostatni mogła usłyszeć jego śmiech. Bym mogła się z nim pożegnać.

Kobieta chwyciła moją dłoń.

— Będzie dobrze... Jakoś sobie z tym poradzimy — rzekła smutno.

Siedziałyśmy na kamiennym moście, patrząc przed siebie. Dzisiejszej nocy obie straciłyśmy ukochane osoby, a teraz nie wiedziałyśmy co począć dalej...

— Opowiedz mi swoją historię — Poprosiłam nagle.

Kobieta spojrzała na mnie, a jej oczy zaiskrzyły, jakby wracały do niej najpiękniejsze wspomnienia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top