~ 5 ~
•••
Znudzona Eleanor, krążyła po korytarzach już ponad godzinę. Miała nadzieję, że zaraz za rogiem spotka grupkę dzieciaków, których z satysfakcją będzie mogła odesłać do gabinetu opiekuna domu. Może czasami faktycznie przejawiała Ślizgońskie cechy?
— To jest takie nudne... — westchnęła dziewczyna sama do siebie.
— Nie dość, że zadajesz się z Gryfonami, to jeszcze rozmawiasz sama ze sobą. Co z tobą nie tak, Ewards? — Zza rogu wyszedł Draco.
— Jeszcze ciebie tutaj brakowało, Malfoy...
Chłopak uśmiechnął się szczerze do starej przyjaciółki po czym kontynuował:
— Wracam własnie z kuchni. Wpadłem na chwilę zapytać czy nie masz ochoty na jabłecznik? — Zapytał blondyn po czym otworzył pudełko z pysznie wyglądającym, i jeszcze lepiej pachnącym, ciastem.
— Jeszcze pytasz? — W mgnieniu oka Eleanor znalazła się przy Malfoy'u i zabrała się za ciasto.
— Po skończonym dyżurze odnieś pudełko do kuchni. Smacznego, Ewards! — Pożegnał się Draco i ruszył w stronę schodów.
— Dzięki, Malfoy! — krzyknęła za chłopakiem z buzią pełną ciasta.
Draco oraz Eleanor od dziecka trzymali się razem. Mimo ciężkich sporów i dzielących ich różnic, dziewczyna wspierała chłopaka i starała się ściągnąc go na dobrą drogę. Znała go jak nikt inny, toteż wiedziała, że za każdym jego złym występkiem, stał niepewny chłopak, który chciał zaimponować ojcu. Draco był jaki był, mimo wszystko Eleanor bardzo na nim zależało.
ŁUP!
Głośny huk wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
Nagle nastąpiła kolejna seria uderzeń po czym kilka pojedynczych wrzasków.
— Co do cholery... — Warknęła Eleanor i szybko ruszyła w stronę odgłosów.
Biegła najszybciej jak mogła, biorąc pod uwagę egipskie ciemności, panujące nocą w Hogwarcie.
Kiedy prawie dobiegła na miejsce, nagle odgłosy całkowicie ucichły. Ślizgonka wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni różdżkę i szepnęła:
— Lumos!
Rozejrzała się po korytarzu, na którym się zstrzymała i zorientowała się, że nigdy wcześniej tam nie była. Ściany były zakurzone i pełne pajęczyn, wyglądało to jakby nikt tu nie zaglądał odkąd wybudowano Hogwart.
— Jest tu ktoś? — Zapytała niepewnie.
Cisza.
Poirytowana dziewczyna postanowiła już opuścić to przerażające miejsce, kiedy nagle zbroja stojąca po jej prawej stronie zaczęła lecieć w jej kierunku z zawrotną prędkością. Spanikowana Ślizgonka, niewiele myśląc, skierowała różdżkę w stronę napastnika i wrzasnęła na cały korytarz:
— REDUCTO!
Zbroja eksplodowała. Po chwili dało się usłyszeć odgłosy śmiechu.
— Nie wiedziałem, że aż tak się wystraszysz. — Zza rogu wyskoczyli Fred i George.
— Mogłam się domyślić, że to wasza sprawka, przygłupy... — Oburzyła się Eleanor, nie mogąc powstrzymać drżenia rąk.
— Oj, kochanie... — Widząc to, Fred totalnie się rozczulił po czym podbiegł do dziewczyny i ją objął.
— Nienawidzę was — Mruknęła pod nosem brunetka.
— Wiemy — Odparli w tym samym czasie Weasley'owie.
— Co to za miejsce? — Zapytała po chwili dziewczyna — Czemu jest tutaj tak pusto?
— Na tym korytarzu, Krwawy Baron zamordował ducha Ravenclaw'u, Helenę. — Wyjaśnił George.
— Słyszałam tę historię...
— To też powinnaś wiedzieć, że wszyscy boją się Krwawego Barona, zarówno duchy jak i uczniowie, dlatego to miejsce zostało ochrzczone mianem nawiedzonego — Dokończył George.
— No i jest tu opuszczona łaźnia, o której istnieniu prawdopodobnie nie wie żaden z uczniów... — wtrącił Fred.
— W Hogwarcie jest pełno łazienek — Oznajmiła Eleanor. — Komu chciałoby się przychodzić akurat do tej?
— Ta jest najlepsza — Bliźniacy uśmiechnęli się do siebie.
I faktycznie, wspomniana przez nich łazienka, robiła wrażenie. Było to pomieszczenie z mnóstwem wodospadów, skałek oraz basenów. Do stworzenia tego miejsca na pewno została użyta magia. W łaźni było niesamowicie zimno, jednak gorąca para unosząca się z basenów, nadawała idealną temperaturę.
— Jestem w raju! — Eleanor była zachwycona. Każdy kto ją znał, wiedział, że nic jej nie relaksuje tak jak szum deszczu czy wodospadu.
— Mówiłem, że się jej spodoba — powiedział dumnie Fred, jakby to on wszystko zbudował.
Od tamtego feralnego wieczoru łaźnia na nawiedzonym korytarzu stała się ulubionym miejscem Eleanor. Przesiadywała w niej wiele godzin. Odpoczywając, ucząc się oraz przede wszystkim kąpiąc się w basenach. To miejsce stało się jej azylem.
Wszystko było idealnie... A miało być jeszcze lepiej, ponieważ zbliżały się święta.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top