~ 14 ~

•••

Uczucie jakiego doświadczyłam podczas wizyty w sierocińcu było nie do opisania...

To dziwne... Stałam tam i przyglądałam się wielkiemu Lordowi Voldemortowi, najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi, który w tamtym momencie wcale nie był taki wielki.

Cofnęliśmy się do czasów młodości Voldemorta, a raczej Toma Riddle'a.
Czasów, które spędził w sierocińcu.

Dumbledore wyjaśnił nam na czym będą polegały nasze spotkania. Musimy dowiedzieć się jak najwięcej o Voldemorcie oraz o tym co planuje... Dodatkowo Harry'emu przypadło zadanie by wyciągnąć od Slughorna pewne wspomnienia związane z Tomem... Miałam nadzieję, że Potterowi to się uda, ponieważ bez tej informacji stanęliśmy w miejscu.

Trzy dni temu Horacy Slughorn zaprosił mnie do swojego klubu ślimaka. Oczywiście nie wypadało mi odmówić.

Domyśliłam się, że owe zaproszenie było spowodowane wysokim stanowiskiem moich rodziców w Ministerstwie ale nie dbałam o to.

W nadchodzący weekend miała się odbyć impreza u Slughorna, toteż nie wypadało przyjść bez osoby towarzyszącej. Szkoda tylko, że moja osoba towarzysząca przebywała akurat na Pokątnej...

Wchodząc do Wielkiej Sali na śniadanie, postanowiłam dosiąść się do stołu Gryfonów by wypytać Hermionę i Ginny z kim idą na imprezę.

— Cześć, wszystkim — przywitałam się po czym zajęłam miejsce między Ronem a Ginny.

Duża część Gryfonów posłała mi zabójcze, a zarazem przerażone spojrzenia, dając mi do zrozumienia, że nie jestem tu miłe widziana.

— Nie przejmuj się, Ell — szepnęła Ginny — Te dzieciaki najzwyczajniej boją się Ślizgonów.

— Nie przejmuje się — Zapewniłam przyjaciółkę, a uprzedzonym Gryfonom posłałam radosny uśmiech.

Nakładając sobie na talerz bekon, zapytałam dziewczyn z kim idą na wieczorną imprezę.
Hermiona nagle skuliła się na swoim siedzeniu po czym wymamrotała coś o niespodziance, Ginny zaś oświadczyła, że idzie z Deanem Thomasem.

— A Ty? — zapytała Hermiona

— Nie mam pojęcia... — wymamrotałam.

— Hermiono! — krzyknął entuzjastycznie Harry — Myślę, że to Pokój Życzeń!

— Że co? — zapytała zdezorientowana Hermiona.

— Pokój Życzeń — powtórzył Harry po czym znacznie ściszył głos — To tam Malfoy znika całymi dniami.

Nagle zachłysnęłam się sokiem dyniowym, przez co połowa stołu zwróciła się w moją stronę. Zaczęłam kaszleć nie mogąc złapać tchu. Rozbawiona moją reakcją Hermiona wypowiedziała zaklęcie i po kaszlu nie było ani śladu.

— Faktycznie, Harry! Że też ja na to nie wpadłam! — powiedziałam z równym Potterowi entuzjazmem.

— Ty też? — zapytała zniecierpliwiona brunetka — Myślałam, że tylko Harry ma obsesję na punkcie Malfoy'a.

Całą przerwę po eliksirach przegadałam z Harrym o tym co kombinuje Draco. Postanowiliśmy wspólnie połączyć nasze siły by w końcu odkryć jego tajemnice.

— Może dzisiaj wieczorem pójdziemy pod peleryną niewidką na siódme piętro i spróbujemy dostać się do Pokoju Życzeń? — zaproponował Harry

— Świetny pomysł, tylko zapomniałeś o tym, że dziś Slughorn wyprawia przyjęcie...

Potter zamyślił się na chwilę. Spoglądałam na niego, kiedy nagle go olśniło:

— Zaproś Malfoy'a! Wtedy będziemy mogli mieć go na oku!

Jak powiedział, tak postanowiłam zrobić. Tylko nie widziałam czy Draco się zgodzi...

Po skończonych lekcjach pognałam do pokoju wspólnego by znaleźć Dracona. Na moje szczęście Ślizgon siedział w salonie i wraz z Blaisem popijał ognistą Whisky.

— Cześć, chłopaki. Draco mogę Ciebie na słówko? — zapytałam niewinnie.

Blondyn niechętnie wstał i ruszył za mną do wyjścia.

— Jeśli znowu chcesz mnie zamęczać pytaniami o...

— Nie, nie - przerwałam chłopakowi — Chciałam Cię zapytać czy nie zechciałabyś pójść ze mną na przyjęcie do Slaghorna?

Wyraz twarzy Draco diametralnie się zmienił. Uśmiechnął się delikatnie, a na jego twarz wpłynął lekki rumieniec.

— Eeee, jasne, Ewards — chłopak silił się na obojętny ton — Na, którą godzinę mam być gotowy?

— Na 19 — odparłam zadowolona — Dziękuję!

Po tych słowach, zostawiłam go zmieszanego na korytarzu, a sama pobiegłam się przyszykować.

Impreza trwała w najlepsze! Uczniowie bawili się przy muzyce oraz dyskutowali przy stołach, z kieliszkami w ręku. Byłam bardzo niezadowolona z wyboru mojej sukienki, która znacznie uniemożliwiała mi swobodne tańczenie. Postanowiłam założyć na siebie obcisłą sukienkę z długim rękawem sięgającą lekko poza kolana, w kolorze szmaragdowej zieleni – w końcu jestem Ślizgonem, a poza tym dobrze mi było w tym kolorze.

Włosy lekko pofalowałam oraz nałożyłam delikatny, choć nie niezauważalny makijaż.

— Wyglądasz bardzo ładnie — powiedział oniemiały Draco, kiedy wyszłam z dormitorium. Całą drogę na przyjęcie bacznie mi się przyglądał.

Malfoy poszedł po coś do picia, a ja z rozbawieniem przyglądałam sie jak Hermiona usiłowała uciec Cormacowi. Nagle w radiu zaczęła lecieć piosenka... Piosenka, z którą wiąże się ciekawe wspomnienie:

Bal Bożonarodzeniowy w czwartej klasie był niezapomnianą chwilą w moim życiu.
Wybrałam się na niego również w towarzystwie Malfoy'a, a to tylko i wyłącznie dlatego, że parę dni przed balem pokłóciłam się z Fredem o Angelinę Johnson.
Na balu bawiłam się średnio... Draco co jakiś czas znikał w towarzystwie swoich goryli by pognębić Gryfonów, a mi zostało siedzenie przy stole i przyglądanie się tańczącym parom.

Szczególnie jednej... A mianowicie Fredowi i Angelinie, która widząc moje spojrzenia wybuchła takim wymuszonym śmiechem, jakby Fred opowiadał jej najlepsze kawały świata. Miałam ochotę rzucić na nią jakąś klątwę...

Bal powoli dobiegał końca, a ja w ciągu całego balu przetańczyłam może z pięć, góra sześć piosenek. Mój towarzysz wciąż nie wracał, toteż postanowiłam wyjść się przewietrzyć.

Usiadłam na ławce na głównym dziedzińcu i wymyślałam przeróżne klątwy jakimi chętnie bym uraczyła Angelinę oraz Malfoy'a.

Wieczór był ciepły, a niebo bezchmurne. Co chwilę przebiegały koło mnie roześmiane pary, zapewne udające się w jakieś ustronne miejsce.

— Mogę się dosiąść?

Podniosłam wzrok na Freda , który stał obok mnie ze spuszczoną głową.

— A co z Angeliną? — zapytałam oschle.

— Bardziej mnie interesowało co z Tobą.

Prychnęłam z pogardą.

— Jakoś wcześniej nie okazywałeś mi jakiejkolwiek uwagi.

— Przyszłaś na bal z Malfoy'em! — oburzył się Fred

— A Ty z Angeliną! — krzyknęłam wstając ma równe nogi!

— I co z tego!?

— I co z tego? — zapytałam oburzona, celując palcem w jego pierś — A to z tego, że jesteś dupkiem Fred! Najpierw robisz mi nadzieję! Zapraszasz na spacery, posyłasz liściki, uśmiechasz się zalotnie przy każdej możliwej okazji, a na bal mnie nie zaprosiłeś!

— Bo usłyszałem o czym rozmawiałaś z Pansy Parkinson w środę po lekcjach! O tym, że wstydem byłoby pójść na bal z kimś kto nie jest ze Slytherinu! Wy, Ślizgoni i wasze głupie poczucie wyższości!

— Słucham?! — W tym momencie byłam wściekła — Niby skąd Ty bierzesz takie informacje, Fred?

Nagle chłopak zamilkł.

— No... Angelina mi powiedziała — wymamrotał cicho, zdając sobie powoli sprawę w jakie kłamstwo uwierzył.

— ŻE CO!?!

Nagle drzwi się otworzyły i na dziedzińcu pojawiła się główna sprawczyni całego zamieszania.

— Freddie? Co Ty tu robisz? — zapytała sztucznie słodkim głosem a po chwili dostrzegła mnie — I to w dodatku z tą Ślizgonką?

Momentalnie się we mnie zagotowało.

— ZARAZ TA ŚLIZGONKA POKAŻE CI GDZIE TWOJE MIEJSCE, TY PODŁA... — szybkim zwinnym ruchem wyciągnęłam swoją różdżkę i skierowałam ją w stronę dziewczyny.

— Elenaor, daj spokój — Fred szybko do mnie doskoczył i złapał mój łokieć.

Niechętnie opuściłam różdżkę, posyłając Gryfonce wrogie spojrzenie.

— Zostaw nas samych, Angelino — rzekł stanowczo Fred na co dziewczyna z cichym przekleństwem, skierowanym w moją stronę, wróciła do Zamku.

Dopiero po dłuższej chwili udało mi się opanować ochotę pójścia za nią i wyrwania jej włosów z głowy.

Ponownie usiadłam na ławce.

— Fred... — zaczęłam — Przecież wiesz ,że dla mnie nie ma znaczenia czy jesteś ze Slytherinu, Ravenclaw'u czy Gryffindoru...

— Wiem — przerwał mi chłopak i odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów — To ja przepraszam, że byłem taki głupi i w to uwierzyłem.

— Naprawdę​ mi na Tobie zależy... — powiedziałam czerwieniąc się.

To była pierwsza poważna rozmowa, dotycząca naszej relacji.

— Nawet nie wiesz jak mi zależy na Tobie, Ell — rzekł chłopak po czym nachylił się i delikatnie mnie pocałował.

Uczucie jakiego wtedy doświadczyłam było niesamowite.

— To już ostatna piosenka. Co Ty na to by wrócić na Salę i zatańczyć ostatni kawałek z właściwą osobą? — zapytał Fred a ja skinęłam głową.

Oboje udaliśmy się w stronę drzwi i resztę balu tańczyłam wtulona w Freda , napawając się jego dotykiem, zapachem a przede wszystkim, jego bliskością.

To była niezapomniana noc... Do dziś z wielką satysfakcję wspominam rozżaloną twarz Angeliny, kiedy wbiegała do zamku.

—Eleanor? — Harry machał ręką przed moją twarzą.

— Co jest? — Z zamyśleń wracałam do rzeczywistości.

— Malfoy gdzieś zniknął.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top