~ 10 ~

•••

Eleanor Ewards krążyła po Ulicy Pokątnej w poszukiwaniu nowych podręczników. Te wakacje wcale nie były tak udane jak planowała.

Strach i niepokój towarzyszyły czarodziejom, odkąd ogłoszono, że Voldemort powrócił. Na domy narzucono dodatkowe zaklęcia ochronne oraz unikano miejsc publicznych. Śmierć czaiła się na każdym kroku. Co chwilę można było usłyszeć kolejne informacje o zaginionych czarodziejach, zamykano sklepy oraz kawiarnie, a ulice, które niegdyś były pełne ludzi, nagle opustoszały.

Wyjątkiem było jedno miejsce — Sklep Freda i George'a.

Tłumy dzieciaków przepychały się w drzwiach, tak, że ciężko było się tam dostać. Przyjaciele namówili Eleanor aby po zakupach wstąpić do sklepu i zobaczyć jak bliźniacy sobie radzą.

Dziewczyna jednak nie miała na to najmniejszej ochoty. Odkąd Fred opuścił szkołę, bez żadnego uprzedzenia, dziewczyna miała duży żal do niego. Na początku chłopak nie dawał znaku życia, dopiero po egzaminach zaczął regularnie pisać do niej listy.

Niestety duma Eleanor bardzo ucierpiała, czuła się oszukana i porzucona. Dlatego nie miała najmniejszej ochoty wchodzić do tego sklepu.

Już u progu dało się usłyszeć spory gwar, odgłosy zachwytu i zabawy. Fred i George faktycznie odwalili kawał dobrej roboty. Dziewczyna trzymała się u boku Hermiony i Ginny, które właśnie stanęły przy półce z eliksirami miłosnymi.

— Dajcie spokój dziewczyny, serio? Eliskir miłosny? — zapytała Eleanor zaskoczona zainteresowaniem przyjaciółek.

Nagle do dziewczyn podszedł wysoki brunet — Teodor Nott. Kolega Eleanor ze Slytherinu.

— Cześć, Ell. Co u Ciebie słychać? — zapytał uprzejmie chłopak.

— Miło Cię widzieć, Teodorze. Wszystko w porządku, wpadłam zrobić małe zakupy przed nowym rokiem szkolnym.

— Właśnie widzę... — Ślizgon wskazał na buteleczki z eliksirem miłosnym — Myślę, że nie tego nie potrzebujesz.

Eleanor zarumieniła się na te słowa, mimo, iż doskonale zdawała sobie sprawę z charakteru Notta i jego słabości do dziewczyn.

— Pomóc ci w czymś? — Zza chłopakiem pojawili się Fred i George.

— Nie. – Odparł krótko Nott i ruszył ku wyjściu ze sklepu. Fred odprowadził go czujnym wzrokiem.

— Jak miło Cię widzieć, Eleanor! — zaczął George — Wypiękniałaś przez te wakacje.

— Dzięki, George — odpowiedziała oschle dziewczyna.

Była na nich wściekła. Miała ich za przyjaciół, a przyjaciele nie znikają, z dnia na dzień, bez żadnego słowa.

— Możemy zamienić słówko? — zapytał nagle Fred — Na osobności?

— Nie mam czasu, musimy zbierać się już do wyjścia.

Eleanor rozejrzała się po sklepie z nadzieją, że ujrzy przyjaciół kierujących się do drzwi. Niestety, wszyscy byli tak pochłonięci zabawą, że nie było mowy o szybkim powrocie.

— Chyba im się nie spieszy — rzekł Fred, patrząc jak Harry i Ron zachwycają się peruwiańskim proszkiem.

— Pięć minut Fred, i ani sekundy dłużej. — oznajmiła Ślizgonka po czym oboje skierowali się na zaplecze.

— Przepraszam — szepnął Fred, kiedy znaleźli się w spokojnym miejscu.

— Słucham?! —krzyknęła oburzona Eleanor — Teraz mnie przepraszasz? Nie uważasz, że to trochę za późno.

— Wiem, że ostatnio byłem bardzo zajęty i nie poświęcałem Ci wiele czasu. Przepraszam Cię za to. Ale miałem bardzo dużo na głowie, sama widzisz. Unikałem Cię w szkole bo widziałem, że masz dużo nauki, a ja Cię od niej odciągałem.

— Nie usprawiedliwia to Twojego nagłego odejścia.

— Wiem — powiedział smutno Fred — To wszystko było spontaniczną decyzją.

— W wakacje również nie miałeś czasu...

— Pisałem do Ciebie.

— Listy nie są w stanie zastąpić Twojej obecności. Mogłeś chociaż raz mnie odwiedzić... — Eleanor czuła jak łzy napływają jej do oczu.

— Kochanie, przepraszam... — zaczął Fred — Spójrz co się tutaj dzieje — wskazał ręką na sklep — Obiecuję, że jak wszystko się uspokoi, to Ci to wynagrodzę.

— Nie wiem czy wciąż mam ochotę na Ciebie czekać — odparła twardo Eleanor, choć doskonale wiedziała, że czekałaby na niego nawet lata.

— Eleanor...

— Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, Fred. Zawiodłam się na Tobie, myślałam, że bardziej Ci na mnie zależy.

— Zależy mi bardziej niż na czymkolwiek i kimkolwiek na tym świecie! —krzyknął chłopak.

— W takim razie dziwnie to okazujesz.

— Daj mi szansę...

— Nie mam czasu, Fred. Muszę wracać do domu — Eleanor zbierała się do wyjścia.

— Poczekaj! — Zawołał za nią chłopak — Będziesz u nas na święta?

— Nie wiem — odpowiedziała Ślizgonka po czym ruszyła w stronę wyjścia.

Fred jeszcze przez długi czas patrzył w puste drzwi. Wszystko co robił, robił dla niej. Bardzo kochał Eleanor i chciał być z nią do końca życia. Robił to, by w przyszłości mógł zapewnić jej dobre życie.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top