9.
- To ja się pytam, co tu robicie? - zirytowany Bóg patrzył na nieproszonych gości gotów w każdej chwili wyrzucić ich z mieszkania.
W drzwiach stał Thor z niższą od siebie brunetką i oboje na równi zdziwieni patrzyli na mężczyznę.
- Loki gdzie jest Penny? - gromowładny złapał za młot gotów uderzyć.
- Tu jestem.
Blondynka wyszła zza pleców Boga i z nieśmiałym uśmiechem pomachała ręką do Thora. Wyraz twarzy Boga Piorunów wskazywał na intensywny proces myślowy i nie zapowiadało się, żeby szybko go skończył.
- Przerywacie nam randkę - po minie kobiety widać było, że nie przemyślała tego, co właśnie powiedziała.
Wszyscy troje patrzyli na nią, jak na wariatkę, jednak Bożek szybko zrozumiał, że musi grać już tą kartą do końca. Objął kobietę w talii, a ona wyczuła, że znowu się spiął. Gromowładny dalej przyglądał się tej scenie z szeroko otwartymi oczami.
- Czy Wy? - palcem pokazał to na Penny, to na Lokiego.
Sporo kosztowało kobietę to, żeby nie wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem na wyraz twarzy Thora. Choć przez chwilę poczuła satysfakcję, że ktoś dał się nabrać na ich udawane czułości. Pytanie brzmi tylko na ile czułości, jakie okazywali sobie w ostatnim czasie, były udawane?
- Brawo Thor - Loki zaczął klaskać z cynicznym uśmiechem - teraz możesz nas zostawić.
- Nie ma mowy. Zabieram Was do Starka. Oni muszą Was zobaczyć - kobieta wiedziała już, że uśmiech na twarzy Gromowładnego oznaczał to, co Loki mówił od początku, to idiota.
Loki odwrócił się do kobiety i nachylił się do jej ucha.
- Jeśli to się nie uda, zabije Cię - warknął tak, że tylko blondynka go słyszała. Następnie z uśmiechem wziął ją za rękę i przeniósł razem z Thorem i Jane do Stark Tower.
Gdy tylko pojawili się w salonie Starka, wszyscy zerwali się na równe nogi, Tony już miał na sobie metalową rękę wycelowaną w Lokiego. Każdy z obecnych gotów uderzyć w Boga Kłamstw, każdy bez wyjątku wrogo nastawiony, lustrowali wzrokiem jego i blondynkę, którą Bóg kurczowo obejmował w pasie.
- Nie! Stop! - krzyknął Thor, na co wszyscy popatrzyli na niego, dla odmiany jak na idiotę.
Gromowładny zaczął tłumaczyć im całą sytuację, w jakiej ich zastał, Loki cały ten czas dzielnie obejmował kobietę w talii i uśmiechał się, ale blondynka znała ten uśmiech. Był fałszywy. Patrzyła na jego twarz, która wyrażała kompletnie nic, mimo szerokiego uśmiechu. Steve był najbardziej wściekły z nich wszystkich, widziała, jak zaciska ręce w pięści i patrzy z mordem w oczach na Lokiego, który patrzył na Kapitana z pewnym triumfem w oczach.
- Mamy uwierzyć, że Twój brat się zakochał? - roześmiany Tony wstał napić się whisky, kręcąc głową cały czas.
- Nie zakochałem się - warknął urażony Bożek.
Brawo geniuszu. Wszystko zepsułeś. Tu musiała wkroczyć kobieta, która wyjaśniła im, że owszem została porwana, ale Bożek wcale nie traktował jej źle, opowiedziała im, że dużo rozmawiali i polubili się. Blondynka wiedziała w duchu, że brzmi to strasznie tandetnie, jednak z całych sił starała się uwierzyć w to, co mówi, ale cały czas przed oczami miała ślad na szyi po kościstych palcach Boga.
- Ja w to nie wierzę - rzuciła Natasha. W ostatniej chwili kobieta mocniej zacisnęła palce na jego ręce i przytuliła się do niego.
- Postaraj się, bo nigdy nie wrócisz do domu - szepnęła i pocałowała go w policzek. Patrzył na nią z pogardą, ale też z odrobiną wdzięczności.
To, co później miało miejsce, jest co najmniej dziwne. Thor zaproponował, żeby tych dwoje zostało w Stark Tower, wszystkim łącznie z nimi ten pomysł się absolutnie nie podobał. Thor zaczął prosić i mówić, że pójdzie do Odyna i żeby tylko dać Lokiemu szansę.
- Zgoda Jelonku, ale jeden zły ruch i Cię zabiję - miliarder rzucił w stronę Boga, a kobieta w myślach właśnie zabijała Bożka kolejny raz i wiedziała, że jeśli wykona jakiś zły ruch, ona sama go zabije.
Dostali od Tonego pokój z jednym dużym łóżkiem. Mężczyzna puścił rękę kobiety, jak tylko drzwi za nimi się zamknęły i podszedł do okna. Blondynka rzuciła się wykończona na łóżko, myśląc, jak bardzo są w dupie i jak bardzo był to głupi pomysł.
- Loki to się nie uda, chce wracać do domu - usiadła zrezygnowana i wplotła ręce we włosy, myśląc, ile jeszcze ma znosić, żeby tylko wrócić do domu.
- Też nie jestem zachwycony. Uda się. Im lepiej się przyłożymy, tym szybciej się to skończy - choć słowa to jedno, to mężczyzna brzmiał, jakby sam nie wierzył w to, co mówi.
- Chciałeś się rzucić na Natashe, jak Ty sobie to wyobrażasz?
Kobieta wstała i stanęła naprzeciwko niego. Jedyna rzecz, jaka przyszła jej do głowy, to było przytulenie go z kompletnej bezsilności. Przytuliła się do niego, oplatając ręce wokół jego pasa.
- Proszę, postaraj się. Ja naprawdę chce wrócić do domu, mam projekty do skończenia - oparła głowę na jego torsie i zaciskała oczy, żeby tylko się nie popłakać.
Stał tak samo, jak wcześniej, blondynki nie obchodziło to, że mu to przeszkadza, był jedyną osobą, która wiedziała, co się dzieje, a ona potrzebowała się przytulić, nawet jeśli miała przytulać Lokiego. Czuła, jak rozluźnia mięśnie, a jego ręce niepewnie zaciskają się na plecach kobiety. Przytulił ją i położył głowę na jej ramieniu. Czuła bicie jego serca i musiała przyznać, że to przyjemne odczucie w połączeniu z jego twardą klatką piersiową, w którą właśnie była wtulona.
- Chcesz wrócić do domu? - zapytał cicho.
- Oczywiście, że tak - słowa wypowiedziane przez kobietę były mechaniczne, jakby to była jedyna słuszna odpowiedź, jaką Bóg powinien usłyszeć od kobiety.
Poczuła szarpnięcie, a po chwili stali już w jej salonie. Kobieta patrzyła na niego jak na idiotę.
- Dlaczego to zrobiłeś? Nie wrócisz do Asgardu - odsunęła się od niego i założyła ręce na piersi.
- Nie chcesz mi pomagać - stwierdził, patrząc jej w oczy.
- Jesteś idiotą! Chce Ci pomóc, bo rozumiem, dlaczego taki jesteś! Wiem, jak to jest być adoptowanym, wiem, kiedy jesteś inny od wszystkich i wiem, kiedy nie pasujesz, tam gdzie jesteś! - Blondynka krzyczała na niego, a z jej oczu leciały łzy. - Nie wiem tylko dlaczego postanowiłeś zniszczyć mój dom - dodała już nieco ciszej.
- Nigdy się tego nie dowiesz! - krzyknął.
- Dlaczego?
- Bo nie! Zrozum idiotko, że tej rzeczy nie mogę Ci powiedzieć - widziała, że nie żartuje, nie powie jej, dlaczego wtedy zaatakował Nowy Jork.
Kobieta patrzyła na niego zapłakana, nie wiedziała właściwie, dlaczego chce mu pomóc, była właśnie w swoim domu, mogła odmówić, a mimo to dalej brnęła w kolejne kłamstwo przystojnego Asgardczyka.
- Wróćmy do Starka - westchnęła cicho.
- Co?
- Chce Ci pomóc i chcę, żebyś już wrócił tam, skąd przyszedłeś.
Kobieta podeszła do Boga i złapała się jego ramienia, czekając, aż zrobi swoje czary-mary. Chwilę później stali tak jak wcześniej w małym pokoju z jednym łóżkiem. Mężczyzna, choć w duchu cieszył się, że kobieta postanowiła mu pomóc, to odczuwał pewien dyskomfort na wspomnienie jej łez.
Blondynka leżała w wannie z zamiarem zmycia z siebie ciężaru tego dnia. Jej myśli ciągle krążyły wokół ich wspólnej randki, niezwykłej randki. Zwykle faceci zabierali ją do kina albo do jakiejś średnio ekskluzywnej restauracji, ale nie on. On nie jest zwykłym facetem, jest pieprzonym Bogiem. Bogiem, którego kobieta zaczynała lubić i wiedziała, że to zły znak. Leżąc w wannie, zamknęła oczy, chcąc się zrelaksować, ale zamiast tego przed oczami miała obrazy z minionego dnia. Jego przystojną twarz i roześmiane oczy, kiedy tańczyli, kobieta była zawiedziona, że tak potoczył się ten wieczór, zdawała sobie sprawę, że mogła teraz leżeć na puchatym dywanie i kochać się z Bogiem przy cieple kominka.
Kobieta położyła się w łóżku, zakrywając po uszy kołdrą, jakby chciała zostawić za sobą cały świat. Usłyszała, jak Bożek idzie w stronę łóżka, zdjęła kołdrę z twarzy i spojrzała na niego.
- Nie ma opcji, żebyś położył się w tym czymś.
- To Asgardzka szata kretynko i nie mam zamiaru się w niej położyć - Bożek śmiał się bezczelnie z kobiety, żeby w ciągu kilku sekund zmienić strój na po prostu bokserki.
- Tak też nie - kobieta próbowała ukryć uśmiech i brzmieć poważnie, jednak Boga Kłamstw ciężko zmylić.
- Myślałem, że lubisz, jak nie mam nic na sobie - wredny uśmiech Boga sprawił, że blondynka poczuła pewną satysfakcję. Położył się koło niej i podziwiał sufit.
- Masz bokserki - blondynka położyła się na boku i tak samo, jak on wyszczerzyła się, wiedziała, do czego to prowadzi i nie przeszkadzał jej kompletnie brak ludzkich odruchów w nim na ten moment.
Oboje potrzebowali się odprężyć, a to była jedyna rzecz, jaka razem wychodziła im idealnie. Bożek przekręcił się w stronę kobiety i jednym kiwnięciem palca pozbawił kobiety kołdry, zostawiając ją w czarnej koronkowej halce. Przybliżył swoje usta do skóry na jej dekolcie i delikatnie muskał, idąc w kierunku ust blondynki, kiedy myślała, że już ją pocałuje, on z cwanym uśmiechem wyszeptał wprost do jej ust.
- Zawsze możesz je ze mnie zdjąć.
Pocałunek pełen czystej krwi pożądania, ręce błądzące po ich ciałach to doskonały dowód na to, jak bardzo ten układ jest chory, a relacja między nimi jeszcze bardziej skomplikowana niż komuś mogłoby się wydawać. Oboje nie chcieli przyznać, że towarzystwo tego drugiego nie jest wcale takie złe. Usiadła na nim okrakiem, dalej korzystając z gościnności jego ust. Nagle ktoś otworzył drzwi, tym kimś był sam Tony Stark.
- Miałem sprawdzić jak się bawicie, ale widzę, że dobrze - puścił kobiecie oczko i kiedy zamykał drzwi, dodał jeszcze - nie sądziłem, że umiesz Jelonku.
Blondynka nie mogła opanować ataku śmiechu, natomiast Bożek zaczął mamrotać pod nosem, że zabije Starka. Nie zajęło im długo przywrócenie atmosfery sprzed wizyty Tonego. Całe napięcie, jakie było w nich, zostało zredukowane w ciągu kolejnych dwóch godzin pełnych westchnień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top