5.

Kobietę obudził zesztywniały kark i ból promieniujący od jej szyi, otworzyła oczy i intensywnie próbowała sobie przypomnieć, jak się tu znalazła i kto ją rozebrał, ale jedyne co pamięta, to palce Boga zaciskające się na szyi. Przerażona kobieta szukała na swoim ciele jakichkolwiek oznak wykorzystania przez Boga jej stanu, ale nic takiego nie znalazła. Nie mogła zrozumieć po co, Bożek ją tu ściągnął, ale pragnęła w tej chwili tylko tego, żeby raz na zawsze zniknął z jej życia.

- Wstałaś już, zejdź na śniadanie - Bóg stał, oparty o futrynę z założonymi rękoma i z nieodgadnionym wyrazem twarzy, przyglądał się kobiecie.

- Loki, czy Ty mnie wykorzystałeś? - Mężczyzna natychmiast się spiął, czuł palące poczucie gniewu, że kobieta mogłaby go o to podejrzewać, ale widząc jej spuszczoną głowę, zrozumiał, że ona naprawdę się go boi.

- Nie, byłaś nieprzytomna, to dla mnie żadna przyjemność. Nie jestem potworem - rzucił oschle, przyglądając się śladom na szyi kobiety.

Kobieta spojrzała na mężczyznę i przyglądała mu się zaintrygowana, bała się go, nie chciała mieć z nim nic wspólnego, ale było w nim coś, co ją do niego ciągnęło. Bożek, choć cały zeszły wieczór borykał się z myślami o kobiecie, nie chciał przyznać sam przed sobą, że nie chce jej skrzywdzić, w końcu jest mu potrzebna do osiągnięcia obiecanej mu korzyści z tego układu. Blondynka zebrała się na odwagę, żeby poznać plan szalonego Boga, nie chciała mu pomagać, ale wiedziała, że to jedyna szansa na jej powrót do domu w jednym kawałku. Mężczyzna opuścił pokój kobiety i czekał na nią na dole. Śniadanie zjedli w kompletnej ciszy, unikając nawet spojrzeń, blondynka odsunęła od siebie talerz i podkuliła nogę pod brodę, opierając ją o krzesło.

- Powiesz mi? - spytała, cały czas unikając jego spojrzenia, którym przeszywał ją na wylot.

- Patrz na mnie, kiedy do mnie mówisz - warknął na kobietę, kompletnie urażony jej ignorancją co do jego osoby.

- Nie mam ochoty patrzeć na Ciebie, wykorzystałeś mnie i porwałeś, a teraz jeszcze mam Ci pomóc w zamian za życie. Pomagam Ci tylko ze strachu - blondynka trzymała dłonie zaciśnięte w pięści, widząc, jak czarnowłosy przebiegle się uśmiechnął na wzmiankę o jej strachu.

- Plan jest taki...żebyś się we mnie zakochała - mówił to rozbawiony, tak jakby opowiadał właśnie najlepszy żart na świecie.

- Że co proszę, czy Ty siebie słyszysz? - blondynka zerwała się z miejsca i rzuciła swoim talerzem w stronę Boga, który jednym ruchem ręki, skierował talerz na podłogę, gdzie rozbił się na małe kawałki.

- Udawać głupia - Bożek rzucił kobiecie poirytowane spojrzenie - mamy udawać zakochanych. Wtedy Thor uwierzy, że się zmieniłem dzięki Tobie i wrócę do Asgardu - uśmiech znowu wpełzł na twarz Boga, kiedy zobaczył, jak kobieta blednie i patrzy na niego wystraszona.

- Ty jesteś szalony, a ja Cię szczerze nienawidzę - wściekła kobieta wysyczała to w kierunku Boga, patrząc mu twardo w oczy.

- Masz udawać! - Poderwał się z miejsca i stanął naprzeciwko kobiety - nie obchodzi mnie jak, ale masz się postarać, inaczej Cię zabije - patrzyli sobie prosto w oczy i jedyne, co widziała w nich blondynka, to upór i stanowczość, co nie zwiastowało dobrze dla kobiety - za jakiś czas pojawimy się w Stark Tower i wtedy oznajmisz, że mnie kochasz. Będziemy udawać zakochanych, aż Thor uwierzy, co nie będzie trudne, bo to idiota, a ja wrócę do domu i nigdy więcej się nie spotkamy.

- Jesteś głupi - burknęła i odwróciła się na pięcie, aby jak najszybciej znaleźć się z dala od mężczyzny.

Bożek złapał ją za rękę, mocno ściskając i patrzył na nią, kobieta z bezsilności poddała się i przestała wyrywać. Poprowadził ją do krzesła, gdzie kazał jej usiąść i sam zajął miejsce obok kobiety. Cały czas trzymał jej rękę, czuł jej zdenerwowanie, ale nic sobie z tego nie robił, denerwowało go jej zachowanie.

- Rozluźnij się, bo siedzisz jak kłoda - tego, co zrobiła kobieta, Bożek się nie spodziewał, złapała za obrus będący na stole i ściągnęła, tłukąc całą zastawę.

- Wiesz co? Spierdalaj z tym planem - zaczęła uciekać po schodach do pokoju, w którym się obudziła, kiedy miała złapać za klamkę, pojawił się przed nią Bożek.

- Jeżeli myślisz, że uda Ci się uciec, to jesteś w wielkim błędzie - wściekły patrzył na kobietę i przez chwilę przeszło mu przez myśl, że to beznadziejny plan, ale stawka jest wysoka.

- Zabij mnie, nie jestem w stanie udawać, że Cię kocham - łzy leciały po jej zaróżowionych polikach, a on śmiał się kobiecie w twarz.

- Nie zabije Cię. Jeszcze nie - wyszczerzył się i zniknął.

Kobieta wpadła do pokoju, gdzie od razu położyła się na łóżku i zastanawiała, jak bardzo świat jej nienawidzi, że skazuje ją na takie coś i tego mężczyznę. Po fali żałości i łez nadeszła fala złości, kobieta myślała, jak można zabić Boga, była zdesperowana i gotowa, żeby spróbować. Spędziła w pokoju prawie cały dzień, przez okno widziała, że już zaczyna robić się ciemno, a jej żołądek domagał się jedzenia. Kiedy siedziała po turecku na łóżku, przez głowę zaczęły przechodzić jej myśli, że może powinna spróbować, on wróci, a jej koszmar się skończy. Zastanawiała się, co jest lepsze umrzeć z głodu, czy w myślach zabijać go tysiące razy, kiedy się do niej zbliży, postanowiła spróbować, może jak wzbudzi jego zaufanie to uda jej się uciec od szaleńca.

Blondynka po cichu zeszła do kuchni, dziękując w myślach, że Lokiego nigdzie nie ma. Zaczęła wyciągać rzeczy w lodówki i kroić warzywa.

- Jednak zmądrzałaś? - szyderczy śmiech Boga wypełnił całe pomieszczenie, w którym się znajdowali, kobieta ze sztucznym uśmiechem na ustach, odwróciła się do niego, trzymając nóż wymierzony w jego osobę. - Chyba nie chcesz mnie tym zabić? - rozbawiony patrzył na nóż, żeby za chwilę spojrzeć równie wesoło na kobietę.

- Nie, zabić nie, ale mocno okaleczyć - blondynka uśmiechnęła się do niego słodko, ale kiedy zaczął do niej podchodzić, jej uśmiech zniknął, złapał ją mocno za nadgarstek i czekał, aż wypuści z ręki nóż.

- Penny, przecież wiesz, że nie zrobisz mi tym krzywdy. Jestem Bogiem kotku - ostatnie zdanie wyszeptał jej do ucha, aż przebiegł ją dreszcz.

- Nie znoszę Cię, ale chyba nie mam wyjścia jak zgodzić się na Twój beznadziejnie głupi plan - próbowała wyrwać swoją rękę, ale Bożek nie puścił jej.

- Świetnie, więc chodź - poprowadził kobietę do salonu, gdzie kazał usiąść. Sam poszedł do kuchni i wrócił z dwoma kieliszkami i winem.

- Chcesz mnie znowu upić - powiedziała blondynka, ale doszła do wniosku, że może alkohol pomoże jej przetrwać chwile z Bogiem.

- Milsza jesteś po alkoholu - to, co powiedział, było szczere, podał kobiecie kieliszek, który od razu przechyliła i wypiła całość - Aż tak brzydki jestem, że musisz się upić od razu? - patrzył na kobietę rozbawiony i sam upił wino ze swojego kieliszka.

- Dobrze wiesz, że nie. Może faktycznie, jak mam udawać, że Cię kocham, to się będę upijać - podstawiła swój kieliszek, żeby znowu nalał jej wina.

- Nie zrobię Ci krzywdy, jeśli mi pomożesz - spojrzała zdziwiona na Bożka, ale po chwili już wiedziała, że to, co mówi, jest tylko po to, żeby ukoić jej nerwy.

- Kłamiesz - powiedziała, wypijając wino.

- Może. To teraz nie ważne, muszę wrócić do Asgardu, a Ty moja droga mi w tym pomożesz.

Czarnowłosy wziął ją za rękę, widać było, jak spina się cały w kontakcie z kobietą. Blondynka wzięła głęboki oddech i wiele kosztowało ją, żeby nie wyrwać ręki z uścisku Bożka. Siedzieli obok siebie, ale dzieliła ich przepaść. Im dłużej siedzieli i im więcej wina pili, tym mnie przeszkadzała kobiecie jego chłodna dłoń.

- Czemu akurat na taki plan wpadłeś? - kiedy alkohol wyzbył z kobiety resztki strachu, postanowiła dowiedzieć się czegokolwiek o Bogu.

- Lepiej już się nie odzywaj.

- Loki, ja pytam poważnie. Dlaczego masz wrócić do Asgardu jak Odyn uwierzy, że się zakochałeś? - blondynka patrzyła na niego, jak walczy sam ze sobą czy powinien jej powiedzieć prawdę, czy wcisnąć kolejne piękne kłamstwo.

- Bo ja nie potrafię kochać - zdziwił ją szczery głos Boga, patrzyła na niego z odrobiną współczucia.

- Nie wierzę, każdy potrafi - wypiła swój kieliszek do końca i delektowała się przyjemnym ciepłem, rozchodzącym się po jej ciele.

- Nie ja - warknął wściekły na kobietę i mocniej ścisnął jej dłoń.

- To boli, dlaczego uważasz, że nie potrafisz kochać?

- Bo nie potrafię! - krzyknął na blondynkę i odrzucił jej rękę.

- I myślisz, że jeśli ja Ci pomogę, to oni uwierzą, że jednak potrafisz? - kobieta przysunęła się bliżej do Boga, przeklinając w myślach jej zapędy do pomagania i alkohol, który wypiła.

- Tak. Wtedy ja wrócę, a Ty sobie tu zostaniesz - Bożek sam nie był pewien tego, co mówi, ale wydawało się, że kobiecie to wystarcza.

- Mam nadzieję, że szybko wrócisz do Asgardu.

- Aż tak Ci ze mną źle? - zapytał rozbawiony reakcją kobiety, był coraz bardziej zaskoczony jej zmiennymi nastrojami.

- Loki - westchnęła - porwałeś mnie, prawie udusiłeś, zmuszasz mnie do tego, że mam udawać, że Cię kocham i jeszcze pytasz, czy aż tak mi źle? Tak jest mi źle - w jej oczach było widać żal, kiedy mówiła Bożkowi wszystkie jego przewinienia.

- Nie udusiłbym Cię - Bóg sam nie wiedział, dlaczego mówi to kobiecie, ale był pewien tego, że nie zabiłby jej.

Kobieta spojrzała na niego i kiwnęła głową w ramach podziękowania, poczuła, jak Bożek znowu splata ich ręce. Zaczął jej mówić o tym, że muszą nauczyć się doskonale udawać, bo każda niepewność zostanie zauważona. Kobietę przerażała ta myśl, ale kiedy patrzyła prosto w jego oczy, coś dodawało jej otuchy. Przyglądała się mężczyźnie i nienawidziła samej siebie za to, że podobał jej się fizycznie, mogłaby mówić, że nie jest przystojny, ale byłoby to zwykłe kłamstwo. Natomiast Bóg, choć z całych sił chciał uwierzyć, że ten plan się uda, wiedział, jakie jest ryzyko i jaka jest stawka do wygrania, jeśli mu się uda. Kobieta uśmiechnęła się do niego i w przypływie nagłej odwagi usiadła Bożkowi na kolanach, zdziwiony patrzył na nią, co ma zamiar zrobić, ale nie zepchnął jej, a na jego twarz zaczął wychodzić coraz szerszy uśmiech.

- Rozluźnij się - wyszeptał jej na ucho, wiedząc, że kobieta ulegnie mu prędzej czy później.

- Jak się bardziej rozluźnię, to skończy się to tak jak ostatnio - mruknęła bardziej do siebie niż do niego, na co szeroko się uśmiechnął

- Mi to pasuje - objął ją w talii i przejechał ustami po jej nagim ramieniu.

- Nie jestem przekonana, czy mi pasuje - patrzyła na Boga, szukając jakiegoś znaku, że nie powinna tego robić, że powinna zerwać się i uciec, ale nie była w stanie tego zrobić, przeklinała go w myślach, że tak na nią działa - jesteś dupkiem.

- Jestem - zaczął całować jej szyję, co kompletnie odebrało kobiecie resztki samozaparcia, żeby mu odmówić - pragnę Cię i proszę, nie odmawiaj mi, wiesz jaką rozkosz mogę Ci dać - mówił to i błądził rękoma po jej ciele.

Blondynka wiedziała, że jest już na przegranej pozycji, poddała się Bożkowi całkowicie, nie chcąc przyznać sama przed sobą, że pragnie go równie mocno, co on jej. Objęła jego szyję i zbliżyła usta do jego ust, pocałowała go, czym zapoczątkowała całą falę fizycznej przyjemności, jaka ich czeka. Jego dłonie rozbierały kobietę, a usta błądziły po jej ciele. Zniecierpliwiony Bożek pozbawił ich ubrań za pomocą magii, a kobieta, kiedy zorientowała się, że siedzi na Lokim naga, uśmiechnęła się do niego i zalotnie spojrzała mu w oczy. Patrzył chwilę prosto w środek duszy kobiety i sam nie mógł pojąć, dlaczego tak pragnie tej nędznej Midgardki. Zaczął całować ją zachłannie, by po chwili czuć jak kobieta unosi się i opada. Kobieta zagryzła wargę, czując w sobie Bożka i odchyliła głowę do tyłu, dając mu dostęp do swojej szyi, którą bez chwili wahania zaczął całować. Ich ciała poruszały się rytmicznie, dając sobie wzajemnie rozkosz. Zapomnieli o planie i o całym świecie, oddając się sobie nawzajem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top