16.
Blondyn biegł za czarnowłosym po Tęczowym Moście i machał rękami, jakby to miało powstrzymać Boga przed kolejną pochopną decyzją.
- Zwariowałeś? Hel nie odda żadnej duszy! - krzyczał.
- Mnie odda.
Mężczyzna podszedł do strażnika w złotej zbroi i rozkazał mu przenieść go do Jaskini Gnipahellir. Strażnik spojrzał na Boga przerażony, ale wykonał jego polecenie od razu, życząc powodzenia.
Dopiero kiedy mężczyzna znalazł się w Jaskini prowadzącej do Helheimu, dotarło do niego, co on właściwie robi i po co. Szedł wąskim korytarzem, a przed oczami miał tylko jej zielone oczy i szczery uśmiech, kiedy tańczyła z nim w domu. Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy na wspomnienie kobiety. Zależało mu na niej, nie chciał przyznać sam przed sobą, że chciał spędzić z nią więcej czasu. Obce były dla niego takie uczucia, ale teraz kiedy odeszła zdał sobie sprawę, że cholernie potrzebował jej bliskości. Na początku chciał tylko tronu, ale kobieta sprawiła, że Bóg Kłamstw zaczął odczuwać silną potrzebę jej obecności, nawet jeśli denerwowała go za każdym razem i miał ochotę ją zabić, to wiedział już, że zależy mu na kobiecie bardziej niż jego własnym życiu.
Bóg dotarł do bram krainy umarłych, której pilnował cerber. Gdy tylko zobaczył mężczyznę, zaczął wyć, żeby wezwać straż, jednak zamiast nich pojawiła się królowa Hel we własnej osobie. Patrzył, jak w połowie żywa kobieta, zbliża się do niego na trupich nogach.
- Witaj Hel. - Mężczyzna patrzył na nią jak na godną siebie przeciwniczkę.
- Tatuś jak miło. Wiedziałam, że w końcu do mnie przybędziesz, ale sądziłam, że będziesz martwy. - z jej czarnych pustych oczu było widać jaką niechęcią pała do Bożka, a on wiedział, że nie będzie łatwo.
- Masz kogoś, na kim mi zależy, zwróć mi ją.
- Córkę Norny? Nie żartuj, jest idealna w mojej królewskiej świcie. Chodź ojcze, pokaże Ci moje królestwo.
Mężczyzna szedł za królową i uważnie obserwował półprzezroczyste dusze z pustymi oczodołami i przerażającą twarzą. Rzeki wypełnione jadem i kwasem zewsząd otaczały pałac, a w nich dusze najgorszych przestępców. Kobieta usiadła na swoim tronie, a przy jej nodze pojawił się zaraz cerber.
- Dlaczego chcesz ją z powrotem? - oparła się wygodnie na tronie, dała tym wszystkim pokaz, że to ona ma tutaj ostatnie słowo.
- Zginęła za mnie, jest moją - Bóg zawahał się chwilę przed ostatnim słowem - narzeczoną. - W myślach wiedział już, że to samo w sobie brzmi idiotycznie.
Głośny śmiech jego córki rozniósł się po całym pałacu, mężczyzna nie chciał dać po sobie poznać, że jest zdezorientowany, więc stał i czekał na to, co powie mu Hel.
- Czyżby Loki, Bóg Kłamstw i Psot się zakochał?
- Nie zakochałem się - zaperzył się.
- No to, po co, tu po nią przyszedłeś? - wychyliła się do przodu, tak jakby miał zdradzić jej swoją największą tajemnicę.
- Jest mi potrzebna - oboje mierzyli się wzrokiem i żadne z nich nie zamierzało odpuścić.
- Oj ojcze, nie ma nic za darmo - chytry uśmieszek zagościł na jej twarzy.
- Czego chcesz? - w skupieniu obserwował ją, wiedząc, że to będzie coś, co mu się nie spodoba.
- Oddam Ci ją, dam Ci trzy tygodnie na to, żeby pokochała Cię na nowo. Jeśli w tym czasie Elerrina Cię nie pokocha, oboje wrócicie do Hel martwi. Zgadzasz się?
- Zgoda. - Odparł bez zastanowienia i zaczął odchodzić w kierunku bramy, aby powrócić do Jaskini, z której zabierze go Heimdall.
- A jest mały problem - dodała z uśmiechem - ona nic nie pamięta, obudzi się w swoim domu w Midgardzie, jako Penny.
- Ty podła żmijo - Bóg wściekły ruszył w jej kierunku, ale drogę zagrodził mu cerber, z którego pyska leciała piana.
- Nie zapominaj, kto jest moim ojcem, trzy tygodnie nie więcej. Powodzenia.
Królowa odesłała go do Asgardu, biegł pędem do komnaty, w której ostatni raz ją widział. Była pusta, nikogo w niej nie było.
- Loki, coś Ty zrobił? - Frejr złapał go za szatę i przyszpilił do ściany. - Gdzie ona jest?
- W Midgardzie. Hel oddała jej dusze - Elf puścił Boga, a na jego twarzy zagościł uśmiech, w oczach stanęły łzy. - Nie ciesz się jeszcze, mam trzy tygodnie, żeby ją w sobie rozkochać na nowo. Inaczej oboje skończymy u Hel.
Elf zacisnął ręce w pięści i wymierzył Bożkowi cios prosto w szczękę. Mężczyzna wytarł krew z wargi i spojrzał na Elfa z chęcią mordu.
- Jak to masz ją rozkochać? Przecież ona już Cię kocha! - wściekły Elf krzyczał na Boga.
- Hel usunęła mnie z jej pamięci.
- Nie pamięta Cię - przerażony powiedział już ciszej, siadając na krześle.
- Nie i nie pamięta, że jest elfem - Bożek usiadł obok Frejra, który trzymał się za głowę, załamany przebiegiem tej sytuacji.
- Oczywiście, że nie pamięta. Pamięć miała jej wrócić dopiero, jak się zakocha i wypowie słowa z przepowiedni. Znowu jest zwykłą Penny. - Frejr spojrzał błagalnie na Boga - musisz to zrobić, ona musi Cię pokochać.
- Wiem. Powiedz mi tylko dlaczego akurat Midgard? - Bożek miał taki wstręt do tej planety, że nawet jej nazwę wymawiał z obrzydzeniem.
- Zawsze fascynowała ją ta planeta, od małego nie chciała być królową ani księżniczka, marzyła, żeby żyć wśród ludzi, ustaliłem z Werdandi, że ześlemy ją tam, zablokujemy wspomnienia i damy nowe, w dniu, kiedy zrozumiała, że Cię kocha, zaczęła odzyskiwać wspomnienia i to, kim jest. Musisz to zrobić Loki, ona jest jedyną następczynią korony.
Bóg ruszył od razu do swojej komnaty, musiał mieć plan, ale kompletnie nie wiedział, co ma robić. Schował twarz w dłoniach i zastanawiał się, po co mu to było, mógł być wolny. Zamiast tego wybrał ratowanie kobiety i postawił na szali nie tylko jej życie, ale i swoje. Nie wiedział, co się z nim dzieje, zarzucał sobie, że każda głupią decyzję podejmuje pochopnie. Był zły sam na siebie, a każda jego myśl krążyła wokół kobiety.
- Bracie, czy mogę Ci jakoś pomóc? - Do komnaty Boga wpadł Thor, niemal wywarzając drzwi.
- Po pierwsze to pukaj do cholery, jak chcesz wejść, a po drugie nie jesteś w stanie mi - Bożkowi przeszło przez myśl, że może jednak on i banda przebierańców mogą pomóc - właściwie to może mógłbyś pomóc - ledwo przechodzi mu to przez zęby.
Loki poprosił Thora, żeby ten zabrał go do przybytku Starka, może oni będą wiedzieli, co Bożek powinien zrobić. Heimdall zesłał ich na dach Stark Tower. Kiedy weszli do salonu, wszyscy patrzyli podejrzanie na Lokiego. Na szczęście dla Bożka to Thor zaczął im wszystko tłumaczyć obszernie następną godzinę. Bóg widział, że wszyscy patrzą po sobie i nie bardzo wiedzą co mają zrobić.
- Zaraz, czyli Penny to Elf, tak? - zaczął Stark, na co mężczyzna kiwnął głową - i jest jakąś tam księżniczką jednego z tych waszych światów, tak? I żeby pozostać żywą, musi Cię pokochać? - znowu kiwnął głową. - Masz przesrane Jelonku - Tony zaczął się śmiać, a Loki miał ochotę zabić go w tej chwili.
- Czego od nas oczekujesz? - odezwał się Kapitan.
- Nie mam planu, nie mogę iść do niej i powiedzieć kochaj mnie, bo oboje zginiemy. - Bóg coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że za trzy tygodnie naprawdę może być martwy.
- Na Twoje szczęście, ja mam zawsze plan - Stark wstał i teatralnie podszedł do barku po whisky - zaprosimy ją tutaj.
***
Blondynka wychodząc rano do sklepu, zauważyła list w skrzynce. Wyciągnęła go i zwróciła uwagę, że jest zapakowany starannie w kremową kopertę, otworzyła list i zaczęła czytać.
Zapraszam Pannę Penny Cooper na spotkanie do Stark Tower w ramach programu dla młodych architektów.
Spotkanie odbędzie się siedemnastego lipca o godzinie siódmej po południu.
Anthony Stark.
Kobieta ucieszyła się z tego listu, była wręcz wniebowzięta, bo jeśli sam Tony Stark zaprosił ją, to znaczy, że jej praca przynosi efekty. Schowała kopertę do torebki i ruszyła ucieszona do pobliskiego sklepu, w głowie już obmyślając, co założy na spotkanie ze Starkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top