" Trop"

Rafael

Dobijam się do drzwi państwa Marshall, a za mną stoi Malcom, który nie jest zadowolony z tej wizyty. Doskonale rozumiem jego reakcję. Odkupił od Marshalli moje ziemie, aby zniszczyć moją rodzinę, a teraz pomaga mi w odnalezieniu Rachel. Ten paradoks aż kłuje w oczy.

- Chyba nikogo nie ma - stwierdza z ulgą Malcom, czym wywołuje u mnie napad furii. Odwracam się do niego i chwytam go za poły jego marynarki.

- Jak możesz czuć ulgę, kiedy twoja córka została uprowadzona? - pytam z wrogością. - Twoje interesy z tymi ludźmi nie powinny być teraz ważne! - puszczam go w momencie, gdy na posesje wjeżdża czarna terenówka, należąca do Dauglasa.

- Co ty tu robisz, Rivera? - pyta z charakterystyczną dla niego złością. - Masz tu zakaz wstępu.

- Gdzie moja żona, sukinsynie? - naskakuję na niego, mimo że nie mam żadnych dowodów, na jego winę. Ale tylko ta rodzina nienawidzi mnie od lat, a to łatwo można połączyć z porwaniem Rachel. Ba, samochód został znaleziony bardzo blisko ich rancza!

- Uciekła od ciebie? Już? - śmieje się. - Bidulka i tak z tobą długo wytrzymała. Aż miesiąc. Szał. - parska z ironią, bawiąc się swoimi kluczykami od samochodu.

- Przestać pierdolić farmazony - wtrąca Malcom, na którego dopiero teraz Daugals zwraca swoją uwagę.

- Brinton? - nie dowierza. - Co cię tu przywiało?

- Moja córka została porwana, kretynie! - unosi się. - Gdzie ona jest?

- Czekaj - marszczy brwi, jakby musiał coś ważnego przemyśleć. - Ta bezczelna wywłoka to twoja córka? - pyta z drwiną. - Twoim zięciem jest Rivera? To dlatego tak zależało ci na kupnie ich posiadłości? Oszukałeś nas! - ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, ojciec Rachel rzuca się na męża Peyton i niemal natychmiast powala go na ziemię,nie dając mu nawet możliwości na zareagowanie.

- Odszczekaj to! - syczy. - Nigdy więcej nie obrażaj mojej córki, której życie właśnie jest zagrożone!

- Gardzę tobą, Brinton. - fuka i z wysiłkiem wyrywa się z uścisku Malcolma i podnosi się z ziemi. - Miałem cię za porządnego biznesmena, który pomoże nam zniszczyć Riverów, a ty stoisz od samego początku po ich stronie? Jak mogliśmy się nie domyślić, że ta mała dziwka to twoja córka?- tym razem to ja atakuję gnoja, przestawiając mu nos.

- Nie nazywaj mojej żony, dziwką!

- Tak dobrze ci obciąga, że nie powiesz na nią złego słowa? - drwi. - Uciekła od ciebie, bo nie dałeś jej tego, co kobiety w tych czasach oczekują od mężczyzn. Nie zaspokoiłeś jej cielesnych potrzeb. - szczerzy zęby w uśmiechu, który natychmiast znika z jego twarzy, gdy moja pięść mówi pa pa jego zębom.

- Powtórzę pytanie! Gdzie moja żona? - jego rozzłoszczone spojrzenie i zakrwawiony nos i warga tworzą naprawdę cudowny obraz. Chłonę z tego widoku satysfakcję. Od dawna chciałem to zrobić, aż w końcu mogłem dać upust mojej frustracji.

- Nie wiem! Kurwa! Nie mam z tym nic wspólnego, ty popierdolony skurwielu!

- Oh! Dauglas! - z domu wybiega przerażona Peyton i doskakuje do swojego męża z troską. - Co ci się stało? - pyta, a potem spogląda na mnie i na mojego teścia z niemą pogardą. - Kochanie, chodź do domu. Muszę ci to przemyć. Do licha. Trzeba będzie jechać do szpitala. Masz złamany nos!

- Nic mi nie będzie - mamrocze.

- Dauglas! Masz wybity ząb! - piszczy.

- To nic. - marudzi i wbija swoje nienawistne spojrzenie we mnie. - Z tobą się jeszcze policzę, skurwielu!

- Dlaczego go pobiłeś? - pyta z wrzutem moja ex.

- Szukam Rachel. Ktoś ją porwał, a twój mężuś nie wyrażał się o niej zbyt miło. - zaciskam dłonie w pięść, ponieważ znów mam ochotę mu przyłożyć.

- Peyton, może ty wiesz, gdzie jest moja córka? - pyta Malcom ze stoickim spokojem.

- Rachel, jest pańską córką?- pyta zdziwiona.

- No nie! - fukam. - Znów te same pytania! Na wszystkie odpowiedź twierdząco!

- Nie wiem, gdzie jest Rachel - odpowiada. - Ostatni raz widziałam ją jeszcze przed waszym ślubem! Możemy się nienawidzić, ale do cholery jasnej, nie jesteśmy zwyrodnialcami. Nikt nie zadaje komuś fizycznej krzywdy!

- Ta? - dopytuje Dauglas. - A mi?

- Zagoi się - oznajmia. - Jeśli to wszystko, to szukaj swojej żony gdzieś indziej, bo tutaj jej nie znajdziesz.

***

Zapadła noc...

O Rachel nic nie wiadomo...

Poszukiwania jak na razie nie odniosły żadnego pozytywnego skutku...

Nie mam żadnego punktu odniesienia....

- Rachel, gdzie jesteś? - pytam sam siebie, spoglądając przez okno naszej sypialni na las w oddali. Malcolmowi udało się zasnąć, czego mu zazdroszczę. Jestem padnięty, ale mój mózg nie pozwoli mi na sen. Dopóki nie odnajdę Rachel, nic nie pozwoli mi odpocząć.

Światła samochodowe przykuwają moją uwagę. Na farmę zajeżdża jakiś pojazd, więc błyskawicznie zbiegam po schodach na dół i od razu wychodzę na zewnątrz i zderzam się z moim przyjacielem.

- Cole? Co ty tu robisz?

- Stary, myślałem nad porwaniem Rachel i wpadłem na trop...

----
Hej misie ❤️
Nie jestem pewna, czy coś się jeszcze tu dzisiaj pojawi, ale na pewno do niedzieli tak 😘
Może uda mi się coś jeszcze dzisiaj coś tutaj napisać, ale nie obiecuję ❤️
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top