Rozdział 5
Weszłam na chwilę z chłopakami na scenę, chwilę się pobawiłam, ale musiałam iść w głąb klubu odebrać telefon.
Szłam korytarzem rozmawiając przez telefon z mamą i kierowałam się do garderoby. Wzięłam z niej papierosy i wyszłam przed klub.
Włożyłam jednego papierosa do ust i odpaliłam go. Mimo tego, że jest maj, to jest dość chłodno. To bym błąd, że wyszłam z klubu w samej spódniczce i krótkiej bluzce. Cała się trząsłam. Nagle poczułam ciepło. Ktoś mi użyczył swojej bluzy. Rozłączyłam się z mamą i odwróciłam się by zobaczyć osobę, która była na tyle dobroduszna, żeby mi pożyczyć swoją bluzę w taką pogodę.
Lampy wiszące przy wejściu do klubu oświetlały twarz chłopaka stojącego zaraz za mną.
Był trochę wyższy ode mnie, miał związane włosy oraz bandankę na głowie i okulary.
- Dziękuję za bluzę. - uśmiechnęłam się do niego. - Nie musiałeś mi jej oddawać.
- Widziałem, że było Ci zimno. Nie musisz dziękować. - odwzajemnił mój gest. - Bartek jestem. - podał mi rękę.
- Kamila. - chwyciłam jego dłoń. Chłopak lekko ją podniósł i pocałował mnie w moją. Zrobiło mi się bardzo miło.
- Ty nie występujesz, prawda?
- Nie, jestem tu z przyjaciółmi.
- Jakimi? - zdziwił się.
- Igor, Patryk, generalnie cały chillwagon to moi ziomale. A Kuba, w sensie Quebo, to mój brat.
- W niezłym towarzystwie się obracasz. - zaśmiał się.
- Ja już jestem po występie. Może pójdziemy na spacer?
- Chętnie. - złapałam się z Bartkiem za rękę i poszliśmy w kierunku parku.
Next - 7 ⭐
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top