8. Skarb
Po wieczorze ze złotymi łańcuszkami Severus nie spodziewał się ani usłyszeć, ani tym bardziej, zobaczyć Harry'ego.
Chłopak co prawda najpierw przyznał, że też podobała mu się ta zabawa, ale potem, w odpowiedzi kolejne Severusowe "przepraszam" rzucił wściekłe i przemoczone łzami: "zamknij się!"
To były ostatnie słowa, jakie powiedział do Snape'a.
"Zamknij się".
A potem prawie miesiąc ciszy. Nieobecności, milczenia i braku.
********
Severus już prawie to przetrawił. Zamknął całą tęsknotę i żal gdzieś w głębinach pamięci. Klucz wyrzucił, by nigdy nie móc wrócić do tamtych wieczorów.
Na początku starał się spędzać jak najmniej czasu w pracowni, gdzie wszystko przypominało mu Harry'ego. Nie mógł jednak bez końca unikać sam siebie. Tym bardziej, że spływały kolejne zlecenia i musiał po prostu pracować.
Pochylał się właśnie nad małym turmalinem, który oprawiał w srebrno-złotą obejmę, gdy zadzwonił jego telefon.
Serce na moment prawie mu stanęło, gdy zobaczył na wyświetlaczu jego imię, a potem usłyszał głos.
- Musimy porozmawiać. - Powiedział mu Harry. - Wpuść mnie! - zarządził.
- O czym chcesz rozmawiać? - zapytał Snape, odblokowując drzwi sklepu, by chłopak mógł wejść do środka. - Nie mów, że pierścionek się nie spodobał i że go nie przyjęła! - próbował zakpić w ramach samoobrony.
********
Zobaczenie twarzy i ciała Pottera po prawie miesiącu niewidzenia, niemal poraziło wzrok jubilera. Wciągnięcie do płuc zapachu chłopaka prawie go odurzyło.
Miał wrażenie, jakby był głuchy i właśnie zaczął słyszeć, gdy głos Harry'ego rozbrzmiał w jego uszach. Że był przez ten miesiąc ślepy i dopiero spojrzenie na tamtą twarz przywróciło mu wzrok.
- Wiesz, o czym chcę porozmawiać. - Potter nawet nie pytał, sprawa była bowiem oczywista.
Jubiler tylko skinął głową. Zaraz po tamtym incydencie ułożył w głowie jakąś przemowę, której nie był w stanie sobie teraz przypomnieć. Nie po tym, jak znowu zobaczył Harry'ego na progu swojej pracowni.
- Dlaczego to robiłeś? - zapytał chłopak. - To wszystko ze mną...
- Dlaczego pytasz o to dopiero teraz?! - odparował Snape.
- Nie wiem. - W głosie Harry'ego zabrzmiała bezradność. - Chyba za bardzo się wstydziłem zapytać... I za bardzo mi się to podobało... Wtedy.
Policzki mu płonęły, gdy wyznawał swój sekret przed tym czarnookim mężczyzną, który zaciskał teraz pięści i wzdychał jakoś tak boleśnie.
- Ja też nie wiem! - odpowiedział Snape. - I mnie też to się... - Nie dokończył zdania. - Pogrywałem sobie z tobą trochę, to prawda. - Przyznał po chwili. - Ale tylko dlatego, że bardzo mi się podobałeś. Podobasz. - Uściślił. - Podobasz mi się tak bardzo...
Mówiąc te słowa Severus podniósł wzrok i kontynuował wyznania patrząc Harry'emu cały czas w oczy.
Nie miał w tej chwili już nic do stracenia. Ani też do zyskania. Mógł więc powiedzieć wszystko, wyznać cały swój sekret.
- Zauroczyłeś mnie, dzieciaku! - powiedział z rozmarzonym uśmiechem. - I gdybym nie bał się tego słowa, powiedziałbym, że zakochałem się w tobie. Ale cóż! - wykrzyknął żałośnie. - Ty nigdy się mną nie zainteresujesz, bo, po pierwsze, nie jesteś gejem, a po drugie, masz dziewczynę! Teraz już pewnie narzeczoną! Ale i tak nie mogłem się powstrzymać! - Znów przyznawał się do winy. - Te zabawy z biżuterią... Pod pretekstem, że ja tobie coś pokażę, żebyś mógł to wykorzystać ze swoją panną... To była dla mnie... taka namiastka bliskości z tobą. Może nawet... seksu... z tobą.
Opuścił wzrok, nie mogąc znieść widoku twarzy Pottera po tym, jak przyznał się do chęci robienia z nim... tego.
- Ty dałeś się wciągnąć w tę farsę. - Doprecyzował jedną kwestię. - Dlatego szedłem w to coraz dalej i naciskałem coraz mocniej. Podobało mi się. Twoje reakcje mnie nakręcały. Tak długo już tego nie czułem!
Teraz mówił już nie tylko do Harry'ego, ale też i do siebie. Samemu sobie wyjaśniał swoje emocje.
- Tyle lat tego nie było, a teraz czułem to znowu! Podniecenie, pożądanie. Zachwyt, uwielbienie. Chciałem ciebie oglądać codziennie! Wymyślałem te bzdury o zmianach w projekcie, żebyś się ze mną spotykał. Zaproponowałem, żebyś przyglądał się mojej pracy, ale to ja chciałem przyglądać się tobie! Taki pierścionek mógłbym zrobić w tydzień! A przeciągałem to przez trzy miesiące. Bo szlag mnie trafiał na myśl, że kiedy go wreszcie dostaniesz, już więcej cię nie zobaczę. Zaręczysz się, ożenisz, a ja znowu zostanę z rozwalonym sercem.
- Nie zaręczyłem się, Sev - odpowiedział mu Harry.
- Coo? - zdumiał się złotnik. - Dlaczego?!
- Bo ja też coś grałem. Przed Cho i przed tobą. A przed sobą najbardziej. - Harry skrzywił się lekko, jakby zażenowany swoim zachowaniem. - Ja też coś czułem. I to o wiele mocniej, niż z Cho. Dotarło to do mnie już po tej akcji z perłami. Nawet seks z nią nie miał takiego efektu, jak ten dotyk naszyjnikiem. Jak to, co ty robiłeś - wyznawał Harry. - Cokolwiek ona robiła, co ja robiłem z nią razem..., to wszytko było... takie słabe w porównaniu do tego, co ty...
Usłyszawszy te słowa, Severus wyciągnął rękę w stronę Harry'ego, ale chłopak jej nie przyjął. Dłoń jubilera opadła, pociągając za sobą oba ramiona. Snape jakoś skurczył się w sobie. Objął swój prawy bark lewą ręką, jakby sam sobie chciał dodać otuchy.
- Musiałem to sobie jakoś poukładać, Severusie - powiedział tymczasem Harry. - Niezależnie od tego, co będzie z nami, zrozumiałem, że skoro ktoś inny podnieca mnie bardziej, niż własna dziewczyna, to nie mogę dłużej z nią być.
- Dlaczego, Harry?! Przecież nie widzieliśmy się prawie miesiąc! I możemy już nigdy więcej się nie spotkać!
Severus próbował przekonać Harry'ego do możliwości innego rozwiązania problemu.
- Byłeś z nią sześć lat, tak mi powiedziałeś. Mnie znałeś sześć miesięcy. Sam pomyśl. Czy warto kończyć taki długi związek tylko dlatego, że..
- Tylko dlatego, że ktoś inny poruszył moje ciało i serce? - Harry wszedł Snape'owi w słowo. - Warto.
Opuścił swoje miejsce przy jednej z gablot z biżuterią. Przeciął sklep, a potem pracownię, idąc do prywatnego saloniku. Opadł na fotel. Za chwilę podążył za nim Snape.
- Nigdy bym nie pomyślał, że przydarzy mi się coś takiego! - mówił Harry. - Przez moment bym nie pomyślał, że poczuję coś do innego faceta. Ale żeby nie było! - Popatrzył Snape'owi prosto w oczy. - Żaden inny gość nie działa tak na mnie, jak ty. Żaden inny mężczyzna w ogóle nie działa! Za to ty... - jęknął bezradnie.
- Nie mogę przestać myśleć o tobie! - Zawołał. - Słyszę w swojej głowie twój głos. Łapię się na tym, że chcę tobie coś powiedzieć i słuchać tego, co ty do mnie mówisz. Jesteś taki... bezkompromisowy. Ironiczny, zabawny. Mądry. Nie nudziłem się z tobą!
Severus machnął dłonią, jakby chciał powiedzieć: "to miłe, ale nie pochlebiaj mi".
Harry tymczasem mówił dalej.
- Ale nasze rozmowy to nic! Wiesz co było najgorsze?! Kiedy spałem z Cho, widziałem... ciebie! Pod sobą albo na sobie. Ona ma czarne włosy i oczy, jak ty, więc wasze twarze jakoś mi się tak łatwo zamieniały. Ale wasze imiona już nie są podobne, a powiedziałem do niej "Severus"...
- Nie ucieszyła się, co? - Złotnik mimo woli wybuchnął śmiechem, wyobraziwszy sobie tę sytuację.
- Niee... - Harry pokręcił głową i również się uśmiechnął.
- Nie mów mi tylko, że pomyliłeś się, kiedy ją posuwałeś?! - wykrzyknął Snape.
- Bardziej to ona posuwała mnie - Harry zaśmiał się, lekko zażenowany.
- Och! Byłeś na dole? - Starszy mężczyzna zakpił, a w jego oczach błysnęła jakaś iskierka.
- No wiesz - Harry zabrał się za wyjaśnienia. - Jak to się mówi, ujeżdżała mnie.
- Byłeś bardzo narowisty?
W odpowiedzi na to pytanie Severusa obydwaj zaczęli się głośno śmiać.
- Wiesz, że mężczyźni też mogą kochać się w podobnej pozycji? - zapytał Snape.
- Nie wiem! - Harry podniósł głos. - Nic nie wiem i nawet nie wiem, czy chcę się dowiedzieć!
Zasłonił oczy dłonią.
- Najpierw było mi po prostu przyjemnie - mówił dalej, czasem patrząc na Severusa, a czasem odwracając wzrok. - Dawałeś mi coś, czego do tej pory nie miałem. Nie w taki sposób, nie w takim stopniu! Ekscytację, namiętność, fascynację. Czułem się z tobą, jak księżniczka z bajki! Ale teraz to wszystko wyszło poza bajkę i dzieje się naprawdę. A ja jestem skołowany i nie wiem, co mam robić! Bo to, że nie chcę być z Cho, to jest dla mnie jasne. Ale czego ja chcę z tobą? Od ciebie? Nie wiem - pokręcił głową, a potem ukrył ją w dłoniach wspierających się na kolanach. - Sam nie wiem, co mogę, co powinienem, co chciałbym. Boję się, że skrzywdzę siebie. I jeszcze bardziej... że ciebie... skrzywdzę.
Severus wstał ze swojego fotela i uklęknął przed Harrym. Lekko, choć zdecydowanie rozsunął jego nogi, po czym przysunął się bliżej do chłopaka. Położył prawą dłoń na jego policzku. Pod palcami, które spoczęły w okolicy dolnej powieki, czuł wilgoć zbierających się łez. Kciukiem pogłaskał go po nosie, a potem odwrócił dłoń i wierzchem palców gładził okolice ust.
Wyprostował się na tych kolanach. Prawą rękę zsunął z policzka mężczyzny siedzącego przed nim i objął jego głowę. Zatopił palce w miękkie włosy. Delikatnie przyciągnął jego twarz do swojej i spojrzał mu w oczy.
Ten pocałunek, bo zamierzał pocałować Harry'ego... A więc, ten pocałunek mógł przesądzić o wszystkim!
Tyle razy wyobrażał sobie ten moment! Za każdym razem sceneria była inna, ale nastrojowa i romantyczna. Nawet jeżeli w niektórych jego wizjach działo się to tutaj, w jego pokojach przy pracowni, wszystko było dopracowane. Światło, zapachy i smaki. Jedli kolację albo słodki deser. Pili wino lub drinka, rozmawiali w półmroku. W innych fantazjach oglądali jakiś film ....
Tymczasem ten pocałunek miał być wręcz przypadkowy. Zrodzony z nagłych emocji. Nieprzygotowany...
Za to oczekiwany. Przez jedną i drugą stronę. Snape czuł, że Harry też tego pragnie. Usta chłopaka uchyliły się lekko, jakby mówiły: "chodź". Jego dłonie, spoczywające na kolanach, lekko drżały, podobnie jak ramiona. Severus sam ledwo utrzymał swoje na wodzy. Tak pragnął przycisnąć tamtego do piersi... Z całej siły, ze wszystkich tłumionych pragnień.
Przysunął twarz jeszcze bliżej, aż ich urywane oddechy zmieszały się ze sobą. Przechylił lekko głowę, by nie zderzyli się nosami i zerknął ich wargi. Po prostu przyłożył swoje do tych Harry'ego i przez kilka sekund tylko oddychał ciężko, drżąc na całym ciele. Po chwili zaczął lekko poruszać swoimi wargami na ustach chłopaka. Równie drżących, jak jego własne, choć teraz ponownie zamkniętych.
Zagarniał usta Pottera swoimi, gładził je. Przesuwał własne wargi po tamtych w górę i w dół, i na boki. Rozchylił swoje usta na tyle, by jego zęby również mogły poznać miękkość Potterowego ciała. A potem język. Ostrożnie musnął nim skórę chłopaka. Raz i drugi sprawdził samym koniuszkiem, jak też ona smakuje. Potem wciągnął jego dolną wargę pomiędzy swoje i zaczął delikatnie ssać. A wtedy Harry jęknął pomiędzy jego ustami i rozchylił swoje.
I nagle okazało się, że ich wargi nie są już dłużej suche, tylko ociekają śliną, jak jakimś sokiem. Że słodycz żadnego deseru nie może się równać z tą, jaką oferują sobie nawzajem. I że żaden alkohol nie upaja tak bardzo, jak to, co spijają ze swoich ust.
Ich wargi tańczyły ze sobą i na sobie, a po chwili dołączyły do tego tańca również ich dłonie, które zaczęły pieścić policzki i szyje; poznawać twardość kości w szczękach i miękkość płatków uszu; szorstkość włosów i delikatność skóry pomiędzy palcami.
Pocałunek zdawał się nie kończyć. Rozwijał się w cały wachlarz, rozkładany na ustach i u podstawy szyi, za uchem i przy powiece, na skroni i w dołku na brodzie. Ich spragnione wargi badały nawzajem swoje twarze, podczas gdy dłonie próbowały poznać ciało, ukryte w otoczce odzieży.
I mimo że podczas zabawy ze złotymi łańcuszkami Snape widział już obnażony tors Harry'ego, mimo że podczas pamiętnej kąpieli w klejnotach widział go niemal całkowicie nagiego... Ten dotyk, w tym momencie, był zupełnie inny.
Wtedy aranżował cały misterny spektakl, by móc czubkiem palca musnąć nagą skórę Harry'ego.
Teraz dotykał go przez ubranie, lecz za to dotykał bezkarnie. Jawnie. Otwarcie. Mógł gładzić każdy fragment pleców i ramion chłopaka. Tulić go z całą namiętnością, jaka w nim buzowała. W każdym przeciągnięciu dłonią po jego ciele mógł pokazywać, jak bardzo go pragnie i jak bardzo kocha.
Co prawda, nie ujawnił jeszcze oficjalnie swojego uczucia. Przyznał się tylko do zakochania, ale miał wrażenie, że Harry i tak czyta w nim, jak w otwartej księdze. Że rozumie nawet to, czego Snape mu nie mówi.
Zresztą, zachowanie Harry'ego stanowiło więcej niż wyraźny dowód na to, że odwzajemnia uczucia jubilera. Całował starszego mężczyznę z zachłannością, jakiej sam po sobie się nie spodziewał. Jakby te usta miały za chwilę zostać mu odebrane, a on miał zaledwie minuty na spicie całej ich słodyczy. Przytulał się do Snape'a wręcz desperacko. Jakby tamten miał go wkrótce odtrącić, a jemu dano tylko drobne okruchy czasu na zakodowanie gdzieś we wnętrzu dłoni, jak twarde są kości w ramionach jubilera i jak miękka skóra na jego szyi. Jak mocno napinają się mięśnie w jego ramionach i jak pracują jego barki, kiedy owija własne ręce wokół Harry'ego.
Wrażenie wzajemności odczuwanych emocji i okazywanych uczuć wręcz upajało ich obu.
Nagle Snape odsunął nieco Harry'ego od siebie, wywołując grymas niezadowolenia na twarzy chłopaka.
- Zdajesz sobie sprawę, Harry, że ja chciałbym... - Jubiler ujął twarz młodszego mężczyzny w obie dłonie i próbował wyjaśnić mu swoje stanowisko. - Działasz na mnie tak bardzo, że chyba wezmę cię tutaj, na tym fotelu i to może już zaraz - zakpił sam z siebie. - Ale chciałbym... Marzę o tym, żeby to nie był jeden raz. Ani nie dwa albo trzy. Chciałbym cię mieć... cały czas. Zawsze! Rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć? - zapytał cicho i bardzo poważnie.
- Nie jestem aż takim idiotą! - Parsknął zielonooki. - I tak się składa - odpowiedział również poważnym tonem - że nigdzie się stąd nie wybieram. I że chciałbym tu zostać. Z tobą - dodał jeszcze poważniej, patrząc wprost w jego źrenice.
- O Boże! Harry! - zawołał Snape z radosnym śmiechem w otwarte usta tamtego. Nagle poczuł się wręcz obezwładniająco szczęśliwy.
Zetknęli czoła. Harry objął Severusa za szyję i także się śmiał. Choć jego śmiech był trochę zawstydzony i trochę nieśmiały.
- Nie rozumiem tego, Sev - wyjaśniał policzkom jubilera. - Nie wiem, jak to się stało - tłumaczył jego powiekom. - Nie mam pojęcia, dlaczego - wyznawał w pasma włosów. - Jestem tym przerażony! - zawołał, patrząc drugiemu mężczyźnie prosto w oczy. - I niesamowicie szczęśliwy.
Wtulił się w ramiona Snape'a, zsuwając się przy tym nieco z fotela. Tak, by mógł przycisnąć się do ciała Severusa. Rozszerzył przy tym uda jeszcze bardziej, by móc objąć nimi drugiego mężczyznę, a przy okazji, dać mu do zrozumienia, jak bardzo sam jest podniecony.
- Harry - Severus szepnął nieśmiało, czując na swoim brzuchu erekcję chłopaka.
- Już od bardzo dawna robię się twardy na samą myśl o tobie! - wyznał mu Potter.
- Chyba nie bardziej ode mnie?! - zauważył z przekąsem Severus. - Odważysz się? - zapytał niepewnie i cicho, patrząc na swoje ciało i ręce chłopaka.
I najpierw wstrzymał oddech, a potem głośno wypuścił powietrze, gdy dłoń Harry'ego wsunęła się między jego nogi.
- Wiesz, że ja o tym nic nie wiem i będziesz musiał mi wszystko pokazać? Nauczyć mnie? - pytał Harry całując ucho Severusa i ostrożnie ściskając jego członek przez spodnie.
- Kochanie! - Snape westchnął w jego usta, delektując się zarówno brzmieniem tego pieszczotliwego określenia, jak i słodyczą pocałunku. - Wiesz przecież, że wszystko zrobię dla ciebie! I z tobą. - Mówiąc te ostatnie słowa uśmiechnął się odrobinę szelmowsko.
A potem mówił dalej, tym razem nie jak rzemieślnik, lecz jak prawdziwy poeta. Jak jakiś dawny trubadur, wyśpiewujący pieśń uwielbienia przed człowiekiem, który skradł jego serce.
*********
Wygładzę ci skórę jak bursztyn, by świecił mi w ciemnej nocy.
Policzę perły twych zębów, wypiję koral z twych ust.
Otworzę ciebie jak sezam, szkatułę z zamorskim złotem.
Twój pocałunek jak pierścień, twój uścisk jak kolia na szyi.
Oszlifuję ciebie jak klejnot, oprawię cię w złoto jak diament.
Położę jak pieczęć na sercu*, jak skarbca będę cię strzegł.
*Parafraza "Pieśni nad pieśniami" (Pnp 8, 6-7).
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top