6. Kryształ

- Chyba nie przemyślałem dobrze tej sprawy... - Severus zmarszczył brwi, zaglądając do wanny, wypełnionej prawie do połowy drogimi kamieniami.

- Ale coś da się z tym zrobić? - zapytał Harry z nadzieją w głosie.

- Tak, Potter! Zaraz wyciągnę czarodziejską różdżkę, zamacham nią, a to wszystko samo się posortuje! - zakpił Snape. - Poprzebierać to trzeba! - mruknął, opadając na kolana przy wannie.

Harry patrzył na niego niemalże z przestrachem.

- Na co czekasz?! - warknął złotnik. - Samo się nie zrobi.

- Wszystko jedno, do której kasetki? - zapytał chłopak, poddając się losowi i klękając posłusznie obok jubilera.

- Nie. Każdy rodzaj kamieni ma swoją. Tu są oznaczenia - pokazał palcem symbole na wieczkach i frontowych ściankach. - Będę ci mówił, co do czego wkładać.

- Dobrze - zgodził się Harry. - Tylko że ja nie znam się na tym i mogę coś pomieszać.

- Na pewno znasz perły - uśmiechnął się Snape. - A po dzisiejszej kąpieli bursztynu też nie pomylisz. Ten czarny to agat, a te gałązki to korale. Jeżeli tylko to wybierzesz, to i tak będzie dużo.

Harry skinął głową i zabrał się do pracy.

Po chwili zaczął cicho chichotać pod nosem. Severus spiorunował go wzrokiem.

- No, co?! - Chichot przeszedł w tłumiony śmiech. - Wyglądamy jak dwa Kopciuszki!

Chłopak dostał nagłego ataku śmiechu. Przestał grzebać pomiędzy minerałami i siedział na podłodze z głową opartą o rant wanny i śmiał się jak szalony. Być może odreagowywał w ten sposób napięcie towarzyszące niedawnemu zanurzeniu się we wszystkich tych kamieniach.

- Uważaj, Potter, żebyś czasem pantofelka nie zgubił! - Severus warknął złowrogo, wywołując u Harry'ego kolejny atak radości.

- A ty, żebyś go czasem nie znalazł!  - odparował Harry i prawie zapłakał ze śmiechu. - Bo wiesz, będziesz się musiał ze mną ożenić!

- Nie ma problemu! - Snape odpowiedział nieco zbyt poważnie, jak na zwykłe wygłupy. - Obrączek mam tutaj tyle, że mogę to zrobić nawet teraz. To gdzie masz ten bucik? - zażartował na koniec.

- Możesz mi go nawet zrobić! - oznajmił Harry prezentując spory odłamek przeźroczystego górskiego kryształu.

- Wątpię, żebym dał radę - Jubiler zacmokał jakby zdegustowany. - Chyba nie masz aż takich małych stópek?!

Mówiąc to, odruchowo sięgnął po stopę Harry'ego, na której chłopak przysiadał. Niemal wyszarpnął mu ją spod pośladka, wywołując kolejny napad śmiechu u swojego młodego gościa.

Harry zmienił pozycję, by zachować równowagę. Przez chwilę jeszcze się śmiał, gdy Snape wodził kryształem po jego stopie, udając, że ją mierzy.

Delikatna pieszczota przyjemnie drażniła wrażliwą skórę. Zwłaszcza, że kamieniowi towarzyszyły palce jubilera. Prześlizgiwały się lekko, niemal niezauważone. Były wszak tylko czymś w rodzaju uchwytu dla kryształu, ale po paru chwilach Harry nie wiedział już, czy tak naprawdę dotykają go ciepłe i miękkie dłonie czy twardy i zimny minerał.

Severus z kolei z trudem zachowywał świadomość tego, co robi. Ta scena, ta pozycja była tak niebezpiecznie podobna do sceny seksu... Umysł wyświetlił mu inny obrazek, w którym obie stopy Pottera oparte są na jego ramionach w chwili, w której jego własny penis wchodzi w...

Przytuliłby wtedy policzek do tej szczupłej stopy, pocałował ją. Przesunął językiem po podbiciu. Popieścił ustami palce...

Nie wywoływało to w nim żadnego obrzydzenia. Jeżeli nie miał problemu z rimmingiem albo grzebaniem w odbycie partnera, czemu nie miałby całować jego stóp?! Zwłaszcza tych, które były zgrabne i zadbane. Zwłaszcza, że stymulacja odpowiednich miejsc na stopach wprawiała w drżenie zupełnie inne części ciała, a on nagle zapragnął zobaczyć takie reakcje u Harry'ego.

Ucisnął kryształem skórę chłopaka pod małym palcem. Przesunął minerał wzdłuż podbicia aż do pięty i wrócił w zagłębienie pod palcem. Wsunął kamień pod kolejny, by po chwili ponownie przejechać nim przez całą długość stopy. Na przemian zmniejszał i zwiększał siłę nacisku, muskając równocześnie skórę opuszkami. Od czasu do czasu pozwalał, by kciuk ostrożnie zagłębiał się w ciało.

Prawa dłoń wykonywała coś w rodzaju masażu kryształem, podczas gdy lewa najpierw trzymała stopę w ciepłym uchwycie, a po chwili oparła ją o kolano jubilera, by móc pieścić kostki.

Harry dopiero teraz przekonał się, jak wrażliwa jest jego skóra w tym właśnie miejscu. Jaka cienka! Jak przyjemnie było poczuć tutaj najpierw twardy kamień, a potem miękkie palce! Zapragnął, by znalazły się tu jeszcze wilgotne usta. Albo język. I ostre zęby, które by delikatnie przygryzły kość schowaną pod skórą.

Zadrżał od tych niespodziewanych pragnień.

Nigdy nie czuł nic takiego, gdy kochał się z Cho! Gdy przygotowywali swoje ciała do zbliżenia... nawet nie myślał o tego typu pieszczotach. Chyba nawet nie był świadom, że podobne istnieją. A teraz... Teraz miał wrażenie, że połączenia nerwowe prowadzące od stóp w górę jego ciała wręcz płoną. I pragnął coraz mocniej, by kamień wraz z dłonią, która go trzymała, przesunął się ponad kostkę, po łydce i wzdłuż uda. Po jego wewnętrznej stronie. By sprawdził wrażliwość kości w jego kolanach. By dotarł w pachwiny i miękkością opuszki ukoił nacisk kryształu.

To, co działo się teraz, było dla Harry'ego jeszcze bardziej niecodzienne niż niedawna "kąpiel" w minerałach i drogich kamieniach.

Siedział na szachownicy podłogi, a Snape grał z jego emocjami. Grał z nim i na nim. Dosłownie. Każdy dotyk złotnika i każde przesunięcie palca przesuwało również emocje i uczucia Harry'ego. Wędrowały one po całym ciele chłopaka, mimo że dłoń jubilera przesuwała się tylko po stopie. Każde uciśnięcie odpowiedniego miejsca stymulowało jednak części ciała, o których Harry nigdy by nie pomyślał, że mają jakikolwiek związek ze stopami! Wrażenia dotykowe przenosiły się na jego ramiona i szyję, na uda i między pośladki. Płonęły mu od nich usta, pulsował mu członek. Gdy kryształ zaczął gładzić po kolei każdy palec u stopy, Harry nie mógł się powstrzymać od jęku.

- Severusie... - poprosił bezradnie.

Sam do końca nie wiedział, co chciał powiedzieć starszemu mężczyźnie. O co tamtego poprosić. Żeby przestał go pieścić? Żeby robił to dalej? Może nie tylko kamieniem, ale też swoją dłonią... Ustami?

Ton głosu chłopaka nieco otrzeźwił złotnika. Zamrugał czarnymi oczami, jak wybudzony ze snu.

- Potter... - wyszeptał, wzdychając ciężko i zamykając jego stopę pomiędzy swoimi obiema dłońmi. - Chyba nic nie da się zrobić. - Próbował wrócić do poprzedniego lekkiego tonu rozmowy. - Albo stopa za duża, albo kryształ za mały. Ale z bucika nici. A to oznacza, że i ślubu nie będzie.

Harry niby pamiętał, że złotnik nawiązuje w tych słowach do bajki o Kopciuszku, ale i tak popatrzył na Snape'a zdziwiony. Jedyny ślub, o jakim bowiem Harry myślał, to był ten z Cho. Kiedyś, w przyszłości. A teraz Severus mówił, że ślubu nie będzie...

- A więc i ty masz swoje ograniczenia? - zapytał go, odnosząc się do możliwości wykonania kryształowego bucika.

- Niestety! - Snape wykrzywił usta. - Nie dam rady tego zrobić, choć bardzo bym tego chciał. - Odpowiedział złotnik, myśląc o chwili bliskości ze swoim młodym gościem.

*********

Przez moment siedzieli jeszcze na tej podłodze, obaj oszołomieni tym, co jeden z nich robił, a na co ten drugi pozwalał.

Po upływie kilku minut, gdy emocje nieco w nich przygasły, oddechy się unormowały, a krew przestała się burzyć, spojrzeli na siebie uspokojonymi oczami i uśmiechnęli się przepraszająco.

- Ech, Potter! Co ja z tobą mam! - Snape udał rozzłoszczonego. - Miałeś zbierać kamyki, a nie wodzić mnie na pokuszenie!

W odpowiedzi na tę jawną prowokację Harry znów się roześmiał i lekko szturchnął Severusa bosą stopą.

Wyjątkowy nastrój już się rozwiał, jak dym po zgaszonej świecy, więc dotyk, zamiast podniecić, wywołał udawane oburzenie.

Severus trochę pogderał, trochę pożartował i ponownie zagonił Harry'ego do sortowania zawartości wanny.

- Jak myślisz, ile nam to zajmie? - zapytał chłopak.

- Do rana powinniśmy zdążyć - Głos jubilera był niemal wyprany z emocji.

- Do rana?! Mam tu siedzieć całą noc?! - wykrzyknął Harry.

- Ależ nie! Nie musisz wcale siedzieć. Na leżąco też możesz to robić, jeżeli potrafisz - zakpił Snape. - Mnie tam jest bez różnicy!

- Do rana! - prychnął Harry.

Po jakichś piętnastu minutach pracy zaczął marudzić, że ścierpły mu nogi, że mu niewygodnie, że się nudzi...

Snape cierpliwie wysłuchiwał tego zrzędzenia, aż w pewnym momencie to on wybuchnął śmiechem. Przestał się śmiać, gdy Potter jęknął, że jest głodny.

- Chodź, zjemy coś, żebyś mi tu nie padł! Ale dziś, niestety, nie będzie złotej kolacji. - Zasmucił się, nie wiedzieć czemu. Zawstydził swojego nieprzygotowania do kolejnego posiłku z chłopakiem.

Harry popatrzył na niego z politowaniem.

- Co ty sobie myślisz?! Że lecę na jadalne złoto?! Powinienem się na ciebie obrazić, że tak nisko mnie cenisz!

- Wręcz przeciwnie, Potter - mruknął Snape sam do siebie.

**********

Usiedli w małym aneksie kuchennym. Mimo braku jadalnego złota, późna kolacja nie była wcale skromna. Na stole pojawiło się kilka rodzajów wędlin, sery, pieczywo, a nawet dwie sałatki.

- Dlaczego jesteś sam? - zapytał nagle Harry pomiędzy jednym a drugim kęsem kanapki.

- Dlaczego mnie o to pytasz?! - zdumiał się Snape.

- No wiesz, Sev, jesteś wręcz idealny - odpowiedział młodzieniec. - Masz w lodówce coś więcej niż światło - uśmiechnął się. - Gotujesz jak prawdziwy szef kuchni. Jesteś wygadany, no i bardzo mądry. Masz kasę i to jaką! - Zatoczył ręką dokoła. - Jesteś przystojny...

- Nie musisz się podlizywać! - Jubiler parsknął śmiechem. - To nie takie łatwe, Potter, znaleźć partnera lub partnerkę. - Dodał po chwili. - Zwłaszcza, jak się ma ponad czterdziestkę na karku...  Poza tym, ja nie szukam jednorazowych przygód. Już nie. W moim wieku myśli się o czymś trwałym, a nie każdy jest tym zainteresowany.

- Naprawdę?

- Tak, Potter. Niestety, ale to przerabiałem. - Westchnął ciężko. - Mój pierwszy partner, chłopak, czy jak to nazwać, wyjechał za granicę parę miesięcy po tym, jak się zeszliśmy.

- Musiało być ci przykro - zauważył Harry.

- Było. Jak cholera - przytaknął Snape, a przez jego twarz przemknął grymas bólu.

Przerwał na chwilę, upijając kilka łyków herbaty.

- Potem znalazłem pracę. Tutaj. - Postukał palcem w stół. - W tym zakładzie. I, jak to się ładnie mówi, dawałem dupy za wikt i opierunek.

- Twój szef cię wykorzystywał?! - przeraził się Harry.

- Nie, to nie tak! - Severus zamachał dłonią, jakby chciał odgonić podejrzenia chłopaka. - To był układ. I to nawet dobry. Mój szef bardzo mi pomagał. Uczył mnie. Oprócz jubilerstwa, także technik... seksualnych. - Zakpił. - Dbał o mnie w pracy i w łóżku. Miał raka i to ze mną, to było... - głos Snape'a nagle trochę się załamał. - Sam mi kiedyś powiedział, że to taki prezent od losu na pożegnanie z tym światem.

- Dobrze, że trafił na ciebie, a nie na jakiegoś dupka, który by złamał mu serce na koniec! - stwierdził Harry.

- Niestety, to ja byłem takim dupkiem - wyznał Snape. - Traktowałem go jak jakiegoś sponsora. Wkurwiałem się tym jego rozmarzonym wzrokiem i czułością. I jego komplementami. Wciąż mi dziękował, że z nim jestem. Powtarzał, jakie ma szczęście, że mnie spotkał. Nie raz i nie dwa płakał, kiedy mnie posuwał...

- To musiało być... trudne dla ciebie - zauważył Harry.

Odruchowo wyciągnął rękę i objął dłoń jubilera w pocieszającym uścisku. Severus chwilę czekał, aż młody zabierze dłoń, ale nic takiego się nie działo. Ponieważ jemu samemu niezwykle podobało się trzymać palce Pottera pomiędzy swoimi, również nie cofał ręki. Zamiast wykonać jakiś gest, zaczął znów opowiadać.

- Wiesz, że on mi to wszystko zapisał?

- Co? - chłopak był wyraźnie zdumiony. - Nie chcesz powiedzieć, że...

- Tak. Właśnie to. - Severus pokiwał głową. - Sklep, warsztat, mieszkanie. Całą połowę parteru w tej kamienicy.

Puścił dłoń Harry'ego, żeby przetrzeć nią twarz.

- Wow! - Harry nie mógł powstrzymać okrzyku zachwytu i uznania.

- Właśnie! Wow. Oczywiście, rozwalił mnie podatek od darowizny. Nie masz pojęcia, Potter i ja też nie miałem, jaką wartość mają nieruchomości tu, na Starym Mieście!

- Jak sobie poradziłeś? - Harry odchylił się na swoje krzesło. Dłoń nie doczekała się powrotu palców Severusa, więc sięgnęła po łyżeczkę sałatki.

- Pożyczyłem kasę od kumpli i potem spłacałem przez lata... Ale domyślasz się, jak się czułem z takim spadkiem i ze świadomością, jakim byłem chujem dla tego gościa?! Nawet nie starałem się udawać, że mi na nim zależy, że się o niego martwię!

- Chyba jesteś dla siebie zbyt surowy... - powiedział Harry. - Gdyby on nie był naprawdę zadowolony z ciebie, to by ci tego wszystkiego nie zapisał. - Dodał. - Mógł to zostawić komukolwiek, a dał tobie. To chyba coś znaczy.

Severus spojrzał na chłopaka z wdzięcznością.

- Naprawdę tak myślisz? - zapytał, nie oczekując wcale odpowiedzi.

- A co było potem? - zapytał Harry.

- Zadajesz, Potter, takie pytanie, jak dziecko, które domaga się bajki - zakpił jubiler.

- Bo to jest trochę jak taka bajka, to twoje życie - tłumaczył się gość Severusa. - Dla mnie jest jak bajka.

- Ale wcale bajkowo to się nie skończyło! - Wyznał Snape. - Choć był moment, w którym znalazłem swoją księżniczkę - uśmiechnął się lekko.

- To była żeńska czy męska księżniczka? - zażartował Harry.

- Żeńska - odpowiedział złotnik, wywołując prawdziwy szok swojego młodego rozmówcy.

- Nazywała się Lily Evans i była bardzo piękna. Wzdychałem do niej jak prawdziwy rycerz, ale wybrała innego.

- Ciekawe, czy to mogła być moja mama? - zastanowił się Harry. - Też miała na imię Lily...

Snape nie podjął tematu, bo roztrząsanie, czy jego dawna Lily była tą samą, która urodziła tego zielonookiego chłopaka doprawdy było bezsensowne.

- A byłeś z jakąś kobietą? W sensie... uprawiania seksu. Z kobietą?

Harry nieco się zawstydził, zadając to pytanie, ale nic nie poradził na to, że ciekawość wprost go zżerała.

- Nie. - Padła zdecydowana odpowiedź. - Może mógłbym być w ten sposób z Lily, gdyby ona była zainteresowana.

- Miałeś wielu partnerów? - Gość nie przestawał drążyć tematu.

- A co cię to tak interesuje?! - prychnął Snape. - Jakby policzyć wszystkich, w tym dwóch, z którymi przespałem się tylko raz, to siedmiu. - Odpowiedział szczerze, gdy minął mu pierwszy szok, spowodowany pytaniem. - W tym jeden czysto platoniczny związek.

- Nie bałeś się, że coś złapiesz? - zaniepokoił się Harry.

- A wiesz, że nie? - zawołał Snape. - Wystraszyłem się dopiero i porobiłem badania kiedy się okazało, że mój ostatni partner mnie zdradza.

- Kutas! - mruknął Harry, przygryzając kabanosa z takim zacięciem, jakby wbijał zęby w przyrodzenie tego mężczyzny.

- Noo, jego kutas był niezły!  Dłuższy i grubszy niż te kabanoski - zażartował Snape, sam biorąc jedną kiełbaskę z talerza.

Gdy już się trochę wyśmiali, Harry nagle poinformował towarzysza: 

- Ja byłem tylko z Cho. Nie spałem z żadną inną dziewczyną. Nawet całowałem się tylko z nią.

- Dobrze wiedzieć. - Mruknął Snape.

- Byłeś w którymś z tych gości zakochany? - Dopytywał chłopak.

- Zakochany? - Severus odpowiedział pytaniem na pytanie. - Trzy razy. Pierwszy raz w tym, który wyjechał za granicę. Drugi raz w tym, który mnie zdradzał. Byliśmy razem prawie pięć lat, a potem byłem już sam.

- Ten człowiek... - zainteresował się Harry - którego kochałeś... To był ten fotograf? Ten młodszy?

- A ty skąd wiesz?! - Snape wyglądał na zaskoczonego. - Wywiad robiłeś na mój temat, czy co? - zakpił.

Harry zawstydził się na to pytanie. Prawda była bowiem taka, że istotnie wypytywał o Severusa i o jego życie prywatne.

- Tak. Colin był zawodowym fotografem i był ode mnie dwanaście lat młodszy. - wyjaśnił Snape. - Ale ja wtedy też byłem młodszy, niż dzisiaj! - roześmiał się smutno. - To był w zasadzie mój jedyny prawdziwy gejowski związek - kontynuował. - Taka prawdziwa miłość. - Rozmarzył się, wywołując gniewne prychnięcie Harry'ego.

- To dlaczego nie jesteście razem?! - zdziwił się chłopak.

- Bo ja nie umiem ani nie chcę się dzielić. A on zbyt ochoczo obdzielał sobą innych. Młody był i głupi... - westchnął. - Może za młody...

- Hej! Bo się obrażę! - ostrzegł go Harry. - Ja też jestem młody, ale...

- Ale co? - zaśmiał się Snape. - Ty byś mnie nie zdradził?

Słysząc to pytanie i czując na sobie palące spojrzenie czarnych oczu, Harry poczuł, jak jakieś nieokreślone ciepło rozlewa mu się w piersi w okolicach serca. Zrobiło mu się dziwnie przyjemnie. Ochoczo przytaknął i pokręcił głową w geście przeczenia.

- Nigdy! - powiedział z pasją.

- Na miłość boską, Potter! - roześmiał się Snape. - Przecież ty masz dziewczynę! Obstalowałeś u mnie pierścionek zaręczynowy, a teraz insynuujesz mi...

- A ten trzeci? - Harry postanowił zmienić temat.

- O co ci chodzi?

- Powiedziałeś, że byłeś trzy razy zakochany...

- Niby czemu mam się tobie zwierzać?! - Snape spojrzał na młodszego mężczyznę ze zdumieniem.

- O tych dwóch mi powiedziałeś! - oburzył się chłopak.

- I to powinno ci wystarczyć, nie uważasz?

- Przepraszam - wymamrotał Harry, wyraźnie zawstydzony. - Chyba nie wiem, co mówię. Zmęczony jestem... wrażeniami.

Na potwierdzenie swoich słów przeciągnął się i ziewnął szeroko.

- Możesz tu przenocować, jeśli się nie boisz. - Severus ze zdumieniem usłyszał, jak właśnie te słowa opuściły jego gardło.

- A czego mam się bać? - roześmiał się Harry. - Chyba że po zmroku zamieniasz się w jakieś zwierzę, jak król Valemon* z bajki?

- Gorzej! - odgryzł się Snape. - Po zmroku zamieniam się w napalonego geja, który pożera ładnych chłopców!

- Eee! - Harry machnął lekceważąco ręką. - Wymyśl coś innego! Rozbierałem się dzisiaj przed tobą i...

- I trząsłeś gaciami ze strachu! - Złotnik nie przestawał się droczyć.

********

W pomieszczeniu za pracownią  jubilera światło było już zgaszone. Ciszę przerywał czyjś lekki oddech i czyjeś głośne bicie serca.

Harry Potter spał słodko, zwinięty na kanapie pod kołdrą Severusa Snape'a.

Severus Snape wpół leżał na zaimprowizowanym posłaniu, powstałym po złączeniu dwóch foteli. Nie mógł zasnąć. Bynajmniej nie dlatego, że odczuwał jakiś dyskomfort, ale dlatego, że nie mógł przestać wpatrywać się w chłopaka, śpiącego naprzeciwko.

Ogień tlący się jeszcze w kominku muskał czoło i policzki Harry'ego, rozświetlał jego włosy, pieścił powieki i czule obmywał szyję.

Severus oddałby wszystko, by móc stać się na chwilę blaskiem tego ognia i złożyć pocałunek na ustach tamtego mężczyzny, przeczesać jego włosy, wtulić się w jego ramiona.

To jego miał na myśli, gdy mówił o swoim trzecim zakochaniu. To nim był beznadziejnie zafascynowany. To o nim myślał dniami i nocami. A teraz, gdy miał go na wyciągnięcie ręki, nigdy nie był od niego bardziej oddalony.


*król Valemon - postać z norweskiej bajki; za dnia jest przerażającym białym niedźwiedziem, w nocy zaś człowiekiem. Harry nie zna bajki za dobrze i przekręca fakty z biografii Valemona. Nie ma się jednak Harry'emu co dziwić! Nikt nie opowiadał mu bajek w dzieciństwie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top