26
- Herman, posłuchaj…
- Nie! To ty posłuchaj! Pierwsze pytanie, jak długo jej sprzedajesz narkotyki? - Devit mu przerwał. Głos mu drżał ze wściekłości i żalu. - Jak mogłeś mi to zrobić, Bill?
- Posłuchaj! Była dobrą klientką, składała duże zamówienia, interes się kręcił, mieliśmy stały przychód. A jeśli chodzi o czas, to nie pamiętam, może dwa lata?
- Ty skurczybyku… Podałeś jej mój numer karty i kod. To moje pieniądze, i nie pozwolę…
- Mam ci przypomnieć, Herman, skąd te pieniądze pochodzą? Z narkotyków, wymuszeń, kradzieży, przemytów, a skoro przy tym jesteśmy, to powinieneś wiedzieć, że twoja nieostrożność dużo mnie kosztowała. Miałeś zniszczyć auto. Nie dopilnowałeś tego. Powinieneś sam nacisnąć guzik zgniatarki, do kurwy nędzy!
- Wydałeś mnie, Bill? Co?
- Nie. Ale widzą, że mój pracownik ma z tym coś wspólnego, ze Złotą Agawą. A tym samym z tymi morderstwami. Kurwa, co zrobiłeś z Dupuisem?
-Nic. Obiłem go tylko i zostawiłem w klubie. Nikt nic nie widział, kamery były wyłączone.
- Choć tyle… Posłuchaj mnie teraz uważnie, Herman. Jutro, gdy otrzymam obraz, zakończymy współpracę. Znikniesz. Nie chcę być z tobą kojarzony, przynajmniej dopóki nie ucichnie sprawa morderstw. Rozumiesz?
- Czyli nie spotkasz się ze mną twarzą w twarz, by porozmawiać o sprzedawaniu narkotyków mojej bratanicy?
- Nie. Klient to klient. A podwładny to podwładny.
- Więc teraz tym dla siebie jesteśmy, tak? Relacja szef-pracownik? Bill…
- Tak, tak teraz będzie. Nie popełnij więcej głupstw, Devit. Już dość mam kłopotów na głowie. Załatw obraz, a dostaniesz zapłatę na nowe życie.
- Kurwa - zaklął Herman i rozłączył się, bo zobaczył że ktoś próbował się do niego dodzwonić. - Halo?
- Herman Devit? Mówi Tamara Lobster, z komisariatu głównego w Kribston. Złapaliśmy pańską… bratanicę? Lisa Devit. W jej krwi wykryliśmy narkotyki, powinien pan przyjechać.
- Tak, dobrze... Zaraz będę - powiedział zgrabiałymi wargami Herman i ruszył do samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top