19.

Tony zacisnął szczęki, ledwie tłumiąc gniew. Nienawidził, gdy Pepper zachowywała się zbyt protekcjonalnie, a właśnie to teraz robiła. Stała w wejściu do warsztatu i patrzyła na przełożonego ze współczuciem, zupełnie jakby był maleńkim szczeniaczkiem potrąconym przez ciężarówkę.

– Tony, proszę cię, powinieneś coś zjeść.

– Nie jestem głodny.

– Żołądek ci się zacisnął, to dlatego nie odczuwasz głodu. Musisz zjeść.

– Nie. Jestem. Głodny.

– Kiedyś też tak mówiłeś. Potem przez trzy dni leżałeś w szpitalu podłączony do kroplówki. Tony, jesteś zbyt ważny, żeby narażać swoje zdrowie...

– A dzieci w Afryce? Dzieci w Afryce też nie jedzą. O ich zdrowie się nie martwisz? One nie są ważne?

Wyszła, trzaskając drzwiami. Miał wyrzuty sumienia, że tak podle odwdzięczył się Pepper za troskę, ale miał już dość jej nadopiekuńczości. Owszem, przeżył bardzo niefortunne zderzenie z rzeczywistością, ale nie załamał się. Co to, to nie.

Był wściekły.

Gdy tamtego koszmarnego dnia Fury niemal siłą wyciągnął go z sali przesłuchań, w głowie Tony'ego zaczęło się roić od pytań. Wyrzucił je z siebie z prędkością karabinu, kiedy tylko udało mu się opanować sprzeczne emocje. O dziwo, dyrektor TARCZY bardzo usłużnie na wszystkie odpowiedział. No, na prawie wszystkie. Ale był przecież agentem z krwi i kości, nie mógł tak po prostu oddawać informacji za darmo, tylko dlatego, że chłopak jednego z jego podopiecznych postanowił dowiedzieć się nieco więcej o swoim obiekcie westchnień. Stark nie mógł mieć o to pretensji.

Mógł natomiast mieć żal do Steve'a Rogersa, który okazał się kimś zupełnie innym, niż Tony przypuszczał.

Zadziwiając samego siebie spokojem, wysłuchał historii o wątłym astmatyku, który chcąc przysłużyć się narodowi, przystąpił do tajnego projektu rządowego. Bez mrugnięcia okiem zaakceptował istnienie serum, które z każdego jest w stanie uczynić nadczłowieka. Nie zaskoczył go też fakt, iż poddanie się działaniu cudownego specyfiku powodowało występowanie licznych, często bardzo uciążliwych, skutków ubocznych. Nawet opowieść o oddziale Rogersa, który został przechwycony przez nazistowską organizację, nie zdołała poruszyć młodego Starka.

Przez cały czas w głowie kołatała mu się tylko jedna myśl:

„Dlaczego mi nie powiedział?"

Byli ze sobą blisko, prawda? Tak blisko, że nie wyobrażali sobie już życia osobno. Tak blisko, że nie potrafili funkcjonować bez świadomości, że ten drugi jest gdzieś obok, jeśli nie ciałem, to chociaż myślą.

Tak przynajmniej wydawało się Tony'emu.

Co jednak miał myśleć teraz, gdy okazało się, że Steve udostępnił mu jedynie maleńki skrawek swojego życia? Fakt, kawałek ten był wyjątkowo piękny i atrakcyjny, co z tego jednak, skoro nie oddawał prawdziwej głębi Rogersa? Nagle okazało się, że Steve nie był tylko przystojnym, błękitnookim blondynem o ciele atlety i z zacięciem artystycznym. Że tak naprawdę zmagał się z problemami, które go przerastały, nie radził sobie z własnym życiem, choć uparcie próbował je poukładać.

I nawet nie pomyślał o tym, by poprosić Tony'ego o pomoc.

Stark podniósł wzrok z najnowszego projektu na zdjęcie niemal anorektycznego chłopca, z oczami błyszczącymi oślim uporem i z wargą rozciętą w ulicznej bójce. Zbyt duża biała koszula wymykała się ze spodni, które zsunęłyby się pewnie blondynowi aż do kostek, gdyby nie pasek i szelki.

– Jesteś idiotą, Rogers – syknął pod nosem, z gardłem ściśniętym przez zdławiony płacz. – Cholernym, pierdolonym idiotą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top