Zło nie zawsze jest złem.

Uwaga! Nie odpuszczajcie sobie lektury po przeczytaniu początku, ponieważ to potem się zmieni, dziękuję!

Odszedł w moich objęciach. Zamknęłam oczy z nadzieją, że gdy je otworzę, okaże się, że to tylko sen, ale niestety po otwarciu ukazywała mi się brutalna rzeczywistość. Zerknęłam na sprawcę tego wszystkiego. On ze smutkiem odwrócił wzrok. Mimo, że byłam wściekła i pełna bólu, nie potrafiłam go nienawidzić. Wiedziałam, że on cierpi teraz tak samo jak ja, a może nawet bardziej, ponieważ to jego wina. Chociaż nie, bo mojego cierpienia nic nie mogło przebić.

Po chwili milczenia, mężczyzna za mną odezwał się cichym, drżącym głosem.

- Możemy to jeszcze naprawić. Wystarczy, że połączymy miracula i zażyczymy sobie, żeby wrócił. - Powiedział.

- Nie. - Odpowiedziałam.

Mimo, że tak naprawdę sama tego pragnęłam, wiedziałam, że to złe. Mimo, że nie wyobrażałam sobie życia bez niego, nie mogłam, ponieważ wiedziałam, że jeślibym to zrobiła, to inna osoba cierpiałaby tak jak ja, a temu nikomu nie życzyłam.

Ale jak to się stało?

                Jakiś czas wcześniej

- Mamy Cię, Władco Ciem. Nigdzie nie uciekniesz, więc oddaj nam swoje miraculum! - Powiedziałam głośno.

- Nigdy. - Odpowiedział.

Zerknęłam na Czarnego kota zastanawiając się, skąd wiedział, gdzie jest kryjówka Władcy Ciem.
Szybko jednak przestałam o tym myśleć, bo musiałam skupić się na walce. Poza tym, to mogłoby ujawnić jego tożsamość.

Czarny Kot zaatakował antagonistę, a jego ruchy były bardziej brutalne niż zazwyczaj. Z jednej strony czułam jego złość, z drugiej wydawało mi się, że cierpi. Tym razem nie używał żadnych swoich typowych tekstów, co zaczynało mnie martwić.

Ale potem dowiem się o co chodzi.

Dołączyłam do Czarnego Kota w walce. Siły były dosyć wyrównane, bo choć nas było dwóch, a Władca Ciem jeden, to jednak on miał większe doświadczenie.

Szybko zrobiłam unik i wykonałam salto. W tym czasie Czarny Kot usiłował walnąć WC [Ten skrót to zuoto (specjalny błąd) ~ Autorka] swoim kici kijem, ale ten sparował atak dzięki lasce i w ten sposób rozegrała się walka, jak na miecze. Ja, mając Jojo, postanowiłam użyć szczęśliwego trafu z nadzieją, że trafi mi się coś podobnego. Udało się, bo wyszła mi jakaś rura. Może to nie jest miecz, ale i tak to lepsze do takiej walki niż jojo.

Wtedy popełniłam jeden z błędów, bo w złym momencie przywołałam moc a na dodatek zamiast jak zwykle obmyślać plan co z tym zrobić, żeby wygrać, postanowiłam go po prostu użyć jako miecza.

Wydawało nam się, że Władca Ciem przegrywa, ale okazało się, że jednak złoczyńca miał plan B i po chwili pojawiła się osoba opętana przez akumę - Lisica.

Nie zaskoczyło mnie to, że Lila wie, gdzie jest Władca Ciem, choć nie podejrzewałam, że posiadacz miraculum motyla będzie na tyle głupi i nieostrożny, żeby jej to powiedzieć.

Po chwili mimowolnie się odłączyliśmy i Czarny Kot walczył z Lisicą, a ja z Władcą Ciem. Starałam się, ale wiedziałam, że nie dam rady go pokonać sama. Kończył mi się czas, bo użyłam szczęśliwego trafu i miałam może jeszcze z jakieś dwie minuty, poza tym raczej nigdy nie walczyłam w ten sposób.

Wtedy stało się najgorsze. Władca Ciem wykorzystał moją nie uwagę, gdy zerknęłam na Czernego Kota i połączył swoje miraculum z Miraculum pawia. Wyczarował jakąś postać przypominająca mrocznego ducha w pelerynie albo śmierć?! W jednej ręce trzymał miecz, a na grzbiecie miał kosę.

Nie zdążyłam zareagować gdy zaatakował mnie mieczem. Jednak Czarny Kot instynktownie rzucił się przede mną osłaniając mnie swoim ciałem.

Po chwili opadł na ziemię, a ja w furii zniszczyłam tego potwora i oczyściłam amok. Lila uśmiechnięta oddaliła się, twierdząc, że nie będzie już potrzebna.

Usiadłam na kolanach i wzięłam Czarnego Kota w objęcia.

Wtedy, jak na złość, czas się skończył i po chwili byłam Marinette. Z tego powodu nie mogłam mu pomóc niezwykłą biedronką. Szczególnie, że potwora, który to zrobił już nie było.

Czarny Kot popatrzył się na mnie z lekkim zaskoczeniem i z trudem się uśmiechnął.

- Przynajmniej odkryłem twoją tożsamość.

Milczałam starając się coś wymyślić, a łzy ciekły mi po policzku.

Zerknęłam na ranę. Nie musiałam być lekarzem, żeby wiedzieć, że rana jest śmiertelna. Żaden lekarz nie mógłby mi tu pomóc. Jednak ja nie zamierzałam odpuścić. Ściągnęłam bluzkę i użyłam jej jako opatrunku by zatamować krew.

Niestety tylko tyle mogłam zrobić. Czułam się bezsilna.

- Hej, nie płacz, kropeczko. Nie lubię widzieć twego cierpienia. - Powiedział cicho.

- Nie zostawiaj mnie, kocie. - Powiedziałam drżącym od płaczu głosem.

- Nie przejmuj się mną. Dokończ to, co zaczęliśmy. Kocham cię bugaboo. - Wykrztusił.

- Ja... Też cię kocham, głupi kocie. - Wyznałam, co zaskoczyło partnera.

Ale nie odpowiedział, bo nie miał siły.
A potem umarł...

Spojrzałam ze złością i bólem na Władcę Ciem chcąc go zaatakować, jednak kiedy zobaczyłam smutek w jego oczach, chęć mnie opuściła, a pozostała jedynie pustka.

- Czemu jesteś smutny? Dokonałeś swego. Nie pokonam cię. - Powiedziałam oschło.

- Wiem co czujesz. Nigdy nie chciałem, żeby ktoś czuł to samo, co ja. - Odpowiedział, a ja zerknęłam na niego zaskoczona.

Po chwili wymówił formułkę przemiany zwrotnej i ujrzałam słynnego projektanta Gabriela Agresta, ojca Adriena.

- Dlaczego? - Zapytałam, a on pokazał mi dziewczynę w jakimś urządzeniu.

- To moja żona. To był mój cel, chciałem, żeby wróciła. - Wyjaśnił, a ja, mimo, że czułam ból i złość, to ogarnęło mnie także współczucie.

Po chwili Czarny Kot wrócił do postaci cywilnej i odkryliśmy, że był to Adrien.

Wtedy Gabriel dołączył się do mnie i również zaczął płakać.

Adrien, Czarny Kot...

Odszedł w moich objęciach. Zamknęłam oczy z nadzieją, że gdy je otworzę, okaże się, że to tylko sen, ale niestety po otwarciu ukazywała mi się brutalna rzeczywistość. Zerknęłam na sprawcę tego wszystkiego. On ze smutkiem odwrócił wzrok. Mimo, że byłam wściekła i pełna bólu, nie potrafiłam go nienawidzić. Wiedziałam, że on cierpi teraz tak samo jak ja, a może nawet bardziej, ponieważ to jego wina. Chociaż nie, bo mojego cierpienia nic nie mogło przebić.

Po chwili milczenia, mężczyzna za mną odezwał się cichym, drżącym głosem.

- Możemy to jeszcze naprawić. Wystarczy, że połączymy miracula i zażyczymy sobie, żeby wrócił. - Powiedział.

- Nie. - Odpowiedziałam.

Mimo, że tak naprawdę sama tego pragnęłam, wiedziałam, że to złe. Mimo, że nie wyobrażałam sobie życia bez niego, nie mogłam, ponieważ wiedziałam, że jeślibym to zrobiła, to inna osoba cierpiałaby tak jak ja, a temu nikomu nie życzyłam.

Wtedy jednak wpadłam na pewien pomysł. Był dosyć ryzykowny, ale nie obchodziło mnie to.

- Zaakumanizuj mnie. - Powiedziałam.

- Co? - Zapytał projektant nie rozumiejąc.

- Po prostu to zrób. Daj mi moc leczenia i wskrzeszenia. - Rozkazałam.

On zrozumiawszy do czego dążę, przemienił się ponownie w Władcę Ciem i zrobił akumę. Wzięłam ją i umieściłam ją w kwiatku. Nie będę mogła użyć niezwykłej biedronki, więc kwiat wygrywał z innymi rzeczami. Oczywiście nie wachałabym się ofiarować moją torebkę, ale kwiatek był pod ręką.

Po chwili nie byłam już Marrinette, a zaakumanizowaną postacią, która pragnęła uratować ukochanego.

Posypałam pyłkiem, który otrzymałam i po chwili rana zaczęła się goić.
Gdy Adrien otworzył oczy, poczułam ulgę i go przytuliłam. On zdezorientowany, z wahaniem odwzajemnił uścisk.

- Kim jesteś? - Zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że wyglądam inaczej.

- Nie rozpoznajesz mnie, banankocie? - Zapytałam uśmiechnięta.

- Marinette?! Czy ty... Jesteś opętana przez akumę? - Zapytał zmartwiony.

- To... dosyć skomplikowane. Najważniejsze, że nic Ci nie jest.- Odpowiedziałam.

- Nie chcę wam przeszkadzać, ale czy mam oczyścić akumę? - Zapytał Władcą Ciem, choć był pewny, że tak.

- Oczywiście, że tak. - Odparł za mnie Adrien.

- Nie. Jeszcze nie. - Powiedziałam czym zaskoczyłam obu Agrestów.

Wstałam i podeszłam do ukochanej Gabriela. Otworzyłam urządzenie i posypałam pyłkiem.

Czarny Kot będąc jeszcze osłabionym, usiadł, żeby lepiej widzieć.

Z kolei Władca Ciem poderwał się i stanął obok mnie pełny nadziei.

- Cco się sstało? - Zapytała Kobieta.

- Emily! - Wykrzyknął złoczyńca i przytulił swoją dopiero co odzyskaną ukochaną.

Oddaliłam się, dając im więcej miejsca, a Gabriel pomógł Emily wyjść z kapsuły.

- Mama? - Zapytał zaskoczony Adrien, gdy udało mu się dojrzeć osobę.

Mimo, że nie miał wiele siły, wstał (z moją małą pomocą) i objął matkę.

- Przepraszam cię synu. Nigdy chciałem zrobić ci krzywdy ani nikomu innemu. Pragnąłem jedynie odzyskać ukochaną. Wybaczysz mi? - Wyjaśnił.

Wtedy zrozumiałam dlaczego Czarny Kot był taki... Inny. Odkrył prawdę o swoim ojcu. Kiedy rozpoczęliśmy walkę on już wiedział kim jest Władca Ciem.

Adrien chciał mu już odpowiedzieć, że nigdy mu nie wybaczy, ale ja go uspokoiłam kładąc rękę na ramieniu.

- Ja... Pewnie kiedyś Ci wybaczę, ale teraz nie mogę. Potrzebuję trochę czasu... - Odpowiedział.

- Rozumiem. - Odparł WC.

- Nie, żeby mi się nie podobała ta kwiecista suknia, którą mam na sobie, ale mógłbyś jednak oczyścić moją akumę? - Przypomniałam Gabrielowi.

- A no właśnie, już oczyszczam. - Odpowiedział i po chwili byłam już sobą.

- To chyba od teraz zapanuje pokój. - Skomentowałam, jednak Gabriel pokręcił głową.

- Obawiam się, że nie. Po oczyszczeniu amoku, Lila wykorzystała naszą nieuwagę i ukradła miraculum pawia. - Wyjaśnił.

To nie była dobra informacja, ale postanowiłam się tym teraz nie przejmować.

Adrien, odzyskawszy już siły przybliżył się do mnie.

- Zazwyczaj w filmach, gdy ktoś umiera, wymienia z ukochaną/ukochanym pocałunek. Nas to ominęło, więc może to nadrobimy? - Zapytał z nadzieją, a ja się uśmiechnęłam.

- Głupi Kotek. - Odpowiedziałam, po czym go pocałowałam, a on odwzajemnił.

___________________________________________

Koniec!

Podobało wam się? Jeśli tak, to nie zapominajcie o gwiazdce 😉

Śmiało komentujcie, poprawiajcie itd.
Na różne pytania będę odpowiadała w miarę na bieżąco.

P.S. Mari nie dała akumy do torebki tylko do kwiatka, ponieważ nie do końca ufała Władcy Ciem i wolała mieć awaryjną opcję. Kwiatek łatwiej zniszczyć niż torebkę, poza tym jako Biedronka mogłaby oczyścić akumę, ale nie mogłaby użyć niezwykłej Biedronki, bo leczenie Adriena zostałoby "naprawione" i Adrien byłby dalej martwy.

A tytuł ,,Zło nie zawsze jest złem" nawiązuje w sumie do dwóch rzeczy. Po pierwsze Gabriel Agreste jest teoretycznie zły, ale tak naprawdę chce dobrze. Nie robi to dla władzy czy potęgi tylko dla ukochanej.
A po drugie, co jako pierwsze przyszło mi do głowy, to akumy. Te motyle są złem, ponieważ są używane do złych celów, ale jednak mogą zostać wykorzystane w czynieniu dobra.

Słów: 1617

To bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top