Rozdział 43 Nadchodzimy...
Alex chciał mi wytłumaczyć zaistniałą sytuację, lecz ja uznałam, że nie ma takiej potrzeby. Rozumiem jego postępowanie oraz wiem, dlaczego tak się zachował. Nie mam mu tego za złe. Mimo wszystko to nie jest jego wina. Zrozumiałym jest, że nie chciał poświęcić swoich ludzi, aby uratować obce mu osoby. Tym bardziej, jeśli miałby przy tym dużo stracić. Każdy twierdzi, że zachował się źle i powinien pomóc obcej mu rodzinie, na którą został wydany wyrok. A czy jeśli postawilibyśmy się w jego sytuacji to zrobilibyśmy to? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie. Jednakże ja szczerze w to wątpię. Gdybym mnie spotkała taka sytuacja to oczywistym jest, że wolałabym chronić swoich ludzi oraz nie narażać moich interesów na ucierpienie. Tym bardziej, jeśli ta rodzina była mi obca. Niestety prawda jest taka, że wydanego wyroku nie da się odwołać. A co za tym idzie? W takim przypadku ktoś musi umrzeć. Tej śmierci nie da się uniknąć. Może jedynie odwlec na trochę później, ale to niczego nie zmieni.
Zapewne znajdą się osoby, które nie podzielą mojego zdania, ale jestem pewna, że zachowałyby się tak samo jak on. Z tego powodu nie winię Alex'a. Strata i ból jaki odczułam nie jest jego winą. Jeśli ktoś tak uważa jest głupcem, a ja nie widzę powodu dla, którego miałabym go teraz zostawić i odejść jak gdyby nigdy nic.
Ten temat uważam za zakończony i to samo powiedziałam Alex'owi. Nie oczekuję od niego żadnych wyjaśnień i nawet nie chcę jego tłumaczeń. Rozumiem go i nie potrzebuję przeprosin, czy też jego skruchy.
-Karen! - usłyszałam wołanie dochodzące z dołu.
Zeszłam do salonu, a tam zastałam Alex'a palącego papierosa na tarasie.
-O co chodzi? - stanęłam obok bruneta.
-Namierzyliśmy tą dwójkę. Jutro James razem z Carlos'em i pozostałymi pojadą złożyć im drobną wizytę .
-Myślisz, że uda nas się tym razem? - spojrzałam na niego.
-Oczywiście. Wszystko już jest zaplanowane. Zostaną przewiezieni do miejsca, z którego nikt jeszcze nie wyszedł żywy. Nikt nie przyjdzie im z pomocą, gdyż nie będą nawet wiedzieć, gdzie szukać, a ich nędzne wołania o pomoc nie zostaną usłyszane.
-Nareszcie to się skończy - na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Zniknijmy, kiedy doprowadzimy to do końca - Alex zgasił papierosa, po czym odwrócił się w moją stronę.
-Pewny jesteś? Możesz tak zniknąć?
-Nie pierwszy i nie ostatni raz - objął mnie.
-Zgoda - odwzajemniłam uścisk.
Powoli zbliżamy się do końca. Może nie powinnam być z tego zadowolona, ale cieszę się, że po tak długim czasie nareszcie zaznam spokoju. Zemsta nie jest wyjściem, ale czasem jest jedyną możliwą opcją, aby dać ukojenie Twojej duszy. Czuję, że jestem na dobrej drodze do zakończenia wszystkiego. Pozostało zaledwie kilka dni do oficjalnego starcia z zabójcami mojej rodziny. Może nie będzie to uczciwa walka, ale w tym świecie sprawiedliwości nie ma. Tutaj każdy robi tak, aby to on był górą. Porażka nie wchodzi w grę. Jeśli przegrywasz to znaczy, że jesteś słaby. W podziemiach nie ma miejsca dla takich osób. Musisz pokazać, że jesteś kimś, a w Twoich żyłach płynie zwycięstwo. Jeśli raz przegrasz już nigdy nie odniesiesz sukcesu. Niestety na takich prawa działa świat, w którym aktualnie żyję razem z Alex'em. Okazując uczucia okazujesz słabości, a skoro w półświatku nie ma miejsca na uczucia. Stajesz się potworem, zimnym draniem pozbawionym jakichkolwiek ludzkich odruchów.
Zasada jest prosta. Albo Ty, albo oni.
Już niedługo będę miała szansę wrócić do normalnego życia, a wszystko za sprawą Alex'a.
Pragnę zemsty, chcę ich śmierci. Tylko ona pozwoli mi zakończyć ten bolesny rozdział. Jestem wdzięczna mojemu chłopakowi, że ją mi umożliwił mi.
-Kiedy to wszystko się skończy powiem ci coś co powinnam powiedzieć na samym początku - spojrzałam z powagą na bruneta.
-Zatem doprowadźmy to do końca, abyś nie kazała mi długo czekać - poczochrał mnie po włosach.
-Zawdzięczam ci naprawdę dużo - uśmiechnęłam się.
-Nie prawda. Zawdzięczasz to sobie. Ja ci tylko trochę pomogłem - Alex schylił się, aby nasze spojrzenia były na równi i mogły się skrzyżować.
-Od początku nie byłem ciebie wart i zapewne nigdy nie będę, ale dzięki tobie coś sobie uświadomiłem - posłał mi zadziorny uśmieszek.
-Gdybyś nie był wart nie zaufałabym ci - spojrzałam mu w oczy.
Brunet nic już mi nie odpowiedział. Zamilkł, ale za to objął mnie jedną ręką w tali i przyciągnął bliżej siebie. Drugą dłoń położył na moim policzku, a po chwili złączył nasze usta w pocałunku.
,,Zemsta to potrawa, która smakuje najlepiej, kiedy jest zimna"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top