Rozdział 31 Kim jesteś?


Następnego dnia wstałam wcześniej. Alex powiedział mi wczoraj wieczorem w naszej drodze powrotnej ze spaceru, że dzisiaj nie będzie go cały dzień. Musi załatwić z James'em coś ważnego. Dlatego postanowiłam pokusić się na dobry gest i przygotowałam dla niego szybkie śniadanie oraz filiżankę kawy.

-Alex! - zawołał mężczyznę do salonu, kiedy tylko go dostrzegłam.

-Zjedź coś zanim pójdziesz - z uśmiechem na twarzy zaprosiłam go gestem ręki do stołu.

-Nie musiałaś, ale doceniam - puścił mi oczko i usiadł do stołu.

Po posiłku Alex szybko zebrał się do wyjścia, a ja posprzątałam po śniadaniu i postanowiłam, że trochę poćwiczę. W tym celu poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w sportowy strój i udałam się do sali ćwiczeń.

Ćwicząc myślałam o Alex'ie, a ściślej mówiąc o naszych relacjach, które od jakiegoś czasu są coraz lepsze. Nie wiem co było przełomem w naszej znajomości, ale w końcu mój współlokator jakby mnie do siebie dopuścił. Nie odtrąca mnie już tak jak kiedyś, a to dobrze świadczy. Być może jesteśmy na dobrej drodze, by się nareszcie porozumieć.

Przed dobre półtorej godziny wykonywałam najróżniejsze ćwiczenia. Byłam wykończona, więc postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę i pójść do kuchni po butelkę wody. Kiedy opuściłam salę coś mnie zaniepokoiło, ale zignorowałam to. Szłam dalej holem do salonu. Natomiast będąc już w salonie miałam wrażenie, że słyszę silnik samochodu. Początkowo myślałam, że Alex wrócił, ponieważ pewnie czegoś zapomniał. Lecz gdy wyjrzałam przez okno nie widziałam jego samochodu. Może tylko mi się to przesłyszało. Dotarłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, po czym wzięłam małą butelkę wody mineralnej. Po tym miałam wrócić do sali ćwiczeń, ale po drodze w salonie zauważyłam, że laptop Alex'a jest na wpół otwarty, a doskonale pamiętam, że był zamknięty bo sama go zamykałam.

Teraz już miałam podejrzenie, że ktoś jest w domu. Zatrzymałam się w głównym holu, ale stanęła za schodami, aby ten ktoś mnie nie widział. Słyszałam jakieś odgłosy dochodzące z góry. Kroki były coraz głośniejsze, a więc włamywacz wszedł w moim kierunku. W ukryciu czekałam, aż się pojawi. Po kilku chwilach zauważyłam ubraną na czarno postać. Nie zauważyłam mnie, zostałam ominięta. 

Postanowiłam wyjść z ukrycia i spotkać się z włamywaczem twarzą w twarz.

-Kim jesteś? - postać szybko odwróciłam się w moją stronę.

Dostrzegłam wtedy, że włamywaczem jest kobieta. W ręku trzymała jakąś teczkę. Nie musiałam się długo zastanawiać kto jest właścicielem akt, które kobieta dzierżyła w ręku oraz dlaczego włamała się akurat do tego domu. Najwidoczniej Alex miał coś czego ona bardzo chciała.

Na mój widok kobieta chciała uciec. Szybko podbiegła do drzwi, ale ja byłam szybsza i zagrodziłam jej drogę. Nie może wynieść tej teczki z domu. Nie wiem co prawda co w niej jest, ale wiem kim jest mój znajomy i jak cenne informacje posiada.

-Odsuń się! - odepchnęłam mnie od drzwi.

-Chyba nie myślisz, że pozwolę ci to wynieść - złapałam ją za rękę i mocno pociągnęłam w tył.

W tym momencie kobieta rzuciła się na mnie. Upadłyśmy na ziemię. Zaczęłam okładać mnie pięściami, ale szybko odwróciłam bieg wydarzeń i teraz to ja siedziałam na kobiecie. Uderzyłam ją kilka razy, a jej udało się oswobodzić. Chciała sięgnąć teczkę, która wcześniej wypadła jej z ręki, ale złapałam ją za nogę i powstrzymała. Upadła, a ja podniosłam się. Kopnęłam teczkę dalej, która zatrzymała się przy schodach. Włamywaczka podniosła się. Ponownie się na mnie rzuciła. Szarpałyśmy się, trzymała mnie za włosy, ale wtedy ja uderzyłam ją z kolana w brzuch. Puściła mnie i zgięła się w pół. Wtedy popchnęłam ją na ścianę, upadła. Chciałam szybko podbiec do teczki i zabrać ją. Niestety pech chciał, że kobieta zakradła się za mną, trzymała w reku jakąś figurkę, którą chciała wymierzyć mi cios w tył głowy. Lecz wyczułam jej obecność, odwróciłam się i zostałam uderzona w twarz. Na chwilę mnie zamroczyło, a lejąca się krew przeszkadzała mi w patrzeniu. Rozcięła mi łuk brwiowy. W tym momencie pomyślałam sobie, że koniec tej zabawy. Kiedy ona schyliła się, aby zabrać teczkę, ja podniosłam z ziemi statuetkę, która chciała mnie ogłuszyć i uderzyłam ją w tył głowy. Zemdlała. Nie mogłam pozwolić, aby uciekła, dlatego szybko pobiegłam po coś czym mogłabym ją związać.

Napisałam również sms'a do Alex'a, że ktoś włamał się do naszego domu. 

Niecałe 20 minut potem brunet zjawił się w domu w towarzystwie swojego przyjaciela James'a.

-Nic ci nie jest? - współlokator szybko do mnie podbiegł i zaczął oglądać moje rany.

-Nie - pokręciłam głową.

-James zabierz ją. Ja za chwilę do ciebie dojadę.

-Nieźle się spisałaś - szatyn puścił mi oczko, po czym wziął kobietę na ręce i wyniósł z domu.

-Powinienem zabrać cię do szpitala? - nachylił się nade mną tak, aby nasze spojrzenia mogły się skrzyżować.

-Nic mi nie jest. Nie musisz się martwić - odpowiedziałam z uśmiechem.

-Całkiem niezła ze mnie wojowniczka, czyż nie? - zażartowałam, a Alex lekko się uśmiechnął.

-Tak to prawda - poczochrał mnie po włosach.

-Ale wojowniczko następnym razem dzwoń od razu do mnie. Nie narażaj się dla mnie, dobrze? - położył dłoń na moim policzku i spojrzał mi w oczy.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top